Przestroga dla nas

Czasy są takie, że każdy ma kłopotów pod dostatkiem, ale na tym nie koniec jeszcze, bo są różne oznaki, że może być leszcze gorzej.

Niebezpieczeństwo nowych wojen jak wisiało, tak wisi ciągle nad naszymi głowami, a obok tego groza bolszewizmu, jak zmora raz po raz staje przed oczyma naszymi.

Kto czytał gazety z ostatnich dni, to dowiedział się o strasznych i dzikich wybrykach komunistów w Hiszpanii. Komuniści hiszpańscy, kierowani przez bezbożników moskiewskich, dnia 12 i 13 maja napadli na kościoły, poczęli palić domy Boże i niszczyć ołtarze, krzyże, obrazy, chorągwie i sztandary kościelne. Pastwą płomieni w samym Madrycie padło 50 kościołów i klasztorów, podobnie straszne pożary świątyń miały miejsce we wszystkich miastach Hiszpanii.

Bolszewiccy podżegacze podjudzili szumowiny miejskie. Dziki motłoch wystąpił na ulice; jakiś szatan wstąpił w te masy, opętał je i pchnął na świątynie. Przeważnie w nocy występowała na ulice czerwona bestja ludzka, z czerwonymi sztandarami, z wyciem: Niech żyje Lenin! Niech żyją sowiety hiszpańskie... i z szatańskim chichotem - śmierć klechom - rzuciła się ta potworna masa na świątynie. Z rewolwerami w ręku, z siekierami, pałkami, z bańkami nafty i benzyny szła, biegła i wyła ta horda szatańska, a gdy już doszli, wyważali drzwi świątyń, rozbijali bramy, rozpoczynali rabunek, a potem wynosili na ulice obrazy, posągi, księgi święte, chorągwie, ornaty, układali na stosy, oblewali naftą i benzyną, i podpalali. Jednocześnie podpalano świątynie i domy klasztorne; słupy dymów i płomieni wzbijały się ku niebu i jakby skargą i jękiem wołały: Ludu, mój ludu, cóżeś to uczynił?

A lud ten dziki, podrywany przez szatana skakał, miotał się przy łunie pożarów, tańczył, ryczał i wył... Była to noc piekielna i moc złego ducha...

Gdy działy się te straszne rzeczy, rząd hiszpański zachował się dość spokojnie. Wojsko i policja, albo nie dawały znać o sobie, albo występowały bardzo słabo. Dopiero, gdy rozszalała dzicz naniszczyła wiele świątyń, wówczas rząd hiszpański ogłosił stan oblężenia i dał ocalałym z pogromu świątyniom i klasztorom ochronę zbrojną. Spokój jaki taki nastąpił, ale czy na długo?

To wszystko działo się w Hiszpanii, w kraju, który słynął ze swej wiary katolickiej. Dlaczego do tego doszło, gdzież byli katolicy, dlaczego pozwolili szatanowi wystąpić na ulice i niszczyć świętość całego narodu? - oto pytania, które cisną się każdemu dziś na usta.

Wydaje się nam, że Hiszpanie byli i pozostaną narodem katolickim, tylko że, jak dotąd, to za wiele hiszpańscy katolicy liczyli na rząd, a za mało na swoje własne siły. Katolicy w Hiszpanii modlili się, po Bożemu sobie żyli, ale życiem publicznym mało się interesowali, liczyli na króla, że król i rząd królewski nie dadzą nigdy wierze świętej krzywdy zrobić. Stało się inaczej, król i jego rząd, czując ślą osamotnionymi i bez oparcia w narodzie - ustąpili, a do władzy doszli masoni i niby katolicy, ale żydzi z pochodzenia.

Po zmianie rządu w Hiszpanii katolicy poczuli się bezradni. Dziwna i straszna zarazem rzecz, oto cały naród jest głęboko wierzącym i szczerze katolickim, jednocześnie katolicy są słabi i jak dotąd, bezradni wobec masonów i bezbożników. Należy się spodziewać, że po ostatniem uderzeniu - ocknie się naród katolicki w Hiszpanii, porzuci bierność i stanie do walki z szatanem bezbożników i nie spocznie aż zwycięży. Ufamy i wierzymy, że bezbożną komunę zwycięży żywa wiara narodu hiszpańskiego, zwycięży Chrystus!

Ale nauka hiszpańska nie powinna iść w las, ale w nas. Hiszpania co prawda jest od nas daleko, za dziesiątą górą, za dziesiątą rzeką, ale to nic nie znaczy. Bezbożny bolszewizm mamy o miedzę w Rosji, mamy też rodzimych bezbożników.

Pisma bezbożników szerzą się w Polsce, rozchodzą się swobodnie i przygotowują podżegaczy w naszym narodzie. Od czasu do czasu słyszymy też o różnych zjazdach bezbożników w Polsce, a radzą oni o walce z Bogiem i z naszą świętą wiarą. Dziwna i niezrozumiała rzecz dla nas katolików, gdy się patrzy, jak rząd zwalcza komunistów sadza ich do więzień, a jednocześnie bezbożnicy wydają pisma, urządzają zjazdy i to wszystko im wolno. Czyżby w Polsce nie zdawano sobie tak samo, jak w Hiszpanii, sprawy z tego, że robota bezbożników doprowadzić może do takiej strasznej katastrofy. Kto chce się łudzić, niech się łudzi, ale nam katolikom nie wolno się łudzić i oszukiwać. Zdajemy sobie sprawę, że nad Polską całą zawisło groźne niebezpieczeństwo komuny i bezbożnictwa. Mamy różne kłopoty i braki, niezadowolonych wśród nas wielu, każdy na coś narzeka, a tymczasem, wróg Boga zaciera ręce i szykuje się do ciosu.

Na nikogo liczyć nie możemy, bo możemy się zawieść, ale całą nadzieję połóżmy w Bogu i w naszych własnych siłach.

Trzeba nam przeżywać mężnie ciężkie czasy, ograniczać się i żyć tak skromnie, jak żyliśmy przed wojną, a jednocześnie musimy sprawić, by nasze organizacje katolickie skupiły wszystkich katolików i poprowadziły do wielkich czynów katolickich. Wielkim jest nasz naród katolicki, trzeba też, by był silny i zdolny do wielkich czynów.

W wierze katolickiej, w wielkich czynach katolików leży zbawienie naszej Ojczyzny i najpierwsza gwarancje przed zamachami bezbożników obcych i swoich.

("Życie i Praca").

Płonący kościół w Madrycie

Widok płonącego kościoła w stolicy Hiszpanii, Madrycie.

Św. Anna

Św. Anna - wzór chrześcijańskich, dobrych matek.