Istotnym celem naszej pielgrzymki do Rzymu było: zyskanie odpustu jubileuszowego na pięćdziesięciolecie kapłaństwa Ojca Św[iętego] Piusa XI. Ponieważ do tego konieczne jest nawiedzenie oznaczonych bazylik, więc i myśmy je nawiedzali. Zaczęliśmy jeszcze dnia poprzedniego od bazyliki św. Piotra na Watykanie. Dziś: wypadły nam nawiedziny bazyliki Lateraneńskiej i Matki Bożej Większej czyli Śnieżnej.
W pierwszej z tych dwóch bazylik, po wysłuchaniu Mszy św. i wspólnym odmówieniu modlitw odpustowych, napatrzyliśmy się wielom rzeczom, budzącym podziw i zachwyt i głębokie myśli, jako już w poprzedniem opowiadaniu z lekka zaznaczyłem. Jeszcze nagrobki Papieży! Prześliczne i pełne głębokich myśli! Taki posąg Papieża Leona XIII, serdecznego a przewidującego opiekuna robotników, ogromem swojej potęgi zdaje się coś zapowiadać i czymś grozić... A ze starszych: np. pomnik Klemensa XII, ze symbolicznymi postaciami roztropności i wspaniałomyślności. Roztropność: dziecięciu błagającemu o jakąś rzecz - łagodnie lecz stanowczo odmawia; wspaniałomyślność: z rogu obfitości wysypuje mnóstwo pełniutkich kłosów do rąk anioła... Ale któżby to wszystko opisał, któżby choć wyliczył?...
Z bazyliki Lateraneńskiej - na Święte Schody w pobliżu, sprowadzone tu z Jerozolimy: po nich to wleczono kiedyś Pana Jezusa w czasie Jego bolesnej męki...
Ukryte za powłoką drzewną, ukazują się jednak raz po raz z za szkła, a gdzie niegdzie znać i przenajświętszej Boskiej Krwi kropelki!.. Dojrzeć tej krwi nie mogłem, bom przechodził te Schody w wielkim tłumie: na zatrzymywanie się brakło czasu i światła. Ale w serce światło weszło i mocno w nim zabłysło i rozrzewniło i postanowienia budziło... A gdy raz rozglądnąłem się dokoła, oszołomił mnie wprost widok tylu wygiętych, wyczerpanych, z sił opadających, ale głęboko uszczęśliwionych, różnorodnych postaci...
Przebywając procesjonalnie dłuższą drogę z Lateranu do Matki Bożej Większej, odmawialiśmy głośno różaniec: przewodniczył ks. biskup Kubina. Potem Litanja do Matki Najświętszej, a "Pod Twoją obronę" wypadło nam już śpiewać w Bazylice Matki Bożej Śnieżnej - tej najprzedniejszej świątyni, poświęconej Niepokalanej Dziewicy.
Płomiennie przemówił tu do nas ks. biskup Kubina. Opowiedział na wstępie o cudownem widzeniu, jakie przynagliło patrycjusza rzymskiego Jana i jego małżonkę do ufundowania tego kościoła... Oto prosili, by im Matka Najświętsza wskazała, jak najlepiej zużytkować by mogli majętność ziemską. Aż niespodzianie dnia 5 sierpnia, wśród największych upałów, pokrył śnieg część jednego z pagórków rzymskich, a w widzeniu obydwoje małżonkowie poznali, iż Matka Najświętsza życzy sobie, by na tym miejscu śniegiem pokrytem wystawiono ku Jej czci wspaniałą świątynię. Tak też uczynili. I nazwali kościołem Matki Bożej Śnieżnej.
Stara, czcigodna to świątynia! Niektóre mozaiki sięgają tu jeszcze wieku czwartego... Na suficie - pierwsze złoto, przywiezione przez Kolumba po odkryciu przez niego Ameryki.
Matce Najświętszej w ofierze je złożył... Na skrzyżowaniu naw: żłóbek Pana Jezusa z Betleemu... W tej bazylice spoczywa dzielny i święty papież Pius V. W niej przyjęli suknię zakonną nasi Patronowie polscy: św. Jacek i bł. Czesław
- Cała historia - kończył przemówienie swe ks. biskup Kubina - skupia się tu, by wyśpiewać chwałę Maryi! Te marmury, te dzieła sztuki, te pamiątki i te wspomnienia: wszystko to dla Maryi!... Niech miłością ku Niej rozgorzeją serca nasze! Ona jest najlepszą Matką naszą: prowadzi za rękę, łączy i jednoczy. Wróćmy do kraju jako jeszcze wierniejsze niż dotychczas dzieci Matki Najświętszej!...
I zanucił ks. Biskup pieśń śliczną: "O Maryjo, moja radość...".
Po obiedzie jubileuszowa spowiedź w bazylice św. Piotra. Kapłanów zasiadło w konfesjonałach tak wielu, że każdy wyspowiadał pątników kilku i już - mogłem zwiedzić podziemia bazyliki z grobami papieży Benedykta XV i Piusa X, obejść zewnątrz dookoła mury bazyliki choć w połowie (zawrócił mnie żandarm papieski!), a następnie udać się jeszcze do Kolegium Serafickiego, gdzie franciszkańska młodzież, różnych krajów i różnych języków, do stanu kapłańskiego i zakonnego się sposobi.
U furty przemówiłem po łacinie. Jakież było moje zdziwienie, gdy odpowiedź brzmiała najzwyklejszym polskim językiem! Natknąłem od razu na polaka, który mnie jeszcze z Polski dobrze znał i pamiętał!
A cóż dopiero, gdy zgromadziło się polskich kleryków może z dziesięciu! Ponieważ wpierw była przymieszka również innych narodowości, posługiwaliśmy się łaciną, opowiadając sobie, jak "Milicja Niepokalanej" stoi we Włoszech i jak w Polsce - trzeba bowiem wiedzieć, że Stowarzyszenie to właśnie w tym Kolegium przed trzynastu laty się zawiązało.
Pracują gorliwie i oni! Po diecezjach włoskich Milicja się szerzy! Biskupi wpisują się także. Lada dzień ukaże się "Rycerz" włoski. Stąd jasne, że Niepokalana Królową całego świata i każdej duszy z osobna naprawdę stać się pragnie