Rozmawiałem w wagonie z chłopcem, uczniem czwartej klasy gimnazjalnej - i odrazu musiałem go pokochać. Był skromny, pobożny, roztropny, a przytem cechowała ruchy jego i słowa dziwna swoboda. Czuł tylko pewien lęk przed światem, który w swój wir wypadków i wrażeń miał go wciągnąć kiedyś. Nie pojmował, że są przecie stanowiska, które człowieka z tego świata wyjmują i ponad nim stawiają.
Nikt go w tym względzie nie uświadomił - toż powołanie jego zakonne i kapłańskie aż do tej chwili drzemało.
I wieleż takich drzemiących powołań na ziemi naszej! Jakże zapełniłyby się seminaria duchowne i nowicjaty zakonne, jakże zatętniłaby praca wzniosła, ideowa, Boża, gdyby te drzemiące, te nieporuszone, nie uświadomione powołania przez zdolnych do tego rozbudzone zostały! I wieleż istot znalazłoby nie tylko bezpieczne schronienie dla duszy, ale i zadowolenie i względne już tutaj szczęście, którego w stanie świeckim nie znajdują...
Mój chłopczyk, skorom mu istnienie powołań duchownych uprzytomnił, jakoteż istotę i rodzaje, ważność i wielkość, owoce i powab, a zarazem słodkie, choć ogromne krzyże z tym powołaniem związane odmalował, czuł się tak szczęśliwym, że już wedle zleconych wskazówek tylko w tym kierunku dążyć postanowił.
- Jeno się módl gorąco do Pana Jezusa i Matki Najświętszej, a będzie wszystko dobrze.
- Ja się bardzo modlić lubię - rzekł - a teraz tym łatwiej i chętniej modlić się będę.
A gdy miał wysiadać rzucił jeszcze:
- Czemże ja się księdzu odwdzięczę?
I obiecał odmówić bardzo nabożnie "Zdrowaś Maryja".
Jesteśmy dumni z naszych świętych. Narodowi, który nie ma świętych, brakuje czegoś, czego w żaden sposób nie można zastąpić
Słowa obecnego premiera angielskiego, protestanta i radykalnego socjalisty Mac Donalda