Polskie Nadodrze
Drukuj
Rycerz Niepokalanej 2/1952, zdjęcia do artykułu: Polskie Nadodrze, s. 64

Opisy zdjęć powyżej, od lewej: [1] Hala montażowa Fabryki Samochodów na Żeraniu k. Warszawy [2] Montaż przekładników prądowych w elektrowni wodnej w Dychowie


Niebywały entuzjazm, jaki ogarnął społeczeństwo polskie na wieść o fakcie włączenia z powrotem do Polski jej ziem macierzystych - Nadodrza, entuzjazm, jakiego najpełniejszym objawem był spontaniczny ciąg milionów osiedleńców na tereny Śląska, Pomorza, Ziemi Lubuskiej, Mazur i Warmii, nie tylko nie zagasł jak ów przysłowiowy słomiany ogień, ale przeciwnie, rozpalił się i wciąż rozpala wspaniałym ogniem bezprzykładnej ofiarności, pracy i czynu.

Pamiętamy wszyscy odpowiedź całego społeczeństwa na trzecie pytanie referendum, tyczące Ziem Nadodrza. Jednogłośne - tak! - było znamiennym przejawem woli narodu.

A petem, tak jak w całym kraju, nad Odrą i Nysą zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Z gruzów i popiołów powstawały fabryki - coraz to nowe odbudowane zakłady pracy dymem kominów dawały znać o heroizmie robotnika polskiego, heroizmie, który w najcięższych nieraz warunkach potrafił dokonywać dzieł wielkich. Funkcjonowały kopalnie, płonęły huty, rozlewało się po kadziach szkło, podnosiły w górę dźwigary portowe.

Każdy dzień był przeżyciem, każdy dzień witaliśmy nowymi osiągnięciami. Coraz mniej zakładów pracy pozostawało w gruzach, coraz mniej ugorów świeciło wśród pól ponurymi łachami marniejącej ziemi.

Pamiętacie np. Mazury w latach 1945-1949? Gdy się jechało pociągiem, z rzadka tylko wśród ugorów świeciły pólka uprawne. Wszędy rządził oset i wysoka po pas trawa.

Pamiętacie Wrocław w roku 1945? Ponure ruiny, zwały ruin. piętrzących się, zdawałoby się, aż niemal pod niebo. Smutne kikuty kominów fabrycznych, bezwładnie w krzyku protestu przeciw bestialstwu wojny wyciągnięte w przestrzeń ramiona skruszonego ogniem żelbetonowego olbrzyma. A niemal obok - znękane, zmartwiałe ściany prastarej katedry...

Pamiętacie Szczecin w roku 1945? Wielki port, kilometrami ciągnące się nadbrzeże prawie puste, zdewastowane. Kilka tylko statków na wodzie...

Pamiętacie Gdańsk w roku 1945? Jego najstarsze dzielnice, leżące w gruzach, podobne do tych, jakimi nam serca ściskała Warszawa...

A Opole, Kędzierzyn, Gorzów, Nysa, Lwówek, Zgorzelec, Starogard i setki i tysiące miast i miasteczek, wiosek i osad na Ziemiach Nadodrzańskich? Pamiętacie rok 1945?

Dziś mamy rok 1952.

Byliście aa Mazurach? Widzieliście więc, jadąc pociągiem, niekończące się [63]przestrzenie uprawnych pól, dziesiątki pastwisk starannie ogrodzonych, ludne wsie. dziesiątki krzątających się wszędy ludzi.

Prawda, że zupełnie, że nie do wyobrażenia inaczej?

We Wrocławiu są jeszcze ruiny. Oczywista, tego co bomby mogą zrobić w ciągu dnia, nie postawi się w ciągu roku od nowa! Ale nie ma już gruzów, są tylko sterty cegieł i belek na rusztowania. Są bloki surowe nowo wznoszonych domów.

Jednego już natomiast nie ma. Nie ma wcale nieczynnych fabryk, nie ma tragicznych, zamarłych kominów. Wszystkie znów dymią, świadcząc o usilnej, wytężonej pracy zakładów, do których należą.

Żelbetonowy olbrzym - to dzisiaj wielki Dom Towarowy. A obok tryumfuje od nowa do życia wrócona prastara katedra...

Byliście w porcie szczecińskim? Zobaczcie setki dźwigów bezustannie wznoszących się I opadających ku ziemi. Posłuchajcie gwaru, jaki z nadbrzeży dochodzi, a potem zerknijcie jeszcze na wodę... Widzieliście kiedy w życiu taką Ilość okrętów o różnych flagach, okrętów czekających na wyładunek? Bo Szczecin nigdy nie widział, bo największe cyfry jego obrotów handlowych sprzed lat zostały daleko, daleko w tyle...

A w Gdańsku może zdarzyło się wam przechodzić przez wskrzeszoną znów do życia, zrekonstruowaną z pietyzmem na podstawie zdjęć, najstarszą dzielnicę tego miasta? Setki wysokich a wąskich domeczków wznoszą się ku górze, spoglądają na tętniący życiem Gdańsk swymi okienkami u szczytów. A wam się może przypomni wtedy "Panienka z okienka- Deotymy - Jadwigi Łuszczewskiej...

Byliście gdziekolwiek, w którymkolwiek z miast czy wsi na Ziemiach Zachodnich? Jeśli byliście, to widzieliście. I patrzcie dalej... Bo naprawdę jest co oglądać.

Jesteśmy już w Planie 6-letnim, w planie, który zmieni zasadniczo oblicze Ziem Zachodnich. Jak wygląda realizacja w ciągu dwóch pierwszych lat? Zewsząd płyną meldunki: wykonaliśmy!

Gorzów! Wiemy wszyscy, że rozpoczęły tam pracę Zakłady Włókien Sztucznych. Ale nie wszyscy może wiemy, że włókno syntetyczne, w Gorzowie produkowane, jest całkowicie wynalazkiem naszych naukowców, naszych inżynierów, że produkuje się wyłącznie na krajowych surowcach!

Wizów! Nowa fabryka chemiczna. Produkujemy w niej kwas siarkowy, i znów z polskiego surowca, z anhydrytu. Kwas siarkowy, bez którego nie może się obejść przemysł włókna syntetycznego, przemysł garbniczy, przemysł nawozów sztucznych, przemysł chemiczny itd. itd. Już nie będziemy zależni od zagranicznych dostaw pirytu. Wizów da nam dowoli kwasu siarkowego!

Brzeg! W lipcu ruszyły tam nowo zbudowane, w nieznanych dotychczas w Polsce rozmiarach, Zakłady Olejarskie.

Świnoujście! Od 22 lipca uruchomiona tam została potężna, nowoczesna w każdym calu baza rybołóstwa dalekomorskiego.

Kędzierzyn! W pełnym toku, zaawansowana daleko jest już tam budowa kombinatu syntezy chemicznej.

Opole! Największa w Polsce cementownia.

Wierzbica! Druga cementownia! A tak nam cement dla budownictwa nowych dzielnic i nowych miast jest potrzebny!

Gdynia - Gdańsk! Niedawno na nowych odcinkach zelektryfikowanej kolei ruszyły wozy poruszane napędem energii elektrycznej.

To najbardziej znane z osiągnięć Planu 6-letniego na Ziemiach Zachodnich. Jest ich o wiele, wiele więcej.

Furkoce pracą Wrocław, Szczecin, Opole, Olsztyn, Gdańsk, Gorzów, Zielona Góra, Kędzierzyn, Gliwice, Bytom, Bolesławiec, Świnoujście, Brzeg, Nysa, Wałbrzych, Koźle, Jelenia Góra, Ozimek, Kłodzko i Giżycko! Prężą się w wysiłku ramiona, marszczą w skupieniu czoła we wszystkich miastach, miasteczkach i wsiach.

Rodzi się nowe życie, wschodzi nowy chleb.

Na zachodzie próbuje się w mowach różnych polityków czy na łamach niewybrednej prasy oddzielać jeszcze dziś w sztuczny sposób Ziemie Nadodrza od Polski. Jeszcze dziś, wbrew naszym wspaniałym osiągnięciom, wbrew wytężonej pracy pięciu milionów Polaków, którzy nie z musu, ale dążąc za wielkim zewem instynktu narodowego, przybyli nad Odrę, Nysę i Pasłękę, jeszcze dziś mówi się o naszej gospodarczej bierności na tych terenach. Kłamstwa tego nie ma co nawet próbować zbijać. Fakty wyraźniej mówią niż słowa. A gdy kto nie chce widzieć faktów, to trudno. Nie będziemy tłumaczyli ślepemu, czym są kolory...

[64]Natomiast powiedzmy sobie jedno. To, że dopiero po powrocie w ojczyste granice Ziemie Nadodrza uzyskały pełną, naturalną bazę rozwoju, połączyły się ze swym przyrodzonym zapleczem. Dla Niemiec junkierskich i hitlerowskich Nadodrze było zawsze gospodarczo deficytowe - nie stanowiło bowiem naturalnej jedności z resztą kraju. Na ziemie te nie ciągnęły rzesze osadników - przeciwnie, zjawiskiem powszechnym był ciąg odwrotny - ze wschodu na zachód. Niemcy po prostu nie czuli się dobrze na zrabowanych nam przed wiekami ziemiach. I dlatego też nie umieli ich właściwie wyzyskać gospodarcze.

Z momentem powrotu w nasze granice inny wiew powiał nad terenami Śląska i Pomorza, nad lasami i wodami. Mazur i Warmii, nad równinami Ziemi Lubuskiej i usypiskami Opolszczyzny, umajone sadami. Powiał wiew jedności, powiał wiew pracy, rozpoczął się wielki okres dynamicznego rozwoju.