Położenie duchowieństwa katolickiego w Rosji

Pewna osoba przybyła z Bolszewji donosi o okropnem prześladowaniu Kościoła na Wołyniu i Podolu. I tak: Ks. Czesław Fedorowicz, niezmordowany kapłan-misjonarz na Podolu, niejednokrotnie karany przez bolszewików, został przez nich rozstrzelany za "upornoje" nauczanie rełigji dzieci w Kamieńskoje. Ks. Wacław Szymański, proboszcz w Smotryczu na Podolu, został zesłany na pięć lat w drodze łaski do Saratowa. Ks. Józef Sowiński, proboszcz w Kuniowie na Wołyniu sow. zaginął bez wieści i pomimo energicznych poszukiwań i próśb parafjan nieodnaleziony, prawdopodobnie został gdzieś zamordowany. Ks. Kwaśniewski, proboszcz z Płoskirowa na Podolu, zupełnie niesłusznie i niesprawiedliwie podejrzany przez bolszewików o agitację za spaleniem szkoły we wsi Hreczana, (zwykła prowokacja bolszewicka) ma z tego powodu moc przykrości.

W tych mrokach bolesnych, przypominających pierwsze wieki Chrześcijaństwa, błyszczą jednakże jasne promienie wiary i miłości chrześcijańskiej. Takim świetlanym promykiem bohaterstwa religijnego jest np. list, jaki niedawno ks. Biskup Sloskan napisał do rodziców: "Doświadczenia więzienia są największemi i najwspanialszemi z moich przeżyć wewnętrznych, chociaż bolesną jest niemożność składania Bezkrwawej Ofiary. Nigdy nie otrzymałem tyle łask, jak w tych miesiącach cierpienia. Módlcie się za mnie, ale nie płaczcie. Nauczyłem się teraz kochać wszystkich ludzi, bez żadnego wyjątku, także i tych, którzy zdawałoby się, nie zasługują na miłość... Ci są najbiedniejsi ze wszystkich".

Wspomnieć tu wypada, że ks. Biskup Sloskan, skazany na rąbanie drzewa w błotnistych rozdołach, uległ paraliżowi i stał się prawie zupełnie głuchym; wrzucono go do więzienia, nie dawszy mu żadnej innej książki, prócz starej biblji hebrajskiej... jeżeli nie umie jej odcyfrować, tem lepiej! Niech Bóg zejdzie, by się porozumieć ze swoim prałatem...

Ludność ogromnie już przemęczona, czeka zmiłowania Bożego.

Dlaczego o tem piszemy? Czy, aby zaspokoić ciekawość? Lub przeciwko obecnym rządcom Rosji jątrzyć? Albo zapalić czytelników "Rycerza" do niesienia ratunku nieszczęśliwym?

Ani jedno, ani drugie, ani trzecie. Chybaby mowa była o ratunku duchowym, o gorliwej modlitwie: tej zaś bardziej prześladowcy, niż prześladowani potrzebują... Ojciec św. polecił w klasztorze św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Lisieux odmawiać modły przed relikwiami tej świętej codziennie.

My głównie piszemy o tem w "Rycerzu Niepokalanej", by oczy otwierać na grożące i nam, w Polsce, niebezpieczeństwo. Coś podobnego nam grozi. Jak dotychczas, to ku temu idziemy. Co Opatrzność dalej zrządzi, nie naszą rzeczą badać.

To jedno pewne, że musimy i społecznie i z osobna każdy czuwać i krzepnąć, by zdobywać coraz więcej wewnętrznego hartu i męstwa.

Najbardziej umacnia - częsta Komunja święta...


Różaniec jest to potężna broń, jaką mi Najśw. Dziewica dała. Z nią w ręku zwalczajmy opór błędnowierców i złość grzeszników a wkrótce wejdą oni w siebie i uznają swój błąd.

Św. Dominik.