Było to letnią porą w Austrii - w jednym z obozów koncentracyjnych. Kiedy oddział Polaków był przy kopaniu rowów dla kabli elektrycznych, przechodził drogą obok ks. proboszcz kościoła w St. Georgen z Wiatykiem do chorego parafianina. Widząc to, nasi rodacy padli wszyscy na kolana, z pokorą oddając cześć Bogu ukrytemu w Przenajśw. Sakramencie. Straż SS-manów wpadła na ten widok w szatańską wściekłość. Bili klęczących kijami, kopali, krzyczeli, lecz nikt z naszych na to nie reagował.
Ks. proboszcz z miłym uśmiechem podniósł bursę z Wiatykiem i pobłogosławił Polaków, którzy w tych ciężkich warunkach wyznali Boga jako Stwórcą swego i Pana. Ksiądz minął oddział, jeszcze raz się odwrócił, obejrzał i po raz drugi pobłogosławił Wiatykiem, ku jeszcze większej złości SS-manów.
Skończyła się wojna (4 maja obóz został zdobyty przez armię amerykańską) i byliśmy wolni. Jeden z naszych zacnych kolegów, Piotruś Jagielski, udał się do ks. proboszcza w St. Georgen (18 km od LINZU), który go serdecznie przyjął. W rozmowie Polak zadał pytanie proboszczowi:
- Czy sobie ks. proboszcz przypomina, jak szedł raz z Wiatykiem drogą obok pracujących jeńców?
- Owszem, nigdy tego nie zapomnę.
- Jakie ks. proboszcz odniósł wrażenie?
- Oto kronika, proszę sobie przeczytać - padła odpowiedź.
Kolega Piotruś czyta kronikę parafialną, w której opisane jest całe powyższe zajście, kończące się następującym dopiskiem: "Naród - który w tak ciężkim położeniu i takich warunkach, nie zważając na kije i razy, oddaje cześć Bogu utajonemu w Najśw. Sakramencie, zginąć nie może i będzie narodem wielkim".

Opisy zdjęć powyżej, od lewej: Na fot.: u góry po prawej stronie - Powitanie Bpa Adamskiego, ordynariusza diec. katowickiej, w środku ks. bp Bieniek, sufragan kał. i ks. Milik, administrator apostolski z Wrocławia; po lewej stronie - grupa dziarskiej młodzieży śląskie w strojach regionalnych. U dołu - na tle kościoła Matki Bożej Piekarskiej - olbrzymia rzesza młodzieży męskiej słucha przemówienia o pielęgnowaniu odwagi w stosowaniu zasad religijno-moralnych.