Podziękowania
Drukuj

SZAMOTUŁY, 16.5.49. Przez pięć lat tułaczki w Niemczech prowadziłem życie hulaszcze i wyśmiewałem się z modlących się kolegów. Po wyzwoleniu - poznałem młodziutką panienkę, Polkę, która pomimo iż była wychowana na obczyźnie, gdzie nie mogła chodzić do kościoła, była wzorem pobożności. Ja zaś w ogóle nie chodziłem do kościoła. Moja narzeczona prosiła Maryję Niepokalaną o moje nawrócenie, odmawiając litanię i nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Stopniowo pociągała mnie - począłem chodzić do kościoła. Wreszcie postanowiłem skończyć z pustym, zgniłym, bezcelowym życiem, wracając z narzeczoną do Polski.

Po ślubie stałem się prawdziwym katolikiem i czcicielem Niepokalanej, zawdzięczając to mojej ukochanej żonie, która swym przykładnym życiem skierowała mnie na drogę cnoty. Lecz wszystko zawdzięczam Maryi Niepokalanej; Ona bowiem, ta najtroskliwsza Matka, czuwała nad nami.

Niepokalane Serce Maryi nie wypuszczaj nas ze swe opieki; zapanuj we wszystkich rodzinach, szczególnie w rodzinach młodych, od których zależy utrzymanie ducha katolickiego i wychowanie dziatwy dla Twego Syna, Jezusa.

L. W.

KIELCE, 22.1.49. Dziękuję Matce Najświętszej i bł. Wincentemu Kadłubkowi za wysłuchanie moich próśb - otrzymałem pomoc w walce w czasie strasznej depresji duchowej i głębokich wstrząsów psychicznych.

Z. Z.

CZARNYLAS, 3.5.49. W roku 1946, mimo ciężkiego rozwiązania trwającego sześć dni i oświadczenia lekarzy, że mam się zgodzić na nieżywe dziecko, ofiarując siebie i dziecko Matce Najświętszej za przyczyną świątobliwej królowej Polski, Jadwigi, i modląc się nieustannie z wiarą, że dziecko przyjdzie na świat żywe, dostąpiłam tej łaski - ku wielkiemu zdziwieniu lekarzy. Jednak lekarze orzekli zaraz, że nie mogę mieć więcej dzieci. Ja zaś, poddając się woli Bożej, z ufnością przyjęłam drugie dziecko, przy porodzeniu którego już nie groziło mi "niebezpieczeństwo".

Dzisiaj cieszę się dwojgiem zdrowych dzieci.

Dziękujemy Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, Matce Niepokalanej, świątobliwej królowej Polski, Jadwidze, za łaski i polecamy nadal Ich opiece.

Magdalena i Roman Grafowie

Oświadczenie powyższe zgadza się z prawdą. – ks. W. Liberski – Czarnylas, 6.5.49.

SIECIEŃ, 14.5.49. 17 marca 1949 roku zaszła bardzo niemiła sprawa związana z moim stanowiskiem. Przeżywałem straszne chwile. Modliłem się do Niepokalanej i do Ojca Maksymiliana. - Sprawa zakończyła się pomyślnie.

Składam więc serdeczne podziękowanie Matce Najświętszej i Ojcu Maksymilianowi, i oddaję się Ich opiece.

K. W.

KRAKÓW, 13.5.49. W młodym wieku wpadłem w nałóg nieczystości, mimo że widziałem tragizm... Po kilku latach ujrzałem się już zgubionym. Raz po raz czyniłem wysiłki celem podniesienia się, ale daremnie. Ogarniała mnie trwoga o życie doczesne i wieczne. W tym położeniu udałem się z prośbą o ratunek do Niepokalanej; Ją prosiłem coraz częściej i goręcej. I... zostałem wysłuchany. Sytuacja zmieniła się; siła mojej woli i obrzydzenie do grzechu rosły. Po wielu zmaganiach zamknąłem smutny okres spowiedzią generalną i Komunią Św., wchodząc na drogę cnoty.

Pomoc Niepokalanej dla mnie była widoczna; nadzieję tej pomocy budził we mnie "Rycerz Niepokalanej", który zawsze znajdował się w moim rodzinnym domu.

Składam więc Matce Najświętszej najserdeczniejsze podziękowanie. Dziękuję także świątobliwemu Ojcu Maksymilianowi za uzyskane za Jego przyczyną łaski.

Niegodny sługa A. W.

BIAŁYSTOK, 12.3.48. Przez 10 lat nie miałam żywej łączności z Bogiem - wskutek grzechów. Wprawdzie chodziłam czasem do spowiedzi, ale nie zastanawiałam się nad jej istotą. Męczyłam się bardzo... Wreszcie nadeszło przebudzenie - odbyłam spowiedź z całego życia; wrócił mój dawny, dziecięcy spokój.

Ta, która nikogo nie opuszcza, wysłuchała i moich próśb; Jej bowiem polecałam swą duszę.

Dzięki Ci, o najlepsza Matko, Ucieczko grzesznych, za tak wielką łaskę!

Nawrócona

FLEET (Anglia), 25.9.47. W czasie ostatniej wojny straciłam wszystko, co miałam, i narzeczonego, którego bardzo kochałam. Chciałam odebrać sobie życie. Lecz ktoś czuwał nade mną i obronił mnie. To Matka Najświętsza, do której modliłam się.

Serdecznie dziękuję Matce Najświętszej i proszę Ją gorąco o dobry wybór męża.

Niegodna sługa
Marii Zofia Walczak

OTWOCK, 24.4.49. W roku 1941 zachorowałam na gruźlicę kości - na nodze utworzyła się rana. Doktorzy robili co mogli, aby mię ratować, jednak choroba się powiększała - co kilka dni spuszczano mi ropę. W końcu doktorzy orzekli, że nie ma innego ratunku, tylko trzeba nogę za kolanem odjąć.

Udałam się z gorącą prośbą do Matki Najświętszej, przyrzekając Jej, że jeżeli mnie uzdrowi - ogłoszę w "Rycerzu".

Śmiało więc ogłaszam, że jestem uzdrowiona za przyczyną Matki Najświętszej, gdyż po złożeniu przyrzeczenia - rana się zaczęła goić. Obecnie chodzę o własnych siłach, a stan mojego zdrowia wprowadza w podziw leczących mnie doktorów.

Karolina Bieńkowska

FLORCZAKI, 11.6.48. Będąc na polowaniu zostałem postrzelony bardzo ciężko. Doktorzy, po zbadaniu mojego stanu zdrowia, orzekli, że za parę godzin umrę, ponieważ dostałem 7 kul: jedna kula przebiła mi wątrobę, dwie - utkwiły w kości lewej nogi, jedna - w kolanie, jedna - w miednicy, jedna - przeszła przez udo, siódma - przechodząc przez klapę marynarki - zatrzymała się w kieszeni na portfelu; kula ta szła prosto w serce.

Tylko dzięki opiece Matki Najświętszej czuję się dziś zdrów, choć nie mogę pracować ciężko. Wierzę, że jest Bóg i Matka Jego, i że mój powrót do zdrowia to - cud, gdyż lekarze nie chcieli mię operować ze względu na mój beznadziejny stan.

Polecam się nadal opiece Matki Bożej.

St. Dmowski

OSTROWIEC, 17.10.47. W roku 1941 30 września zostałam aresztowana i zamknięta w piwnicach gestapo w Radomiu. Tam codziennie badano mnie i znęcano się nade mną w najokrutniejszy sposób. Bezbożne, wyzute z wszelkiego człowieczeństwa gestapo wściekało się, że nie chcę nikogo wydać. Po kilku tygodniach tortur -zmuszono mnie do podpisania fałszywego protokółu. Sądziłam, że już najgorsze minęło. Ale słudzy szatana nie zadowolili się; postanowili wyrwać ze mnie tajemnicę pod narkozą. W tym celu systematycznie zatruwali mój organizm, dodając narkozy do pożywienia. Gdy narkoza zaczęła działać coraz silniej - przestałam przyjmować pożywienie. Szalejące ze złości gestapo zastosowało znów inną metodę: - piwnica, w której siedziałam, była okolona rurami, z których wydzielały się różnego rodzaju gazy narkotyczne powodujące palenie oczu i wnętrzności, - silne drgawki nerwowe, - niemoc i senność. Tak mijały tygodnie. Walczyłam, by się nie poddać. Z różańcem w ręku modliłam się gorąco, prosząc Matkę Bożą o pomoc. Raz zdawało mi się, że słyszę szept: "Matka Najświętsza cię nie opuści, ufaj!".

Na górze, nad moją "celą", odbywały się zbrodnicze tortury ofiar; ich jęki były tak okropne, że, słysząc je, czuło się mróz w żyłach. Nieszczęśliwi nie wracali żywi.

Codziennie wieczorem gestapowiec zapytywał mnie o nazwisko i datę urodzenia; chciał bym zatraciła pamięć. Pewnego dnia do mojej "celi" wszedł oficer-lekarz i długo mi się przyglądał. Teraz - pomyślałam - mój koniec się zbliża. Prosiłam usilnie Boga i Matkę Najświętszą, by, gdy zabiorą mnie tam, na górę, do kaźni, nie padły z moich ust słowa oskarżenia na człowieka - ojca trojga nieletnich dzieci. Ale Bóg miłosierny zrządził inaczej: szóstego grudnia posłyszałam zgrzyt klucza; we drzwiach stanął gestapowiec i zapytał, jak się nazywam. Odpowiedziałam. "Ubierać się szybko" - darł się. Czyżby?...

Tak, Bóg miłosierny wyrwał mnie z "piwnicy śmierci". Zostałam wywieziona do więzienia W Pińczowie, a stamtąd do obozu w Ravensbrück.

Po pięciu latach powróciłam do ziemi polskiej.

Dziękuję Bogu i Matce Najświętszej Różańcowej za tak wielką łaskę i opiekę nade mną.

Niegodna sługa Marii
Dominik Bronisława

ZALESIE ŁAB., 12.5.44. Podczas powstania warszawskiego w 1944 r., w święto Matki Bożej Zielnej (15 sierpnia), gestapo zajęło nas (grupę, która była przeznaczona do palenia trupów) o godz. 3 rano na barykady przy ul. Grzybowskiej (róg Waliców). Tam musieliśmy zasypywać wielki dół. W pewnym momencie ściana kamienicy zwaliła się na nas. Lecz nikt nie został zasypany ani skaleczony. Gdy zasypywaliśmy inny dół - ja stałem w nim, z łopatą, w środku, ściągając ziemię z góry; wspinałem się wciąż, by się wydostać na powierzchnię, jednak moc jakaś spychała mnie. Na górze stał kapo. Po raz trzeci zostałem zepchnięty w dół; w owej chwili błędna kula przeszyła kapo.

Dziękuję serdecznie Matce Najświętszej za tak wielką łaskę i polecam nadal Jej troskliwej opiece siebie i swoją rodzinę.

T. Mężyński