Podziękowania
Drukuj
Rycerz Niepokalanej 6/1948, grafiki do artykułu: , s.

Opisy zdjęć powyżej, od lewej: [1,2] W podzięce Panu Bogu za łaski wierni w Rybnie Pomorskim wysławili figury Najśw. Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Marii [3] Państwo Dytkowscy z Małdyt z okazji złotego jubileuszu pożycia małżeńskiego składają głębokie dzięki Matce Najświętszej, że użyczyła im swego błogosławieństwa i dopomogła wychować 10 dzieci, zdrowych na duszy i ciele. Jubilaci doczekali się 17-tu wnuków, a chociaż dwóch synów zginęło na polu chwały, ufają Niepokalanej, że przyjęci zostali do chwały wiecznej, gdyż byli gorliwymi Jej rycerzami.


K., 6.4.1948 r. Zdemoralizowało mnie życie, zwłaszcza gdy się znalazłem na Ziemiach Odzyskanych. Straciłem wiarę, a nawet przekonywałem innych, że nie ma życia poza grobem i bluźniłem Bogu. O pójściu do spowiedzi nie chciałem słyszeć. Nie zapomniałem tylko modlić się czasem do Niepokalanej. Ona przywiodła mnie do opamiętania, nawróciłem się. Składam za to publiczne podziękowanie Najświętszej Pannie, prosząc Ją, abym pokochał jeszcze lepiej Boga.

T. P. pocztowiec

WARSZAWA, 7.7.1947 r. Gdy po paru latach rozłąki mąż wrócił do mnie, straciłam doń zaufanie. Narastały pretensje, obopólne żale, podejrzenia. Szereg kompleksów utrudniało nam życie. Ale czegóż nie może miłość Niepokalanej, której zawsze się polecałam? Za Jej natchnieniem odnaleźliśmy się z mężem w Komunii św. Dopomóż nam Matko, byśmy nigdy nie zeszli z drogi Twego Syna.

M. W.

RADOŚĆ, 1.4.1948 r. Spieszę spełnić obietnicę daną Niepokalanej. Mąż mój pił bardzo wódkę. Prośby nic nie pomagały. Za słaby był, by powstać z nałogu bez Bożej pomocy. Zaczęłam więc w jego intencji odmawiać codziennie cząstkę różańca, a razem z dziećmi 10 "Zdrowaś Maryjo". Dziś mija już 3 miesiące, jak mąż się poprawił i wódki nie miał w ustach. Serdecznie dziękuję Matce Bożej za okazaną pomoc.

J. M.

JACIĄŻEK, 19.12.1947 r. Najsłodszemu Sercu Jezusa i Niepokalanemu Sercu Maryi składamy publicznie gorące podziękowanie. Od kilku lat spadały na nas różne doświadczenia: pożar, upadki w dobytku, śmierć dziecka i inne trudności. Zdawało się, że Bóg zagniewał się na nas. We wszystkich tych smutkach ucieczką jedyną było Serce Jezusa i Serce Jego Matki. Gdy ból dosięgał szczytu, poświęciliśmy naszą rodzinę Tym najdroższym Sercom. Od tej pory poczęło ukazywać się nad nami słońce miłosierdzia i dobroci Bożej. Obecnie z ufnością i spokojem patrzymy w przyszłość.

Rodzina Sitarskich

KRAKÓW, 13.7.1947 r. Byłam b. wielką grzesznicą. Wcześnie straciłam matką i pozbawiona byłam wszelkiej opieki, a że byłam młoda i ładna, nie brakło pokus. Brnęłam w grzechach nieczystych, budząc zgorszenie w najbliższym otoczeniu. Zapomniałam o Bogu, przestałam uczęszczać na Mszę św. i tak długie lata byłam oddalona od Boga. Prowadziłam życie na pozór wesołe, ale w sercu była pustka, gorycz zalewała mi duszę. Aż raz stanęłam przed obliczem śmierci. Przed oczyma przesunęło się moje grzeszne życie i przeraziłam się okropnie. Jak stanąć z taką plugawą duszą przed sądem sprawiedliwego Boga? Uczyniłam wówczas ślub, że jeżeli za pośrednictwem Niepokalanej Bóg pozwoli mi żyć, resztę swego życia poświęcę Bogu. Ulitował się nade mną najlepszy Ojciec i wyszłam zwycięsko ze szponów śmierci. Wyspowiadałam się, zerwałam z grzechami nieczystymi, chodzę do kościoła, przepraszam Boga jak umiem najlepiej. Zrozumiałam, że życie bez Boga nic nie warte, nie da ani odrobiny prawdziwego szczęścia. Wywiązując się z danej obietnicy dziękuję Bogu i Matce Najśw. Pragnęłabym dojść do wielkiej świętości i miłości Boga, by wynagrodzić Mu za swe dawne życie. "

R. M.

WILNO, 1.5.1948 r. Z bólem serca odwiozłyśmy mamusię do szpitala, polecając ją Miłosierdziu Bożemu i Najświętszej Maryi Panny w nowennie. Zapalenie środkowego ucha spowodowało przedostanie się ropy do tyłu głowy. Na operację było już za późno. Ksiądz udzielił chorej ostatniego namaszczenia, a my modliliśmy się jedynie o moc zgodzenia się z wolą Bożą. Inne były jednak zamiary Boże. Jeden ze znajomych kapłanów, widząc nasz ból, dał nam wody z Lourdes, którą sam niegdyś przywiózł z tego cudownego miasta. Mamusia wypiła parę kropel tej wody i tejże samej nocy po raz pierwszy od wielu dni zasnęła. Szalone bóle głowy zaczęły ustępować, powoli wróciło zdrowie. Za te i inne łaski, za cierpienia, które nauczyły nas kochać Boga, nieskończonemu Miłosierdziu Bożemu i Matce Najśw. cala nasza rodzina składa najserdeczniejsze podziękowanie i prosi o dalszą opiekę i moc wytrwania.

Rodzina Górskich

WSCHOWA, 27.12.1947 r. Przy ucieczce z płonącego domu otoczonego przez bandytów ukraińskich, kiedy od kuli zginęło już 2 osoby, bandyta zaczajony przy drzwiach przyłożył karabin do piersi mej żony. Zawołała: "Matko Najświętsza, ratuj!" Karabin nie wypalił, a żona uszła śmierci. Ci, co za nią uciekali z tego domu, zostali żywcem wrzuceni w ogień, Na polu znalazła się żona pod obstrzałem karabinów. W beznadziejnym momencie odczuła jakby głos: upadnij! To ją ocaliło. Bandyci widząc upadającą z radością krzyknęli: "Trafiona". Nie sprawdzali, lecz gromadnie udali się do pobliskiej kolonii, by dalej szerzyć swe krwawe dzieło zniszczenia. Spełniając przyrzeczenie, składam publiczne podziękowanie Niepokalanej i św. Antoniemu za to ocalenie.

Leopold Dorda

BYTOM, 8.1.1948 r. W czerwcu 1943 r. jechałem pociągiem, który zderzył się z parowozem. Po gwałtownym wstrząsie wagon mój został zrzucony z toru i uległ całkowitemu zdruzgotaniu. Z wypadku wyszedłem cały i zdrowy. Smutną rzeczywistość katastrofy przypomniały mi dopiero krzyki rannych. - Przy końcu wojny groziła mi przynajmniej 5 razy śmierć, raz upadł granat artyleryjski o 4 m ode mnie, a nie doznałem żadnych obrażeń. Cudowną tę opiekę, dzięki której osiągnąłem też szczęśliwie kapłaństwo, zawdzięczam Bogu i przyczynie Matki Najśw. Jako członek Milicji Niepokalanej nosiłem zawsze przy sobie Cudowny Medalik i różaniec.

ks. Paweł Gawron

PRZEMYŚL, 15. 10 1947 r. Gdy urodziłam pierwsze dziecko, lekarze orzekli, że z powodu choroby serca nie wolno mi mieć więcej dzieci. Ale pomyślałam sobie, że ten sam Bóg, który dopuszcza, by we mnie powstało nowe życie, potrafi i moje życie zachować, o ile taka Jego wola, a jeżeli umrę, to będę chyba jak żołnierz na posterunku. I zdałam się zupełnie na wolę Bożą. Za Bożą pomocą urodziłam siedmioro dzieci. A chociaż ciężko mi to przyszło, ileż mi to dało radości, że pełnię wolę Bożą. Jakże wielkie było me szczęście, gdy mogłam maleńkie rączyny składać do modlitwy i uczyć dziatki jak Boga chwalić. Wprawdzie troje dzieci Bóg mi zabrał do siebie, ale cieszę się, że kiedyś wyjdą one naprzeciw mnie i podziękują, żem im nie zamknęła drogi do nieba, nie pozbawiła łaski Chrztu św. Nad tymi, które mi Bóg zostawił, ileż Swej łaski okazywał. Podczas wojny chronił nas wśród niebezpieczeństw, wśród głodu i chłodu zawsze przyszedł z pomocą. Gdy tylu innych naokoło nas padło, my wszyscy żyjemy. I nie tylko żyjemy, ale serce moje przepełnia radość, że dzieci się uczą na uniwersytecie i w gimnazjum, że Matka Boża strzeże i opiekuje się nimi, bo wszak to Jej dzieci - każde z nich jeszcze przed urodzeniem ofiarowałam Matce Najśw. Ufam, że jeśli ja - matka ziemska, nieudolna - popełniam jakie błędy przy ich wychowaniu, to ta Niebieska Matka je naprawi, wyrówna, uszlachetni, o co Ją codziennie proszę...

Antonina O.

ZABRZE, 3.5.1948 r. Tylko Bóg za pośrednictwem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i św. Józefa dopomógł mi w nadzwyczaj ciężkich okolicznościach przygotować się do egzaminu na stopień magistra filozofii i złożyć go z wynikiem pozytywnym. I dziś Bóg objawia się w licznych łaskach tym, którzy Jemu zaufają i pełnią Jego wolę. Czyż potrzebne są inne dowody na istnienie Boga?

Honorata Lis

WARSZAWA, 29.6.1947 r. Lekkomyślność i zaniedbanie modlitwy zepchnęły mnie w bagno bardzo brzydkich grzechów. Straciłem prawy charakter i stałem się wkrótce niedowiarkiem. Nie znalazłem szczęścia. Rozpacz nasuwała mi najczarniejsze myśli. Od zupełnej katastrofy ratowałem się ucieczką do Najśw. Maryi Panny, przyrzekając Jej niejednokrotnie zmianę życia. Dobroć Nieba z przedziwnym wyrozumieniem kształtowała moje nawrócenie. Przepraszając Majestat Boży, wracam teraz do Boga przez Niepokalaną i za to Najwyższemu dzięki korne składam.

członek M.I. Izydor M.

LUBLIN, 3.4.1948 r. życie moje płynęło z daleka od ołtarzy, trapiły mnie straszne nieszczęścia, było mi źle. Dziś jestem nawrócona i jestem szczęśliwa. Za wszystkie łaski dziękuję Niepokalanej i proszę Ją o dalszą opiekę.

studentka K.U.L.