Podziękowania

Cieszymy się, że Drogim Czcicielom Niepokalanej tak bardzo zależy na wydrukowaniu ich podziękowań w "Rycerzu Niepokalanej". Prosimy jednak uwzględnić o ile z braku miejsca nie zamieścimy w całości nadesłanych podziękowań, lecz tylko w skrócie.

Niepokalana z radością przyjmuje od Swoich czcicieli te cenne wyrazy czci i wdzięczności za otrzymane łaski.

DAWIDY, dnia 20 marca 1937 r.

Będąc mocno osłabionym na ciele udałem się do Matki Najświętszej z gorącą prośbą, aby wstawiła się za mną do Boga, żebym mógł powrócić do zdrowia jak dawniej.

Dziękuję Najświętszej Maryi Pannie, św. Stanisławowi Kostce, św. Antoniemu z Padwy, O. Wenantemu Katarzyńcowi, św. Barbarze i wszystkim Świętym za otrzymane łaski zdrowia i wyrwania z nałogu, za łaskę dobrej spowiedzi i wiele innych łask za ich pośrednictwem otrzymanych od Boga. Niech będzie cześć i chwała Maryi.

Bielecki Jan

LWÓW, w kwietniu 1937 roku.

Zachorowała mi córeczka Elżbieta na ogólne zapalenie i na serce, a za parę dni, już stan był beznadziejny. Dziecko w oczach siniało - lekarz był bezradny - czekaliśmy na śmierć. W tych strasznych chwilach przyszła mi myśl, żeby w intencji wyzdrowienia dziecka odprawić spowiedź i przyjąć Komunię Św[iętą] i ofiarować dziecko Niepokalanej i jej patronce św. Elżbiecie z tym, że jeżeli dziecko wyzdrowieje ogłoszę w "Rycerzu Niepokalanej".

Myśli swe w czyn wprowadziłam, a wróciwszy do domu - dziecko, które zostawiłam na pół martwe, zastałam wesołe, co mię bardzo zdziwiło i od tej chwili szybko przychodziło do zdrowia bez opieki lekarskiej. Zrozumiałam od razu, że zostałam wysłuchaną. Chcąc wywiązać się z obietnicy uczynionej publicznie dziękuję Niepokalanej i św. Elżbiecie za tak wielką łaskę otrzymaną i polecam się nadal z całą rodziną Ich przemożnej opiece i wszystkim znajdującym się w utrapieniu gorąco polecam na tej drodze szukać wytchnienia.

Emilia i Michał Rychlikowie

L.S. Urząd parafialny ob[rządu] łac[ińskiego] św. Elżbiety we Lwowie, 15 IV 1937 r. Potwierdza wiarogodność. | Ks. Matus proboszcz

STANISŁAWÓW, dnia 9 kwietnia 1937 r.

Dnia 6 lutego [1937] r. zaniemogłam na ciężką grypę z komplikacjami; tegoż wieczoru siły tak mnie opuściły, że trzymając w sztywniejących już dłoniach gromnicę, prosiłam Maryję Najśw., by dozwoliła doczekać rana, abym mogła przyjąć sakramenty św[ięte] i Ostatnie Namaszczenie.

Tej samej nocy czując, że nadchodzi już ostatnia chwila ziemska, polecałam się Najśw. P[annie] Maryi Niepokalanej i Sercu Jezusowemu. Lecz dzięki modlitwom zanoszonym przez rodziców i braci do Niepokalanej, cudowna woda ponownie wraca mi siły, lecz zmaganie z ciężkimi cierpieniami choroby trwały nadal, nie dozwalając zmrużyć oczu. Dopiero dnia 1S lutego po odprawieniu Mszy św. na intencję mego zdrowia przed cudownym obrazem Najświętszej Maryi Panny Łaskawej, łaskami słynącej w kościele ormiańskim w Stanisławowie, zaraz rano bóle minęły, poczułam się uzdrowioną.

Za tę tak widoczną łaskę i za tylokrotnie doznane w swym życiu łask od Najświętszej Panienki składam wraz z rodzicami z głębi serca najserdeczniejsze dzięki publiczne dla większej czci i hołdu Niepokalanej Matki Łaskawej, a przez Nią Sercu Pana Jezusa. Dziękuję też św. Antoniemu Padewskiemu i św. Tereni od Dzieciątka Jezus za wstawiennictwo do Królowej nieba.

Stanisława Antoniakówna

Poświadczam, że p. Stanisława Antoniakówna, pozostawała w moim leczeniu z powodu grypy w lutym br. | Dr St. Mossor

MILANÓWEK, dnia 1 maja 1937 roku.

Z głębi wdzięcznego serca składam publiczne podziękowanie Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanej za cudowne ocalenie podczas katastrofy kolejowej. Matko Najświętsza miej i nadal moją rodzinę w Swej przemożnej opiece.

Bronisław Binder

X..., dnia 11 kwietnia 1937 roku.

W 10 roku życia przyjąłem po raz pierwszy Pana Jezusa. Ale nie długo potem straciłem Go przez wdawanie się ze złymi kolegami; i tu rozpoczęło się moje złe życie, a co gorsza, wpadłem w grzechy nieczyste. Stan mój był opłakany. Brnąłem coraz więcej i więcej. Stawałem się coraz smutniejszym. O Panu Bogu całkiem zapomniałem. Szukałem co chwila rozkoszy zmysłowych. Już mi było obojętne wszystko co robię. Nieraz przyszły chwile, kiedy sobie uświadomiłem mój stan i chciałem wyrwać się z tych grzechów, ale na próżno, powstać już było trudno. Matka moja, która dbała o mnie, wyczuła co się ze mną dzieje. Widziałem jak nieraz w kąciku płakała, prosiła o moje nawrócenie; a ja byłem twardy jak kamień. Aż raz w 15 roku mego życia, w naszym mieście odbyły się misje, na które zacząłem uczęszczać. Przy końcu rekolekcji misjonarz zaczął mówić dużo o Maryi. Coś dziwnego poczęło się dziać ze mną. Uczułem wielką skruchę; nabrałem dużą ufność do Maryi. Uwierzyłem, że Ona mi dopomoże. Taki potem poczułem żal za łaską Bożą, że ukląkłem pod krzyżem i gorzko płakałem. Naprawdę, w tym płaczu, jakbym na nowo się narodził - uczułem tyle szczęścia tyle radości. Zaraz na drugi dzień wyspowiadałem się z przeszłego życia. Odtąd zacząłem więcej chodzić do kościoła. Świat coraz więcej mi brzydł. Chodziłem na zebrania religijne, a najwięcej na zebrania misyjne. Zapisałem się do Bractw Maryjnych i tak do 17 roku żyłem pod opieką Maryi. To wszystko Maryja uczyniła. Zapragnąłem ściślej zjednoczyć się z Jezusem... Teraz czuję się dobrze. Znalazłem bowiem to, co mnie uszczęśliwia. Czuję teraz ten pokój, który tylko sam Pan Jezus dać może. Zawdzięczam to Maryi Niepokalanej. Ona to wszystko zrobiła, jestem w to mocno przekonany... Pragnę Ją teraz coraz więcej kochać. Ufam, że mnie wspierać będzie nadal. Pragnę zachęcić również wszystkich, aby we wszystkich swoich kłopotach udawali się do Maryi, szczególnie ci, którzy zostają w nałogach. Niech nie mówią, że już dla nich nie ma ratunku. Ale niech idą z ufnym sercem do Maryi.

Jeszcze nigdy nie słyszano, żeby Maryja kogo opuściła: Ja byłem w bardzo strasznym stanie, a Maryja potrafiła wszystko obrócić na moją korzyść.

S.

ŻÓŁKIEW, dnia 4 maja 1937 roku.

Niepokalanej Matce Najświętszej w obrazie żółkiewskim składam najpokorniejsze dzięki za cudowne uzdrowienie mnie po raz wtóry z przewlekłego i ostrego zapalenia płuc. Polecam się nadal Jej przemożnej opiece.

S. M. Teresa, felicjanka

Potwierdzam w całej osnowie | O. Konstanty M. Żukowicz, dominikanin

PRZEMYŚL, dnia 7 maja 1937 roku.

Składam tą drogą publiczne podziękowanie Najświętszej Maryi Pannie za wiele otrzymanych łask, a w szczególności za cudowne uzdrowienie ciężko chorego synka, który równocześnie przechodził błonicę, anginę, grypę i wybuch krwi; - za szczęśliwe ocalenie mię od ciężkiej operacji: trepanacji czaszki przy bardzo ostrym zapaleniu ucha, jakoteż za szczęśliwie przeprowadzoną operację nosa u mojej matki.

Nadmieniam równocześnie, że ilekroć razy w ciężkiej chwili mojego życia prosiłam z pokorą i ufnością Matkę Najświętszą o pomoc, zawsze zostałam wysłuchaną.

Proszę Matkę Najświętszą, by raczyła nadal być moją Pocieszycielką i miała mnie i moją rodzinę w Swej przemożnej opiece.

Paulina Baderowa, żona podof. zaw. W. P.

Poświadcza z urzędu paraf. (-) Ks. J. Rzepka

WEJHEROWO, dnia 7 maja 1937 r.

Od października 1935 r. mąż mój był bez pracy. Stracił posadę, którą zajmował od kilku lat, przez doniesienie złych ludzi. Dostał się nawet do więzienia, do aresztu śledczego, gdzie przebywał przeszło 3 miesiące. Ponieważ zostałam z synkiem czteromiesięcznym, rozpacz nasza była ogromna. Rozprawa sądowa wciąż jeszcze trwa i jest obecnie w apelacji w Sądzie Najwyższym w Warszawie. Jednak sama pracowałam w biurze i stąd miałam na utrzymanie. Bardzo boleliśmy nad utraconą posadę męża, dodając do tego ogromny dla nas wstyd. Mam zawsze tak wielką ufność w pomoc Matuchny Bożej i dlatego modliłam się gorąco, by sprawa sądowa została dla nas pomyślnie załatwiona.

Mąż mój powrócił do domu, lecz pozostał bez pracy. Razem z mężem odmawialiśmy często nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, by raczyła uprosić dla niego spokój i pracę. Żył w okropnej rozterce duchowej. Martwił się tym, że tak długo jest bezrobotnym i nie może nigdzie uzyskać pracy.

Ponieważ wszelkie starania o posadę dla męża okazały się bezowocne, zaczęliśmy znowu odmawiać nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Przyrzekłam ogłosić w "Rycerzu" podziękowanie, jeśli mąż mój w dniu 1 maja [1937] r. zacznie pracować. I Matka Boża nas wysłuchała. Od 1 maja mąż mój pracuje.

Za tak wielką łaskę składam sercem przepełnionym wdzięcznością Matuchnie Bożej Nieustającej Pomocy serdeczne dzięki jak również św. Antoniemu.

Niegodna sługa G. M.

ŁOMŻA, dnia 15 maja 1937 r.

Najświętszej Maryi, Niepokalanie Poczętej, składam najgorętsze podziękowanie za okazaną mi łaskę i wysłuchanie mych próśb. Serdecznie też proszę Tę Pocieszycielkę strapionych o dalsze łaski i opiekę nade mną i moją rodziną.

W roku 1928 w mieś. maju objąłem urząd kier. szkoły 3-kl. we wsi O..., gdzie pozostawałem na tym stanowisku do lutego 1936 r. Szkoła ta pod względem wychowania tak intelektualnego, jak i moralnego pozostawiała jeszcze bardzo dużo do życzenia. Wytyczną mają było właśnie zło naprawić i braki uzupełnić. Jako pomocniczkę w tej pracy obrałem sobie Niepokalaną: za pośrednictwem najpierw "Rycerza", a później "Rycerzyka", którego prenumerowałem po 42 egz. miesięcznie i to po większej części własnym kosztem.

Od zarania mej pracy spotkałem się z oporem ze strony miejscowej ludności, począwszy od czynników bezpieczeństwa, miejsc, grona naucz., a skończywszy na biednym elemencie wiejskim z urzędnikiem gminnym na czele. Wymienieni starali się wszelkimi siłami pozbawić mnie wraz z mymi biednymi dziećmi chleba. - Atak był bardzo groźny lecz modlitwa do Matuchny Niepokalanej i niezawiedziona ufność ku Niej okazała się silniejszą i złamała wszelkie zakusy oraz ataki wrogie, tak, że wyszedłem z tej 8-letniej afery cało i zupełnie zrehabilitowany. Krzywdy jakie poniosłem wraz z moją rodziną tak materialne jak i duchowe zostały wynagrodzone wskutek wygranej sprawy. Za tę i za wszystkie otrzymane łaski od Niepokalanej składamy publiczne podziękowanie, prosząc o dalszą Jej Wszechmocną opiekę nad nami.

Wem... z dziećmi

Jerzy Saryusz-Wolski | Notariusz przy Wydziale Hipotecznym | Sądu Okręgowego w Łomży

BYDGOSZCZ, dnia 29 maja 1937 r.

W lutym 1935 roku zachorowała nasza jedyna 8-miesięczna córeczka na meningites. Stan był bardzo ciężki i zachodziła wątpliwość uratowania tak małego dziecka. Ofiarowaliśmy ją Matce Najświętszej i bł. Boboli, za których przyczyną Bóg ją nam cudownie uratował, bo choroba nie pozostawiła żadnych śladów, za co składamy najgorętsze podziękowanie Matce Najświętszej i bł. Boboli - prosząc o dalszą opiekę.

Juliuszowie Grekowie

Niniejszym potwierdzam, że stan choroby dziecka Janiny Grekówny był bardzo ciężki. | Dr med. Growiński