WARSZAWA, dnia 1 czerwca 1937 r. (102-37)
Bogarodzicy Patronce Polskiej Młodzieży Akademickiej - za otrzymanie posady w przedświcie ślubowania Jasnogórskiego i za Jej prawdziwie matczyną opiekę nade mną i mymi drogimi składam w "Rycerzu" swoje najgorętsze podziękowanie.
Dominikowska Leokadia
L..., w czerwcu 1937 r. (103-37)
Byłam w strasznym położeniu, cierpiałam najokropniej na rozstrój nerwowy. W przekonaniu, że dotknęła mnie karząca ręka Boga za dawniej popełniane grzechy, oddałam się rozpaczy. Stale myślałam, że jestem już potępioną, że nie ma dla mnie miłosierdzia na ziemi ani w niebie. Męczyłam się tak trzy i pół miesiąca. Często przychodziły mi myśli o samobójstwie. Aż oto wpadł mi do ręki "Rycerz". Czytanie podziękowań obudziło we mnie promyk nadziei. Zaczęłam błagać Matkę Bożą o ratunek. Matka Najświętsza wysłuchała jęki duszy mojej i położyła kres tej strasznej męce. Dziękuję Jej najgoręcej i zaznaczam, że to już drugi raz w życiu wyratowała mnie z takiego położenia. Pragnę nie zapomnieć nigdy o wdzięczności, jaka się należy Ucieczce grzeszników.
Lr
SANOK, dnia 12 czerwca 1937 r. (104-37)
Wywiązując się z danego przyrzeczenia, sercem przepełnionym wdzięcznością składam gorące podziękowanie, Sercu Jezusowemu i Matuchnie Niepokalanej, św. Antoniemu i O. Wenantemu za wielką łaskę uzdrowienia oraz za wiele innych doznanych łask, z pokorną prośbą o dalszą opiekę nade mną i błogosławieństwo dla całej mojej rodziny.
Niech będzie cześć i chwała Najświętszej Pani Uzdrowicielce chorych.
Mieczysław i Anna Wenerowie
Poświadczenie, mocą którego stwierdzam, iż p. Anna Wener ze Sanoka leżała w tamtejszym Szpitalu obłożnie chora po przebyciu ciężkiej operacji położniczej - graniczącej z katastrofą, której prawie cudownie uniknęła. | Dr St. Domański, dyrektor szpitala w Sanoku
JAZOWA, dnia 13 czerwca 1937 r. (105-37)
W listopadzie 1936 r. zachorowałam po raz trzeci na zapalenie płuc, zapalenie nerek i osłabienie serca; wezwany lekarz oświadczył, że zachodzi wątpliwość w wyzdrowienie, gdyż serce jest bardzo słabe. Zdawało mi się, że wszelkie zabiegi i starania zostaną bez skutku. Będąc w tak ciężkim położeniu straciłam nadzieję wyzdrowienia, gdyż jednej nocy byłam już prawie konająca. Widząc to moja córka udała się do Najsłodszego Serca Pana Jezusa i Matki Najświętszej z błagalną prośbą za przyczyną O. Wenantego Katarzyńca, do którego odprawiła nowennę. Po odprawieniu błagalnych próśb przyszłam do przytomności i odzyskałam zdrowie.
Składam pokorne dzięki Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Matce Najświętszej Niepokalanej za otrzymane zdrowie oraz O. Wenantemu za wstawiennictwo.
Maria Skwierzowa i córka Helena
T..., dnia 13 czerwca 1937 r. (106-37)
Sercem pełnym wdzięczności i miłości, składam publiczne podziękowanie Najświętszej Maryi Niepokalanej oraz św. Antoniemu Padewskiemu za wysłuchanie mych próśb o posadę.
Trzy lata byłem bez pracy, trzy lata rozpacz szarpała me serce, posady otrzymać nie mogłem. Wszelkie starania nie pomagały, a protekcji żadnej nie miałem. Czytając liczne podziękowania za otrzymanie pracy w "Rycerzu Niepokalanej"; wstąpiła nadzieja w me serce. Z ufnością zwróciłem się do Niepokalanej, za przyczyną św. Antoniego Padewskiego i nie zawiodłem się. Proszę o dalszą opiekę i błogosławieństwo.
Niegodny sługa Maryi S. K.
ZOFIÓWKA, 14 czerwca 1957 r. (107-37)
Od kilka lat czuję nad sobą opiekę Najśw. Panny, dzięki Której rychło po ukończeniu szkoły, otrzymałem posadę. Niedawno na drodze mojego życia stanęła jedna sprawa, która powinna była zakończyć się niepomyślnie dla mnie, tak przynajmniej twierdzili wszyscy moi znajomi i tak składały się wszystkie okoliczności. Ufny w stawiennictwo Matki Najświętszej, udałem się do Niej i wbrew wszelkim przewidywaniom wszystko skończyło się po mojej myśli. Sprawiła to tylko Niepokalana, za co z całego serca składam Jej dzięki. W dalszym ciągu proszę o opiekę Matki Najświętszej nade mną, nad całą rodziną oraz jeszcze goręcej proszę o błogosławieństwo dla naszej ukochanej Ojczyzny.
B. Cembrzyński, nauczyciel
WARSZAWA, dnia 15 czerwca 1937 r. (108-37)
Składam najgorętsze podziękowanie Niepokalanej za Jej przemożną opiekę i pomoc, jakiej doznałam, a mianowicie za nawrócenie za Jej pośrednictwem ze złej drogi. Odstąpiłam od wiary świętej, zaczęłam coraz to bardziej wpadać w grzechy nieczystości tak, iż dusza moja pozostawała w strasznej ruinie. Do tego dołączyły się nieznośne warunki zewnętrzne. Zdawało mi się, że nie ma już dla mnie żadnego ratunku. Z ufnością udałam się do Niepokalanej. Dziś znowu wróciłam do prawdziwej wiary - jestem na dobrej drodze. - Za łaski otrzymane za pośrednictwem Niepokalanej dziękuje publicznie z prośbą o dalszą opiekę.
J.
C..., dnia 15 czerwca 1937 r. (109-37)
Dziękuje Matce Najśw., św. Teresie od Dz. Jezus i duszom w czyśćcu za pomyślne ukończenie studiów uniwersyteckich. Odbywałem je w trudnych warunkach materialnych, rodzinnych i komunikacyjnych. - Przez modlitwę i częstą Komunię Św[iętą] znajdowałem zawsze pomoc od Boga.
J. K. nauczyciel.
CZERNELICA, dnia 15 czerwca 1937 r. (110-37)
W dniu 31 maja 1936 r. udałam się z synem Piotrem, absolwentem sem. naucz., do Dniestru.
Ja pozostałam na brzegu, zaś syn z kolegą popłynęli na drugi brzeg Dniestru. Po przebyciu 23 Dniestru, syn mój wpadł na głęboki wir wodny, dostał nerwowego skurczu nóg i począł tonąć.
W pobliżu nie było łodzi, by zdążyć na ratunek, zaś z licznie zebranej ludności na brzegu nikt nie ośmielił się iść z pomocą wpław mówiąc, że w tym miejscu z powodu wirów wodnych i głębiny, nawet najlepszy pływak nie jest w stanie go uratować.
Nie widząc ratunku dla mego jedynego, już pod wodą znajdującego się dziecka, w bezgranicznej ufności zwróciłam się o ratunek do Najświętszej Maryi Panny i do Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Wówczas stało się coś niezwykłego, syn mój bez pomocy ludzi wypłynął na powierzchnię wody i dopłynął do brzegu - ocalał.
W końcu marca [1937] r. zachorowałam na grypę, będąc już chorą na serce, a następnie grypę zaziębiłam. Ciężko chora bez żadnej pomocy i opieki, uczułam nadchodzący atak serca i lada chwila spodziewałam się śmierci.
W tej krytycznej chwili zwróciłam się o pomoc do Niepokalanej Matuchny i O. Wenantego Katarzyńca z prośbą o przywrócenie mi zdrowia
Od tej chwili poczułam się lepiej i stale powracam do zdrowia i sił.
Za wyżej opisane i wiele innych łask składam najserdeczniejsze dzięki Najsłodszemu Sercu Jezusowemu, Najświętszej Niepokalanej Matuchnie i czcigodnemu O. Wenantemu, oraz proszę o dalszą opiekę nad naszą rodziną.
Aleksandra Starczewska
WARSZAWA, dnia 22 czerwca 1937 r. (111-37)
Składamy serdeczne podziękowanie Matce Bożej, Nieustającej Pomocy za otrzymane łaski. Byliśmy w położeniu bez środków do życia. Mąż stracił posadę w instytucji, w której przepracował uczciwie 14 lat. Przez 3 lata cierpieliśmy dużo moralnie i materialnie. Przez cały ten czas oboje gorąco błagaliśmy Matkę Bożą, Niepokalaną o zmianę naszego życia. I wysłuchała nas Matka Najśw., albowiem już od miesiąca mąż otrzymał pracę,
E. H. B.
ŻYCHLIN, dnia 3 lipca 1937 r. (112-37)
Wywiązując się z dawnego przyrzeczenia, składam publiczne podziękowanie Matce Najświętszej, św. Antoniemu i św. Teresie od Dzieciątka Jezus za Ich łaskawą pomoc i wstawienie się do Pana Boga, o odzyskanie zdrowia przez naszą ciężko chorą matkę.
Lucyna Królikowska
L.S. Powyższe osobiście stwierdzam, gdyż byłem u tej chorej, której stan był beznadziejny. | Ks. T. Pawłowski, prob.
Pani Marcjanna Korecka, zamieszkała w Żychlinie, zachorowała w styczniu [1937] r. na ciężkie zapalenie woreczka żółciowego. Ze względu na ogólne wyczerpanie nie decydowałem się na skierowanie chorej na operację i stosowałem leczenie wewnętrzne. Niestety leczenie to nie dało dobrych wyników. Chora słabła co raz więcej, i widząc, że nie ma żadnej nadziei poprawy skierowałem ją na operację do szpitala Dzieciątka Jezus. Mimo bardzo złego stanu ogólnego nie rokującego poprawy, chora operację zniosła dobrze i szybko po niej powróciła do zdrowia. | Dr med. Jan Krukowski
TARNOPOL, dnia 5 lipca 1937 r. (113-37)
Od trzech lat byłem bez posady. Starałem się wszelkimi siłami w rozmaitych instytucjach państwowych, lecz wszystko napróżno. Zewsząd otrzymywałem odpowiedź odmowną. W końcu, gdy wszystkie zabiegi i starania zawiodły, zwróciłem się do Matki Najświętszej Niepokalanej o pomoc. Minął rok i nadal nic nie otrzymałem. Początkowo zacząłem wątpić, tracić wiarę i chęć do życia. Wreszcie powiedziałem sobie: to rzecz niemożliwa, by Matka Najśw. próśb moich nie wysłuchała. I tu brak mi słów na ogłoszenie hołdu i podziękowania, gdyż za Jej przyczyną posadę dostałem w miejscu i dość dobrą.
Za tak wielką łaskę z głębi serca dziękuje Niepokalanej i proszę o dalszą pomoc.
B. M.
P..., w lipcu 1937 r.
Mam lat 17. Znalazłem się w wieku przejściowym. Miałem tak silne zaburzenia wewnętrzne, że mógłbym stracić wiarę. Uciekłem się więc do Matki Najświętszej i przyrzekłem, ze jeżeli mnie uchroni od ciężkich przygód, podziękuję publicznie w "Rycerzu". Wywiązując się z przyrzeczenia, składam Matce Najświętszej serdeczne dzięki, ze raczyła spełnić moje życzenia.
W. C.
POZNAŃ, dnia 4 września 1937 r. (115-37)
Wywiązując się z danej obietnicy, składam publiczne, najgorętsze podziękowanie Najśw. Maryi Pannie Niepokalanej za łaskę, którą otrzymałam. Bawiąc rok temu na kuracji w Krynicy złamałam nogę i to tak nieszczęśliwie, ze aż w trzech miejscach. Mimo natychmiastowej pomocy lekarskiej w Krynicy i później w klinicy ortopedycznej w Poznaniu, lękałam się kalectwa. W tym moim strapieniu zwróciłam się z całą ufnością do Matuchny Najśw. Prosząc o pomoc i opiekę. I nie odczuwam żadnych bólów. Jestem mocno przekonana, że to tylko Jej Najczulsze Serce zlitowało się nad moją niedolą i uratowało od grożącego kalectwa. Za tę łaskę, jak również i za inne, które z Jej ręki na mnie spłynęły składam z najgorętszą i pokorną wdzięcznością serdeczne podziękowanie Niepokalanej Matce Najświętszej.
Sawicka Wanda
Zgodność niniejszego z prawdą potwierdzam | O. Dominik Maria Bednarz, franciszkanin