SULEJÓWEK, we wrześniu 1936 r. (14-37)
Sercem pełnym wdzięczności i miłości składam publiczne podziękowanie Matce Niepokalanej za Jej opiekę i widoczną pomoc w bardzo ciężkich warunkach mego życia. Nie mam do opisania żadnego konkretnego cudu, któryby wstrząsnął lub zadziwił obcych ludzi, ale ile tych cudów było, mnie tylko wiadomych i Tej Matce Najlepszej! Bo czyż nie cudem było wychowanie mych dzieci w warunkach tak ciężkich, że nieraz nie miałam dać im co jeść i w co je odziać, tym bardziej, że jako żona inżyniera i właścicielka dość dużej posiadłości ziemskiej nie byłam uprawniona do żadnych ulg w szkołach ani - pomocy państwowej. Ale ja dzieci swoje oddałam Matce Najświętszej jeszcze przed ich urodzeniem, więc Ona je wychowała i serca ich wzięła Sobie na własność. A czyż nie cudem było, że gdy mnie, stojącą już nad brzegiem przepaści zła i grzechu, z duszą pełną głuchej rozpaczy, Matka Najśw. do konfesjonału zaprowadziła. Od tego czasu życie moje innym torem płynęło, choć zawsze ciężkie i pełne łez, lecz już wiedziałam, gdzie ukojenie i moc. A ileż modlitw wysłuchanych! I teraz w ostatnich czasach, w bardzo ważnej potrzebie, gdy zdawało się, że już znikąd pomocy spodziewać się nie można. Niepokalana za przyczyną Czcig. O. Wenantego zesłała niespodziewanie pomoc dla mnie i moich dzieci.
Nie czuję się godną tych wszystkich łask, więc z sercem upokorzonym wołam na świat cały: O, jak dobrą i miłosierną jest Matka nasza w niebie!
Niegodna sługa Maryi,Elżbieta K.
Potwierdzam wiarogodność słów p. Elżbiety K. | O. Florian, franciszkanin, przewodnik duchowy
BIELSKO, we wrześniu 1936 r. (15-37)
Przed dwoma niespełna laty utraciłem pracę wskutek fałszywych i niezgodnych z prawdą zeznań świadków. Wszelkie usiłowania z mej strony, by udowodnić swą niewinność, czynniki decydujące odrzuciły. W ten sposób znalazłem się w b. trudnych warunkach materialnych, tym więcej, że wszelkie starania o uzyskanie jakiegokolwiek zajęcia, by tylko utrzymać i wyżywić rodzinę, pomimo poparcia osób wpływowych, kończyły się na obietnicach.
Prenumerując od dłuższego czasu "Rycerza" i czytając rozliczne podziękowania składane za doznane łaski, zwróciłem się wspólnie z żoną po odbyciu spowiedzi z pokorną prośbą do Matki Bożej, do św. Teresy od Dz. Jezus i Czcigodnego O. Wenantego o łaskę i błogosławieństwo, by znaleźć pracę a przez nią możność dalszej egzystencji. Złożyliśmy przy tym przyrzeczenie, że złożymy publiczne podziękowanie Matce Bożej za udzieloną nam pomoc. Upłynęło wiele miesięcy na daremnych staraniach i zabiegach i gdy zdawało się, że nadszedł dla nas ostateczny kres wskutek wyczerpania wszelkich środków oszczędności, najniespodziewaniej otrzymałem korzystne propozycje i w rezultacie upragnioną pracę.
Widząc w tym wyraźny znak łaski Bożej, wstawiennictwa św. Teresy od Dz. Jezus i Czcigodnego O. Wenantego, spieszymy publicznie podziękować Matuchnie Niepokalanej za doznaną łaskę, by i inni z ufnością składali swe troski do stóp Najświętszej Panienki z tym przekonaniem, że modlitwy ich zostaną niewątpliwie wysłuchane.
Niegodni, ale wdzięczni słudzy Maryi, J. J. Z.
Powyższe jako zgodne z prawdą stwierdzam. | Ks. Augustyn Pohl, katecheta
ZEBRZYDOWICE, dnia 1 listopada 1936 r. (16-37)
Gorąco dziękuję Najsł. Sercu P. Jezusa i Matuchnie Niepokalanej za odprawienie dobrej spowiedzi i uwolnienie się od nałogu nieczystości. Już na pierwszej spowiedzi zataiłem grzech i przez 9 lat popełniałem świętokradztwo, ponieważ wstydziłem się ten grzech wyznać. W końcu zacząłem popełniać grzech nieczystości, który zamienił się w nałóg. Próbowałem się uwolnić od niego i dobrze się wyspowiadać, lecz jakoś nie mogłem. Przeglądając podziękowania w "Rycerzu", nabrałem otuchy i nadziei, że Niepokalana i mnie grzesznika uzdrowi. Zacząłem się gorąco modlić o dobrą spowiedź, uwolnienie z nałogu i ślubowałem Niepokalanej, że jeżeli mnie wysłucha, to ogłoszę to publicznie w "Rycerzu". I oto podczas misji świętych po tylu złych spowiedziach dobrze się wyspowiadałem i zerwałem z nałogiem. Dotrzymując obietnicy, składam publiczne podziękowanie Niepokalanej za te łaski i oddaję się Jej na własność.
Niegodny sługa Niepokalanej
BUDAPESZT, dnia 9 listopada 1936 r. (17-37)
W lipcu 1935 r. zachorował nasz synek. Lekarz uznał stan chorego za beznadziejny. Żadne lekarstwa i różne zabiegi nie pomagały. Udaliśmy się wtedy z prośbę do Matki Najświętszej Niepokalanej i przyrzekliśmy, że jeżeli zachowa nam dziecko przy życiu, to ogłosimy w "Rycerzu". I wysłuchała nas Niepokalana i synek powraca do zdrowia. Za tę i inne łaski składamy Niepokalanej Dziewicy najserdeczniejsze i najgorętsze podziękowanie, prosząc o dalszą opiekę nad naszym dzieckiem i rodziną.
Niegodni słudzy Maryi, G. A. Borzeccy
Potwierdzam, iż stan w. w. dziecka był beznadziejny i wszelkie objawy wskazywały na to iż organizm dziecka nadzwyczaj osłabiony i wyniszczony choroby tej nie przetrwa. | Dr Ignacy Lesiuk, lekarz rejonowy
KLEBANÓWKA, dnia 19 listopada 1936 r. (18-37)
W czerwcu [1936] r. zachorowałam bardzo ciężko tak, że słaba była nadzieja utrzymania mnie przy życiu. Wówczas obiecałam, że o ile wyzdrowieję, napiszę podziękowanie do "Rycerza". I nie zawiodłam się, gdyż na 3-ci dzień gorączka spadła i szybko powróciłam do zdrowia. Za tak widoczną łaskę składam gorące podziękowanie Najświętszemu Sercu Jezusa, Matce Niepokalanej i Św. Tereni i proszę o dalszą opiekę.
Franciszka Milaszewska
Potwierdzam, że w czerwcu [1936] r. była p. Franciszka Milaszewska niebezpiecznie chorą, jednak po trzech dniach powróciła do zdrowia (podpis doktora nieczytelny)
TORUŃ, dnia 27 listopada 1936 r. (19-37)
Od kilku tygodni cierpiałam na bóle żołądka. Wszelkie lekarstwa, których używałam były prawie bezskuteczne. 16 maja [1936] r. w nocy zrobiło mi się bardzo słabo. Do tego dołączył się zawrót głowy. Nie zdawałam sobie sprawy, co się ze mną dzieje. W obawie o następstwa zapaliłam świecę stojącą na nocnym stoliku. Wtem straciłam zupełnie przytomność, a gdy się ocknęłam, leżałam na podłodze ze spalonymi włosami i spalonym czołem, które mnie bardzo bolało. Tu wprost czułam opiekę Matki Bożej, gdyż inaczej mogłabym się cała spalić. A gdy się podniosłam na łóżko, dostałam silnego krwotoku żołądka, który trwał pół godziny. Wezwany lekarz stwierdził, że krwotok ten wywołał wrzód żołądka. Po udzieleniu mi zastrzyku, krew powtórnie się puściła, lecz na krótko. Ten stan rzeczy osłabił mię do tego stopnia, że przeleżeć musiałam sześć tygodni. Nie traciłam jednak nadziei i w intencji otrzymania zdrowia odprawiłam nowenny do Najsłodszego Serca Jezusa, Matki Najśw. i św. Józefa. Jednocześnie zamówiłam Mszę św. i przyrzekłam w razie wyzdrowienia złożyć publiczne podziękowanie. Matka Najśw. wejrzała na mnie niegodną i w krótkim czasie odzyskałam zdrowie. Czując niezmierną wdzięczność dla najukochańszej Niebieskiej Lekarki, składam Jej najgorętsze podziękowanie i proszę o dalszą opiekę nade mną.
Zuzanna Dulińska
Potwierdzam, że byłem w tym dniu (w nocy) u pacjentki i z powodu krwotoku zastosowałem zastrzyk. | Dr Bogdan Jasiński.
Potwierdzam prawdziwość zdarzenia i jestem przekonany, że tylko łasce Bożej należy zawdzięczać wyzdrowienie p. Zuzanny Dulińskiej. | Ks. Czepieński
BOREMEL, w listopadzie 1936 r. (20-37)
Bezgranicznie wdzięczny Najukochajszej Matuchnie za Jej szczególne łaski i opiekę nade mną w ciągu mego życia, składam Jej publicznie na łamach "Rycerza Niepokalanej" pokorne wyrazy czci i hołdu. Szczególnie dziękuję Niepokalanej Dziewicy za to, że stan mego zdrowia, które było już u kresu z powodu przewlekłej gruźlicy płuc i gardła, stale się poprawia, i utracony głos powoli odzyskuję. Doświadczyłem Jej przemożnej opieki wielokrotnie czy to w szeregach I Brygady Legionów w najcięższych i najkrwawszych bojach, czy też później w więzieniach na Węgrzech w momencie, kiedy ponure widmo szubienicy zawisło nad nami biednymi żołnierzami bez Ojczyzny. Ona była zawsze Opiekunką moją, była Wspomożycielką w następnych bojach o Śląsk Cieszyński - dodawała sił w zmaganiach z bolszewikami, kiedy siły fizyczne miałem już poważnie nadwątlone. Jej Cudowny Medalik był mi tarczą ochronną w szeregu chlubnych bojów od Łowczówka poprzez Konary, Jastków, Tarłów, Polską Górę do Stochodu i wiele, wiele innych miejscowości. Z głęboką wiarą i ufnością oddaję się w Twoją świętą opiekę do kresu mego życia i błagam Cię, Matuchno Niepokalana, wspomagaj mię w tym ciężkim pochodzie życiowym, błogosław moim zamiarom, wzmacniaj moje zdrowie, buduj szczęśliwość rodzinną pod moim dachem, pozwól mi wychować dzieci, które polecam szczególnej Twojej opiece, ku chwale Twego Syna i na pożytek Ojczyzny. A kiedy już całkowicie na tym łez padole spełnię swe obowiązki z godnością polaka-obywatela, natenczas wyjednaj mi u Swego Syna wieczną szczęśliwość w niebie.
Pokorny Twój sługa, Władysław Drewniak, b. legionista I i II Brygady Leg., wójt gminy Boremel
NIEŚWIEŻ, w grudniu 1936 r. (21-57)
Mając siostrę w Rosji Sowieckiej korespondowałam z nią dość często. Ale niespodziewanie nastąpiła przerwa w naszym porozumiewaniu się z sobą. Nie otrzymałam żadnej wiadomości od siostry. Męczyłam się tym okropnie, gdyż z całej bliższej rodziny pozostała mi ona jedna. Jakieś dziwne przeczucie, ciężar nie do wytrzymania przygniatał mnie coraz bardziej, wypełniając dawną moją wesołość głębokim smutkiem. Aż pewnego dnia padłam na kolana przed obrazkiem M[atki] B[ożej] Ostrobramskiej i na głos zaczęłam prosić: "Ratuj Ją Matko, jeżeli ma się stać nieszczęście - odwróć je"! W parę dni potem otrzymałam list od siostry, w którym pisze, że w niezwykły sposób uniknęła śmierci, a przynajmniej ciężkiego kalectwa, gdyż była przejechana przez jeźdźca. Dziękuję Najświętszej Opiekunce za tą i inne łaski, i proszę o dalszą opiekę nad siostrą i nade mną.
Zofia Korycka, naucz.
BRZOZDOWCE, dnia 2 grudnia 1936 r. (22-37)
W połowie października zachorowała w mojej parafii p. Zofia Sliwakówna, emerytowana nauczycielka szkoły powszechnej, na ciężką grypę, z której następnie wywiązał się przewlekły tyfus brzuszny. Przez 5 tygodni gorączka dochodziła do 40 stopni. Choroba stawała się, z powodu słabego serca, bardzo niebezpieczna, co stwierdziło konsylium lekarskie. Chora przyjęła ostatnie sakramenty św[ięte] i zdała się na wolę Bożą. Kiedy już, po ludzku mówiąc, nie było dla niej wyjścia, poleciliśmy ją Najsłodszemu Sercu P. Jezusa przez Niepokalane Serce Najśw. Panienki. Odprawiliśmy Msze św. i obiecaliśmy w razie zmiłowania Bożego nad nią, ogłosić to w "Rycerzu Niepokalanej". Stan chorej uległ zmianie i z każdym dniem wracały utracone siły. Obecnie Jest już zupełnie zdrowa. Za tę i za inne łaski dzięki czynimy Najsłodszemu Sercu Jezusa przez Serce Niepokalanej Panienki i polecamy p. Zofię dalszej opiece Maryi.
K.