Podziękowania

Osoby, które otrzymały jakąś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniu przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - o ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowości zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę...

Ponieważ Podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, Przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej.

Część Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność...

Jeśli ktoś nie znajdzie swego podziękowania umieszczonego w całości., to znak, ze zaliczono je pod "Ponadto Niepokalanej dziękują". Obecnie nie będziemy o tym listownie zawiadamiali, ponieważ przysparza nam to wiele pracy i powiększa koszty. Sądzimy, że Szanowni Czytelnicy zrozumieją nas, iż kwoty, którą wydalibyśmy na korespondencję, użyjemy na inny cel - na chwałę Niepokalanej.

WYSZKÓW n/Bugiem, we wrześniu 1935 r. (1-36)

Od r. 1927 syn mój często przechodził choroby płucne. W lutym [1936] r. zachorował poważnie na grypę. Zaczęła go trapić silna gorączka, kaszel i krwio-plucie dokuczały mu bardzo. Pomimo sumiennej pracy dwóch doktorów, stan zdrowia z dnia na dzień się pogarszał. Zdawało się, że choroba gruźliczna pozbawi go życia. Na tę chorobę zmarła mi już córka. Nie widząc innego ratunku, zwróciłam się z prośbą do Wiel. O. Wenantego o wstawiennictwo do Niepokalanej, ślubując, że otrzymaną łaskę ogłoszę w "Rycerzu". Jednocześnie prosiłam członków Akcji Katolickiej o odprawienie nowenny do Niepokalanej. Z chwilą rozpoczęcia modlitw nowennowych, stan zdrowia syna szybko się poprawiał, a po kilku dniach mógł już pojechać na prześwietlenie, które wykazało zupełnie zdrowe płuca. Po radości z cudownie odzyskanego zdrowia, nastąpiła troska o maturę, którą syn miał składać w najbliższych dniach. Niepokalana i tym razem przyszła z pomocą. Syn mój zasilony Chlebem Anielskim przystąpił do egzaminów i pomimo, iż były bardzo trudne, złożył je z wynikiem korzystnym. Po ukończeniu gimn. pragnieniem jego byłe wstąpić do szkoły podchorążych. Znajomi i życzliwi odradzali, mówiąc, że to niemożliwe, bo zdrowie jego za słabe. Myśmy jednak wierzyli w pomoc Niepokalanej i wstawiennictwo W. O.Wenantego. Ufni w opiekę Maryi, mając przy sobie Cudowny Medalik, stawił się przed komisją lekarską. w Warszawie. Po ośmiu badaniach bardzo szczegółowych otrzymał świadectwa zdrowia bardzo dobre i rozkaz stawienia się na konkursowy egzamin w szkole podchorążych w Toruniu. Egzamin składał w lipcu, a w sierpniu w przeddzień Matki Bożej śnieżnej nadeszła odpowiedź pomyślna. Dnia 1 września syn trój zdrów i pełen radości po spowiedzi i Komunii Św[iętej] wyjechał do szkoły wojskowej. O dzięki Ci, Matko-Królowo, za wyliczone tu łaski i za wiele, wiele innych. Niech będzie Ci cześć po wszystkie wieki! O Maryjo, i nadal opiekuj się nami.

Niegodni słudzy Maryi | Zuzanna i Franciszek Baczewscy z synem

Stwierdzam, inż Jerzy Baczewski lat 19 chorował w początku r. [1936] poważnie na grypę z komplikacjami i zagrożony był rozwinięciem się gruźlicy. Obecnie jest zdrowy. Wydaje się na żądanie matki wymienionego. | Dr med. Włodzimierz Ł.

Wiarogodność powyżej opisanego, iście cudownego faktu, stwierdzam | ks. St. Krystosik.

M..., dnia 13 września 1933 r. (2-36)

Wywiązując się z przyrzeczenia, składam publiczne podziękowanie Najśw. Matuchnie Niepokalanej, św. Tereni od Dz. Jezus oraz czcig. O. Wenantemu za doznawaną opiekę i pomoc w czasie nauk, oraz zdanie egzaminu maturalnego, a szczególnie przy otrzymaniu posady. Zaznaczam, że nie miałam widoków na uzyskanie jej, a jednak ukochana Matuchna Niepokalana nie opuściła mnie. Za tą i.za wiele innych łask najgoręcej dziękuję i mam głęboką wiarę, że w dalszym życiu Najśw. Maryja Panna otaczać mnie będzie swą opieką.

S. K. naucz.

BRODY, we wrześniu 1935 r. (3-36)

Składam publicznie Najśw. Matce Niepokalanej najgorętsze i najpokorniejsze podziękowanie za otrzymaną łaskę w czasie rekolekcji kapłańskich oraz polecam siebie nadal Jej szczególniejszej opiece.

Ks. Władysław Malik katecheta

OSTROŁĘKA, dnia 28 września 1935 r. (4-36)

W sierpniu 1934 r. zachorowała nasza córeczka na katar kiszek. Po kilku dniach choroba wzmogła się do tego stopnia, że miejscowy lekarz stwierdził gruźlicę kiszek. Z tym udaliśmy się na klinikę uniwersytecką do Warszawy. Mimo troskliwą opiekę lekarską, choroba nie ustępowała, jeszcze z dnia na dzień się pogarszała. Doszło już do tego, że lekarze byli bezradni. Wtedy udaliśmy się z całą ufnością do Matki Najśw. Dwukrotnie daliśmy dziecku napić się wody z Lourdes, modliliśmy się prosząc z całego serca Matuchnę, aby nam uzdrowiła dziecko. Nie zawiodła nas nasza, najlepsza Lekarka, bo wprost w cudowny sposób dziecko z każdym dniem odzyskiwało siły. Dziś kiedy dziecko jest zupełnie zdrowe, spieszymy złożyć publiczne podziękowanie Najśw. Sercu Jezusa, Najśw. Maryi Pannie i św. Teresie od Dz. Jezus, prosząc o dalszą opiekę nad naszym dzieckiem i rodziną.

H. i J. Bajerowie

Stwierdzam, że w rzeczywistości dziecko p. Barejów było chore poważnie i pod moją nieobecność zostało skierowane na leczenie do kliniki w stanie obrzęków o zachowaniu bardzo wątpliwem. Po powrocie z kliniki stwierdziłem straszne wychudzenie, ale później stan jego z każdym dniem poprawiał się tak, że w chwili obecnej jest zupełnie zdrowe. | podpis doktora nieczytelny

PIOTROWICE, dnia 20 października 1935 r. (5-36)

Od trzech lat byłem bez posady i mimo obszerną znajomość z wpływowymi osobami, nie mogłem znaleźć jakiejkolwiek pracy. Położenie więc było tragiczne. Pewnego razu przypadkowo wpadł mi do ręki "Rycerz", którego z nudów zacząłem przeglądać, między innymi i rubrykę "podziękowania". Początkowo czytałem "podziękowania" okiem niedowiarka i sceptyka, lecz po głębszym zastanowieniu się postanowiłem spróbować tego szczęścia. Udałem się prosto z pokorą i wiarą do Najsł. Serca Jezusowego i Matuchny Najśw. z prośbą o pomoc w uzyskaniu posady itd., przyrzekając, iż w razie otrzymania jej nie omieszkam publicznie podziękować. I nie zawiodłem się, bo oto w dwa dni po odprawieniu nowenny do Serca Jezusowego otrzymałem posadę, ale nieodpowiadającą memu zawodowi. Jednak dzięki Chrystusowi udało mi się poznać gruntownie swój obowiązek i opanować trudność. W szczególności zaś zadowolony jestem z tego, że zerwałem z życiem hulaszczem, jakie prowadziłem długie lata; przedtem, pomimo najszczersze chęci, nie byłem w stanie zamknąć drzwi przed życiem światowem. Obecnie twierdzę, że o co się tylko prosi Serce Jezusa za przyczyną Matuchny Najśw., zawsze się jest wysłuchanym. Zdanie to piszę pod adresem niedowiarków (jakim byłem ongiś), którym radzę przekonać się. Wywiązując się z danej obietnicy, składam publiczne, pokorne podziękowanie Najsł. Sercu Jezusowemu i Matuchnie Jego za wysłuchanie próśb prosząc Ich o dalszą opiekę.

Stefan S.

Zgodne z prawdą. Ks. dr. Muza, prob.

KOROLEWO, dnia 23 października 1935 r. (6-36)

Wywiązując się z danego przyrzeczenia, dziękuję Matuchnie Najśw. za pomyślne złożenie egzaminów, otrzymanie posady, jak również za opiekę w ciężkich chwilach życia. Kiedy burze życiowe uderzały na mnie z wielką siłą, uciekałem się wtedy do Przemożnej Orędowniczki, a Ona zawsze przychodziła mi z pomocą. Dziękując przeto za dowody Jej Matczynej miłości i opieki, polecam się dalszej opiece Pocieszycielce wszystkich smutnych i strapionych.

Niegodny sługa Maryi, Józef Sokołowski - naucz.

N..., dnia 25 października 1935 r. (7-36)

Już przeszło dwa lata otrzymuję "Rycerza". Spoczątku rzadko kiedy przejrzałem go, lecz od dłuższego czasu uczynił on i ze mnie swego czytelnika. A przede wszystkim najbardziej zainteresowałem się podziękowaniami. Nie byłem nigdy ateuszem, lecz wielka odległość dzieliła mnie od praktyk religijnych. Przed pięciu laty zawarłem znajomość z pewną panienką. Pod wpływem uczuć miłości, które rozwijała Ręka Boża, stopniała we mnie dawna obojętność religijna. Od tej chwili często w trudnościach udawaliśmy się o pomoc do Boga przez pośrednictwo Niepokalanej i zawsze doznawaliśmy ulgi. Jednak nie długo tak trwało, narzeczona moja wyjechała na studia. Dostawszy się w wir życia wielkomiejskiego, zapomniała zupełnie o moich uwagach - postępowaniem swym przekreślała dawne plany. Jeden środek pozostał mi tylko - modlitwa. Zasyłałem więc gorące prośby do Niepokalanej, lecz nie zostawszy wysłuchanym, tak mi się bowiem zdawało, coraz częściej zacząłem się załamywać i znów zaniedbywać praktyki religijne. Gdy nastąpił zupełny rozdźwięk między nami, uważając już to wszystko za stracone, uczyniłem jakgdyby ostatni wysiłek. Przystąpiłem do Sakramentu pokuty i przyrzekłem Niepokalanej, że podam podziękowanie do publicznej wiadomości w "Rycerzu", jeżeli Ona pokona wszystkie przeciwności i doprowadzi do skutku dawne plany. Widocznie bardzo miłym stał się dla Niej ten akt, bo nastąpiło porozumienie. I, mimo duże zawikłania. Niepokalana doprowadziła nas do ołtarza i błogosławiła zawieranemu związkowi małżeńskiemu. Śpieszę złożyć Ci dzięki Przenajśw. Panienko i proszę Cię o dalszą opiekę, byśmy mogli stanowić prawdziwe chrześcijańskie małżeństwo.

S. Z.

SUŁK., dnia 28 października 1935 r. (8-36)

Upłynęło dwa lata gdy popełniłam grzech ciężki. Od tego czasu rozpoczęła się ruina w mej duszy. O poprawę było trudno, bo spowiadałam się świętokradzko. Opanowała mnie jakaś inna, szatańska siła. Sumienie, ten stróż bezpieczeństwa wewnętrznego, alarmowało stale o pomoc, nie dawało mi spokoju w dzień i w nocy. Do "tego dołączyły się jeszcze nieznośne warunki zewnętrzne. Zdawało mi się, że wszyscy mnie odstąpili. Nie widząc, co mam czynić dalej, o pomoc nie śmiałam wołać, w tym groźnym stanie czekałam katastrofy. I oto łaskawy Bóg wejrzał na moją opuszczoną duszę. Dostała mi się do rąk książka o miłosierdziu Bożym, o spowiedzi generalnej itp. Od tego czasu wzmogła się walka, dobro już zaczęło się silniej bronić. Próbowałam zerwać te pęta, wyzwolić się z niewoli szatańskiej; lecz brakło mi jeszcze sił. W tych strasznych chwilach czytałam "Rycerza". On to spowodował błysk światła w mej duszy, który wskazał mi Jutrzenkę wschodzącego słońca. Za przykładem ogłaszających O otrzymaniu łask od Niepokalanej, postanowiłam i ja udać się o pomoc do Tej, Która nikogo nie opuszcza i nikim nie gardzi. Zaczęłam się więc modlić i błagać Najśw. Maryję Pannę, ażeby wyjednała mi u Swego Syna łaskę dobrej spowiedzi i łaskę żalu. Przyrzekłam Jej także, że w tej intencji wysłucham 33 Msze św. i przez 7 miesięcy w każdy dzień odmówię 1 Ojcze nasz i 1 Zdrowaś na cześć Jej siedmiu boleści. Matka Najśw. nie dała na Siebie długo czekać. W przeciągu dwóch tygodni gorących próśb i modłów doznałam tyle łask, że nie jestem w stanie ich wyliczyć. Wyspowiadałam się z całego życia i łzami serdecznego żalu obmyłam duszę swoją. O, jak wdzięczną jestem Najśw. Maryi Pannie za tak wielką łaskę, jaką mi wyświadczyła. Jak błogiego spokoju sumienia teraz doznaję, nie potrafię tego wyrazić. Zwracam się do was grzesznicy, grzesznicy uporni i zatwardziali, wy wszyscy, którym się zdaje, że już dla was nie ma ratunku, nie rozpaczajcie. Nie rozpaczajcie, bo Maryja wszystkich wysłuchuje; tak samo jak mnie wysłuchała, wysłucha każdego z was. Wywiązując się z przyrzeczenia, podaję to do wiadomości publicznej.

F. Ł.

LUBLIN, dnia 1 listopada 1935 r. (9-36)

Wskutek różnych przyczyn i niepomyślnych egzaminów, zdawało się, po ludzku sądząc, że już mnie nic nie uratuje, że będę zmuszony opuścić progi zakładu naukowego i raz na zawsze pożegnać się z upragnionym ideałem mego życia. Nie traciłem jednak nadziei ani na chwilę, ale ufny w pomoc Najśw. Matki, oddałem się za przyczyną Ojca Wenantego w Jej przemożną opiekę, równocześnie ślubując umieścić podziękowanie w "Rycerzu". To, o co prosiłem, wnet uzyskałem. Dziś, kiedy wszystkie me sprawy ułożyły się jak tylko mogłem sobie życzyć, wywiązując się z obietnicy, z wdzięcznością składam Matce Niepokalanej najgorętsze podziękowanie, jakoteż Czcig. Ojcu Wenantemu, z prośbą o dalszą opiekę nade mną.

Niegodny sługa, Jan Kowalczyk, kleryk

SYNOWÓDZKO-WYŻNE, dnia 6 listopada 1935 r. (10-36)

Zachorowałam bardzo poważnie na oczy, a mianowicie wewnętrzny krwotok spowodował porażenie nerwu ocznego i mięśnia ocznego, rezultatem czego było podwójne widzenie. Prawie, że nie widziałam na oczy, a o wykonaniu jakiejkolwiek pracy lub chodzeniu mowy być nie mogło. Według orzeczenia profesora okulisty leczenie miało trwać kilka miesięcy i kosztować wiele pieniędzy. Zwróciłam się z pokorną, gorącą prośbą do Matki Najśw. o pomoc, gdyż wierzyłam, że tylko siła nadprzyrodzona może mi przywrócić zdrowie. Modliłam się z niezmierną ufnością, odmawiając nowennę do św. Antoniego, a po odbytej spowiedzi i Komunii Św[iętej], w przeciągu kilku tygodni odzyskałam zdrowie i wzrok. Wierzę, że bez przemożnej opieki Maryi nie byłabym wróciła tak rychło do zdrowia, dlatego kreślę z głębi serca te słowa podzięki, by ci, którzy Jej pomocy nie szukają, wierzyli, że Matka Niepokalana jest przemożnym skarbem łask Chrystusowych. Sercem przepełnionym wdzięcznością, składam publiczne podziękowanie Sercu Jezusowemu, Matce Niepokalanej, oraz Jej Czcigodnemu Oblubieńcowi i św. Antoniemu za doznaną łaskę. Błagam pokornie Serce Jezusa i Maryję Niepokalaną o dalszą opiekę nade mną i rodziną moją.

Ada Selbka

L. S. Stwierdzam powyższe zeznanie jako prawdziwe. Ks. Jan Michnarski

WIERZBNIK, w listopadzie 1935 r. (11-36)

W r. 1934, w sierpniu zostałem zwolniony z pracy spowodu redukcji. Wszelkie moje starania oraz poparcie osób wpływowych były bezskuteczne. Znalazłem się w stanie rozpaczliwym, nie wiedząc co czynić dla zdobycia środków utrzymania mej rodziny. Życie przedstawiało mi się ciężarem nie do zniesienia, chciałem go się pozbyć. Jedynie pamięć o żonie i dzieciach powstrzymywała od wykonania tego niecnego zamiaru. I kiedy tak walczyłem z sobą, pewnego razu wzrok mój padł na obrazek Najśw. Maryi Niepokalanie Poczętej. Przypomniałem sobie "Rycerza" i podziękowania w nim. Pociągnięty wyższą siłą, przyrzekłem więc i ja Matce Najśw., że jeżeli raczy mnie wysłuchać, ogłoszę to w "Rycerzu". Odprawiłem nowennę i przystąpiłem do Sakramentów św. I oto otrzymałem posadę, nie wiem w jaki sposób, i to tam, gdzie przedtem spotykałem się tylko ze stanowczą odmową. Komuż to mam zawdzięczyć, jak nie Tej najlepszej, najukochańszej Opiekunce naszej? Ona to pośpieszyła nam z pomocą. Jestem głęboko o tym przekonany. Za wysłuchanie mej prośby składam wraz z całą rodziną Matuchnie Najśw. najgorętsze podziękowanie i proszę nadal o przemożną opiekę.

Kozłowski Andrzej

Potwierdzam szczegóły podane przez p. Kozłowskiego, jako jego zwierzchnik. | Adam Wysokiński, inż.

Potwierdzam szczegóły wiadome mi uprzednio. | Ks. Stefan Świetlicki.

D..., dnia 10 listopada 1935 r. (12-36)

Byłam ciężko chora, szukałam pomocy u lekarzy, lecz napróżno. W tym strapieniu udałam się z ufnością o pomoc do Najśw. Serca Jezusowego, Matuchny Najśw., św. Antoniego i Ojca Wenantego. Codziennie odmawialiśmy wspólnie różaniec i nowennę do św. Antoniego i O. Wenantego. Przyjęłam sakramenty św[ięte] i użyłam cudownej wody z Lourdes. Bóg litościwy uzdrowił mnie. Za tak wielką łaskę składam serdeczne podziękowanie N. Sercu Jezusowemu, Matuchnie Najdroższej, św. Antoniemu i Ojcu Wenantemu, prosząc Ich o dalszą opiekę nade mną i moją rodziną.

Franciszka Niśkiewiczowa

L.S. Opatrzywszy osobiście petentkę, potwierdzam powyższe ks. Bol. Staniszewski

WARSZAWA, w listopadzie 1935 r. (13-36)

Przez kilkanaście lat byłam bardzo ciężko chora na guz w brzuchu. Lekarze stwierdzili konieczność operacji, lecz za przebieg jej nie dawali żadnej pewności. Tylko jeden z nich, wierzący katolik krzepił mię na duchu, wzmacniał nadzieję, zwracając moją uwagę na siłę wyższą, od której wszystko zależy. Dnia 20 kwietnia 1932 r., w trzecim dniu nowenny do Matki Bożej będąc w kościele Narodzenia Najświętszej M[aryi] P[anny] na Lesznie osłabłam bardzo, że traciłam przytomność. Naraz uczułam jakieś bóle wewnętrzne, sądziłam więc, że to według orzeczenia lekarzy, pękł guz i teraz już nastąpi śmierć. Tymczasem cierpienie przeminęło, guz gdzieś znikł i stopniowo zaczęłam przychodzić do zdrowia. Obecnie czuję się dobrze, pomimo, że muszę bardzo ciężko pracować. Wywiązując się z danego przyrzeczenia, składam serdeczne podziękowanie Najśw. S. P. Jezusa i Matce Bożej Dzierzgowskiej za cudowne odzyskanie zdrowia i za wiele innych łask za przyczyną Świątobliwej Wandy Malczewskiej i Wieleb. O. Rafała Chylińskiego. Pragnąc w ten sposób przyczynić się do większej czci naszych polskich Patronów, którzy wiele łask mogą nam wyprosić. Nie ogłaszałam tego ponieważ nie chciano poświadczyć, że zdrowie odzyskałam a choroba może ponowić się. Obecnie podaję to do wiadomości publicznej.

Niegodna służebnica, A. Kamińska

Niniejszym stwierdzam, że fakt wyżej opisany miął istotnie miejsce 20 kwietnia 1932 r. Chora żyje i pracuje w dalszym ciągu ciężko fizycznie bez żadnych dolegliwości w jamie brzusznej. | Dr Zygmunt Chrzanowski

L. S. Prawdomówność osoby, piszącej słowa wyżej przytoczone, stwierdzam. | Ks. A. Fajęcki

SOWINY, dnia 11 listopada 1935 r. (14-36)

Składam najgorętsze dzięki Matce Niepokalanej, św. Józefowi, św. Tereni od Dz. Jezus, św. Katarzynie Labouré i św. Gertrudzie za uzdrowienie mnie z ciężkiego, ropnego zapalenia gruczołu łzowego oraz za wszystkie łaski, jakie odebrałam za przyczyną Matki Najśw. i tych Świętych. Cześć Ci i chwała, o Matko Niepokalana, zo tę łaskę. Miej mnie i moją rodzinę nadal w Swej opiece.

Wolsztyniak Józefa

Potwierdzam, że p. Wolsztyniak Józefa ze Sowin leczyła się u mnie na ropne zapalenie gruczołu łzowego oka lewego w czasie od 15 V [19]35 r. do 25 V [19]35 r. Cierpienie ulegało stale pogorszeniu i zachodziła obawa utraty wzroku tego oka, czemu mogła zapobiec operacja: wyłącznie gruczołu łzowego. P. Wolsztyniak przekazałem do operacji specjaliście chorób ocznych, jednak pacjentka nie mogła się zdecydować ze względu na koszta i ku mojemu zdumieniu sprawa szczęśliwie się rozeszła. P. Wolsztyniak dzisiaj twierdzi, że nie odczuwa żadnych bólów w oku i w głowie - na oko widzi dobrze. Poświadczenie wydaje się na życzenie wyżej wymienionej. | Dr med. Zygmunt Wójcik

WARSZAWA, dnia 24 listopada 1935 r. (15-36)

Czyniąc zadość obietnicy, składam Niepokalanej publiczne podziękowanie za otrzymaną łaskę zdrowia. Uniknąwszy niebezpieczeństwa nieuleczalnej choroby - z serca całego, gorąco i żarliwie dziękuję Ci, Matko Niepokalana, za wstawiennictwo i przyczynę tak skuteczną do Syna Twego. Te krótkie słowa dziękczynienia, które niech będą dowodem niepojętej, macierzyńskiej miłości Niepokalanie Poczętej Maryi, piszę na świadectwo wielkiej serdecznej chęci poprawy życia, silnego pragnienia pozostania zawsze Twym dziecięciem. Serce moje i duszę - jako najskromniejszy listek pragnę wpleść do okalającego Cię - promiennego wieńca ludzkich serc i dusz w niezmierzonej chwale - Maryjo!

L. G., stud. Uniw.