Podziękowania

Osoby, które otrzymały jakąś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniu przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - o ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowości zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę...

Ponieważ podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, przeto zaledwie drobna cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...

Jeśli ktoś nie znajdzie swego podziękowania umieszczonego w całości, to znak, że zaliczono je pod "Ponadto Niepokalanej dziękują". Obecnie nie będziemy o tym listownie zawiadamiali, ponieważ przysparza nam to wiele pracy i powiększa koszta. Sądzimy, że Szan. Czytelnicy zrozumieją nas, iż kwoty, którą wydalibyśmy na korespondencję, użyjemy na inny cel - na chwalę Niepokalanej.

KUTY, dnia 15 maja 1936 r. (101-36)

Byłam złą i przewrotną, aż spotkała mię zasłużona kara. Mąż mój, którego kochałam nad życie, zachorował śmiertelnie. Doktorzy uważając stan jego za beznadziejny, oczekiwali śmierci każdej chwili. Ksiądz dysponował go na śmierć. Następowała agonia. "Jak trwoga - to do Boga". Tak i ja, zamówiłam Mszę św. na jego intencję, w czasie której ja, niewierząca modliłam się gorąco o polepszenie zdrowia męża. Matka Najświętsza wysłuchała mnie: agonia przerwała się, a w kilka dni później ku zdumieniu lekarzy, mąż mój powracał w szybkiem tempie do zdrowia. Ale ja znów zaniedbałam się w modlitwie, twierdząc, że nie ma się co fatygować, mąż i tak już wyzdrowieje. Aż jednego dnia zupełnie bez powodu, nastąpiło gwałtowne pogorszenie, a ja zamiast znów zwrócić się z ufnością do Lekarki Niebieskiej, zwróciłam się do ziemskich lekarzy, pokładając jedynie w nich nadzieję ocalenia męża, a o Bogu zapominając prawie zupełnie. W chwilach rozpaczy zwracałam się z krótką i wątpliwej wiary modlitwą do Boga i może Zbawiciel nasz w Swej nieskończonej dobroci wysłuchałby i tej nędznej mojej modlitwy, bo On nie gardzi nawet i najlichszą modlitwą, ale ja - o zgrozo - jednocześnie błagałam szatana, by za cenę mej duszy wrócił zdrowie mężowi. Musiałam wypić to, czegom sobie nawarzyła przez swoje niedowiarstwo - straciłam męża.

Teraz, gdy za łaską Matki Najśw. wróciła mi się wiara, a z nią razem nadzieja trwałego szczęścia po śmierci, poznałam jaką zbrodnię popełniłam, bo czyż mógł P. Bóg wysłuchać mej prośby i wrócić mi męża? czyż nie byłabym wtedy w rozterce, kto mię wysłuchał, czy Bóg czy szatan?

T. G.

O..., w maju 1936 r. (102-36)

Kilka dni temu rodzina nasza znalazła się w b. przykrem położeniu materialnym. Otrzymaliśmy mianowicie zawiadomienie, że w przeciągu 5 dni musimy zapłacić kwotę 2.000 zł. Mimo nalegania i prośby, nie zgodzono się na przesunięcie terminu płatności. Skąd wziąć pieniędzy? Każdy rozumie, że w chwili obecnej zdobycie takiej sumy jest rzeczą nadzwyczajną. Toteż wszelkie starania nie odniosły skutku. Gdy zaś urząd nie chciał zgodzić się na terminowe spłaty - sytuacja nasza naprawdę była krytyczną.

W takim momencie ucieczka pod skrzydła miłościwej Opatrzności Bożej była jedynym ratunkiem. Zaczęłam błagać o pomoc Matkę Najśw. za pośrednictwem św. Antoniego, br. Alberta i O. Wenantego. Ufałam Niepokalanej, że Ona może przyjść nam z pomocą. Istotnie, skłoniła się do mojej prośby, bo w przeddzień płatności znalazła się życzliwa osoba, która pożyczyła ową sumę pieniędzy. - Za tę łaskę i wiele innych serdecznie dziękuję Niepokalanej Dziewicy i proszę o dalsze Jej błogosławieństwo na całe życie.

Sodaliska M. W.

LONDYN (Anglia), dnia 8 maja 1936 r. (103-30

Przesyłam ofiarę na Mszę św. na podziękowanie Najsł. Sercu Jezusowemu i Matuchnie Najświętszej, za szczęśliwe ocalenie mię od ciężkiego pokaleczenia, a może i od śmierci.

W dniu 17 marca [1936] r. stałam przy zlewie, płacząc bieliznę. Naraz przyszła mi myśl, aby zaraz powiesić chusteczkę, którą wypłakałam, przed ogniem, w przyległym pokoju. Zaledwie odstąpiłam kilka kroków, usłyszałam za sobą trzask i huk, a po odwróceniu się, ku wielkiemu mojemu przerażeniu spostrzegłam, że wielki kawał sufitu oderwał się nad miejscem, gdzie przed chwilą stałam i runął obijając się O brzeg zlewu. Rozpłakałam się serdecznie, dziękując Matuchnie Najśw. Niepokalanej za natchnienie, żeby się oddalić od zlewu. I przekonana jestem, że to Matuchna Niepokalana mię uchroniła od ciężkiego pokaleczenia a może i od śmierci, bom zawsze rozwieszała bieliznę, gdy miałam więcej wypłakanej, a nie jedną chusteczkę. Widoczna jest tu już opieka Najśw. Panienki nad nami, bo i ja i dzieci b. często W tym miejscu stawały myjąc ręce.

Za tę i za wiele innych łask serdecznie Najśw. Sercu Jezusowemu i Matuchnie Najśw. dziękuję i o dalszą opiekę nad nami proszę.

St. Rauchowa z rodziną

CZ..., dnia 12 maja 1936 r. (104-36)

Spełniając przyrzeczenie, pragnę podziękować Maryi Niepokalanej za otrzymane łaski.

Już od najmłodszych lat, jak tylko sięgnę pamięcią wstecz, Niepokalana była zawsze jedyną moją Pocieszycielką i Opiekunką. Doznawałam od Niej pomocy i niezliczonych łask. Do większej jeszcze czci przyczynił się później "Rycerz Niepokalanej", którego byłam zawsze gorliwą czytelniczką. Później jednak, począwszy od 17 r[oku] życia, pomimo że przedtem byłam wielką czcicielką Maryi Niepokalanej i nawet należąc do Sodalicji - Jej dzieckiem, pod wpływem otoczenia i najrozmaitszych wpływów zaczęłam powoli odwracać się od Niej. Przyszły chwile wątpliwości religijnej. Uczucie do Maryi tkwiło jednak gdzieś na dnie duszy. Pamiętam, jak w czasie rozmów i dyskusji na tematy religijne, kiedy surowo krytykowaliśmy uznawane dogmaty, zgadzałam się na krańcowe twierdzenia, że światem rządzi jakieś ślepe prawo. Poszukiwałam jakichś nowych prawd. Nie znalazłam ich jednak ani w religiach Wschodu, pociągających mnie swym mistycyzmem, i dziwną tajemniczością. Starałam się wyszukać je w naukowych fazach powstania wszechświata. I tak, jak religia i kult Buddy, wydały mi się naiwne, a nawet śmieszne w swej formalistyce, tak dowody naukowe - prawie straszne. Wywołują one krańcowy pesymizm. Wegetatywne, roślinne życie, kończące się po kilkudziesięciu latach istnienia, wydało mi się tak puste i bezcelowe, że często przychodziły myśli samobójstwa. W pamiętniku z tego okresu uporczywie powtarza się pytanie "po co żyć?" I rzeczywiście, jeżeli życie człowieka jest życiem rośliny czy zwierzęcia - wszystko jedno kiedy skończyć, wcześniej czy później. Czasem jednak nadchodziły wspomnienia dawnego nabożeństwa do Niepokalanej. Wtedy ciążyła mi ta obojętność. Natrafiłam wreszcie jednego razu w książce pt. "Piękno wewnętrzne" Maeterlincha na słowa, że gdy w życiu przyjdą wątpliwości religijne, czekać biernie, aż uczucia religijne same się ustalą. Od czasu do czasu dla zabicia czasu czytałam "Wyznania świętego Augustyna", "Wieczory nad Lemanem" itp. książki, ale nie mogły mię w tym czasie przekonać. Przestawałam więc walczyć. I naraz starając się o pracę niespodziewanie otrzymałam posadę katechetki. Z jednej strony widziałam w tym opiekę Niepokalanej, a z drugiej - kpiłam sobie z tej świadomości i uważałam otrzymanie posady za zwykłe zrządzenie losu. Zwyciężyła jednak pierwsza myśl. Przyszło nawrócenie.

O Maryjo Niepokalana, czuwaj teraz nade mną i daj mi siłę, daj wolę bym po długiem błądzeniu wróciła do Ciebie i tak jak dawniej żyła z. Tobą, owszem jeszcze bliżej Ciebie. Teraz bowiem wiara moja zahartowana w walce i ugruntowana nie tylko samem uczuciem ale porównana z innymi religiami, jakże niższymi od naszej, może stać się wielką i gorącą. Mam 21 lat. Stoję dopiero u progu życia, a nawet raczej na jego rozdrożu. Wiem, że od wyboru jednej z dróg zależy cała moja przyszłość i to nie tylko tu na ziemi ,ale i kiedyś w wieczności. O Maryjo Niepokalana, spraw bym Cię już nigdy nie opuściła. Daj siłę i wytrwanie.

N. N.

CIECHOCIN POD LIPNEM, dnia 13 maja 1936 r. (105-36)

Wywiązując się z danej obietnicy składam pokorne dzięki Najśw. Pannie za opiekę i pomoc w doprowadzeniu mnie do wyżyn kapłaństwa Chrystusowego, mimo różne trudności i przeszkody. Polecając wiernym wszelkiego stanu i zawodu nabożeństwo do Niepokalanej i ufność w Jej możną opiekę, siebie również i wszystkie trudy mego kapłańskiego życia oddaję na zawsze Jej macierzyńskiemu sercu.

Niegodny sługa Maryi Ks. Hieronim Łysiak

GNIEZNO, dnia 20 maja 1936 r. (106-36)

Stosownie do mego zobowiązania ogłoszenia o otrzymanej łasce, dziękuję publicznie Matce Najśw., św. Tereni i O. Wenantemu, że mi pozwolili doczekać się przystania na katolicyzm mojej siostrzenicy. Modliłam się o tę łaskę gorąco do Matki Najśw. Niepokalanej, św. Tereni i O. Wenantego i zostałam wysłuchana. Siostrzenica moja przyjechała do mnie na wakacje i w tym czasie bez żadnych trudności z wielkiem przejęciem i w skupieniu przyjęła katolicyzm, za co niech będzie cześć Matce Najśw. i Sercu Jezusa.

Zarazem sercem pełnym wdzięczności dziękuję Boskiemu Sercu i Maryi Niepokalanej za wiele innych łask otrzymanych, prosząc o dalszą opiekę dla siebie i swojej rodziny.

M. M.

Wspomnianą konwertytkę po odpowiedniem przygotowaniu przyjąłem na łono Kościoła katolickiego dnia 7 VIII 1935 r. i cieszę się, iż jest wzorową katoliczką. | O. Maurycy Madzurek, gwardian OO. Franciszkanów

ŁÓDŹ, dnia 22 maja 1936 r. (107-36)

W początkach marca [1936] r. córka moja Barbara Karolina zachorowała na koklusz, a następnie na zapalenie płuc. Lekarze stwierdzili stan bardzo ciężki, a nawet podejrzewali, że wytworzy się ropień płucny. Dziecko bardzo wychudło, osłabło i nie chciało przyjmować żadnych pokarmów. Widząc, że wszystkie zabiegi i środki lekarskie mało skutkują, podczas modlitwy wieczornej ślubowałem Matce Najśw., że o ile nastąpi szybka poprawa i wyzdrowienie, złożę publiczne podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej". Matka Najśw. próśb naszych wysłuchała i łaski Swej udzieliła, a my składając to podziękowanie, gorąco polecamy wszystkich, by z ufnością zwracali się do Matki Bożej Niepokalanej w każdej potrzebie.

Niegodni słudzy Maryi, R. J. Karpińscy

Stwierdzam, iż wyżej wymienione dziecko było b. poważnie chore i wyzdrowiało zupełnie. | Dr E. Dejterowa

KALISZ, dnia 28 maja 1936 r. (108-36)

Z głębi wdzięcznego serca składam publiczna podziękowanie Matce Bożej za uzyskane zdrowie. Przez sześć lat ciężko chorowałam na zrosty kiszek, byłam prawie niezdolna do pracy ciężkiej. Leczyłam się u wielu lekarzy, ale bez wyraźnego skutku. Po odprawieniu nowenny do Matki Bożej i użyciu wody z Lourdes bóle całkowicie ustały i już siódmy miesiąc wcale się nie powtarzają.

Józefa Janiakówna

Autentyczność powyższych danych potwierdzam | ks. Z. Kalinowski

GAJE STAROBRODZKIE, dnia 29 maja 1936 r. (109-36)

W kwietniu [1936] r. zachorowałam ciężko, spodziewając się bowiem dziecięcia w szpitalu w Brodach, dostawałam tak silnych ataków sercowych i duszności, że lekarze stracili nadzieję utrzymania mnie przy życiu.

W tej ciężkiej i niebezpiecznej dla mnie chwili zwróciłam się z gorącą ufnością do Pana Jezusa w Milatynie, oraz Niepokalanej Bogarodzicy z prośbą o pomoc, a także przystąpiłam do spowiedzi i Komunii Św[iętej]. Użyłam również wody z Lourdes. Po odejściu kapłana, który udzielił mi Ostatniego Namaszczenia, uczułam znaczną ulgę, nastąpiło szczęśliwe rozwiązanie i obecnie przychodzę do coraz lepszego zdrowia.

Przejęta wdzięcznością do Matki Niepokalanej wyrażam swe najserdeczniejsze podziękowanie i błagam z najgłębszą pokorą i ufnością o dalszą opiekę w życiu dla siebie i swej rodziny.

Maria i Jakub Pobereźnikowie

Potwierdza: dr Łuczyński Zygmunt, lekarz Państw. Szpitala Powszechn. we Lwowie

CH..., w czerwcu 1936 r. (110-36)

Składam najgorętsze podziękowanie Najśw. Sercu P. Jezusa i Matce Niepokalanej za cud łaski nad mym synem, który przez kilkanaście lat, rzuciwszy studia i wszelką pracę, brnął w bagnie najobrzydliwszych nałogów, marnując lata młodości trwoniąc pieniądze, głuchy i nieczuły na napomnienia i błagania całej rodziny. Wtedy to na gorące i bezustanne prośby zrozpaczonej matki, odpowiedziała Najśw. Panienka wyrywając go z przepaści błędów ratując od zatracenia. Po tylu latach złożył egzamina, został lekarzem, otrząsnął się z grzechów, za co niech będą dzięki, cześć i chwała Najśw. Sercu Jezusowemu i Niepokalanej Ucieczce grzeszników. Również niech będą dzięki najgorętsze św. Tereni od Dz. Jezus, św. Janowi Bosko, św. Antoniemu Padewskiemu, którym w ciągu długich lat dla zbolałej matki polecałam mego syna.

LWÓW, dnia ,2 czerwca 1936 r. (111-36)

Wypełniając mój ślub, składam ofiarę na misje i proszę o umieszczenie następujących słów w podziękowaniach w "Rycerzu".

Patronce Polskiej Młodzieży Akademickiej, Najświętszej Matuchnie Częstochowskiej za pomoc w składaniu egzaminów i zwalczaniu wad życiowych składa pokorne podziękowanie i prosi o dalszą opiekę nad sobą i bliskimi

Mgr Kazimierz Kamieński

GDYNIA-ORŁOWO, dnia 8 czerwca 1936 r. (112-36)

Od dłuższego czasu zapadałem na kurcze żołądka, co wykazało prześwietlenie Roentgenowskie. Przy tym doznawałem silnych bólów piersi i wprost nie do zniesienia kłucia w prawym boku. Lekarze nie mogli zbadać mojej choroby. Poleciłem się więc gorąco Matce Najśw., Sercu Jezusowemu, odprawiając nowennę. Zamówiłem również Mszę św. Po użyciu wody z Lourdes doznałem chwilowo większych jeszcze boleści, w których następowało przesilenie choroby, zwróciłem się do miejscowego lekarza, który przesłał mnie do szpitala, przy którym znajduje się w kapliczce ołtarz Niepokalanej. W czasie Mszy św. zwróciłem się z gorącą modlitwą do Matki Najśw. i czułem się zdrowym, tak niespodziewanie, że zginęły wszelkie ślady tych chorób, a liczne analizy nie wykazały żadnej choroby. Przesyłając to moje oświadczenie, proszę o umieszczenie w "Rycerzu Niepokalanej".

J. J. Gutowscy

Stwierdzam niniejszym, iż będący w mojej opiece lekarskiej p. Gutowski Józef, lat 42, cierpiał od szeregu miesięcy na ostre bóle jamy brzusznej z powodu kamicy wątrobianej, którą uśmierzyć można było tylko znacznymi dawkami narkotyków, natomiast samej przyczyny bólów żadnymi znanymi w medycynie środkami usunąć się nie dało. Wobec powyższego skierowany był wijący się w bólu pacjent do szpitala, celem przeprowadzenia ewentualnej operacji. Jednakże w szpitalu po kilkudniowe} obserwacji wszystkie dolegliwości ustąpiły i badania kliniczne nie stwierdziły wymienionej kamicy, ani innej przyczyny bólów. Pacjent obecnie czuje się zupełnie dobrze. | Dr med. Tadeusz Krzyszkowski

MIELEC, dnia 7 czerwca 1936 r. (113-36)

Parafianka moja, niejaka A. H. miała dziwny wypadek, w którym Matce Najśw. zawdzięcza bardzo wielką łaskę.

Będąc w Ameryce zebrała sobie majątek, by jako tako zabezpieczyć sobie starość. Miała w pokoju w biurku tysiąc dolarów am. Dolary te zostały jej skradzione. Po tym wypadku przychodzi do mnie zmartwiona i prosi o Mszę św. do św. Antoniego. Odprawiłem Mszę św. i poleciłem jej modlić się do Matki Bożej, której figurę ma w swoim ogrodzie. Po kilku dniach przychodzi do mnie i mówi, że został podrzucony w nocy przez złodzieja list, w którym przyznaje się do kradzieży, i że Matka Boża nie daje mu spokoju. On jednak, znajdując się w krytycznym położeniu, prosi ją, by mu zostawiła w sieni na oknie w kopercie 100 zł, to on jej odda te 1000 dolarów. Przyniosła mi ten list, i gdym go czytał, iż pisany był szczerze, zwłaszcza wzmianka o Matce Bożej zachęciła mnie do tego, że doradziłem owej kobiecie by te 100 zł złożyła w sieni. W nocy złodziej zabrał te 100 zł, ale dolarów nie zostawił. Przychodzi owa niewiasta, jeszcze smutniejsza, że dołożyła jeszcze złodziejowi 100 zł. Ja ją pocieszyłem, że złodziej, zabierając te sto złotych, nie miał czasu na przeglądanie koperty, ale ufam, że na drugą noc przyniesie pieniądze. I rzeczywiście, na drugi dzień przychodzi uradowana kobiecinka i mówi, że złodziej podrzucił 1000 dolarów.

W tym Wypadku widzę szczególną opiekę Matki Najśw. Niepokalanie Poczętej, Której wielką czcicielką jest owa kobieta. Uważam za swój obowiązek donieść o tym Szan. Redakcji, by podać przykład naprawdę ciekawy, a pobudzający do nabożeństwa do Matki Bożej.

Ks. Michał Nawalny, dziekan i proboszcz