Podziękowania
Drukuj

Osoby, które otrzymały jakąś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniu przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - o ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowości zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę...

Ponieważ Podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, Przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej.

Część Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność...

Jeśli ktoś nie znajdzie swego podziękowania umieszczonego w całości, to znak, ze zaliczono je pod "Ponadto Niepokalanej dziękują". Obecnie nie będziemy o tem listownie zawiadamiali, ponieważ przysparza nam to wiele pracy i powiększa koszty. Sądzimy, że Szanowni Czytelnicy zrozumieją nas, iż kwoty, którą wydalibyśmy na korespondencję, użyjemy na inny cel - na chwałę Niepokalanej.

RZESZÓW", w grudniu 1935 r. (32-36)

Matuchno droga - Niepokalana, czyniąc zadość obietnicy, dziękuję Ci serdecznie, że raczyłaś mi wyjednać u Serca Jezusowego szczęśliwy i łagodny przebieg operacji woreczka łzowego i za inne łaski. Również proszę Cię, opiekuj się nadal mną przez całe życie.

Olga Czernówna

Stwierdzam własnoręcznym podpisem nadzwyczaj pomyślny przebieg zarówno zabiegu operacyjnego, jak i też gojenia się, które wbrew wszelkim przewidywaniom (w okolicznościach absolutnie niepomyślnych dla szybkiego i pewnego zgojenia się) - nieprawdopodobnie szybko, pewnie, bez jakichkolwiek komplikacyj przebiegło, tam, gdzie te komplikacje były naturalnym warunkiem i następstwem. − Dr. Kazimierz Karelus, lekarz-okulista − Kraków, dn. 14. 9. 35.

PUŁAWY, dnia 5 grudnia 1935 r. (33-36)

Składam publiczne podziękowanie Najśw. Matce Niepokalanej za dotychczasowe łaski i opiekę w ciągu mojego życia. Spośród nich zasługuje na szczególne wyróżnienie otrzymanie matury, którą zdawałam jako eksternistka i uzyskanie dyplomu uniwersyteckiego magistra filozofji. Od lat 15 pracuję jako nauczycielka. Nie przerywając pracy, w bardzo ciężkich warunkach, odbyłam słudja i otrzymałam dyplom z bardzo dobrym wynikiem. Warunki życiowe tak się układały, że nie śmiałam marzyć o skończeniu uniwersytetu, choć zawsze pragnęłam gorąco się kształcić.

Dziękuję więc Bogu i Matce Jego za możność czerpania wiedzy, która zbliżyła mię jeszcze bardziej do Stwórcy i umocniła duchowo. Przez całe życie moje mam dowody nieustającej pomocy Matki Najśw. To wszystko przemawia wyraźnie za tem, że jest Ona i moją ostoją życiową. Z głęboką ufnością i wdzięcznością serdeczną polecam Najśw. Matce Niepokalanej wszelkie moje sprawy i moich bliźnich.

Jadwiga Wolińska

ŁANIÓW, w grudniu 1935 r. (34-36)

Wywiązując się z danej obietnicy, składam pokorne podziękowanie Najśw. Marji Pannie Niepokalanie Poczętej za wysłuchaną prośbę w b. ważnej sprawie, z gorącą prośbą o dalszą opiekę.

Marja hr. Moszyńska

NIEDŹWIADA, w grudniu 1935 r. (35-36)

W drugiej połowie lipca 1934 r. moja narzeczona zachorowała na ciężkie zapalenie opłucnej. Ból głowy, kłócie i gorączka z każdą chwilą się wzmagały. Na prośbę chorej zawezwano kapłana, aby udzielił Ostatnich Sakramentów. O życiu chorej już zwątpiono. Otoczenie stało bezradne. Zabiegi i środki lekarskie nic nie pomagały. W tem to krytycznem położeniu uciekłem się do Tej, Która nigdy nie zawodzi - Najśw. Marji - Uzdrowienia chorych. U Niej szukałem ratunku. "Przed Jej obrazem błagałem o uzdrowienie i uczyniłem postanowienie, iż jeżeli chora wyzdrowieje, złożę ofiarę i ogłoszę tę łaskę w "Rycerzu Niepokalanej".

Od owego dnia środki lecznicze zaczęły działać dodatnio, gorączka ustąpiła, ból ustał - chora powracała do zdrowia. Nawet już w niedługim czasie stanęliśmy w kościółku paraf., gdzie przed ołtarzem Najśw. M. P. odbył się nasz ślub.

Za to niezwykłe uzdrowienie i za inne łaski składam najmilszej i najżyczliwszej Matuchnie Niepokalanej gorące podziękowanie oraz polecam siebie i żonę nadal Jej przemożnej opiece.

Stanisław Kossiński

Potwierdzam ten wypadek w całej osnowie, sam zaopatrywałem chorą udzielając jej Ostatnich Sakramentów św. i stwierdzając bardzo ciężki stan chorej, a później jej przyjście do zdrowia. − Ks. Stanisław Kurek

Stwierdza w całości − Ks. J. Wałecki, proboszcz.

DĄBROWA GÓRNICZA, w grudniu 1933 r. (36-36)

W roku ubiegłym syn mój chorował bardzo ciężko na szkarlatynę. Gorączka nie ustępowała, a konsyljum lekarskie nie mogło ustalić przyczyny tegoż. Po gorących modłach do Niepokalanej, poszedłem do spowiedzi i Komunji św. Jakież było moje zdziwienie, gdy wróciwszy z kościoła, dowiedziałem się, że gorączka u dziecka ustąpiła całkowicie. Od tej pory nastąpił całkowity powrót do zdrowia. Widząc w tem nieomylny znak łaski Niepokalanej, składam tą drogą gorące podziękowanie, oraz polecam Jej opiece na przyszłość mych najbliższych i siebie.

Inżynier M.

POŻEŻE, dnia 14 grudnia 1935 r. (37-36)

Dotrzymując danego przyrzeczenia, składam tą drogą publiczne podziękowanie Najśw. Marji Pannie Czcig. O. Wenantemu za pomyślne zdanie egzaminu, oraz opiekę nade mną sierotą. -

O Matko Najświętsza, nie opuszczaj mię i prowadź dalej w życiu.

Marja Kanatowczówna, naucz.

LWÓW, dnia 27 grudnia 1035 r. (38-36)

Składam publiczne i najgorętsze podziękowanie Matuchnie Niepokalanej za pomyślne złożenie egzaminu dojrzałości, za wysłuchane dotychczas prośby i łaski.

Wierzę niezłomnie, że Ona nie opuści tego, kto się z ufnością do Niej ucieka. Egzamin dojrzałości dla mnie miał być ciężki, bo zdawałem go jako eksternista, a przytem kl. 7-mą i 8-mą przerobiłem w skróconym czasie. Przystępując do matury, nie miałem żadnej protekcji, oprócz różańca w ręku. On to prowadził mnie przez cały czas egzaminu. Za tak szczodrą pomoc i opiekę i za inne łaski składam najgorętsze i najszczersze dzięki Matuchnie Niepokalanej.

Niegodny sługa Marji żyluk Kazimierz absolwent

WARSZAWA, dnia 27 grudnia 1935 r. (39-36)

Od dłuższego czasu znajdowałam się w rozpaczliwem położeniu. Byłam narażona na poważną stratę materjalną, a także na wielkie przykrości. Zdawało się, że nikt mi pomóc w tem nie może. W chwili załamania duchowego i najwyższego zdenerwowania przypominam sobie, że w ostatnich numerach "Rycerza Niepokalanej" często spotykałam podziękowania za łaski, jakich ludzie doznawali za pośrednictwem O. Wenantego. O osobie Czcig. O. Wenantego nic nie wiedziałam, ale pomyślałam, że może i mnie zechce pośredniczyć i wyprosić łaskę u Boga. Nadzieja mię nie zawiodła. Po kilku dniach, w ciągu których żarliwie prosiłam O. Wenantego, obiecując ogłosić to w "Rycerzu" i przesłać małą ofiarkę pieniężną, - prośba moja została wysłuchana. Dziś jestem spokojna, ponieważ ciężki kamień spadł mi z serca. Narazie wiem o O. Wenantym, że posiada szczególne łaski u Boga, jest gorliwym naszym pośrednikiem nawet w sprawach, które zdają się być zupełnie stracone i w przeszkodach nie do usunięcia. Kto ma jakiekolwiek kłopoty, niech prosi O. Wenantego o wstawiennictwo u Boga - a napewno zawiedzionym nie będzie. Modlę się o szybkie wyniesienie O. Wenantego na ołtarze Pańskie.

St. R.

ZŁOCZEW, w grudniu 1935 r. (40-36)

W październiku r. b. zachorowałam na silny ból głowy. Zwróciłam się o pomoc do lekarza, który po zbadaniu orzekł, że jest to wewnętrzne zapalenie głowy pomiędzy mózgiem a bębenkiem małego ucha. Po udzieleniu mi pierwszej pomocy, powiedział, że muszę jechać na operację, gdyż ból może spowodować paraliż głowy, a przytem śmierć. Bałam się bardzo operacji. Poszłam więc pierw do kościoła, tu odbyłam spowiedź generalną i przyjęłam Komunję św. Prosiłam Matki Najśw., św. Józefa i św. Antoniego o wstawiennictwo i opiekę. W szpitalu lekarz orzekł, że musi być operacja i to natychmiast. W tem przyszła mi myśl, by nie zgodzić się na nią. Zatem w tak groźnym stanie wróciłam do domu. Następnego dnia t. j. 17 listopada dostałam ataku tak silnego, że ręce i nogi zaczęły mi stygnąć. W ostatniej - jak mi się zdawało - chwili modliłam się do Serca Jezusowego i do Niepokalanej tak gorąco, jak tylko mogłam się na to zdobyć. Lekarz dał mi 2 zastrzyki, aby powstrzymać mnie przy życiu. Pojednaniem z Bogiem i ostatniem namaszczeniem Olejami św. przygotowywałam się na śmierć i czekałam tylko tej chwili. Wszyscy domownicy i znajomi modlili się w mojej intencji. I Niepokalana pośpieszyła z pomocą przez cudowny środek. Otóż po użyciu kilku kropel wody z Lurd poczułam zmniejszenie bólu. Następne badanie lekarskie wykazało, że niebezpieczeństwo minęło. Wobec złożonego przyrzeczenia ślę Najśw. Marji, ŚŚ. Józefowi i Antoniemu publiczne podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej". Polecam się nadal z całą rodziną opiece Tej Cudownej Lekarki.

Niegodna sługa Anna Sobierajowa

L. S. Stwierdzam, że p. Anna Sobierajowa po przyjęciu Wiatyku i Ostatniego Namaszczenia 17. XI. 1935 r. wieczorem i poleceniu się Niepokalanej, a potem użyciu wody z Lurd z niebezpieczeństwa groźnego została uratowana − (podpis księdza nieczytelny). − Złoczów, dnia 24. 12. 1935 r.

Pani Sobierajowa przeszła ostre ropne zapalenie środk. ucha, które rzadko przechodzi bez trepanacji czaszki, w danym wypadku wyjątkowo wyzdrowiała bez operacji, siła organizmu 1 ducha z Bożą pomocą zwyciężyła. − Dr. L. Sroczyński.

LWÓW, dnia 2 stycznia 1936 r. (41-36)

W r. 1934 mąż mój stracił posadę, a z nią i jedyne źródło utrzymania. Nie rozpaczałam, lecz gorąco modliłam się do Najśw. Matuchny, wierząc, że Ona mię nie opuści w nieszczęściu. I w tym czasie, kiedy mąż zwątpił w otrzymanie w swoim fachu posady, staje się coś dziwnego. Oto jeden z kolegów jego opuszcza swe miejsce, a mąż mój, nic o tem nie wiedząc, pomimo usilne starania innych, zostaje powiadomiony przez dyrekcję o ponownem otrzymaniu posady. Pracował tu przez jeden rok na skromnych wprawdzie warunkach, gdy w tem powstał zamiar likwidacji przedsiębiorstwa. Nie widzieliśmy żadnego sposobu do życia. Postanowiliśmy powtórnie zwrócić się do naszej najukochańszej Matuchny z gorącą prośbą o pomoc. I znowu wysłuchała nas, bo mąż nie tylko że nie stracił posady, ale otrzymał pracę na wiele lepszych warunkach.

Otrzymałam tyle łask od Najświętszej Matuchny, że nie mogę znaleźć odpowiedniego sposobu na podziękowanie, śpieszę tą drogą dać wyraz swej wdzięczności ku Niej. - Zalecam wszystkim uciśnionym, niechaj śpieszą z gorącą modlitwą i wiarą do Jej stóp, a nigdy nie zawiodą się. Wysłuchani zostaną napewno i z sercem pełnem szczęścia i radości, niedającej się opisać, będą zanosić dziękczynne modły, wysławiając dobroć Tej najlepszej z matek - Matuchny naszej Niepokalanej.

A. Lang

WARSZAWA, dnia 2 stycznia 1936 r. (42-36)

Wywiązując się ze złożonego przyrzeczenia, składam, sercem przepełnionem radością, publiczne podziękowanie Niepokalanie Poczętej i O. Wenantemu za wszystkie łaski, otrzymane w dotychczasowem życiu, za stałą opiekę w czasie studjów i za wysłuchanie wszystkich moich próśb, a w szczególności za polepszenie bytu materjalnego mojej rodziny i za szczęśliwy wybór towarzyszki życia.

O Matko Nieustające; Pomocy, polecam nadal Twej przemożnej opiece żonę i córeczkę. Proszę Cię gorąco o błogosławieństwo w dalszej pracy i we wszystkich dobrych moich zamiarach dla szczęścia bliźnich.

Inż. W. Kwatyński

L. S. Poświadczam prawdziwość powyższego pisma i tożsamość osoby − ks. St. Piktowicki

LWÓW, w styczniu 1936 r. (43-36)

W ubiegłym roku byłyśmy w krytycznem położeniu. Nie mając żadnej pomocy i nie widząc znikąd ratunku w tak ciężkiej sprawie, udałyśmy się do Matki Boskiej Niepokalanej za wstawiennictwem Czcig. O. Wenantego Katarzyńca. W tej intencji odprawiłyśmy nowennę, ufne w Jego orędownictwo i opiekę Marji. Spełniamy więc naszą obietnicę ogłoszenia, ponieważ sprawa została pomyślnie załatwiona.

Za tę i inne łaski ślemy serdeczne podziękowanie Niepokalanej Marji i O. Wenantemu, przytem wyrażamy nasze pragnienie jak najprędszego uczczenia O. Wenantego na ołtarzach świątyń Pańskich. - Polecamy się i nadal Ich przemożnej opiece, prosząc zarazem o łaski.

Zofja Pionkowa i Katarzyna Sokolowska

LWÓW, dnia 4 stycznia 1936 r. (44-36)

Składam Matce Niepokalanej gorące publiczne podziękowanie za cały szereg łask, darów duchowych i doczesnych, otrzymywanych stale od Boga za Jej przyczyną. Osobliwie dziękuję Jej za odzyskanie zdrowia, a także za liczne dowody opieki nade mną w chwilach ciężkich prób i przeciwności życiowych. Łącząc prośbę o dalszą opiekę, pragnę, by głos mój, wraz z tysiącem innych tego rodzaju, był zachętą dla wszystkich tych, którzy nie chcą, lub nie umieją korzystać z obfitego zdroju łask, który spływa zawsze na wiernie oddanych Marji.

Kolodkówna Marja, naucz.

JAROSŁAW, dnia 6 stycznia 1936 r. (45-36)

Na początku listopada 1935 r. zachorowała córka moja na ciężką chorobę wewnętrzną. Lekarz miejscowy uznał, że wskutek przeziębienia grypy dostała zapalenia osierdzia. W kilka dni potem przyłączyły się inne choroby jak: zapalenie opłucnej i ropne zapalenie płuca w lewym boku. Gorączka dochodziła do 41 stopni. Stan był beznadziejny. Zrozpaczona, ale nie tracąc ufności w pomoc Boską, udałam się z gorącą prośbą o ratunek do Serca Jezusowego przez przyczynę Matki Niepokalanej i O. Wenantego Katarzyńca, przyrzekając podziękować za tę łaskę w "Rycerzu Niepokalanej". W bardzo krótkim czasie nastąpiło polepszenie, ku zdziwieniu wszystkich, którzy widzieli ją w czasie choroby. Za tak wielką łaskę składam serdeczne dziękczynienie Boskiemu Sercu Jezusa, Matce Przenajśw. i O. Wenantemu, prosząc również o dalszą opiekę nad rodziną.

Regina Olearkowa

Powyższe fakty zaistniały: dr. Dyszyński

WYSOKIN-CETEŃ, dnia 6 stycznia 1936 r. (46-36)

W r. ubiegłym przed świętami wielkanocnemi zachorowałam ciężko na zapalenie płuc. W poniedziałek wielkanocny przyjęłam Ostatnie Sakramenta św. Spodziewane jednak przesilenie nie następowało. Byłam bardzo osłabiona i przez dłuższy czas pozostawałam w łóżku. W końcu maja udałam się do innego lekarza, którego świadectwo załączam. Ten i inny lekarz stwierdzili u mnie gruźlicę, jako następstwo choroby poprzedniej i uznali stan zdrowia za beznadziejny. Nie wierzyłam jednak, że wkrótce mam umierać. Wraz z całą rodziną odprawiałam nowennę do Matki Boskiej z prośbą o wyleczenie. Nie pozostało mi już nic, prócz głębokiej wiary. Po spowiedzi i Komunji św. użyłam kilka kropel cudownej wody z Lurd. Od tego czasu czułam się znacznie lepiej i już zaczęłam chodzić. Zdrowie moje polepszało się z dnia na dzień.

W końcu wakacyj ten sam lekarz, który zwątpił w wyleczenie, oświadczył, iż jestem zupełnie zdrowa. Dziś czuję się zupełnie dobrze i uczę się w dalszym ciągu. Składam przeto publiczne podziękowanie Matce Najświętszej, z prośbą o błogosławieństwo w życiu.

Marja Matuszczakówna, ucz. kl. 7-ej gim.

L. S. Prawdziwość powyższego zdarzenia stwierdzam, jako proboszcz tutejszej parafji. − Odrzywoi, dnia 7 stycznia 1936 r. − Ks. Marjan Dębowski

L. S. Niniejszem zaświadczam, iż w maju 1935 r. przywieziono do mnie ze wsi Wysokin chorą uczennicę 6-tej kl. gimn. Matuszczak Marję, córkę Szczepana i Konstancji, liczącą lat 18.

Podczas badania stwierdziłem u niej gruźlicę obydwu płuc, powstałą wskutek zaniedbania leczenia zapalenia pluć i opłucnej i powstałych stąd powikłań. Stan chorej uznałem za beznadziejny. Mimo zastosowania bardzo energicznego leczenia, stan chorej pogarszał się z dnia na dzień (t. - 39, obrzmienie ogólne, męczący kaszel z dużą ilością flegmy, zupełny upadek sił i inne), tak, iż wreszcie uznałem leczenie za bezcelowe, co zresztą oświadczyłem ojcu chorej, nadmieniając, że sprawa pociągnie się jeszcze z tydzień, dwa czasu i że żadne już środki, ani sposoby nie zdołają przywrócić jej do zdrowia.

W sierpniu 29-go zgłosiła się do mnie taż sama Matuszczak Marja, którą poddałem bardzo dokładnemu badaniu i u której nie stwierdziłem żadnych objawów, ani zmian chorobowych, na dowód czego wystawiam świadectwo niniejsze. Nie mogę nie stwierdzić na zakończenie, iż zmiana ta nastąpiła na drodze nadzwyczajnej, gdyż zmiany z okresu choroby były tak duże i organizm chorej tak niemi opanowany, że nie było mowy nie tylko o wyleczeniu, ale wprost o leczeniu chorej. − Dr. med. Gutkiewicz Stanisław

WARSZAWA, dnia 8 stycznie 1936 r. (47-36)

Mąż mój od czterech lat opuścił nas i - jak zwykle w tych wypadkach bywa - skąpił na utrzymanie dwojga dzieci i moje. Przez 4 lata takich udręk nie ustawałam w modlitwach do Serca P. Jezusa, Matki Boskiej, św. Antoniego, św. Tereni i O. Wenantego. Błagałam najwięcej za przyczyną O. Wenantego Matkę Bożą o pomoc, o jakieś wyjście dla mnie z tej tak mocno przygnębiającej sytuacji. W październiku, miesiącu Matki Bożej Różańcowej, wznowiłam swoje prośby przez codzienne odmawianie różańca, przyczem odbyłam spowiedź i przyjęłam Komunję św.

Niepokalana wysłuchała mię, bo otrzymałam posadę, która od razu wyzwoliła mię z wyżej wspomnianych cierpień. Fakt ten niechaj świadczy najwymowniej o dobroci Matki Najśw., a tych opuszczonych i pokrzywdzonych, którzy to czytać będą, niech pociągnie ku Niej. Ona ich pocieszy. - Za tę łaskę i wiele innych wysłuchanych próśb odbyłam przyrzeczoną podróż do Częstochowy i postanowiłam od czasu otrzymania posady nigdy nie rozstawać się z modlitwą różańcową. Polecam się nadal wraz z dziećmi Jej przemożnej opiece.

J. P.

SZRENSK-ZAMEK, dnia 16 stycznia 1936 r. (48-36)

Za wieloletnią, widoczną opiekę w wielu ciężkich i trudnych chwilach życia, w szczególności za łaskawe wysłuchanie prośby i pomyślne załatwienie bardzo ważnej sprawy - składa Najśw. Panience Niepokalanej z głębi wdzięcznego serca pokorne podziękowanie niegodny i zawsze całą duszą oddany sługa

dr. Zdzisław Słuszkiewicz