Osoby, które otrzymały jakąś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerza", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniu przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - o ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowości zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę
Ponieważ podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w jej orędownictwo ufność!...
Jeśli ktoś nie znajdzie swego podziękowania umieszczonego w całości, to znak, że zaliczono je pod "Ponadto Niepokalanej dziękują". Obecnie nie będziemy o tym listownie zawiadamiali, ponieważ przysparza nam to wiele pracy i powiększa koszta. Sądzimy, że Szan. Czytelnicy zrozumieją nas, iż kwoty, którą wydalibyśmy na korespondencję, użyjemy na inny cel na chwalę Niepokalanej.
ORZECHÓW NOWY, dnia 23 sierpnia 1936 r. (133-36)
W sierpniu 1935 r. rzucono na mnie oszczerstwo. Pewien zły człowiek zaskarżył mnie przed P. P., że prowadzę robotę komunistyczną. Na dowód podał, że z niejakim p. J. Dudkiem miałem na strychu w spichrzu ukryć druki komunistyczne. Nigdy nie spodziewałem się, że coś podobnego nastąpi, gdyż byłem zawsze spokojny i nigdy nie zajmowałem się sprawami wywrotowymi. Wobec Boga i własnego sumienia byłem czysty.
W tydzień po oskarżeniu przyszła do mnie policja wraz z przodownikiem i aresztowała mnie oraz wyżej podejrzaną osobę. Sprawa była zaostrzona, gdyż oskarżyciel mój zeznał fałszywie, że poznał mnie. Odstawiono więc mnie z posterunku do sądu w Parczewie. Sprawiedliwość Boska jest jednak większa niż złość ludzka. Sędzia bowiem zwolnił mnie z aresztu i pozostawił tylko pod nadzorem policji. W kilka miesięcy potem sprawę wznowiono. Groziło mi od 1-2 lat więzienia. Był to dla mnie wstyd i hańba. Pierwszy areszt zdarzył się w mojej rodzinie. 22 września 1935 r. byłem w niedzielę na Mszy św. w parafialnym kościele, Rozpacz targała mi serce na myśl rychło mającego nastąpić wyroku. Byłem smutny i jakiś nieswój. Nie wiedziałem, co mam począć. I wiecie, drodzy Czytelnicy tego podziękowania, co się stało? - Spojrzałem na postać Maryi Różańcowej. I oto Ta Maryja, nie kto inny. pocieszyła mnie. Nie wiem, jak to opisać, dość jednak, że od tej pory było mi błogo na sercu. Było to w czasie Mszy św. przed podniesieniem. Do domu wracałem już inny. Przestałem się martwić, natomiast nie przestałem się modlić.
Przez długi czas prosiłem w sądzie, aby wyrok umorzono, ale o tym nie chciano słyszeć. Odprawiłem wtedy nowennę do Matki Najśw. i dałem na Mszę św. Udałem się też do Częstochowy i prosiłem dobrą Matuchnę, ażeby ci ludzie, którzy prowadzili śledztwo, poznali moją niewinność. Wiedziałem bowiem dobrze, że największy nawet zbrodniarz w toku śledztwa mówi, że nie winien. Jakże więc mogłem spodziewać się, że mi uwierzą.
Chrystus Pan i Matuchna Jego nie opuścili mnie, bo oto w lutym [1936] r. prokurator z braku dowodów umorzył sprawę. - Jaka błogość zapanowała w moim sercu i wdzięczność, nie będę o tym pisał, bo brak mi słów. Dość, niech hymn wdzięczności idzie przed Tron Chrystusa i Maryi! Cześć dla Niej!
Czesław Antoniuk
OSTROŁĘKA, dnia 13 sierpnia 1936 r. (134-36)
W dniu 10 marca [1936] r. zachorowała mi bardzo ciężko 6-letnia córka. Wezwałam lekarza. Lekarz natychmiast polecił odwieźć dziecko do szpitala, ponieważ stan był bardzo ciężki i wymagał szybkiej operacji. W tym samym dniu odwiozłam córkę do szpitala. Lekarze stwierdzili stan beznadziejny i zaraz przystąpili do operacji, która udała się szczęśliwie. Po operacji nastąpiły jednak komplikacje różnych chorób i tak: zapalenie błony brzusznej, paraliż kiszek, zrost kiszek, zapalenie obydwóch płuc, zapalenie miedniczek nerkowych, przetoka i woda w opłucnej. Dziecko przebywało w stanie beznadziejnym aż do dnia 18 maja. W tak wielkim bólu udałam się o pomoc do Matuchny Najświętszej, polecając chorą Jej przemożnej opiece. W tej intencji odprawiałam również z wielką ufnością nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy i św. Antoniego Padewskiego. Jednocześnie zamówiłam Mszę św. i przyrzekłam w razie wyzdrowienia złożyć publiczne podziękowanie. Po udzieleniu ostatniego Sakramentu Namaszczenia i zażycia cudownej wody z Lourdes, dziecko po pięciu dniach samo podniosło się na nogi i dzisiaj jest zupełnie zdrowe.
Czując niezmierną wdzięczność dla najukochańszej mej Opiekunki, Lekarki Niebieskiej i św. Antoniego, składam Jej najgorętsze i najserdeczniejsze podziękowanie, prosząc Ją o dalszą opiekę nad moją rodziną.
Jadwiga Kleszczowa
WARSZAWA, dnia 15 sierpnia 1936 r. (135-36)
W styczniu [1936] r. żona moja zachorowała na ciężkie zapalenie gardła, z którego wywiązało się ogólne zapalenie ustroju. Stan zdrowia żony był coraz cięższy i chorobą: zaczęła się przeciągać. Równocześnie synek mój uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, przy czym złamał sobie obojczyk. Zaledwie się z tego wyleczył, gdy znowu w maju zapadł na szkarlatynę o typie ciężkim. Znękany tyloma nieszczęściami, udałem się po ratunek do Niepokalanej. Razem, z żoną zaczęliśmy odprawiać nowennę. Ufność nasza została stokrotnie nagrodzona. Stan zdrowia żony i dziecka zupełnie się poprawił. Łaski tej dostąpiliśmy za wstawiennictwem Niepokalanej, za co Jej gorąco dziękujemy i polecamy się dalszej opiece.
Dr Władysław Pęksa, kpt.
Prawdziwość powyższego stwierdzam. Ks. Skorel, st. kapel. W.P.
WĄGROWIEC, dnia 12 sierpnia 1936 r. (136-36)
Długo cierpiałem na przejmujące bóle głowy, a były one tak straszne, iż mniemałem, że znajduję się już w pierwszym stadium jakiegoś obłędu. Na lekarza nie było mnie stać, a modlić się nie mogłem, gdyż najmniejsze skupienie myśli potęgowało dokuczliwe bóle w głowie. Toteż tylko co pewien czas zwracałem się z gorącą i ufną prośbą do Niepokalanej Dziewicy o uzdrowienie mnie i uratowanie od strasznego obłędu, obiecując ogłosić podziękowanie w "Rycerzu" po doznaniu łaski. Po dłuższym czasie bóle w głowie ustały, lecz jednocześnie pojawiły się inne, jakby wielokrotnie spotęgowane w lewym boku. Lekarz specjalista, profesor U.P. mimo stosowania drogich maści nie zdołał mi nic pomóc. Tymczasem ucho, szyja i twarz tak mi nabrzmiały, że ani spać, ani jeść nie mogłem. Cierpienia były tak okropne, że zacząłem prosić Maryję Niepokalaną o rychłą śmierć, jeżeli nie zasługuję na łaskę uzdrowienia. Po pewnym czasie okazało się, że jest to wielki wrzód, który zeszedłszy z mózgu, uformował się w uchu. Po pęknięciu tegoż oraz drugiego wrzodu, który się wytworzył w prawym uchu, bóle głowy ustały i jestem obecnie zupełnie zdrów. Zdrowie moje, tak fizyczne jak i moralne zawdzięczam tylko Maryi Niepokalanej, najlepszej mojej Matce.
Za powyższą oraz za bardzo wiele innych łask dziękuję w radosnej i wdzięcznej pokorze Panu Jezusowi i Jego Przenajśw. Matce oraz zwracam się z serdeczną i ufną prośbą o dalszą opiekę dla mnie i mojej rodziny.
Wincenty Daroszewski
ŁASK, dnia 19 sierpnia 1936 r. (137-36)
Wnuczka moja 7-mioletnia zachorowała ciężko w kwietniu na ślepe kiszkę. Wezwany rano lekarz nie postawił odrazu diagnozy, pozostawiając ją na obserwacji do wieczora. Tymczasem stan jej stawał się z każdą chwilą groźniejszy. Kiedy doktor powtórnie zbadał chorą, zalecił natychmiastową operację. Na operację trzeba było jechać do szpitala do Łodzi 31 km autem. Po skomunikowaniu się telefonicznie z chirurgiem w Łodzi, ten zaopinjował, że w takim stanie nie można już chorej przewozić, gdyż może w drodze skończyć życie; tętno bowiem wynosiło 150 uderzeń na minutę, temperatura zaś 39.9°. Zrozpaczeni rodzice, nie mając już nic do stracenia, wywieźli ją autem do Łodzi. O godz. 2 nad ranem lekarze dokonali operacji, w czasie której okazało się, że wytworzyła się już ropa i zapalenie otrzewnej z rozlaniem się ropy po kiszkach.
W parę godzin po operacji nastąpiło ogólne zakażenie krwi oraz paraliż kiszek. Doktorzy uznali stan za beznadziejny; 99% przemawiało za śmiercią. Stan takiej agonii z zamglonymi oczyma trwał 4 dni. W tym czasie Kanonik Kapituły Łódzkiej, ks. Stanisław Sieciński, udzielił wnuczce ogólnej absolucji, a jednocześnie odprawiały się codzień w Łasku Msze św. o jej wyzdrowienie. Ja zaś postanowiłam, że jeśli Bóg ją uratuje, publicznie ogłoszę to w "Rycerzu Niepokalanej". Piątego dnia dziecko oprzytomniało. Tętno zmniejszyło się i odtąd nastąpiło polepszenie.
Będąc głęboko przekonaną, że uzdrowienie nastąpiło tylko dzięki jawnej opiece i dobroci Niepokalanej, z czystym sumieniem śmiem prosić o ogłoszenie tego nieprawdopodobnego zdarzenia w "Rycerzu Niepokalanej".
Maria Jędrzejewska
STARO-WISKITKI, dnia 4 września 1936 r. (138-36)
Trzyletni nasz synek uległ w czasie zabawy na podwórzu nieszczęśliwemu wypadkowi. Został kopnięty przez konia w głowę tak silnie, że aż pękła czaszka, a przy tym nastąpił wstrząs mózgu. Nieprzytomne dziecko odwieźliśmy natychmiast do lekarza. Lekarz udzielił wprawdzie pomocy, ale oświadczył, że wkrótce nastąpi zgon. W tak przykrym i bardzo bolesnym dla nas zmartwieniu poleciliśmy dziecko opiece Matki Najśw. i powróciliśmy do domu. Tego dnia synek nasz nie odzyskał już przytomności. Dopiero następnego dnia po natarciu ran dziecka świeżo sprowadzoną wodą z Lourdes i zawieszeniu na szyi Cudownego Medalika, zaczęło powoli wracać do przytomności.
W tym czasie uczyniliśmy również przyrzeczenie Niepokalanej, że jeśli synek nam wyzdrowieje, ogłosimy tę łaskę w "Rycerzu Niepokalanej". Zamówiliśmy również w tej intencji Mszę św.
Skoro dziecko odzyskało przytomność, zawezwaliśmy drugiego lekarza, a ten nam doradził, aby chłopca zawieźć do szpitala. Posłuchaliśmy rady lekarskiej i odwieźliśmy chłopca do szpitala. Równocześnie nie ustawaliśmy prosić Niepokalaną o przywrócenie mu zdrowia. I Matka Najśw. wysłuchała nas niegodnych. Dziecko z każdym dniem zaczęło wracać do zdrowia. W 18 dniu pobytu w szpitalu przywieźliśmy je do domu zupełnie zdrowe. Zawdzięczając tę łaskę opiece Niepokalanej, składamy Jej za to najserdeczniejsze podziękowanie" i polecamy synka dalszej Jej opiece.
M. F. Szymczakowie
Zaświadczam, iż dziecko p. Szymczaka, zamieszkałe w Staro-Wiskitkach było skierowane przeze mnie do szpitala w Warszawie z powodu pęknięcia czaszki, wskutek uderzenia kopytem konia. Stan dziecka był groźny. Po kilkutygodniowej kuracji w szpitalu dziecko powróciło do domu zupełnie zdrowe. | Dr M. Śmigiel
RYCZÓW, dnia 20 sierpnia 1936 r. (139-36)
Dnia 13 sierpnia [1936] r. wybuchł pożar w naszej wiosce w pobliżu naszej chaty. Wiatr niósł ogień w naszą stronę. Niebezpieczeństwo dla naszego domostwa było nieuniknione. Przerażona tym do głębi, lecz pełna ufności w miłosierdzie Boże i opiekę Najświętszej Panny Maryi, wyniosłam z naszego domu obraz Matki Bożej i, trzymając zarówno w ręku medalik Niepokalanej, stanęłam naprzeciw ognia i błagałam Ją o opiekę nad nami. W tej samej chwili wiatr obrócił się w stronę pól i zostaliśmy ocaleni nie tylko sami, ale i okoliczne domy. Wszyscy więc w naszej rodzinie składamy jak najgorętsze publiczne podziękowanie Najśw. naszej Opiekunce i nadal prosimy Ją o opiekę nad nami.
Ludwika Klajonka
L.S. Wiarogodność opisanego zdarzenia potwierdzam. Ks. Jan Biroński
OPORÓW, dnia 5 sierpnia 1936 r. (140-36)
Dziękuję Niepokalanej za odzyskane zdrowie, i zachęcam wszystkich, ażeby w bólach, tak fizycznych jak i moralnych prośby swe do Niej kierowali.
Ks. P. W.
CZELADŹ, dnia 3 lipca 1936 r. (141-36)
Sercem pełnym wdzięczności dla Najświętszej Maryi Panny składam publicznie w imieniu matki mojej i w imieniu swoim gorące podziękowanie za otrzymaną łaskę odzyskania zdrowia matki. Matka moja miała 2-gą bardzo poważną operację w 60 roku życia. Po operacji przyszło zapalenie płuc, również bardzo silne, a następnie skrzep krwi. Stan choroby był groźny i nie mieliśmy nadziei, aby matka moja utrzymała się przy życiu. Właściwie była już w agonii. Złożyliśmy przyrzeczenie, że jeżeli Matka Najśw. przyjdzie nam z pomocą, publicznie podziękujemy w "Rycerzu Niepokalanej". Matka Najświętsza wysłuchała naszych próśb, toteż za tę niezwykłą pomoc składamy serdeczne podziękowanie Matce Najświętszej, polecając się nadal Jej opiece.
Paulina Miodyńska
Ks. Roman Miodyński
GRODZISK, dnia 26 sierpnia 1936 r. (142-36)
Pobraliśmy się z mężem w warunkach nader niepomyślnych, gdyż jako nauczyciele szkół powszechnych, pracowaliśmy zdała od siebie, oddaleni o dziesiątki kilometrów. Mimo to ufaliśmy mocno, że w tym trudnym położeniu dopomoże nam Matka Najśw. do Której oboje mamy szczególne nabożeństwo. Przez czas rozłąki często w modlitwach zwracaliśmy się do Niej o wstawiennictwo u Boga i pomoc. Pomoc tę wkrótce otrzymaliśmy z nieba. Radość nasza była ogromna, skoro nas zawiadomiono, iż po wakacjach będziemy razem pracować. A wszystko to jedynie dlatego, że Ta, do Której się zwracaliśmy, najłaskawszą i najlepszą jest Matką! Ona, jak dzieci nas przygarnęła i opieką Swą otoczyła. Wdzięczność nasza przewyższa możność wyrażenia jej w słowach. - Serca nasze każdego dnia biją szczęściem i wdzięcznością dla Niej bez miary.
Wszystkim wątpiącym i smutnym radzimy, aby się polecili Matce Nieustającej Pomocy, a mogą być pewni Jej opieki i ratunku.
J. i T. R., Nauczycielstwo p.s.p.
WYSOCK, dnia 15 września 1936 r. (143-36)
Dwa lata temu (w 1934 r.) otrzymałem dyplom na nauczyciela szkół powszechnych. Podczas służby wojskowej w [1935] r., wysyłałem podania do Kuratorium, lecz otrzymywałem negatywne odpowiedzi. Dnia 15 lipca [1936] r. wysłałem ponownie podanie, składając uroczyste przyrzeczenie Boskiemu Sercu Jezusowemu i Matuchnie Niepokalanej, że jeżeli otrzymam posadę, ogłoszę to publicznie w "Rycerzu". Błagając Boskie Serce Jezusa, odprawiłem nowennę do Matki Bożej Niepokalanie Poczętej, prosząc św. Terenię od Dz. Jezus, św. Antoniego i Czcigodnego O. Wenantego o wstawiennictwo za mną. Prośby moje zostały wysłuchane. Otrzymałem płatną praktykę, ale po przyjeździe do Inspektoratu, p. inspektor C... dał mi kontrakt.
Stało się to tylko za przyczyną Niepokalanej. Chcąc się wywiązać z danej obietnicy, składam publiczne, z głębi serca mego płynące podziękowanie Boskiemu Sercu Jezusowemu, Matuchnie Niepokalanie Poczętej i św. Pańskim, których błagałem o pomoc oraz pokornie proszę Boskie Serce Jezusa i Maryję Niepokalaną o błogosławieństwo w mej pracy i otrzymanie etatu.
Niegodny sługa Maryi, B. Wójcik, naucz.
WARSZAWA, dnia 8 września 1936 r. (144-36)
Wywiązując się z obietnicy, składam Matce Niepokalanej gorące, publiczne podziękowanie za cały szereg łask, darów duchowych i doczesnych, otrzymywanych stale od Boga za Jej wstawiennictwem. Osobliwie dziękuję Niepokalanej za odzyskanie zdrowia, a także za liczne dowody opieki nade mną w chwilach ciężkiej choroby ropnego zapalenia opłucnej.
Prosząc o dalszą opiekę, pragnę, by głos mój, wraz z milionem innych tego rodzaju, był zachętą dla wszystkich tych, którzy nie chcą lub nie umieją korzystać z obfitego zdroju łask, które bez wątpienia spływają zawsze na wiernie oddanych Maryi.
Leon Wyrwał burmistrz
Zgodność powyższego pisma poświadczam, Ks. Jan Stachowiak