Podziękowania
Drukuj

Osoby, które otrzymały jakąś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniu przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - o ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowości zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę .

Ponieważ podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, dlatego zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...

Jeśli ktoś nie znajdzie swego podziękowania umieszczonego w całości, to znak, że zaliczono je pod "Ponadto Niepokalanej dziękują". Obecnie nie będziemy o tym listownie zawiadamiali, ponieważ przysparza nam to wiele pracy i zwiększa koszty. Sądzimy, że Sami Czytelnicy zrozumieją nas, iż kwoty, które wydalibyśmy na korespondencję, użyjemy na inny cel - na chwałę Niepokalanej.

WARSZAWA, w maju 1935 r. (122-35)

Serdecznie dziękuję Najśw. Marji Pannie i św. Ekspedytowi za otrzymanie posady. Pracowałam na pewnem stanowisku lat kilkanaście; po zwolnieniu z dotychczasowej zajmowanej posady, znalazłam się w przykrych warunkach materjalnych. Nie mogąc znaleźć odpowiedniego stanowiska, mając w dodatku na utrzymaniu rodzinę, zwróciłam się o pomoc do Niepokalanej Dziewicy, przyrzekając Jej równocześnie złożenie publicznego podziękowania i pewnej ofiary. Zaznaczam, że wszelkie poszukiwania okazały się bezowocne. Prośby moje zostały spełnione. Za to dziękuję Niepokalanej i wywiązując się z danego przyrzeczenia, podaję do wiadomości publicznej, oraz proszę Ją o dalszą opiekę.

Anna Wollfówna

SULNICE, dnia 5 m;.ja 1935 r. (123-35)

Od lat 9-ciu cierpiałam na przewlekłą chorobę kataru żołądka. Sądziłam, że już nigdy nie odzyskam zdrowia. Ufna w pomoc Niebieskiej Lekarki, udałam się do Niej, prosząc Ją w gorących modłach o uleczenie. W tej intencji udałam się w r. 1932 z pielgrzymką na Jasną Górę, gdzie przed Cudownym Obrazem Matki Bożej otrzymałam łaskę uzdrowienia. Podaję to do wiadomości publicznej po przerwie 3-letniej dlatego, że chciałam przekonać się, czy uzdrowienie moje jest trwałe, czy wkrótce nie powtórzy się. Minęły lata, a ja dziś czuję się zupełnie dobrze. Dziękuję za to serdecznie Niepokalanej i polecam się nadal Jej łaskawej opiece.

Służebnica Marji Niepokalanej, Katarzyna Sakowicz.

Powyższe podziękowanie zaświadczam. − Ks. P. Tarkowski

OBARZYM, dnia 10 maja 1935 r. . (124-35)

Składam publicznie podziękowanie Najświętszej Marji Pannie, oraz św. Teresie i O. Wenantemu za szczególną opiekę i pomoc przy egzaminie.

Helena Seniów, naucz.

WILNO, dnia 19 maja 1935 r. (125-35)

Mąż mój, będąc na dość ciężkiej służbie, zaziębił się i w dniu 11 stycznia 1935 r. nagle zachorował na bardzo ciężkie obustronne zapalenie płuc. Nie było nadziei utrzymania go przy życiu. Lekarstwa nie pomagały. Chory często tracił przytomność, gorączka dochodziła do 41. Przybyły kapłan wyspowiadał go i udzielił mu Ostatniego Namaszczenia. Krew lała mu się gardłem. Pewnej nocy zerwał się z łóżka i majacząc, awanturował, usiłując popełnić samobójstwo. Nad ranem chorego siłą ułożono w łóżku i przytrzymano. Zasłabł i czekano jego śmierci. Zasnął. Za kilka minut obudził się w przelęknieniu. Zażądał, aby nałożono mu medalik Matki Bożej, którego dotąd nie nosił. Skropiono go wodą święconą i wilżono mu tą wodą spieczone usta, a każdorazowo przytem odmawiano Zdrowaś Marja... Przybył ksiądz z Panem Bogiem. Po wyspowiadaniu się i przyjęciu Komunji św. chory natychmiast poczuł się lepiej. W niedługim czasie wyzdrowiał. Że mąż mój powrócił do zdrowia i może już pracować, zawdzięczam to jedynie modlitwom, ofiarom Mszy św. i nowennom do Matki Boskiej Niep. Poczęcia.

Za uzdrowienie męża i mnie z długotrwałej choroby serdecznie dziękujemy Jezusowi Ukrzyżowanemu i Matce Najświętszej i polecamy siebie wraz z dziećmi Ich opiece na zawsze.

Kazimierz i Helena Podrezowie

Poświadczam, że powyższy opis zgodny jest zupełnie z prawdą. Osobiście znane mi są te osoby: p. Kazimierz Podrez, starszy przodownik Policji Państwowej w Wilnie oraz jego małżonka Helena. Sam udzielałem Sakramentów świętych choremu i odwiedzałem podczas choroby. − Ks. Józef Kledzik, misjonarz

SULĘCIN, w maju 1935 r. (126-35)

Sercem pełnem wdzięczności dla Najśw. Marji Panny Niepokalanej składam Jej gorące podziękowanie za otrzymaną łaskę zdrowia. Synek nasz Jerzy zachorował bardzo niebezpiecznie. Nie tracąc nadziei w pomoc Boga, poleciłem go Najsłodszemu Sercu Jezusowemu i Niepokalanie Poczętej.

Uważam za swój obowiązek, a tem bardziej gdym obiecał, złożyć publiczne podziękowanie w "Rycerzu" za okazaną pomoc w chorobie.

Michał Andersz

Poświadczam, że dziecko Jerzy Andersz z Sulęcina, pow. Jarocin, było prawie beznadziejnie chore na zapalenie kiszek. Leczenie było bardzo trudne spowodu trudności w podawaniu dziecku leków tak, że wyzdrowienie nastąpiło prawie wyłącznie bez leków. Nie mogę dać bliższych danych, lecz nie zaprzeczam, że wyzdrowienie dziecka było nieoczekiwane. Dr. Białasik

L. S. Zgodność powyższego stwierdzam: ks. Zeidler, proboszcz

STRZELCZYSKA, w maju 1935 r. (127-35)

Dwa lata temu syn nasz zachorował na nogę. Lekarze orzekli, że ma gruźlicę kości. Po dokonaniu operacji, która nie udała się, twierdzili, że należy koniecznie nogę odciąć; nie zgodziliśmy się na to. Po przewiezieniu chłopca ze szpitala, noga bardzo spuchła i ciekła z niej materja. Chłopiec nie spał kilkanaście nocy z rzędu. Nie widząc już ludzkiej pomocy, udaliśmy się do Uzdrowicielki chorych i przyrzekliśmy, że gdy wysłucha nas, ogłosimy publiczne podziękowanie w "Rycerzu". I o dziwo, synek w miesiąc czasu zaczął chodzić. Za to niezwykłe uzdrowienie składamy najgorętsze podziękowanie Najświętszej Marji, Opiekunce naszej i polecamy się nadal Jej opiece, prosząc o dalsze błogosławieństwo.

Jan i Katarzyna Mazur

L. S. Potwierdzam prawdziwość: ks. A. Skrobacz

CHRZANÓW, w maju 1935 r. (128-35)

W r. 1933 zachorowałem na ciężkie zapalenie płuc. Udawałem się o radę do wielu lekarzy, lecz ci wątpili w moje wyzdrowienie, a jeden z nich oświadczył, że leczenie nie wpłynie na poprawę zdrowia. Za radą jednej z Sióstr oddałem się w opiekę Niepokalanej Dziewicy, Jej powierzyłem swe troski i życie. W mej intencji odprawiono Mszę św., ja zaś użyłem wody z Lurd i odmawiałem nowennę do Najśw. Marji Panny. Przyrzekłem też złożyć pewną ofiarę.

Dziś wywiązuję się z uczynionych przyrzeczeń, - stan bowiem mego zdrowia znacznie się polepszył, a obecnie jestem zupełnie zdrowy. Dziękuję za to Niepokalanej i Jej opiece polecam siebie i całą rodzinę moją.

Sługa Niepokalanej Wojciech Szuba

Stwierdzam powyższy fakt iście cudowny, jako nieulegający żadnej wątpliwości. − L. S. Ks. Antoni Lamparski

SZYMANÓW, dnia 20 maja 1935 r. (129-35)

Składam gorące dzięki Matce Niepokalanej za łaskę nawrócenia i szczerej spowiedzi przed śmiercią grzesznika, który od 15 lat nie uczęszczał do Sakramentów Świętych.

S. Marja Rozyna, niepokalanka

LWÓW, dnia 22 maja 1935 r. (130-35)

Już od 5-ciu miesięcy byłam bez pracy; wszystkie moje starania celem uzyskania jakiejkolwiek posady nie dały żadnego rezultatu. Wszędzie okazywano mi tylko litość. Sytuację moją pogarszało i to, że wskutek choroby utraciłam słuch, co naturalnie przyczyniło się do nieprzychylnego ustosunkowania się do mej prośby. W końcu wpadłam w rozpacz, nie miałam ani dachu nad głową, ani środków na utrzymanie. W intencji poprawy mego losu odprawiłam kilka nowenn. Ponieważ Bóg, jak sądziłam, nie wysłuchał mię, a dając tak ciężki krzyż, zapomniał o mnie - myślałam o samobójstwie. W ostatniej jednak chwili zwróciłam się o pomoc do Matki Najśw. i O. Wenantego, prosząc Ich o ratunek. Tym razem modlitwy moje zostały wysłuchane i w trzecim dniu nowenny otrzymałam pracę. Widzę w tem tylko pomoc Niepokalanej i O. Wenantego i składam Im w "Rycerzu" publiczne podziękowanie, co przyrzekłam uczynić w razie wysłuchania mej prośby.

Niegodna sługa Marji, B. M.

PIŁATKOWCE, dnia 25 maja 1935 r. (131-35)

W kwietniu 1935 r. zachorowałem na ciężkie zapalenie płuc. Zabiegi lekarskie nie pomagały; stan mego zdrowia był beznadziejny. Wtedy udałem się o pomoc do Matuchny Niepokalanej. Po spowiedzi św. użyłem cudownej wody z Lurd i natychmiast polepszenie nastąpiło. Dzisiaj jestem zupełnie zdrów. Pragnąc spełnić przyrzeczenie dane Matce Najśw. ogłaszam to publicznie w "Rycerzu" i polecam się dalszej opiece Najświętszej Panny Marji.

Niegodny sługa N. M. P. Majdaniuk Michał

Stan zdrowia uważałem za beznadziejny. Przyjął ostatnie św. Sakramenta i po użyciu wody cudownej z Lurd powrócił zupełnie do zdrowia. − Ks. J. Włodarczyk

DĘBICA, dnia 26 maja 1935 r. (132-35)

W całem niemal swem życiu cieszyłam się dziwnie wyjątkową przychylnością Boga względem próśb do Niego zasyłanych. Jednak ostatniej łaski jakgdyby wzbraniał mi się użyczyć. Złożyłam maturę seminarjalną i z dyplomem w ręku starałam się o posadę nauczycielską. Ci, których prosiłam o pomoc w tejże sprawie, rozkładali bezradnie ręce na znak, iż nic zrobić nie mogą.

Zawiodły mnie nadzieje pokładane w ludziach; zwróciłam się więc z gorącą prośbą do Matki Najświętszej i do św. Antoniego. Zaczynałam nowenny jedna po drugiej, padałam na kolana przed obrazem Najświętszego Serca Jezusowego, zanosząc do Niego błagalne prośby. W kilka miesięcy potem dostałam posadę. Dziś, będąc na stanowisku, nie mam słów na określenie mej wdzięczności i miłości względem Najśw. Marji Panny i św. Antoniego. Oddając się nadal Ich przemożnej opiece, składam za dotychczasowe łaski publiczne podziękowanie.

Zofja G.

WARSZAWA, w maju 1935 r. (133-35)

Córka moja Jadwiga zachorowała dn. 4 marca b. r. bardzo ciężko. Pierwsza diagnoza wskazała na chorobę żółci i wątroby. Po dwu tygodniach dopiero badanie krwi wykazało tyfus brzuszny z komplikacjami. W stanie bardzo ciężkim umieściłem córkę w szpitalu epidemicznym. Stan choroby, mimo największe wysiłki lekarzy, którzy użyli wszelkich środków, by córkę moją ratować, pogarszał się z dnia na dzień był nawet beznadziejny.

Cała rodzina pogrążona była w wielkim smutku i niesłychanym niepokoju. Wówczas to zwróciliśmy się z pełną ufnością do Boga i do Niepokalanej Dziewicy. Codziennie odmawialiśmy koronkę do Przemienienia Pańskiego, zasyłaliśmy modły do Niepokalanej, do św. Józefa, opiekuna rodzin, do św. Teresy od Dz. Jezus, do św. Ekspedyta, św. Antoniego, Uzdrowicieli chorych... Modliliśmy się z całą ufnością, contra spem sperabamus (wbrew nadziei spodziewaliśmy się uleczenia) i okazało się, że modlitwy nasze zostały wysłuchane: Najświętsza Panna Niepokalana uleczyła naszą córkę; dnia 14 maja b. r. córka jako rekonwalescentka wróciła do domu.

Ślubowałem w czasie jej choroby, że łaskę tę umieszczę w "Rycerzu Niepokalanej". Na tem więc miejscu jeszcze raz dziękujemy Panu Bogu, Najświętszej Pannie i wymienionym świętym, prosząc z ufnością o łaski w dalszem naszem życiu.

Prof. Jan Mydlarz z rodziną

WOJUTYCZE, dnia 30 maja 1935 r. (134-35)

Przez dwa i pół roku nie mogłem znaleźć posady jakiejkolwiek, mimo, że jako ojciec rodziny, pragnąłem zdobyć zajęcie bodaj na najskromniejszych warunkach. Szukałem wszędzie i różnych używałem środków i protekcyj. Ogłaszałem się w gazetach, jeździłem, chodziłem po różnych biurach, prosiłem o polecenia ludzi wpływowych - daremnie. Modliłem się, dawałem na Msze św., spowiadałem się, jednak widocznie albo źle, albo Bóg Wszechmogący chciał mnie wypróbować i nauczyć cierpliwości. Nie posiadając żadnego majątku, wysprzedaliśmy prawie wszystko na szukanie posady i na życie, w końcu zaczęły się dla nas b. ciężkie czasy, nie miałem bowiem środków na utrzymanie. Popadłem w rozstrój nerwowy., chodziłem jak obłąkany, jednak nie traciłem nadziei. I w największej biedzie zawsze znalazła się jakaś miłosierna dusza, która pomogła nam. I tu już zauważyłem palec Boży; ludzie, którzy znali nasze położenie, dziwili się wprost, jak żyjemy. Ostatnio, gdy już wszystko wyczerpało się, gdy już wszystkie zabiegi moje spełzły na niczem i zdawało się, że już teraz napewno przepadniemy (ostatni sezon zawierania umów pracowników umysłowych gospodarstwa miejskiego t. j. 1 kwietnia minął, a jestem z zawodu rządcą). Im większa bieda dokuczała nam, tem gorliwiej modliłem się do Matki Przenajświętszej, św. Antoniego, św. Teresy o cierpliwe znoszenie krzyżów zsyłanych przez Wszechmocnego. I właśnie gdy minął 1 kwiecień i widziałem, że teraz już po sezonie i znów cały rok trzeba będzie czekać na posadę, wtenczas zacząłem dwa razy dziennie odmawiać różaniec do Matki Najświętszej i koronkę do Serca Jezusowego na intencję uzyskania jakiejkolwiek posady lub środka do utrzymania rodziny. I przyszła pomoc, bo kiedy najmniej spodziewałem się, otrzymałem list od właściciela, bym osobiście zgłosił się celem ew. objęcia posady rządcy, co też uczyniłem. W ciągu trzech dni byłem na posadzce i to jako żonaty wraz z rodziną! W dzień Matki Najświętszej w sobotę 27 kwietnia dostałem ten list i w pierwszy dzień Jej miesiąca 1-go maja objąłem posadę. Widzę, że nikt inny tylko Matka Najświętsza była faktorem i Ona jest naszą Opiekunką. Czując się wielce zobowiązanym, proszę najuprzejmiej o ogłoszenie podziękowania w "Rycerzu". Dziękując Matce Najświętszej za Jej dobrodziejstwo, proszę pokornie o błogosławieństwo dla nas na przyszłość.

Stefan Karpiński

JEZIORY, w maju 1935 r. (135-35)

We wrześniu 1934 r. zachorowałem na zapalenie lewego ucha, w związku z czem utworzył się polip, który powodował ropienie. Pan dr. Puszkiewicz, u którego się leczyłem, orzekł, że bez operacji trudno będzie go uleczyć i że błona uszna jest rozdarta; kiedy po dłuższem leczeniu nie było poprawy, - skierował mnie do innego lekarza. Ten stwierdził tę samą chorobę, mówiąc, że należy operować, gdyż innej rady niema i choroba jest przestarzała.

Znajdując się jednak w ciężkich warunkach materjalnych, oraz obawiając się operacji, poprosiłem o zwłokę. Sytuacja moja była tem cięższa, że jednocześnie chory byłem na zapalenie stawu kolanowego lewej nogi i od dłuższego czasu nie pracowałem. W tem ciężkiem zmartwieniu nie wiedziałem, co począć. W tymże czasie otrzymałem z "Rycerzem Niepokalanej" nowennę o beatyfikację O. Wenantego, którą natychmiast zacząłem odmawiać. Z całem zaufaniem udałem się do tego świątobliwego zakonnika, przyrzekając, że gdy zostanę uleczony bez operacji, ogłoszę tę łaskę w "Rycerzu".

I otóż spostrzegam jednego dnia, że przykrego zapachu, który mię stale prześladował, niema, a gdy zbadałem ucho, nie spostrzegłem świeżego wycieku i do dziś dnia go niema. Od tej pory jestem zdrów, za co składam dzięki Najśw. Marji Pannie Niepokalanej i O. Wenantemu. Za uzdrowienie kolana i za wiele innych łask, których obfitość doświadczyłem w życiu swojem, serdecznie dziękuję Matce Bożej i nadal polecam się Jej orędownictwu i O. Wenantego i proszę o Jej przemożną opiekę nad całą rodziną moją.

Niegodny czciciel Marji, Stefan Oleksiewicz

Stwierdzam, że stan przewlekłego zapalenia ucha środkowego lewego (ropienie trwało 2 lata), w obecnej chwili jest wyleczony. Błona bębenkowa zarośnięta zbliznowaczała, Słuch jest osłabiony - szept słyszy bezpośrednio przy uchu. − Dr. R. Puszkiewicz

Powyższe oświadczenie p. Stefana Oleksiewicza stwierdzam jako zgodne z prawdą. − Ks. Fr. Kubsewicz, prob.

BOREK, w maju 1935 r. (136-35)

Cud miłosierdzia Bożego, wyjednany gorącemi modłami dzieci moich i ich niezachwianą wiarą, uzdrowił mię z choroby - po ludzku sądząc - nieuleczalnej. Gdy wszystkie zabiegi lekarskie zdawały się bezsilne, dzieci moje z bezgraniczną ufnością ofiarowały mnie Bogu przed relikwjami Drzewa Krzyża św. w kościele podominikańskim w Lublinie. Odtąd przy stałem używaniu wody z Lurd, nastąpiło polepszenie, powolne zrazu, potem zupełny powrót do zdrowia, który zdumieniem przejął liczne grono znajomych moich. Wszyscy, tak duchowni jak świeccy, widzą w tem wyraźne działanie mocy i łaskawości Bożej.

W początku grudnia 1934 r. utworzył mi się na głowie wrzód karbunkołowy ogromnej wielkości. Mimo operacji ropa szła coraz głębiej, co przy silnej, oddawna trwającej cukrzycy i zapaleniu nerek, było niebezpieczeństwem śmiertelnem. Lekarze nie robili zupełnie nadziei wyleczenia mię i uprzedzili o tem szczerze moją rodzinę. W dniu 1 lutego, w pierwszy piątek miesiąca, po spowiedzi i wspólnej Komunji św. całej naszej rodziny, zastosowano po raz pierwszy wodę, z Lurd, a dzieci moje ofiarowały mię przed Drzewem Krzyża św. Od tego dnia datuje się przełom w chorobie, zakończony wyzdrowieniem. Za wysłuchanie próśb całej naszej rodziny, za uzdrowienie mię tak poprostu cudowne składam publiczne najgorętsze i najpokorniejsze podziękowania Najsłodszemu Sercu Jezusowemu, Najśw. Marji Pannie i Wszystkim Świętym, oddając się nadal pod Ich przemożną opiekę wraz z całym domem moim, z prośbą o dalsze błogosławieństwa Boże we wszystkich sprawach, tak duchowych, jak doczesnych.

Pełna wdzięczności i ufności w nieskończone miłosierdzie Boże

Felicja z Lemańskich Rzewuska z rodziną

Powyższe potwierdzam: Dr med. Józef Freytag

Potwierdzam: O. Michał Malinowski T.J.

BĘDZIN, dnia 9 czerwca 1935 r. (137-35)

Za pomoc i opiekę w ciągu studjów, za uzyskanie dyplomu i posady składam tą drogą Matce Niepokalanej najgorętsze podziękowanie oraz polecam siebie i moich bliskich Jej dalszej przemożnej opiece.

Tadeusz Raś, inżynier