Podziękowania
Drukuj

Osoby, które otrzymały jakąś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniu przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - o ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowości zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę.

Ponieważ podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, dlatego zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...

Jeśli ktoś nie znajdzie swego podziękowania umieszczonego w całości, to znak, że zaliczono je pod "Ponadto Niepokalanej dziękują". Obecnie nie będziemy o tym listownie zawiadamiali, ponieważ przysparza nam to wiele pracy i zwiększa koszty. Sądzimy, że Sami Czytelnicy zrozumieją nas, iż kwoty, które wydalibyśmy na korespondencję, użyjemy na inny cel - na chwalę Niepokalanej.

KAMIONKA k. GRODNA, w lutym 1935 r. (88-35)

Pracowałem u pewnego państwa. Kim byli ci ludzie - nie wiem. To mogę stwierdzić, że nie chodzili do kościoła, i mnie nie pozwalali uczęszczać na nabożeństwa, chociaż w dniu niedzielnym nie miałem żadnego zajęcia. Opuściłem więc tę posadę. Tymczasem pracy nie mogłem nigdzie znaleźć, mimo liczne protekcje. Strach mię ogarnął na myśl, gdzie się podzieję z rodziną. Pozostało tylko 9 dni czasu. Rozpoczynam więc nowennę do Niepokalanej, wszak Ona jest Wspomożeniem wiernych! - Ostatniego dnia opuszczam zajmowane stanowisko. Termin do godz. 12-ej. Już dochodzi 10-ta. Gdzie się podzieję? - Ufam jednak Przeczystej Dziewicy. Wtem zjawia się listonosz i wręcza mi list. Otwieram go gorączkowo i czytam... Posada jest! - Widząc w tem wyraźną opiekę i pomoc Matuchny Niepokalanej, polecam Ją wszystkim strapionym. Oddaję się Jej przemożnej opiece.

Niegodny Jej rycerz, J. K.

BAŻANY, dnia 10 lutego 1935 r.(89-35)

Całą siłą duszy i miłości ku Tobie składamy Ci Matuchno Nasza dzięki na rychły powrót do zdrowia jednorocznej córeczki Danusi, u której stwierdził lekarz bardzo silną grypę. Gorączka dochodząca do 40° groziła wywiązaniem się zapalenia płuc, wszystko to jednak minęło wkrótce po bezgranicznem zaufaniu w Twą miłość do ludzi, nawet grzeszników. Odprawiona nowenna i woda z Lurd, oto te cudowne lęki, które podane nam Twą ręką, przyniosły znowu radość.

Dzięki Ci składamy za tyle łask, któremi nas obdarzasz. Żyj w nas nadal, Matuchno Niepokalana, prowadź szczęśliwie przez zły świat dzisiejszy i spraw to, by nie istniało na ziemi serce ludzkie nieozdobione Twem Słodkiem Imieniem!

Stefanja i Stanisław Piotrowscy

PROKOCIM, dnia 21 lutego 1935 r. (90-35)

Składam publiczne gorące podziękowanie Niepokalanej za przywrócenie mi zdrowia, któremu groziło wielkie niebezpieczeństwo. Błagałam o ratunek Matuchnę Najświętszą, by to niebezpieczeństwo zechciała ode mnie odwrócić, wzamian przyrzekłam ogłosić w "Rycerzu" i złożyć ofiarę na rozszerzenie Jej czci. Niech będzie cześć i chwała Najświętszej Pani, Uzdrowicielce chorych! Proszę Ją o dalszą pomoc i opiekę.

Zofja Boroniówna

Potwierdzam prawdziwość: − ks. Wilhelm Gaczek

L. S. Potwierdza: − dr. Stanisław Zamorski

GDAŃSK, dnia 28 lutego 1935 r. (91-35)

Wywiązując się z danej obietnicy, składam gorące podziękowanie Najśw.

Marji Pannie za udzieloną mi pomoc w czasie egzaminu maturalnego. Trudności były znaczne, ale dzięki wstawiennictwu Niepokalanej złożyłem go szczęśliwie.

O dalszą pomoc i opiekę w życiu prosi

niegodny Jej sługa, Alfons Trzebiatowski

Powyższe pismo jako prawdziwe poświadczam: − ks. Wojciech Trzebiatowski, wikary

BYDGOSZCZ, w lutym 1935 r. (92-35)

W seminarjum otrzymałam religijne wychowanie, lecz po wyjściu w świat wiara moja silnie zachwiała się wskutek rozmaitych niepowodzeń życiowych. Modliłam się - lecz modlitwy moje były bez skutku. Zaczęłam bluźnić i drwić z otrzymanego religijnego wychowania, zapomniałam zupełnie o modlitwie, coraz częściej mawiałam, że religja jest wymysłem ludzkim i że ze śmiercią kończy się wszystko.

Przypadkowo wpadł mi do ręki "Rycerz Niepokalanej". Z ciekawości przeglądałam go, jednocześnie naśmiewając się z pisma. Wreszcie, liczne podziękowania wywarły na mnie pewne wrażenie, lecz odnosiłam się do nich z niedowierzaniem, uważałam, że prawdopodobnie dziwny zbieg zupełnie naturalnych okoliczności spowodował spełnienie rozmaitych próśb. Jednakże pchana jakąś wewnętrzną potrzebą skwapliwie przeglądałam "Rycerza" i to pisemko wróciło mi wiarę a szczególnie ufność do Niepokalanej. Czytając również podziękowania za wysłuchanie próśb O. Wenantemu, zwróciłam się do Niego z prośbą o wstawiennictwo do Niepokalanej. Gorące moje modlitwy nie pozostały bez echa, po krótkim czasie otrzymałam posadę, jakiej się nie spodziewałam. Że zawsze szczęśliwie wybrnęłam z niebezpiecznych dla mnie sytuacyj, zawdzięczam jedynie opiece Najświętszej Matuchny, Której oddałam się z ufnością dziecka.

Wywiązując się z danego przyrzeczenia, składam publiczne podziękowanie Niepokalanej i O. Wenantemu za otrzymane łaski. Jednocześnie błagam Najświętszą Matuchnę o dalszą opiekę, a O. Wenantego o orędownictwo.

M. W.

LWÓW, w lutym 1935 r. (93-35)

Dziękuję Matce Najśw. za uratowanie mi życia, ocalenie ręki od amputacji, za błogosławieństwo w mej pracy i inne otrzymane łaski. Jeszcze raz składa gorące podziękowanie i prosi Niepokalaną o opiekę nad sobą i domem rodzinnym

Władysław Sedlak, student III r. Pol. lwowskiej

OZORKÓW, dnia 2 marca 1935 r. (94-35)

W maju ub. r. nasz czteroletni synek zachorował na przewlekły nieżyt oskrzeli i ostre zapalenie płuc. Gorączka dochodziła do 40°. W nowennowej modlitwie do Niepokalanej i św. Teresy od Dz. J. prosiliśmy o zdrowie dla dziecka. Chory użył także wody z Lurd. Prośby nasze zostały wysłuchane; na trzeci dzień gorączka ustąpiła, syn nasz wkrótce odzyskał zdrowie. Niepokalanej zawdzięczam także kilkakrotne odzyskanie zdrowia. W lipcu ub. r. nawiedził mnie trzeci zrzędu silny krwotok z płuc. Po wypiciu wody z Lurd i gorącej modlitwie - w niedługim czasie stan mego zdrowia znacznie się polepszył. - W lutym b. r. zachorowałem na grypę; towarzyszyła jej silna gorączka i krwioplucie. Doktor stwierdził, że stan mego zdrowia jest b. niebezpieczny. I w tym wypadku woda z Lurd, żarliwa modlitwa do Najśw. Panny sprawiły, że wkrótce wyzdrowiałem. Wywiązując się z danego przyrzeczenia, składam Niepokalanej serdeczne słowa dziękczynienia, i ufam, że pod płaszczem Jej opieki rodzina nasza zawsze znajdzie wsparcie i pomoc.

Niegodni słudzy Marji A. A. Kakietkowie

Zaświadczam , jako p. Kakietek jest parafjaninem mojej parafji, mieszka w Ozorkowie; wiadomo mi, że często zapada na zdrowiu, lecz wiarą i modlitwą uprasza sobie specjalną opiekę Bożą i szybki powrót do zdrowia. − L. S. Ks. Leon Stypułkowski, prob.

Niniejszem stwierdzam, ż p. Kakietek Adam chory jest od lat kilkunastu spowodu gruźlicy płuc. Niezwykle silna wiara dopomaga mu w dużym stopniu do utrzymania się na powierzchni życia, co w innych warunkach byłoby prawie nie do pomyślenia. − Dr. med. J. K. Adamiec

HALICKIE, dnia 7 marca 1935 r. (95-35)

Mój kuzyn od wielu lat był niepraktykującym katolikiem. W jesieni roku ub. niebezpiecznie zachorował. Mimo to nie chciał pojednać się z Bogiem. Nawet prośby moje w tej sprawie pozostały bez skutku. Wówczas zwróciłam się o pomoc do Niepokalanej, odprawiając nowennę w intencji chorego. Przyrzekłam też w razie spełnienia mej prośby ogłosić ten fakt w "Rycerzu". Niepokalana wysłuchała mych modłów. W ostatni dzień odprawiania przeze mnie nowenny, chory mój kuzyn poprosił o przywiezienie kapłana i pojednał się z Bogiem; następnego dnia życie zakończył. Spełniając dane przyrzeczenie, proszę o umieszczenie tego podziękowania jako wyraz wdzięczności dla Niepokalanej.

Marjanna Dakowiczówna

L. S. Własnoręczność podpisu Marjanny Dakowiczówny swojej parafjanki niniejszem stwierdzam. Białystok - Dojlidy 8. 3. 35 r. − Ks. W. Sześciak

ŚWIĘTOMARZ, dnia 10 marca 1935 r. (96-35):

Stryj mój, już ciężko chory, nie chciał słyszeć o spowiedzi. Postarałam si-2 więc o Cudowny Medalik Niepokalanej i jako talizman, który daje zdrowie lub dobrą katolicką śmierć, włożyłam stryjowi na szyję, modląc się, aby Matka Najśw. oświeciła jego duszę, by się przed śmiercią połączył z Chrystusem!

Przyjął to ze śmiechem, ale nie bronił się. Poprosiłam też naszego kapłana, aby był łaskaw odwiedzać chorego. Przy drugiej wizycie księdza wyspowiadał się i przyjął z wielką miłością i szacunkiem Chrystusa. Przed śmiercią kazał odmawiać litanję do Matki Najśw., do Wszystkich Świętych i za konających. Długi czas trwał był w uporze, lecz po włożeniu Cudownego Medalika upór ten zmiękł. Wierzę, że Matka Najśw. ulitowała się nad jego duszą i wzięła ją pod swoją opiekę. A kim Niepokalana zaopiekuje się, ten śmiało staje przed Bogiem.

Składam serdeczne podziękowanie za tę i inne łaski, i proszę gorąco Niepokalaną o dalszą opiekę.

Lucyna Ambrożowa

MŁAWA, dnia 12 marca 1935 r. (97-35)

Od półtora roku pozostawałem bez pracy w ciężkich warunkach materjalnych. O wyzwolenie z niedoli i uzyskanie posady zwróciłem się z gorącą prośbą do Opiekunki wszystkich - Niepokalanej i św. Teresy. Codziennie odmawiałem Różaniec z żoną i dziećmi z niezłomną ufnością, że Matka Najśw. nas nie opuści. Ufność w Niepokalaną nie zawiodła i posadę otrzymałem. Dlatego składam Niebieskiej Opiekunce - Niepokalanej publiczne podziękowanie z prośbą o dalszą pomoc.

Kazimierz Kocańda, nauczyciel

LWÓW, dnia 18 marca 1935 r. (98-35)

W myśl złożonego przyrzeczenia sercem przepełnionem wdzięcznością, składam najserdeczniejsze podziękowanie Matuchnie Najświętszej Niepokalanej i Czcig. O. Wenantemu oraz św. Tereni od Dz. Jezus za cudowne kilkakrotne wyrwanie mnie z bardzo trudnych materjalnych opresyj.

Oby Wszechmocny wysłuchał modłów naszych i w najkrótszym czasie Wielebnego O. Wenantego na Swe Ołtarze wynieść łaskawie raczył. Za te cudowne dowody potęgi wstawiennictwa O. Wenantego oraz św. Tereni, niechaj będzie im cześć i chwała!

Stanisław Mrozowski, emer. sędzia powiatowy

BRUAY EN ARTOIS (Francja), dnia 19 marca 1935 r. (93-35)

Groziło kalectwo nogi dziecku. Szukaliśmy pomocy lekarskiej, lecz konsyljum lekarskie orzekło, że niezbędny jest zabieg operacyjny. Operacja miała być bardzo niebezpieczna i bolesna, a w razie nieszczęśliwego jej dokonania należało trzymać nogę w gipsie przez 18 miesięcy. Bardzo zmartwiliśmy się tem orzeczeniem. Przed użyciem tak ryzykownego środka zwróciliśmy się o pomoc do Matki

Najśw., błagając Ją o szczęśliwy przebieg operacji. Otrzymaną łaskę obiecaliśmy ogłosić w "Rycerzu Niepokalanej". Odprawiliśmy w tym celu nowennę do Marji Niepokalanej i zamówiliśmy dwie Msze św. na początek i koniec nowenny. Potem zawieźliśmy dziewczynkę do szpitala i ku naszej wielkiej radości operacja okazała się zbyteczną. Wystarczyło tylko naciągnięcie nogi i trzymanie przez trzy tygodnie w gipsie.

Widząc w tym wypadku wyraźną i wprost cudowną opiekę Dziewicy Niepokalanej, wywiązujemy się z danej obietnicy ogłoszenia w "Rycerzu".

J. Giądrowie

GNIEZNO, dnia 27 marca 1935 r. (100-35)

Dnia 15 lipca ub. r. córka moja zachorowała n ropne zapalenie ślepej kiszki. Stan był beznadziejny. W cztery tygodnie po operacji nastąpiło pogorszenie tak, iż ropa przegryzła kiszki. Do tego przyłączyło się: zapalenie błony brzusznej, pęcherza i katar płuc. Chora, przeczuwając skon, przyjęła ostatnie Sakramenta św. Wezwany lekarz - chirurg, odmówił przybycia. Pielęgniarka oświadczyła mi, że córka między godz. 1-2 zakończy życie. - W tak groźnej chwili córka użyła wody z Lurd, ufając w pomoc Niepokalanej. Odtąd chora czuła się coraz lepiej. Następnego dnia odbyła się Msza św. o jej zdrowie. Lekarz i pielęgniarka (choć są to protestanci), widząc to niezwykłe polepszenie, oświadczyli, że można to wytłumaczyć jedynie cudem. Dziś córka moja jest zupełnie zdrowa.

Wywiązując się z przyrzeczenia, składam publiczne podziękowanie Najśw. Panience Niepokalanej i św. Antoniemu za wysłuchanie mej wielkiej prośby.

Joanna Rosińska

Powyższy wypadek znany mi jest dobrze i dlatego całą treść potwierdzam i uznaję, iż cudowne uzdrowienie Rosińskiej Bronisławy należy przypisać Matce Niepokalanej. Gniezno, 27. 3. 1935 r. O. Maurycy Madzurek, franciszkanin

P....., w marcu 1935 r. (101-35)

Mając lat dziewiętnaście, spowiadałam się ostatni raz. Później niewysłuchane prośby (powinnam była poddać się najmędrszym wyrokom Boskim), trudności w spowiadaniu się i skrupuły sprawiły, że zaniechałam spowiadania się zupełnie. Z czasem przywykłam do życia bez Sakramentów św. i odkładałam spowiedź na później. Czuwała wszakże nade mną Niepokalana i modlitwą otaczała mnie pewna Bogu oddana osoba. Cierpienia zaprowadziły zbłąkaną do Pana. Kiedy zawiłe sprawy firmowe powstały wskutek mej lekkomyślności, doprowadzały mię do rozpaczy, ślubowałam odbyć oddawna zaniechaną spowiedź. Jednakże nie uczyniłam tego. Zapomniałam, że Marji zawdzięczam dalsze życie, gdyż jedyne wyjście w razie niepomyślnego załatwienia sprawy widziałam w samobójstwie. Wkrótce zesłał mi Bóg podobny krzyż, lecz cięższy. Wówczas znowu zwróciłam się przez Niepokalaną do Boga z prośbą o miłosierdzie. Sprawa zakończyła się pomyślnie. Dzięki Ucieczce grzesznych, św. Janowi Bosko i św. Antoniemu odbyłam spowiedź św. po latach ośmiu. Może koronka odmawiana codziennie uratowała mię od piekła?

Za tę wielką łaskę dzięki Ci, Niepokalana! Gdyby nie Twoja, o Marjo, opieka i Twoje wstawiennictwo - zginęłabym na wieki!

Uratowana

PŁOŃSK, w marcu 1935 r. (102-35)

Od 3 lat doznawałam i boleści wewnętrznych. Pomoc miejscowych lekarzy i warszawskich tylko chwilowo uśmierzała bóle. W Warszawie orzeczono, że operacja jest konieczna. Nie chciałam się jej poddać, wątpiąc w skuteczność zabiegów lekarskich - a nie miałam zamiaru osierocić czworo dzieci. W sierpniu nawiedził mię silny krwotok; zdecydowałam się więc udać do szpitala. Opuściłam go po 5-cio miesięcznym pobycie. Operacji nie dokonano, obawiając się katastrofalnych skutków, jednocześnie stwierdzono, że bez niej żyć nie będę. Poddałam się więc miłościwej Woli Bożej. Modliłam się do Niepokalanej, prosząc Ją o zdrowie, i do św. Bernadety. W razie wyzdrowienia, przyrzekłam ogłosić fakt ten w "Rycerzu". Wkrótce dokonano blisko 3-godzinnej operacji w Pułtusku, w Płońsku bowiem nie chciano tego uczynić, przewidując mój skon. Dzięki Niepokalanej operacja udała się. Po 9-ciu dniach okazało się, że ropa zapełniła chore członki. Rozpacz moja nie miała granic! Nie traciłam jednak nadziei, prosiłam nadal o zdrowie Najsł. Serc Jezusa i Marji; - Wróciłam do zdrowia. Że dziś cieszę się normalnem zdrowiem, zawdzięczam jedynie Łasce Bożej. Nie wierzę, by ktokolwiek uciekając się do Marji - został zawiedziony. Za to serdecznie dziękuję i proszę o dalszą opiekę nade mną i noją rodziną.

Stefanja Mojska

Zaświadczam, że p. Stefanja Mojska rzeczywiście była operowana i że stan jej zdrowia jest obecnie zadawalający. 10. 3. 1935 r. Dr. Sokolski

LWÓW, w marcu 1935 r. (103-35):

W przeprowadzeniu bardzo ważnych spraw napotykałem na nieprzezwyciężone trudności, tak dalece, że nie widziałem przed sobą wyjścia. Zwróciłem się więc do Niepokalanej o pomoc i ofiarowałem Jej podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej". Uczyniłem to z głęboką wiarą w Jej niezawodną pomoc. Wierzę, że trudności te jedynie za Jej pomocą udało mi się szczęśliwie pokonać. Z całego serca składam podziękowanie Matce Niepokalanej za Jej tak skuteczną pomoc i o dalszą opiekę ośmielam się Ją prosić.

Inż. Tadeusz Kłodnicki

G..., w marcu 1935 r. (104-35)

Od kilku lat przychodzi do mnie "Rycerz Niepokalanej". Z początku przeglądałam go bez większego zastanowienia. Gdy w roku 1932-gim spostrzegłam w "Rycerzu" obrazek Czcig. O. Wenantego, odrzuciłam egzemplarz z ironją, mówiąc: znowu jakiegoś świętego wymyślili. W roku 1933 przyszły na mnie nieszczęścia. Między innemi mąż stracił posadę. Wszelkie znajomości wpływowych ludzi w nieszczęściu zawiodły.

Zaczęłam wtedy pilniej czytać "Rycerza". Odmawiałam nowennę do O. Wenantego w intencji posady dla męża. Przepraszałam go za dawne wyrażanie się o nim i modliłam się gorąco. Gdy mąż mój wyjeżdżał z domu szukać posady, włożyłam mu między dokumenty obrazek O. Wsnantego. Modlitwa moja została wysłuchana. Ku wielkiemu zdziwieniu wielu znajomych, mąż mój bez protekcji przezwyciężył szalone trudności, uzyskując wtedy od razu posadę i sympatję przełożonych.

Wszystkich więc zgnębionych dzisiejszemi stosunkami, niemających już nadziei uzyskania egzystencji, odsyłam do czcig. O. Wenantego, aby tylko z wielką ufnością polecili się temu nowemu orędownikowi uciśnionych, a On wyprosi im z pewnością łaskę u Boga.

H.