Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić. W pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej: Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...
ŚNIATYN, 12 X 1931. (16-32).
W dniu 25 kwietnia [1932] r. uległa nasza 7-letnia córeczka nieszczęśliwemu wypadkowi potrącenia przez samochód, wskutek czego nastąpiło groźne złamanie nogi i poszarpanie mięśni. Wytworzyły się ropiejące rany i groziło zakażenie krwi i amputowanie (odjęcie) nóżki.
W czasie pobytu mego w szpitalu w Stanisławowie modliłam się gorąco do Niepokalanej o uratowanie jedynej córeczki. A gdy lekarze po powtórnie przeprowadzonej operacji małą nadzieję pokładali w wyzdrowienie jej, uciekłam się pod opiekę Tej największej Lekarki chorych - Niepokalanej. Sprowadziłam cudowna wodę z Lourdes i po polaniu nią nóżki stał się cud, gdyż dziecko, którego nóżka była całkiem martwa - poczuło w niej władzę, kość się zrosła, a rany w szybkiem dość tempie zaczęły się goić.
Po czteromiesięcznym pobycie w szpitalu, dzięki cudownej pomocy Niepokalanej rany zupełnie się pogoiły. Dziękujemy serdecznie Niepokalanej za tak wielką łaskę, i błagamy o dalszą opiekę nad całą naszą rodziną (of. 20 zł).
Franciszek i Janina Bacowie
SKRZYSZÓW, 18 XI 1931. (17-32).
Gdy mając trudny egzamin z prawa, wątpiłem w jego pomyślny wynik, usłyszałem wewnętrzny głos: "Oddaj sprawę Matce Najśw. i św. Józefowi, a egzamin pójdzie dobrze". Usłuchałem. Naukę połączyłem z gorącą, wytrwała modlitwą, odprawiłem nowennę, przystąpiłem do spowiedzi i Komunii Św[iętej], i mimo nawału pracy i obowiązków zawodowych - egzamin zdałem szczęśliwie. Wzmocniło to we mnie wiarę, w której ostatnio, nie bez swej winy, osłabłem. Tym, którzy będą w potrzebie, radzę wyrzucić grzech ze serca, ufać i modlić się, bo kto wiele prosi, wiele otrzyma. Spełniając ślub, ogłaszam publicznie powyższą łaskę, składając na razie 3 zł ofiary.
J. Kozłowski kier. szk.
WŁOCŁAWEK, 20 X 1931. (18-32).
W kwietniu [1932] r. mąż mój ciężko chorował na ogniskowe zapalenie płuc i rozdęcie tchawicy; leżał prawie dwa miesiące i gorączka nie ustępowała. Z powodu poważnego wieku i ciężkiej choroby lekarze nie robili nadziei utrzymania go przy życiu. Zgnębiona, starałam się poddać wyrokom Opatrzności, jednak na prośbę chorego zamówiłam Mszę św., odprawiliśmy wspólnie nowennę i całym sercem prosiłam Matkę Bożą, aby, jeżeli to zgodne z Wolą Bożą, wyprosiła mężowi zdrowie, a ja tę łaskę ogłoszę publicznie. Matka Najśw. nie odmówiła nam Swej pomocy. Po odprawionej nowennie chory poczuł się lepiej; choroba acz powoli, zaczęła ustępować. Obecnie mąż chodzi, dobrze wygląda, siły wróciły. - Wdzięcznym sercem składam hołd Matce Bożej Niepokalanej, zachęcając wiernych, by we wszystkich troskach u Niej szukali pomocy i pociechy (of. 3 zł).
Regina Kobuszewska
WARSZAWA, 25 XI 1931. (19-32).
W sierpniu pisałam do WW. Ojców, prosząc o wspólne modlitwy za mną z prośbą o zdrowie męża, który ciężko zachorował na paraliż mózgu. Potrzebna była kuracja na wywołanie silnej gorączki, którą nie zawsze chorzy przetrzymują. Obawa nasza była podwójną, gdyż chory od 20 lat nie był u spowiedzi i nie chciał słyszeć o niej. W kilka dni po wysłaniu listu do Niepokalanowa, chory, umieszczony w szpitalu ewangelickim, prosił księdza do spowiedzi i jeszcze dwóch innych chorych namówił, by się wyspowiadali. Po tym przeszedł 6-tygodniową kurację z silną gorączką 40.8° i zaczął szybko powracać do zdrowia. Obecnie już pracuje normalnie. Widząc w tym wielką łaskę Niepokalanej, ślę niniejszym z głębi serca podziękowanie.
Janina Kalinowska
WŁOCŁAWEK, 1 XII 1931. (20-32).
Dnia 13 listopada [1932] r. miałem składać b[ardzo] trudny egzamin. Ponieważ egzamin ten poraz drugi mi naznaczono (pierwszy złożyłem r. [1931] z wynikiem ujemnym), przeto uważając, iż o własnych siłach nie uda mi się zdobyć pomyślnej przyszłości, udałem się z prośbą do Niepokalanej. Po odprawieniu spowiedzi i Komunii Św[iętej] złożyłem przyrzeczenie, że skoro egzamin powiedzie mi się, ogłoszę w "Rycerzu" i złoże ofiarę na Niepokalanów. I nie zawiodłem się. Egzamin nadspodziewanie złożyłem z wynikiem dobrym, więc jako niegodny grzesznik składam tą drogą podziękowanie swej ukochanej Matce Niebieskiej i proszę, by nadal mną się opiekowała.
Wam Szan. Czytelnicy, radzę uciekać się zawsze pod Jej przemożną opiekę, a nie zginiecie. Wam zaś, Czcigodni Ojcowie, składam 20 zł ofiary, byście dalej mogli szerzyć cześć Niepokalanej.
L. Jatczak
STRYJ, MAŁOPOLSKA WSCHOD., 4 XII 1931. (21-32).
Córka moja po powiciu dziecka bardzo ciężko zachorowała. Dostała silnych drgawek i konwulsji, które miotały nią całą dobę. Po zastosowaniu wszelkich możliwych środków lekarskich, konsylium, złożone z 4 lekarzy i specjalisty orzekło, że podobne wypadki są prawie zawsze śmiertelne, że wiedza lekarska tu już jest wyczerpaną, że córkę uratować może chyba tylko inna, wyższa ręka. Rozpacz w rodzinie naszej nie miała granic. Jedyną nadzieję widzieliśmy w Bogu i Matce Jego. Przeto ja niegodny prosiłem gorąco o pomoc Matkę Bożą Nieustającej Pomocy i Pana Jezusa Ukrzyżowanego, ślubując, że skoro zostanę wysłuchany, ogłoszę to publicznie. Po kilku dniach córka moja została uzdrowiona, za co składam Matce Bożej Nieustającej Pomocy i Panu Jezusowi Ukrzyżowanemu gorące podziękowanie.
Marcin Stokłosz
Potwierdzam w całej osnowie | L.S. | Ks. Cisło Aleksander | proboszcz.
BABOSZEWO, 7 XII 1931. (22-32).
W kwietniu [1932] r. tatuś nasz zapadł poraz trzeci na zapalenie płuc. Przebieg choroby tak był silny, że wezwany lekarz nie miał żadnej nadziei utrzymania go przy życiu. Gorączka dochodziła do 40 stopni. Trzy ataki były tak straszne, że w ostanim był tatuś w agonii śmiertelnej. W tej strasznej dla nas chwili udałyśmy się do Matuchny Niepokalanej z prośbą o przemienienie choroby. Zawiesiłyśmy Cudowny Medalik na szyi tatusia, dałyśmy na Mszę św. W jego intencji, odprawiłyśmy nowennę do Niepokalanej i wezwałyśmy księdza z Panem Jezusem. Zaczęło się stopniowo polepszać. Wezwany powtórnie lekarz powiedział, że tylko cudownie tatuś został wyleczony. Po sześciu tygodniach choroby tatuś zaczął wstawać, a obecnie czuje się zdrowym i pracuje jak poprzednio.
Za tak wielką łaskę składamy z głębi serca Matuchnie Niepokalanej gorące podziękowanie i polecamy naszą rodzinę Jej przemożnej opiece (of. 5 zł).
K. Kraszniewska
BICETRE, SEINE (FRANCJA), 8 XII 1931. (23-32).
Brat mój 17-letni w sierpniu [1932] r. podczas pracy w polu został ruszony wiatrem tak, że utracił wszelką władzę w rękach i nogach. Nawet pokarmu przyjmować sam nie mógł, ale go karmiono. Wezwany lekarz nie robił żadnej nadziei wyzdrowienia.
Gdy się dowiedziałam o tym od rodziców (jestem we Francji), postanowiłam oddać go w opiekę Maryi Niepokalanie Poczętej i w tym celu odprawiłam nowennę do Matki Bożej o zdrowie dla brata. Również postanowiłam odbyć pielgrzymkę do Lourdes i przyrzekłam złożyć ofiarę (100 franków) do Niepokalanowa. Po upływie dwóch tygodni od powrotu z Lourdes, otrzymałam list od rodziców z radosną wiadomością, iż brat zupełnie wyzdrowiał i że nie mogą sobie tego w żaden sposób wytłumaczyć. Ja jestem przekonana, że zdziałała to Niepokalana, za co składam Jej publiczne podziękowanie i przyrzeczoną ofiarę 100 fr. (35 zł).
Anna Szkatula
RADOM, 8 XII 1931. (24-32).
Wskutek nikczemnych intryg ludzi złej woli utraciłem w kwietniu [1932] r. posadę. W międzyczasie zachorowałem na ischias (bardzo bolesne zapalenie nerwu), z którego jednak Matka Najśw. Niepokalana wyleczyła mnie zupełnie; stan materialny jednak nie poprawił się. Usilne moje starania o posadę były bezowocne. Z całą rodziną stałem nad zupełną ruiną materialną, lecz mimo wszystko nie przestałem wierzyć w pomoc Niepokalanej, odmawiając stale nowennę. I oto dla tym większego utrwalenia mnie w wierze, Niepokalana w Swej szczególnej dobroci i miłosierdziu sprawiła, że otrzymałem należny mi zasiłek z ZUPU oraz bardzo dobrą posadę.
Wobec tylu dowodów łaski, z głębi serca swego składam Najśw. Niepokalanej Matuchnie stokrotne dzięki i proszę Ją o dalszą nad nami opiekę, a jednocześnie pragnę, by wszyscy strapieni z ufnością do Niej się uciekali, a na pewno pocieszeni zostaną (of. "nie ogłaszać").
Najniższy sługa Maryi
LUBLIN, 10 XII 1931. (25-32).
Z głęboka czcią i pokorą składam publiczne podziękowanie Maryi Niepokalanej za doznane łaski i dobrodziejstwa.
Będąc na wsi otrzymałem pierwszy raz "Rycerza Niepokalanej". Uwagę moją zwróciły szczególnie podziękowania Niepokalanej za liczne łaski. Postanowiłam zwrócić się z prośbą do Matki Boga, by i mnie dopomogła do złożenia matury. Gdy zbliżył się czas egzaminów, poleciłam się opiece Niepokalanej, bo we własne siły zwątpiłam. I oto Niepokalana nie zawiodła, bo w czerwcu [1932] r. otrzymałam świadectwo dojrzałości. Za tak wielką łaskę jeszcze raz pokornie dziękuje Pocieszycielce strapionych. Do kolegów i koleżanek zwracam się, by i oni w chwilach strapienia zwracali się z ufnością do Królowej Korony Polskiej i ofiarowali Jej swe smutki i troski. Wierzę głęboko, że ta ufność będzie wynagrodzona (of. "nie ogłaszać").
Jadwiga Pastuszakówna | studentka
Ł..., 20 XII 1931. (26-32).
Od dziecinnych lat nie miałam spokoju sumienia, często wpadałam w rozpacz. Spowiedzi, które odprawiałam, były nieważne, a nawet świętokradzkie. Doznając coraz to większych wyrzutów sumienia, odbyłam parę razy spowiedź z całego życia. Lecz spokoju sumienia nie odzyskałam. Bez pomocy Najśw. Maryi Panny nie mogłam się szczerze wyspowiadać, ogarniał mnie wstyd i bojaźń. Będąc kilka lat w takim stanie, wpadłam w tak wielką rozpacz, że straciłam całkowicie nadzieję w swoje zbawienie. Myśl ta, że nie ma już dla mnie ratunku, że będę potępioną - dniem i nocą nie dawała mi spokoju. Ostatecznie utraciłam radość i chęć do życia. Znikąd żadnej nie miałam pociechy.
Czytając "Rycerza", którego otrzymywałam od krewnych, w serce me, przepełnione smutkiem, wpadła iskierka nadziei. Widząc w nim tyle podziękowań za łaski, których udziela Niepokalana chorym na ciele i duszy, ożywiona ufnością, i ja udałam się do Tej Ucieczki grzesznych. U stóp ołtarza Niepokalanej, ze skruszonym sercem i ze łzami błagałam, by wyprosiła mi łaskę odbycia dobrej spowiedzi i odzyskanie spokoju sumienia. Prosiłam też św. Teresę, by wstawiła się za mną do Boga. Obiecałam, że gdy prośba zostanie wysłuchana, ogłoszę publicznie i zaprenumeruję "Rycerza". Matka miłosierdzia, Która nikogo nie opuszcza i nikim nie gardzi, udzieliła i mnie niegodnej Swej łaski i pomocy. W tym roku odbyłam spowiedź generalną. Odzyskałam spokój, wróciła mi radość i utracona chęć do życia. Wypełniając obietnice, składam serdeczne podziękowanie Niepokalanej i św. Teresie. Radzę każdemu, choćby był w największym strapieniu, nie wpadać w rozpacz, lecz z ufnością udawać się o ratunek do Matki miłosierdzia. Ona nikogo, kto się pod Jej opiekę udaje, nie opuści. Niech każdy czci i wiernie Jej służy, a przez Maryję Niepokalaną otrzyma życie wieczne. Pragnę z całego serca i szczerze życzę, aby Ci cały świat służył, o Najśw, Panno! Co godzinę, co chwilę, niech będzie pochwalone Imię Twoje o Maryjo Niepokalana!
Niegodna sługa Maryi
C..., 21 XII 1931. (27-32).
Ślę gorące podziękowanie Niepokalanej że raczyła wysłuchać mych próśb. Od dłuższego czasu popełniałam świętokradzką spowiedź i Komunię Św[iętą]. Widząc, jak się coraz dalej w piekło staczam, wezwałam na pomoc Matuchnę Najśw., mówiąc sobie: "Mogli inni się poprawić i być wysłuchani, dlaczego ja bym nie mogła?" Zostałam wysłuchaną. Niech będzie Jej za to cześć i chwała, że doprowadziła mnie do dobrej spowiedzi. Więc wszyscy, biedni, strapieni i grzesznicy uciekajcie się pod Jej opiekę, a będziecie wysłuchani.
RADOM, 30 XII 1931. (28-32).
Dzierżawiłem młyn. Kiedy zakładałem pas, zostałem rzucony na podłogę wskutek czego prawa ręka złamała mi się w trzech miejscach. Doktor mówił, że nic już z niej nie będzie. Jednak pozwoliłem dać sobie na sen i w tym czasie rękę mi złożyli. Raz słyszałem, gdy doktor mówił do siostry: "Mam kłopot, bo temu młynarzowi ręka nie chce się zrastać". Okropnie się tym zmartwiłem, że zostanę kaleką. Codziennie chodziłem do kaplicy na nabożeństwo i modliłem się do Najśw. Maryi Panny, by jakoś w tym moim zmartwieniu poradziła. Miałem na sobie Cudowny Medalik. Przyszła mi myśl, by kłaść go przez jakiś czas na miejsce złamane. I oto w nadzwyczaj krótkim czasie, bo już po trzech dniach ręka mi się zrosła. Zaraz też w duchu przyrzekłem Matce Najśw., że ogłoszę o tym publicznie. Kiedy wezwano mnie na sale opatrunkową, doktor nie chciał z początku dać wiary, że rękę mam zdrową, więc naginał ją w różne strony, ale była sztywna..A kiedy mnie wypisywał ze szpitala, mówił do innych doktorów: "Widzieliście, panowie, rękę tego człowieka; on sobie wielką łaskę wyprosił u Boga".
Obecnie pracuję jako cieśla i żadnych bólów nie odczuwam. Widzę w tym cud Maryii składam Jej publiczne najserdeczniejsze podziękowanie (of. 2 zł).
Michał Pacan
RETKINIA, 12 VIII 1931. (30-32).
W lutym [1932] r. zachorowałam na wątrobę, a jak orzekł lekarz specjalista, groziła mi operacja kamieni żółciowych. Ataki powtarzały się jeden po drugim. Zdawało mi się już, że nie zniosę tych cierpień. Dopiero, czytając dłuższy czas "Rycerza", poleciłam się Maryi Niepokalanej i św. Tereni, przyrzekając jednocześnie, że po odzyskaniu zdrowia podziękuję publicznie i złożę ofiarę. Od tej chwili zdrowie moje zaczęło się szybko poprawiać i bez operacji jestem już dłuższy czas zupełnie zdrowa, nieodczuwając nawet najmniejszych dolegliwości. Zawdzięczam to jedynie Niepokalanej i św. Teresie, to też proszę Ich o dalszą opiekę w życiu (of. 20 zł).
J. D.
WARSZAWA, 14 XI 1931. (31-32).
Od dłuższego już czasu zabieram się na ogłoszenie publicznie łaski, jakiej doznałem od Niepokalanej Matki podczas mojej ciężkiej choroby.
W dniu 15 czerwca [1932] r. zachorowałem na grypę. Nie przywiązywałem do tej choroby większej wagi, bo myślałem, że w moim wieku prędko ona przeminie (mam lat 18) ale się zawiodłem, bo z grypy wywiązało się zapalenie płuc, a później tyfus brzuszny. Doktor kazał umieścić mnie w szpitalu. Leżąc w szpitalu, doktorzy bardzo wątpliwe w nadzieję uratowania mego życia rzucali zdania, tym bardziej, że gorączka dochodziła niekiedy do 41,5°. Będąc wtedy jeszcze trochę przytomnym, poleciłem się Najśw. Maryi Pannie, przyrzekając ogłosić publicznie, o ile wyzdrowieję. W czasie tej choroby pewna pani M. B. podarowała mi Cudowny Medalik. I od tej pory gorączka zaczęła opadać i ja stopniowo powracałem do zdrowia. Po dwóch miesiącach o własnych siłach wróciłem do domu. Więc spełniam z największą wdzięcznością moje przyrzeczenie i dziękuję z całego serca Panu Bogu i Niepokalanej Matce za Jej czułą opiekę nade mną (of. 15 zł). Przy okazji przesyłam 550 sztuk znaczków pocztowych dla Niepokalanowa japońskiego.
Józef Pawłowski