Osobom, które czy to za pośrednictwem Cudownego Medalika, czy wody z Lourdes itp. otrzymały od Niepokalanej jakąś łaskę i pragną za nią podziękować Pocieszycielce strapionych w "Rycerzu", podajemy do wiadomości, iż będziemy umieszczać w całej osnowie tylko te podziękowania, które, oprócz dokładnego adresu osoby dziękującej Matce Najśw. (dla wiadomości redakcji), są jeszcze potwierdzone przez ks. proboszcza lub innego kapłana. Przy niezwykłych uleczeniach osób chorych pożądane jest potwierdzenie lekarza. Dlatego prosimy wszystkich, składających Matce Niepokalanej podziękę za otrzymaną łaskę czy cud, aby starali się zawsze o potwierdzenie przez kapłana autentyczności opowiedzianego zdarzenia. Inne będą umieszczone w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one świadczą wymownie o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...
A ogłaszając podziękowania te, pragniemy być posłuszni we wszystkim rozporządzeniom Stolicy Apost.
Również nie będziemy ogłaszać ofiar, składanych z miłości ku Maryi na "Rycerza" wraz z podziękowaniem. Wie Matka Najświętsza dobrze, kto i ile przyczynia się do poparcia Jej sprawy, do szerzenia Jej czci. Możemy tylko to dodać, że z nadsyłanych nam ofiar żaden grosz zmarnowany nie będzie, ale zostanie obrócony na rozszerzanie czci naszej Matki niebiańskiej i niecenie ku Niej miłości. Bo ten szczytny obowiązek przypadł nam w udziale i jemu wierni zawsze być pragniemy.
Redakcja
PABJANICE, 1 III 1932. (152-32).
Od dłuższego czasu 6-letnia córeczka nasza Miruchna była chora na cukrzycę tak, że lekarze zwątpili o jej życiu. Po 8 - tygodniowym pobycie w szpitalu zabraliśmy ją do domu 25 lutego [1932] r. Dnia 26 po południu uległa atakowi nerwowemu. Wzywaliśmy lekarza, który orzekł, iż jest to lęk przedśmiertny. Około wieczora uspokoiła się, nastąpiło znaczne polepszenie i zasnęła. Udaliśmy się na spoczynek. O godzinie 11 obudziliśmy się i ujrzeliśmy Mireczkę umarłą, zimną i sztywną. Byliśmy bezradni. Na ten moment przyszła sąsiadka nasza, p. W. Pluskowska, która powiedziała, że tutaj ludzki ratunek już nie pomoże, a tylko Bóg; i ona to zdjęła z siebie Cudowny Medalik Niepokalanej, który miała z Niepokalanowa i założyła jej na szyję. Zaczęliśmy ją trzeć i ratować, wzywając na pomoc Niepokalanej Matki. Nareszcie po dwu godzinach zaczęła oddychać i wracać do przytomności, nic jednak nie widząc. O godzinie 2 - giej przyjechał lekarz, który orzekł, iż dziecko jest jeszcze zimne i bez czucia. Niedługo potem zasnęła i do rana przespała względnie spokojnie i przytomność jej wróciła, tak, że rano 27 lutego wyspowiadała się, przyjęła Komunię Św[iętą] i Ostatnie Namaszczenie. Po południu przybył powtórnie lekarz, który orzekł, że jest ona zupełnie zdrowa i cukru nie ma wcale. Jesteśmy najmocniej przekonani, iż cud ten uczyniła nasza Niepokalana Matuchna, to też dziękujemy Jej z całego serca i ogłaszamy to publicznie, prosząc Ją, aby nadal miała nasz dom w opiece. Na podziękowanie ojciec Miruchny przyrzekł własnoręcznie zbudować Tabernakulum na ołtarz w Niepokalanowie.
Regina i Edward Stawiccy
Wiarogodność stwierdzam | Ks. L. Petrzyk, proboszcz w Pabianicach.
POZNAŃ, 5 III 1932. (153-32).
Brat mój ksiądz musiał się poddać operacji ślepej kiszki - po operacji profesor-doktór rzucił mi tylko dwa słowa: "gangrena, za późno". Tygodnie całe przebył pacjent pomiędzy życiem a śmiercią, a ja przez cały ten czas błagałam Matkę Najświęt. o miłosierdzie nad nami, a błagałam Ją przez w stawiennictwo świątobliwej rodaczki naszej, Maryi Siedliskiej, założycielki SS. Nazaretanek.
Prośba moja została wysłuchaną. Dzisiaj brat mój spełnia bez żadnej pomocy swój kapłański obowiązek. Za ten cud miłosierdzia Bożego składam, najpokorniejsze dzięki Najświętszej Panience, prosząc Ją o dalszą przemożną opiekę.
Aniela Kilińska
Niniejszym poświadczam, że Proboszcz Kiliński był rzeczywiście śmiertelnie chory i po tym wyzdrowiał. | Poznań, 8 III [19]32. | Ks. Kornel Witaszek.
DĄBRÓWKA STARZEŃSKA, w czerwcu 1932. (154-32).
Od kilku lat guz wewnątrz spowodował mi nieznośną boleść, odbierając mi siłę do pracy. Udawałam się do różnych lekarzy, którzy po zbadaniu polecili mi jechać do Krakowa i poddać się operacji, bo w przeciwnym razie nastąpi śmierć.
O ile słyszałam, na podobną słabość byli na operacji i nikt po operacji do zdrowia nie przyszedł, ale w większych cierpieniach wkrótce życie zakończył. Obawiając się podobnych następstw, postanowiłam nie narażać się na gorsze nieszczęście i zdałam się na wolę Bożą. Słyszałam, że w Dynowie, w Grocie Matki Najświętszej w Lourdes objawionej, wiele cudów wierni dostępują. Udałam się i ja do groty i tam oddałam się pod opiekę Niebieskiej Lekarki. Błagałam o litość nade mną, nędzną grzesznicą cierpiącą i zrobiłam ślub, że jeżeli Matka Najświętsza mojej gorącej prośbie uczyni zadość, skracając mi długoletnie cierpienia, to publicznie podziękuję i zawieszę w grocie wotum za otrzymane łaski w postaci korali. Po złożeniu ślubu mego uczułam ulgę wewnątrz i po paru dniach guz zmniejszył się i boleści zupełnie ustały. Siły w rękach wróciły tak, że dziś czuję się szczęśliwą, pracować mogę i cieszę się najlepszym zdrowiem, za co najserdeczniejsze podziękowanie publicznie wyrażam Niebieskiej Lekarce i nadal polecam się Matce Najświętszej w Lourdes objawionej.
Katarzyna i Michał Zawadzcy w Dąbrówce | Julia hr. Starzeńska
Stwierdza | Ks. Jan Steliński, proboszcz dylągowski.
MARKOWA, 7 VII 1932. (155-32).
W grudniu roku 1931 przeziębiłam się i dostałam grypy. Z tego przyszło osłabienie serca, zapalenie stawów, zapalenie mięśnia sercowego i we wszystkich członkach reumatyzm. Gdy osłabienie chwilami dochodziło do ostatnich granic, włożyłam na szyję Medalik Niepokalanej, wzięłam do ust kilka kropel wody z Lourdes i w tej chwili uczułam się lepiej. Równocześnie rodzina odprawiała nowennę do Serca Jezusowego, Niepokalanej, św. Tadeusza i św. Antoniego. To też, pomimo, że lekarz orzekł, iż choroba moja jest nieuleczalną, zostałam uzdrowioną. Wywiązując się z danego przyrzeczenia, składam podziękowanie i proszę Matuchnę Niepokalaną o dalszą opiekę.
Maria Kielar
Prawdziwość tego stwierdza się, Ks. J. Krupa. | Markowa, 7 VI 1932.
KOBYLEC, 5 VII 1932 r. (156-32).
W dniu 30 września 1931 r. zachorowałam na zapalenie oskrzeli, opłucnej, a później około dwóch tygodni okazała się choroba zapalenia woreczka żółciowego, z czego powstała gorączka do 40 - tu stopni, stale trwająca przez 2 miesiące. Lekarz, widząc beznadziejność mojego wyzdrowienia, skierował mnie do szpitala św. Łazarza w Krakowie. W szpitalu przebyłam 3 i pół miesiąca, jednak żadnego polepszenia nie czułam. Nie widząc znikąd żadnej pomocy, oddałam się w opiekę Niepokalanej; Tej, Która jest Uzdrowieniem chorych i Pocieszycielką strapionych. I nie zawiodłam się, pokładając swą ufność w orędownictwie Maryi, gdyż po użyciu cudownej wody z Lourdes i nałożeniu Cudownego Medalika czułam stopniowe polepszenie od dnia 18 kwietnia [1932] r., tak, że już po dwóch tygodniach mogłam chodzić o własnych siłach. Siostra i szwagier zamówili Msze św. w Niepokalanowie odprawili nowennę do Matki Najśw. z prośbą o zdrowie dla mnie. Z pewnością Niepokalana wysłuchała próśb naszych, bo obecnie zdrowie moje znacznie się polepszyło i ciągle się polepsza. Za tak wielką łaskę składamy Niepokalanej najserdeczniejsze podziękowanie. Kto ufnie i szczerze prosi Matkę Najświętszą, ten na pewno zostanie wysłuchanym. Niech cały świat chwali Imię Maryi.
niegodna sługa Maryi Stefania Nowakówna
Zgodność i prawdziwość pod przysięgą stwierdzają: | Edmund i Joanna Zalebscy. naoczni świadkowie.
Potwierdza prawdziwość brat Stefanii chorej | Ks. Józef Nowak, prob. w Rudawie.
SIEMIECHÓW, 29 VII 1932. (157-32).
Mąż mój, od 27 lat będący w Ameryce, lekkie, i rozrzutne prowadził życie. Od dłuższego czasu o rodzinie zupełnie zapomniał, a stan jego materialny, a bardziej duchowy był bardzo opłakany. Ja z dziećmi znalazłam się w zupełnej nędzy. Będąc już w bardzo przykrej sytuacji życiowej i nie widząc znikąd ratunku, wraz z dziećmi z wielką ufnością i wiarą udałam się o pomoc do Tej, Która możną jest i nikogo nie opuszcza. Odprawiając nowenny, błagaliśmy Niepokalaną za przyczyną św. Antoniego o łaskę nawrócenia dla męża i o ratunek dla siebie. Równocześnie przyrzekłam, że jeśli zostanę wysłuchaną, ogłoszę to w "Rycerzu" i złożę ofiarę. I oto nie zawiodłam się. W październiku [1931] r. mąż mój wprawdzie padł ofiarą wypadku automobilowego, lecz cierpiąc nawrócił się. Wyspowiadawszy się i przyjąwszy św. Sakramenta, z Bogiem zakończył życie. Ja z dziećmi dostaliśmy znaczne odszkodowanie, wskutek czego wydostaliśmy się z nędzy. Uważam to jedynie za cud i łaskę Niepokalanej za co Jej i św. Antoniemu składam serdeczne publiczne podziękowanie i proszę o dalsza opiekę nad nami.
S. J.
Stwierdzam prawdziwość tego pisma z Urzędu parafialnego w Siemiechowie, dnia 22 września 1932 r. | Ks. Ludwik Ligaszewski, proboszcz. | L.S.
ŁÓDŹ, 3 VIII 1932 (158-32).
Wielka i bezgraniczna jest miłość naszej Matuchny Niepokalanej. Nawróci i uleczy każdego, kto Jej wierzy i kto Ją gorąco miłuje. Brat mój jest bardzo chory. Lekarze orzekli beznadziejny stan. Jak się dowiedziałam teraz, nie był przez kilka lat u spowiedzi, a ostatnio nie chodził nawet do kościoła. W chorobie począł bluźnić przeciwko Bogu, a o spowiedzi słyszeć nie chciał. Ufna w opiekę i pomoc Matki Najświętszej, po przeczytaniu tych niezliczonych podziękowań i w "Rycerzu Niepokalanej" za łaski otrzymane za pośrednictwem Pocieszycielki strapionych, udałam się i ja pod Jej przemożną opiekę. Sprowadziłam z Niepokalanowa Cudowny Medalik i zamówiłam Mszę św. na intencję nawrócenia brata. Przyrzekłam Matce Najświętszej, że skoro brat pojedna się z Bogiem, podziękuję Jej publicznie za tę łaskę w "Rycerzu Niepokalanej" i odbędę pielgrzymkę na Jasną Górę. Przyjęłam Komunię Św[iętą] w jego intencji i zaczęłam odprawiać nowennę. Już pierwszego dnia ta Najlepsza z Matek zesłała na nasz dom zdroje łask. Po powrocie z kościoła zastałam brata, czytającego "Rycerza", którym przedtem gardził. W duszy jego z każdym dniem zachodziły wielkie zmiany. Zło z dobrem walczyło. Zdarzały się jeszcze chwile bluźnierstw, ale już Matka Najświętsza otoczyła go swoją opieką. Modliliśmy się z całym domem. I oto pewnej cudownej nocy brat zażądał Medalika Niepokalanej i płacząc począł gorąco przepraszać Boga za zniewagi, uczynione Mu. Nazajutrz resztkami sił ludzkich poszedł do kościoła na Mszę św. podziękować za doznaną łaskę nawrócenia, a następnego dnia, będąc prawie konającym, sam zażądał kapłana. Wyspowiadał się z całego życia, przyjął Pana Jezusa i Ostatnie Olejem św. namaszczenie. Jakże inaczej znosił teraz swoje cierpienia. Pogodzony z Bogiem, pokochał gorąco Matkę Najświętszą i z uśmiechem patrzył w swoje prawie już nieziemskie życie.
Za tak wielką łaskę i nadzwyczajną opiekę, jaka Niepokalana mnie zawsze otaczała i otacza, składam Jej publiczne gorące podziękowanie i polecam się w dalszym życiu Jej czułej opiece.
Brat mój składa Matce Najświętszej przyrzeczoną ofiarę i potwierdza wszystko com napisała.
H. D.
Niniejsze pismo stwierdzani własnoręcznym podpisem. | Ks. Szymczyk Franciszek.
Prawdziwość faktu cudownego wprost nawrócenia i przemożnej opieki M. Przenajświętszej nad zmarłym D. poświadczam jako bezpośredni świadek tego faktu i ten, któremu przypadła łaska udzielania mu Sakramentów świętych. | Ks. dr Czesław Ochnicki. | Łódź, 15 IX [19]32.
SOKOLNIKI, 8 VIII 1932. (159-32).
Na początku maja [1932] r. brat mój 16-letni zachorował bardzo ciężko tak, że odrazu stracił przytomność. Gdyśmy to zauważyli, dawał tylko lekkie znaki życia. Sądziliśmy, że skona bez Spowiedzi i Komunii Św[iętej] Widząc więc, że zbliża się koniec życia jego, zaczęliśmy się gorąco modlić do Matuchny Najświętszej, aby mógł doczekać tej chwili, kiedy kapłan przybędzie z Olejami św. Matuchna Najświętsza nas wysłuchała. W pół godziny później przybył kapłan i zastał brata jeszcze żyjącego. W gronie zebranych sąsiadów modliliśmy się dalej za niego. Orędownictwo Matuchny Najśw. za nami było tak wielkie, że brat nie tylko doczekał tej chwili, ale po kilku godzinach wracał do przytomności i około północy zaczął wymawiać słowa. Nazajutrz rychło rano, klęcząc przy jego łóżku, ślubowałam Niepokalanej, że jeśli brat odzyska zupełną przytomność i będzie się mógł spowiadać ogłoszę to w "Rycerzu". I stało się to, czegośmy sobie od Boga i Jego Matuchny życzyli. Brat odzyskał zupełną przytomność. Rano powtórnie przybył kapłan z Sakramentami św. Jakąż więc wdzięczność mamy oddać Sercu Najsł. Jezusa i Jego Niepokalanej Matce za tak wielką łaskę, ponieważ to była jego ostatnia Spowiedź i Komunia Św[ięta] w tym życiu. Po pięciu dniach życia powołał go Pan Bóg do Siebie, a nam udzielił tę wielką łaskę, że odszedł od nas pojednany z Bogiem. Niech więc po wszystkie wieki, po całej ziemi będzie wielbione Najśw. Serce Jezusa i najlepsza Matka i Opiekunka, Która nigdy nikogo nie opuszcza, ale zawsze przyjmie i wysłucha. Za tę więc i wiele innych łask, jakie na nas zlewa Serce Jezusa za wstawiennictwem Matuchny Najśw., wyrażam serdeczne podziękowanie, prosząc o dalszą opiekę nad nami.
Helena Kaczmarkówna
Zgadza się z prawdą, Ks. Cichowski, radca duchowy.
FORDON, w sierpniu 1932. (160-32).
Wywiązując się z danej obietnicy, składam niniejszym jak najpokorniejsze podziękowanie Cudownej Matce Bożej Chełmińskiej oraz św. Teresie od Dzieciątka Jezus za wysłuchanie naszych niegodnych próśb i wyjednanie u Boskiego Serca Jezusowego cudownego przywrócenia zdrowia siostrzeniczce, która zachorowawszy na ciężki wypadek płonicy, musiała celem uratowania życia przebyć operację gardła, następnie po kolejnym bezpośredniem wystąpieniu płonicy, odry, zapalenia płuc i śródusza była w stanie zupełnie beznajdziejnym a za łaskę i wielkim miłosierdziem Boskim została wyleczona.
Ciocia
Potwierdzam w zupełności prawdziwość tega zdarzenia, znając dokładnie wszystkie okoliczności. | Fordon, 16 IX 1932. | Ks. Gawin-Gostomski.
CZERNIOWCE (Rumunia), 7 IX 1932. (161-32).
Wywiązując się z swej obietnicy składam najkorniejsze swe podziękowanie u stóp Przeczystej i zawsze Niepokalanej Dziewicy, Matki Najświętszej za otrzymane łaski w ważnej sprawie z prośbą korną o wyjednanie nowych łask u Syna Jej Boskiego, a Pana naszego Najlitościwszego.
Ks. J. L.