Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić. W pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej: Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...
TARNOPOL, 26 XI 1931. (44-32).
Od lat dziecinnych odnosiłam się do Matki Bożej Niepokalanej z wielkiem nabożeństwem i czcią. W każdej ciężkiej chwili prosiłam o siły do cierpliwego znoszenia ciosów, jakie raz po raz na mnie spadały. Prośby moje zawsze były wysłuchane.
Przed półtora rokiem zachorowałam śmiertelnie w czasie połogu. W pierwszym dniu straciłam przytomność i w tym stanie pozostawałam przez trzy dni. Drgawki, które mnie nie odstępowały przez całą dobę, świadczyły o bliskim moim zgonie. Lekarze i rodzina stracili nadzieję w moje wyzdrowienie, tym bardziej że do tego dołączyła się jeszcze choroba nerek i ropne zapalenie pęcherza. Kiedy odzyskałam przytomność, owładnęła mną niepamięć przez dwa tygodnie do tego stopnia, że nie poznawałam zupełnie osób mi najbliższych. Kiedy mi pamięć wróciła, dowiedziałam się, że w czasie, kiedy wszyscy zwątpili w moje wyzdrowienie, najmłodsza moja siostra pokropiła mnie wodą z cudownego źródła z Lourdes. Od tej chwili stan mego zdrowia z dnia na dzień polepszał się, gdyż miałam silną wiarę, że Maryja Niepokalana nie opuści mnie. Składam za to z serca płynące najgorętsze podziękowanie (of. 5 zł).
Gondek Adolfina
Potwierdzam prawdziwość naprowadzonych szczegółów, jako naoczny świadek. | Ks. Dr. Antoni Ratuszny, Proboszcz.
WARSZAWA, 14 XII 1931. (45-32).
Synek nasz, który urodził się 25 października [1932] r. został zarażony w lecznicy na pęcherzycę (choroba ta jest bardzo zaraźliwa i przewlekła). Dziecko pokryte było pęcherzami, które pękając, zostawiały po sobie żywe mięso. Nie tracąc nadziei w Bogu, zamówiliśmy Mszę św. przy Matce Bożej Ostrobramskiej, prosząc o zdrowie dziecka. Dałem słowo ogłosić o tym publicznie, jeżeli dziecko wróci do zdrowia. Po upływie tygodnia wszelakie wyrzuty z ciałka zniknęły i dziecko jest zdrowe. Za prawdziwą łaskę wysłuchania składam Niepokalanej Pani serdeczne podziękowanie i proszę o dalszą opiekę nad całą rodziną (of. 20 zł).
Bronisław Sadowski
LWÓW, 11 I 1932. (46-32).
W lipcu [1931] r. zachorowała nasza 9-letnia córeczka Ewunia na zapalenie opłucnej z ropą. Ciężki stan choroby, pomimo nadzwyczajnej opieki lekarskiej nie rokował szybkiego wyleczenia. Po usunięciu materii i założeniu drenu (rurki) dziecko nie wracało do zdrowia. Dnie płynęły w gorączce; dziecko opadało z sił. Stan był beznadziejny. Dziecko otrzymało Cudowny Medalik i wodę z cudownej groty z Lourdes. Również nawiedził dziecinę Pan Jezus. Była to jej Pierwsza Komunia Św[ięta] i to w łóżku. Upłynęło 11 tygodni - całą swą boleść ofiarowaliśmy Matce Niepokalanej. Jednak zawsze stan zdrowia dziecka był beznadziejny. Lekarze radzili usunąć żebro, jako że w tym widzieli jeszcze ratunek. Zdecydowaliśmy się wreszcie oddać dziecko do szpitala na operację, podczas której usunięto 3 kawałki z żeber i stwierdzono, że pękł wrzód znajdujący się między płatami płucnymi. Po operacji dziecko pluło krwią i ropą. Lecz Niepokalana otoczyła je opieką i po dwóch tygodniach powróciło do domu, a dziś czuje się doskonale. Składamy Ci Matko Niepokalana publiczne najgorętsze podziękowanie za doznaną łaskę i prosimy pokornie o dalszą opiekę nad nami (of. 20 zł).
Józef i Janina Choma
..., 4 I 1932. (47-32).
Były lata, w których moralnie i fizycznie grzązłem w ohydnym błocie; brak wiary, bluźnierstwa przeciwko osobom i rzeczom Bogu poświęconym, rozpusta, życie nadzwyczaj rozwiązłe i obliczone tylko na jedną chwilę, na dzisiaj - oto obraz drogi mego życia.
Trwało to tak długo, póki Maryi Niepokalanej nie spodobało się mnie ukarać za popełnione grzechy ciężką, przykrą i prawie nieuleczalną chorobą, a następnie stawiając na mej drodze Swego "Rycerza", wskazała mi jak mam żyć, gdzie mam szukać pomocy, by wydostać się z tego cuchnącego kału.
O Maryjo Niepokalana, dziękuję Ci serdecznie za wyjednanie mi przebaczenia grzechów, jakimi Ciebie i Syna Twego Jezusa od tak dawna obrażałem. Wyprosiłaś mi szczery i zupełny powrót do wiary i wyleczyłaś z ciężkiej choroby. Dzięki Ci najgłębsze za te łaski dla mnie niegodnego wyjednane i za ciągłą opiekę, jaką nade mną i moją rodziną roztaczasz.
Servus Mariae
WOLA RADZIĘCKA, 11 I 1932. (48-32).
Chorowałem długie lata na reumatyzm. Używałem najrozmaitszych środków, ale nic nie pomagało. Choroba się powiększała i jakakolwiek nadzieja w pomoc z tego świata była stracona. Zwróciłem się o pomoc do Niepokalanej Maryi i Najsł. Serca Jezusowego. Wyspowiadałem się z całego życia i wkrótce zostałem uzdrowiony. Ale cóż, jak trwoga, to wtedy do Boga się uciekłem, lecz gdy byłem zdrowy, zapomniałem o Bogu i znowu upadłem w ciężkie grzechy z którymi równocześnie i choroby dawne wróciły. Zdawało mi się, że już innego dla mnie wyjścia nie ma, jak tylko... by sobie życie odebrać. Ale gdy zauważyłem w pewnym pisemku maryjnym, całkiem przypadkowo zresztą, tyle podziękowań Matce Najśw. za otrzymane od Niej łaski, wstąpiła w serce moje nadzieja, że gdybym się i ja zwrócił z ufnością do Matki Najśw. - niezawodnie byłbym uzdrowiony i na duszy i na ciele. Usłuchałem głosu wewnętrznego i całkowitą ufność złożyłem w rękach Niepokalanej Maryi, Która rzeczywiście wyprosiła mi u Syna Swego łaskę dobrej spowiedzi i poprawy, oraz powrót do zdrowia. Za te łaski składam gorące dzięki Sercu Jezusowemu i Niepokalanej (of. 2 zł).
W. W.
KOPYCZYŃCE, 14 I 1932. (49-32).
Od pół roku cierpiałam na martwicę palców u prawej ręki. Ożywałam różnych lekarstw, lecz nic nie pomagało, ręka coraz bardziej cierpła i to do tego stopnia, że często noce po większej części bezsennie spędzałam.
Aż pewnego razu sąsiadka przyszła do mnie w odwiedziny i przyniosła "Rycerza Niepokalanej". Z ciekawości przeglądałam jego kartki ł napotkałam artykuł o cudach, zaszłych za przyczyną Niepokalanej przy pomocy cudownej wody z Lourdes. Więc zaraz napisałam list do OO. Franciszkanów w Niepokalanowie, prosząc o nadesłanie mi tej wody, którą też niebawem otrzymałam. Postanowiłam przed użyciem cudownej wody szczerze się wyspowiadać, oddając się z całą ufnością Matuchnie Niepokalanej. I otóż cud, bo nie widzę w tym żadnego "zbiegu okoliczności", ale wyraźną opiekę i pomoc Matki Najśw., gdyż już po Jednorazowem użyciu cudownej wody pierwszą noc przespałam zupełnie spokojnie i do dnia dzisiejszego jestem zdrowa na rękę, za co Niepokalanej składam publiczne najserdeczniejsze podziękowanie i proszę o dalszą nade mną opiekę.
Niechaj każdy z czytających przekona się, że najdroższa Matuchna Niepokalana dużo robi dobrego dla tych, którzy się do Niej z ufnością udają.
Maria Hanczaryk
..., 18 I 1932. (50-32).
Donoszę niniejszym uprzejmie, że egzamin kwalifikacyjny szczęśliwie złożyłam, więc też dziękuję z całego serca Przew. O. Redaktorowi i wszystkim Przew. Ojcom za modły i pośrednictwo u Niepokalanej za mną niegodną. Wierzę niezachwianie, że tylko Ta najlepsza Matuchna sprawiła, iż egzamin wypadł niespodziewanie dobrze, bo o własnych siłach nie złożyłabym go. To też brak słów na wyrażenie Jej mojej wdzięczności za tę łaskę (of. 10 zł).
J. H.
PŁOCK, 18 I 1932. (51-32).
Będąc w otoczeniu, które zamiast zatrzymywać mnie od fałszywych kroków, jeszcze więcej pchało mnie w otchłań, doszedłem do tego, że groziło mi więzienie. Równocześnie z tym straciłem posadę i mieszkanie. Nie mając w Polsce nikogo z krewnych, i nie widząc w niczym dla siebie ratunku, chodziłem z myślą o samobójstwie. W tak ciężkim dla mnie czasie zwróciłem się o ratunek do Najśw Opiekunki naszej Niepokalanej; i nie zawiodłem się. Wszystko skończyło się dla mnie jak najpomyślniej, a za kilka dni otrzymałem pracę.
W sierpniu [1931] r. zachorowałem tak, że nie mogłem absolutnie chodzić gdyż każdy krok sprawiał mi okropny ból. W tym nieszczęściu również do Matki Najśw. się zwróciłem i pewnej nocy w gorącej modlitwie poczułem gorączkę a na drugi dzień mogłem swobodnie chodzić, nie odczuwając żadnego bólu. Od chwili, w której włożyłem na siebie Cudowny Medalik, towarzyszy mi we wszystkich moich poczynaniach dziwne szczęście, za które składam Matce Najśw. gorące podziękowanie prosząc o dalszą opiekę. Muszę zaznaczyć, że jestem prawosławnym.
B. G.
POZNAŃ, WILDA, 24 I 1932. (52-32).
Córka moja zachorowała na wrzód w gardle. Niebezpieczeństwo z temperaturą 40° wzrastało z dniem każdym, środki lekarskie nie skutkowały. Groziło uduszenie. Zmartwione ofiarowałyśmy ją Najśw. Sercu Jezusowemu i Maryi Niepokalanej. Włożyłyśmy na nią Cudowny Medalik i dałyśmy jej wody z Lourdes do picia. I o dziwo, temperatura opadła, wrzód pękł i córka ku wielkiemu naszemu zdziwieniu zawołała: "Mogę połykać". Wkrótkim czasie wróciła do całkowitego zdrowia. Wywiązując się z danego Maryi Niepokalanej przyrzeczenia, proszę o umieszczenie go w "Rycerzu" (of. 5 zł).
Bednarkowa
HRYNIEWSZCZYZNA, 25 I 1932. (53-32).
W maju 1928 r. zapadłem na gruźlicę prawego płuca. Leczyłem się, wydając znaczne pieniądze na lekarzy, ale nic nie pomagało. Gdym stanął wreszcie na prześwietlenie, okazało się, że gruźlica już oba płuca zajęła. Znany dobrze lekarz powiedział mi, że stan choroby jest nieuleczalny.
Bardzom się tym zasmucił, ale zacząłem modlić się do Matki Najśw., by wróciła mi jeszcze zdrowie i dała mi zdolność do pracy. I oto choroba zaczęła ustępować i wkrótce stanąłem do pracy nie czując najmniejszego bólu czy osłabienia. Za tę łaskę dziękuję publicznie Maryi Niepokalanej, prosząc Ją o dalszą opiekę w mym życiu.
Jan Kapysz
DROHOBYCZ, 28 I 1932. (54-32).
W grudniu [1931] r. mąż mój zachorował beznadziejnie, gdyż po grypie wywiązało się obustronne zapalenie płuc, które było bardzo groźnem na skutek podeszłego wieku (ma bowiem 80 lat). Lekarze nie robili wcale nadziei utrzymania go przy życiu. Wówczas zrozpaczona udałam się do Niepokalanej, żywiąc nadzieję, że Ona uzdrowi mi męża. Przyrzekłam, że o ile się to stanie, ogłoszę publicznie w "Rycerzu". I stał się cud; maż przyszedł zupełnie do zdrowia; więc też wywiązując się z danego przyrzeczenia, dziękuję publicznie za tę i wiele innych z Jej hojnej łaskawości otrzymanych łask, prosząc o dalszą nad nami staruszkami opiekę (of. 10 zł).
Julia Kobrynowiczowa.
WAWER, 31 I 1932. (55-32).
Bóg mi udzielił łaskę powołania do życia zakonnego. Moją nieustanni myslą było pójść gdzieś do klasztoru, lecz stawało mi na drodze do tego celu dużo przeszkód. Otóż otrzymując "Rycerza Niepokalanej", czytałam w nim różne podziękowania za otrzymane za pośrednictwem Niepokalanej łaski. Wstąpiła we mnie nadzieja i udałam się do Matki Bożej z prośbą o pomoc, przyrzekając, że po otrzymaniu łaski ogłoszę o niej publicznie. Codziennie rano i wieczór odmawiałam 3 Zdrowaś Maryjo i oto wkrótce Pan Bóg zesłał mi pomoc za pośrednictwem Swego sługi, który mi dopomógł i obecnie znajduję się w internacie SS. Felicjanek na I kursie Seminarium. Po ukończeniu III kursu, jeśli Pan Bóg pozwoli, pójdę do nowicjatu. Przesyłam serdeczne podziękowanie i proszę Niepokalaną o dalszą opiekę w mym życiu.
J. Kowalska
SKĘPE, w lutym 1932 r. (56-32).
W pierwszych dniach marca roku zeszłego [1931] matka nasza 64-letnia ciężko zachorowała na brzuszną przepuklinę. Choroba była bardzo groźna. Wezwani lekarze stracili wszelką nadzieję utrzymania jej przy życiu Rozesłano depesze do dzieci, które bezzwłocznie pozjeżdżały się. Oczom naszym przedstawił się straszny widok: ukochana matka okropnie cierpiała - chwile jej życia kończyły się. Idąc za radą najstarszej siostry, opiekującej się stale matką, udaliśmy się o pomoc do Niepokalanej, czyniąc przyrzeczenie, że, o ile matka wyzdrowieje, ogłosimy publicznie w "Rycerzu Niepokalanej" i złożymy skromną ofiarę. W tym celu cała rodzina udała się do miejscowego klasztoru i tu przed cudownym obrazem Matki Bożej Skępskiej, podczas Mszy św. zanosiliśmy gorące modły o zdrowie ukochanej mateńki. I oto modlitwy nasze zostały wysłuchane: matka po kilku tygodniach, dzięki Niepokalanej, powróciła do dawnego zdrowia, i czuje się dotąd jak najlepiej.
Spełniając z wdzięcznością dane przyrzeczenie, składamy Matce Najśw. publiczne podziękowanie i prosimy o dalszą opiekę nad naszymi rodzicami i całą naszą rodziną (of. 5 zł).
Rodzina Kwiatkowskich
Prawdę powyższego faktu stwierdza | Ks. L. Machczyński, prob. Skępski
SOSNOWIEC, 2 II 1932. (57-32).
Od kilku lat stale byłem cierpiący. Diagnozy szeregu lekarzy były albo bliżej nieokreślone, albo wręcz od siebie się różniły. Czas mijał a choroba się wzmagała. Wszelkie środki i zabiegi przez lekarzy zalecane okazywały się bezskutecznymi.
Udałem się wtedy do jedynej, nieomylnej Lekarki - Maryi Niepokalanej i w Niej całą swą ufność i nadzieję złożyłem. Jakoż nie zawiodłem się. Po odprawieniu wspólnej z całą rodziną nowenny, udałem się jeszcze po raz ostatni do jednego ze znanych lekarzy-internistów, na którego powrót z urlopu dawno oczekiwałem. Orzekł on, że jest wrzód w żołądku, że potrzebna będzie operacja i że należy się z tym spieszyć, aby nie było za późno. Ponieważ na operację zgodzić się nie chciałem, przepisał mi lekarstwo i była już godzina 7 wieczorem, gdy wsiadłem do powozu wraz z żoną i córką aby zpowrotem pojechać do domu. Lecz nie zdążyliśmy nawet pół kilometra ujechać, gdy naraz poczułem tak straszne boleści w jamie brzusznej, że za kilka zaledwie minut - oblany potem zimnym - byłem już nieprzytomny. Odwieziono mnie natychmiast do miejscowego szpitala na oddział chirurgiczny i dokonano niezwłocznie ciężkiej bardzo i niebezpiecznej operacji. Okazało się bowiem, że wrzód przebił się na zewnątrz i u tworzył dziurę w żołądku, gdyby nie natychmiastowa operacja - śmierć była by nieuniknioną.
Ręka Matki Najśw. była tu aż nadto w każdym szczególe widoczną: 1-o - lekarz, o którym mowa, przypadkiem tylko powrócił z urlopu wcześniej niż miał powrócić, 2-o - że nie tylko jego w domu zastałem, ale i naczelny chirurg, oraz dwaj jego asystenci o tak późnej godzinie także w domu byli, 3-o - zawdzięczając temu, w ciągu niecałej pół godziny byłem już operowany, bo materia lada chwila zalać mogła otrzewia i ratunek byłby... spóźniony, 4-o - jako przeciwnik operacji, byłem w krytycznej chwili nieprzytomny, i o poddaniu się operacji sam nie decydowałem, 5-o - że operację tak ciężką, mając już 64 lata, tak lekko przeniosłem, aż lekarzy w podziw wprawiłem. I wiele innych okoliczności, o których tu już wspominał nie będę, niezbicie wykazały nadzwyczajną, bezmierną, aczkolwiek niezasłużoną łaskę Maryi.
Przepojony głęboką wdzięcznością, zanoszę wraz z całą rodziną swoją najgorętsze z głębi serca podziękowanie Tej Najśw. Niepokalanej Bogarodzicy, a załączając jednocześnie 20 zł, proszę Ją o dalszą opiekę dla siebie i całej mojej rodziny.
Stanisław Kubicki
SKIERNIEWICE, 5 II 1932. (58-32).
Synek nasz, mając 5 miesięcy, zachorował na zapalenie mózgu. Lekarz specjalista orzekł, że to choroba poważna. Dziecko całymi dniami i nocami płakało przeraźliwie, jęcząc ostatkiem sił, a gorączka przekraczała 40°. Modliliśmy się do Matki Najśw. odmawiając nowennę. Gdyśmy na chore dziecko zawiesili Cudowny Medalik i Mszę św. w jego intencji zamówili, oraz gdy przyrzekliśmy Niepokalanej, że o ile dziecko wyzdrowieje, ogłosimy tę łaskę publicznie - poczęło mu się polepszać. Upłynęło parę miesięcy, a synek jest zupełnie zdrów, za co Matce Najśw. składamy pokorne dzięki, prosząc nieśmiało o dalszą opiekę (of. 20 zł).
Władysław i Stefania Magdziarzowie