Podziękowania

Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić. W pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej: Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...

ZEMBRZYNIEC, 12 XII [19]30.

Niech będzie chwała Niepokalanej za Jej hojność, bo więcej udzieliła mi łask, niż się spodziewałam. Postanowiłam Ją prosić o pewną łaskę i w tym celu odprawiałam ośmiodniowe rekolekcje w Leśnej. Od dwóch lat cierpiałam bardzo na opuszczenie wnętrzności; wskutek tworzących się ran miałam straszne boleści. Wiłam się w bólu nieraz przez całą noc. Po odprawieniu dwóch dni rekolekcji, bardzo mi się na noc pogorszyło, więc martwiłam się, że nie będę mogła skończyć rekolekcji. Zwróciłam się myślą do cudownego Obrazu M.B. w Leśnej. Prosiłam Niepokalaną, jak tylko umiałam, by zlitowała się nade mną. Gdy nadeszła godzina wstawania, podniosłam się, wstałam i ubrałam się, nie czując żadnego bólu. Z radością poszłam do kościoła i nie tylko w tym dniu czułam się zdrową, ale przez cały ciąg rekolekcji a i po nich nie odczuwam żadnych bólów.

O wy wszyscy, którzy cierpicie na duszy, czy na ciele, uciekajcie się z ufnością do Niepokalanej, a Ona wszystkich pocieszy, jak mnie niegodną pocieszyła.

Niech będzie chwała Maryi Niepokalanej (of. 5 zł).

Bronisława Kieruczenkowa.

P.S. Powyższą przez Kieruczenkową otrzymaną łaskę potwierdza: | L.S. Kamionna, 29 XII [19]30. Ks. Władysław Lewicki.

TOMASZÓW-MAZ., 12 III [19]31.

W [1930] r. zapadłam na rozstrój nerwowy, który tak groźnie się rozwinął, że lekarze orzekli za konieczny mój wyjazd do miejscowości dla umysłowo chorych. Mąż mój jednak nie chciał się na to zgodzić. Choroba moja trwała kilka miesięcy, a co za okropne przechodziłam w niej męczarnie, trudno mi w słowach wyrazić. Wspomnę tylko, że absolutni? niczego nie mogłam wykonywać, zamęczałam siebie i wszystkich, którzy się mną opiekowali stałym płaczem, rozpaczliwym wołaniem, że; nigdy już chyba zdrową nie będę. Ta właśnie beznadziejność pogrążała mnie w coraz cięższą chorobę. Muszę jeszcze zaznaczyć, że myśl o samobójstwie stale mnie prześladowała, jako jedyny punkt wyjścia, tak, że musiano mnie stale pilnować. Jakże więc wielką była rozpacz mych najbliższych, którzy byli bezsilni wobec tej okropnej choroby.

Pewnego dnia ktoś z rodziny przyniósł mi "Rycerza", którego zaczęłam powoli przeglądać. I cóż się stało? - Oto myśli me, które, do tej pory wirowały w mej głowie z szaloną szybkością, osłabiając umysł, zatrzymały się nagle na dziale "Podziękowania" i wtedy wstąpiła we mnie iskierka nadziei, że Matka Najświętsza w Swej nieprzebranej dobroci i mnie może uzdrowić. Następny numer "Rycerza" czytałam jeszcze skwapliwiej, modląc się i całując Cudowny Medalik. I gdy już wszyscy zwątpili o mym powrocie do zdrowia, niespodzianie w umyśle moim począł następować powoli, lecz coraz większy spokój i równowaga, aż wreszcie doszłam do zupełnego zdrowia, bez najmniejszego śladu choroby. Obecnie powiedzieć mogę, ze nie tylko nie czuję się osłabioną na umyśle, ale przeciwnie, poprostu jakieś nowe siły wstąpiły we mnie, nowa radość i chęć do życia i pracy, a nawet zdolności do niej czuję tak silne, jak może nigdy.

Publicznie więc pragnę wyrazić Matce Niepokalanej swoje najgorętsze podziękowanie za tak jawne uzdrowienie mnie z choroby, według opinii ludzkiej - nieuleczalnej (of. 5 zł).

Maria Karpowa

WŁOSZCZOWA, 30 III [19]31.

W połowie 1930 r. zostałem jako nauczyciel szkoły powszechnej zwolniony z posady z powodu choroby, a ponieważ miałem mało lat służby, nie przyznano mi emerytury. Zostałem bez środków do życia. Wniosłem wprawdzie odwołanie się o emeryturę do Ministerstwa, ale wobec obecnego ogólnego kryzysu pieniężnego nie miałem nadziei w pomyślny wynik. Wówczas to zwróciłem się do Matki Najśw. Niepokalanej, sprowadziłem Cudowne Medaliki dla żony i siebie, przyrzekłem złożyć ofiarę i ogłosi publicznie, jeżeli sprawa wypadnie pomyślnie. Jakoż wynik przeszedł moje oczekiwania, bo nie tylko dostałem emeryturę, ale zamiast spodziewanych 100 zł, dostałem 220 zł i tyle co miesiąc otrzymuję. Dlatego też Matce Najśw. ofiaruję zamiast przyrzeczonych 100 zł, jednomiesięczną pensję 224 zł.

Jan Szymczykowski

SOBKOWSZCZYZNA, 26 III [19]31.

Synek mój dwuletni zachorował ciężko w lipcu 1930 r. Najpierw wyrzuciło mu parę krostek na ciele, skąd później przeniosły się do uszka, na twarz, do noska i oczu. Udawałem się z nim do różnych doktorów, ale pomimo wszystko, choroba się pogarszała. Potem przyłączyło się jeszcze zapalenie płuc i nerek. Zacząłem więc czynić większe starania koło jego zdrowia, ale najsławniejsi lekarze nic pomóc nie mogli. Straciłem nadzieję w możliwość jego wyzdrowienia. Rodzice moi i siostra radzili mi, bym się udał w tym nieszczęściu do Matki Najśw., a Ona na pewno uzdrowi mi dziecko. W tym właśnie czasie choroba zaczęła się znacznie pogarszać: oczka dziecka zapuchły, a cała twarzyczka została zasypana strupami i zlana materią, tak, że patrzeć nie było można na dziecko. Nie widząc żadnego innego wyjścia, postanowiłem udać się do Niepokalanej i zacząłem się modlić o zdrowie dla synka, przyrzekając jednocześnie, że, jeżeli wyzdrowieje ogłoszę podziękowanie publicznie. Upłynęło 3 dni, w których każdego wieczora się modliłem, jednak zdrowie dziecka nie polepszało się i nawet wątpić już zacząłem i po prostu z niewiarą do modlitwy klękałem. Wzbudzałem jednak ufność w silną moc Niepokalanej i oto, gdy spojrzałem na dziecko, przedstawił mi się miły widok. Dziecko wstało i zaczęło wołać pić (czego od dłuższego czasu nie czyniło), po czym położyło się i zasnęło. Całą noc spało dobrze, a rano opuchlina opadła i dziecko mogło patrzeć na jedno oko, a na drugi dzień i drugie było zdrowe. W przeciągu czterech dni twarzyczka się wygoiła, a dziś syn jest zupełnie zdrowy. Dotrzymując przyrzeczenia, składam publicznie serdeczna podziękowanie kochanej Mateczce Niepokalanej za uzdrowienie mi syna.

A. Jasiński plut.

PUERTO B. BLANKA (ARGENTYNA), 14 IV [19]31.

Składam najserdeczniejsze dzięki Niepokalanej Matce za ocalenie mi życia, którego ledwie nie postradałem przy robocie. Łaska Najśw. Maryi Panny zawisła nade mną, bo poza straceniem dwóch palców u ręki, żadnego więcej na zdrowiu szwanku nie odniosłem. Pracowałem tu w Argentynie w fabryce przy maszynie elektrycznej. Pewnego dnia,gdy nie byłem bardzo zajęty robotą, postanowiłem tę maszynę wyczyścić, i oto przypadkowo trąciłem guzik włączający prąd elektryczny i maszyna poszła w ruch. Niepokalana sprawiła, że zdążyłem jeszcze wycofać głowę z maszyny i prawą rękę, a tylko u lewej dwa palce mi ucięło. To cudowne naprawdę moje ocalenie zawdzięczam jedynie Cudownemu Medalikowi, który zawsze przy sobie nosiłem od wyjazdu mego z domu od rodziców z Polski. Co prawda nie wierzyłem wpierw w jego cudowną moc, lecz zawdzięczam go swojej rodzonej matce, bo ona mi go w chwili odjazdu dała i prosiła mnie ze łzami w oczach, żebym go zawsze na piersiach nosił. Teraz wierzę w to i składam Matce Najśw. najgorętsze podziękowanie za otrzymaną łaskę. Imię Niepokalanej Maryi niech będzie wielbione i wysławiane po wszystkich krajach świata.

Piotr Karandziej

MIŁOSŁAW, 16 IV [19]31.

Dnia 27 marca [1931] r. o godzinie 11 przed południem przyniesiono mego męża bez przytomności z trupio bladą twarzą i nie dającego żadnego znaku życia. Przywołany lekarz stwierdził paraliż mózgowy. Przerażona do najwyższego stopnia, jednak ufna więcej w Boską, niż ludzką pomoc, położywszy na głowie nieprzytomnego Cudowny Medalik i relikwiarz św. Teresy, zaniosłam gorące prośby do Boga, prosząc Matuchnę Najśw. i św. Teresę o wstawienie się do Boga za mną. Po kilku godzinach mąż odzyskał przytomność ku wielkiemu zdziwieniu lekarza i wszystkich znajomych, a czwartego dnia po tym zdarzeniu zaczął już pracować i czuje się zupełnie zdrowo.

Składając publiczne podziękowanie Niepokalanej i św. Teresie, a prosząc o dalszą opiekę, składam na ofiarę 10 zł.

Antonina Gintrowa

KARCZEWKO, 24 IV [19]31.

W sierpniu 1928 r. braciszek mój 10-cioletni zachorował na podrażnienie ślepej kiszki i zapalenie błony brzusznej. Choroba z każdym dniem przybierała groźniejsze rozmiary tak, że chory przez przeciąg 2 tygodni jęczał z bólu. Zawezwany lekarz stwierdził, że do operacji chory jest za słaby i nie ma nadziei, aby się utrzymał przy życiu. Ufaliśmy jednak, że Matka Najświętsza uleczy chorego braciszka. Udałam się wraz czworgiem rodzeństwa do spowiedzi i Komunii Św[iętej] i zamówiliśmy Mszę św. Uczyniłam też obietnicę, że w razie wysłuchania prośby, złożę Matce Bożej publiczne podziękowanie. Jakoteż ku największej naszej radości i zdziwieniu po powrocie z kościoła i od Sakramentów św. w samą uroczystość Wniebowzięcia M[atki] B[ożej], zastaliśmy braciszka prawie zdrowego, mimo, że w dnie poprzednie nie było najmniejszej poprawy.

Z całym najgłębszym przekonaniem stwierdzam, że Matka Najśw. Niepokalana uleczyła wówczas mojego brata.

Cecylia Wiśniewska

..., 25 IV [19]31.

Przez szereg lat spowiadałam się świętokradzko. Przy konfesjonale bowiem ogarniał mnie lęk i wstyd jakiś, zamykający mi usta. Wyznawałam mniejsze grzechy, a śmiertelne bezczelnie taiłam. Obecnie nie zdaję sobie sprawy, jak mogłam odejść od konfesjonału nie tylko bez przebaczenia, ale jeszcze z nowym, cięższym grzechem, tym okropniejszym, że po świętokradzkiej spowiedzi przystępowałam do Komunii Św[iętej]. Tak upływały mi lata, a dusza moja w coraz głębszych grzechowych grzęzła odmętach. Wreszcie nadszedł czas moich niepowodzeń życiowych, które mi przywróciły przytomność umysłu i sprowadziły wielki niepokój sumienia. Niepowodzenia jedne po drugich coraz bardziej mnie przygniatały, a tu nie było przed kim się użalić, ani też nie śmiałam prosić o błogosławieństwo Tego, Którego obrażałam i krzyżowałam na nowo tyle razy, ile razy świętokradzko Komunię Św[iętą] przyjmowałam. Coś mi w sumieniu mówiło, że te ustawiczne niepowodzenia, to kara za ciężkie przewinienia moje, których nie zmyła spowiedź. Sumienie tak mnie dręczyło, aż wreszcie szczere wyznania grzechów przywróciło mi spokój duchowy, W tym roku odbyłam spowiedź generalną z całego życia. Nie ufałam własnym siłom, bo one zawiodły mnie kilka razy, ale prosiłam usilnie Najśw. Maryję Pannę, by mnie wspierała i czuwała nade mną, gdy przystąpię do spowiedzi św. Prosiłam, żebym po tej spowiedzi uzyskała spokój sumienia, przyrzekając Najśw. Pani, Ucieczce grzeszników, że jeśli mnie wysłucha, łaskę tę ogłoszę publicznie, dla rozszerzenia Jej chwały. Ufałam silnie, że mnie wysłucha. I nie zawiodłam się. Podczas, gdy (dawniej przy spowiedzi ogarniał mnie jakiś nieopisany wstyd, tym razem wstąpiła we mnie nieznana mi dotychczas szczerość, Zdawało mi się, że klęczę przed Obliczem słodkiego Jezusa, który siedzi na tronie miłosierdzia. Czułam, że przytula mnie zbolałą i znękaną do Swego Boskiego, kochającego Serca. Oskarżałam się z całą odwagą, ponieważ nie opuszczała mnie myśl, że mając odwagę grzeszyć, muszę mieć także odwagę przyznać się do grzechu. I naprawdę, tak szczegółowej spowiedzi nigdy jeszcze nie odbyłam, a i teraz nie dostąpiłabym tej łaski, gdyby nie pomoc Maryi Niepokalanej.

Każdemu, który jest w. największym nawet strapieniu, radzę oddać się w opiekę Maryi, Która na pewno ześle swą łaskę i wyrwie z największego nieszczęścia.

Niegodna sługa Maryi

MIĘDZYRZEC k. ŁUKOWA, 29 IV [19]31.

22 lipca 1929 r. zachorowałem nagle na zapalenie ślepej kiszki. Przewieziono mnie do szpitala i zrobiono operację, która niby to udała się, ale rany po operacji żadnym sposobem się nie goiły. Razu pewnego w szpitalu zauważyłem, jak pewna chora kobieta czytała Rycerza". Prosiłem ją, żeby i mnie pozwoliła przeczytać. Gdy przeczytałem te podziękowania, postanowiłem i ja udać się do Tej Lekarki chorych, i nie zawiodłem się, teraz już jestem zdrów i rany po operacji już nic nie znać. Polecając w dalszym ciągu moje zdrowie Niepokalanej, przesyłam ofiarę 20 zł.

Piotr Waszczuk

P.S. Prawdziwość powyższego stwierdzam i proszę serdecznie o modlitwę do Niepokalanej za mnie, niegodnego Jej czciciela. | Ks. Antoni Pacewski | Vice-proboszcz par. św. Mikołaja w Międzyrzeca. | L.S., 5 IV [19]31.

WŁOCŁAWEK, 29 IV [19]31.

Matka moja cierpiała od 25 lat na przepuchlinę, która z biegiem czasu stała się tak wielką i dokuczliwą, że matka nie mogła chodzić i zachodziła obawa skrętu, lub też przerwania się skóry i wysnucia wnętrzności. Przez lat 25 matka nie poddawała się operacji, gdyż obawiała się, że nie przeżyje takowej. W ostatnich czasach, obawiając się niedołężności, lub jeszcze gorszych następstw, zwróciła się z ufnością do Matki Najświętszej. Odprawiliśmy w tej intencji nowennę do Matki Bożej i oto Ta Królowa nieba i ziemi sprawiła, że mimo, iż przepuklina była przestarzała i połączona ze zrostami kiszek, a serce słabe, jednakże operacja się udała. Matka Najśw. niejako Sama wskazała klinikę Sióstr Elżbietanek w Warszawie, gdzie w zaciszu klasztornym wśród dobrych Sióstr i lekarzy matka koiła nerwy. Wierzymy że to Matka Najśw. prowadziła rękę jednego z największych chirurgów polskich podczas operacji. Dzisiaj matka moja jest już zdrowa, to też dziękujemy Matce Najśw. za uczyniony cud i prosimy o dalszą opiekę.

Zygmunt Górnikiewicz

DĘBÓWKA, 30 IV [19]31.

Jestem protestantem, ale to mi nie przeszkadza czytać "Rycerza". Czytając takowego, poleciłem się w duszy Niepokalanej Matce, gdyż byłem w krytycznych warunkach materialnych, obiecując złożyć na ofiarę 3 zł i zaabonować "Rycerza". Stosunki moje materialne dzięki Niepokalanej poprawiły się znacznie.

Wywiązując się z przyrzeczenia dziękuję publicznie Matce Najświętszej za łaski i proszę o dalszą w mym życiu opiekę (of. 3 zł).

Mikołaj Rumbach

Niepokalana, która już teraz okazuje Panu taką opieką, zdobędzie z czasem Pana dla Siebie. o to się modlimy. Red.

WARSZAWA, 7 V [19]31.

Przed mającą się odbyć operacją wyjęcia nerki oddałem się całkowicie i bez zastrzeżeń pod opiekę Naśw. Panny Maryi Niepokalanej. I nie zawiodłem się, gdyż operacja udała się nadspodziewanie dobrze. Dziękując więc Maryi Niepokalanej za Jej cudowną nade mną opiekę, ku większej Jej chwale składam tę drobną ofiarę zł 50, prosząc o dalszą opiekę nade mną.

A. Kowalewski

N..., 21 V [19]31.

W jesieni zeszłego [1930] roku mój mąż wpadł w złe towarzystwo, i ulegając namowom niereligijnej kobiety, chciał opuścić mnie i dzieci, a co gorsza, przejść na protestantyzm, aby się móc z nią ożenić. Gdyż żadne perswazje rodziny i przyjaciół nie pomagały, wiedząc, że dla człowieka dawniej bardzo pobożnego, przejście na inną wiarę będzie najgorszym nieszczęściem, udałam się po ratunek do Matki Najświętszej. Obiecałam memu mężowi, że niczym mu przeszkadzać nie będę sprawach rozwodowych, byle się zgodził włożyć na szyję Medalik Cudowny Matki Bożej, skoro, jak twierdzi, nie przestanie w Nią wierzyć, chociaż "dla formy" przechodzi na protestantyzm. Z ironicznym uśmiechem włożył ten medalik na siebie. Ja sobie wtedy w duchu powiedziałam: "Tobie go Matko Najśw. oddaję, teraz Ty działaj!"

W jakiś czas potem, bez widocznego powodu powiedział mi mój mąż, że czuje, iż nie potrafi wiary zmienić i zrzeka się myśli o rozwodzie. Jakiś czas jeszcze był w rozterce duchowej, ale modlił się coraz szczerzej, przed Wielkanocą był u spowiedzi i teraz jest znowu dobrym katolikiem, dla mnie i dzieci jest w codziennym pożyciu lepszy, niż był przedtem, w pracy jest gorliwy i obowiązkowy. Widząc jasno, że Maryja obroniła sługę Swego w ciężkiej pokusie od popełnienia czynu, który mógł grozić jego zbawieniu, dziękuję Niepokalanej z całego serca za tę łaskę, jak również za wiele innych.

A. D.