Podziękowania

Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić w pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a W sercach naszych coraz większa W Jej orędownictwo ufność!...

RODAKI, 1 I [19]31.

Gdy byłem chłopcem, rozbolała mnie strasznie noga poniżej kolana. Doktór orzekł, iż kość pruchnieje, a więc sprawa jest niebezpieczna i że należy mnie odwieźć do szpitala, gdyż konieczna jest operacja, ale rodzice nie uczynili tego, tłumacząc się, że są biedni i nie stać ich na szpital dla mnie. Leżałem więc w łóżku przeszło dwa lata, jęcząc i wijąc się w strasznych boleściach. Żyły w nogach pokurczyły się, kość gniła i odchodziła cuchnąca materia. I tak bez opieki lekarskiej cierpiałem kilkanaście lat. Dopiero gdym otrzymał swoją część majątkową udałem się do szpitala św. Łazarza w Krakowie. Robili mi tam operację dwa razy, kość wycinając po kawałku, jednak nie mogli na dobre wyleczyć. - Po 30 latach moich cierpień rozbolał mnie znowu krzyż i druga noga, tak, że teraz już na obydwie nogi cierpiałem strasznie. Znikąd nie miałem żadnej pomocy i żadnej nadziei. Czytając w "Rycerzu Niepokalanej" o tylu uzdrowieniach i ja w moim nieszczęściu zacząłem pukać do drogich Serc Jezusa i Niepokalanej Jego Matuchny. Przyrzekłem, że jeżeli zostanę pocieszony i uzdrowiony, to publicznie tę łaskę ogłoszę i złożę ofiarę. Otóż o co prosiłem, to otrzymałem: nogi zagoiły się, a prócz tego wyleczyłem się z trzykrotnego zapalenia płuc. W czasie wojny, będąc aresztowanym, również cudownie od śmierci zostałem ocalony. Trudno opisać, ile to łask, naprawdę cudownych, otrzymałem.

O co tylko prosiłem szczerze i gorąco, zawsze byłem wysłuchany (of. 20 zł).

Michał Kardynał

OBRAZÓW k/SANDOMlERZA, 10 I [19]31.

Przy końcu [1930] r. przeziębiłem się z czego wywiązała się grypa; gorączkę miałem dosyć wysoką. Wezwany lekarz oświadczył, że choroba jest niebezpieczna i grozi zapalenie płuc. Przygnębiony tym zdaniem lekarza i czując, że organizm nie zniesie choroby, począłem się modlić do Serca Jezusowego i Matki Bożej Częstochowskiej. Błagania moje Matka Najświętsza wysłuchała, bo zanim zużyłem przeznaczone lekarstwa, już doznałem polepszenia, gorączka spadla i zapalenia nie było.

Jednocześnie ze mną chorował mój siedmiomiesięczny synek. Tenże lekarz nie rokował mu nadziei pozostania przy życiu. I kiedy był już prawie umierający, daliśmy mu napić się trochę wody z Lourdes. Za kilka minut otworzył oczy, po czym zasnął, a kiedy obudził się, poty nań biły. Teraz jest zdrów, jak przed chorobą.

Za tak wielkie łaski, od Serca Jezusowego i Matki Najświętszej otrzymane, składam publiczne podziękowanie. Wierzę silnie, że ja i dziecko moje cudownym sposobem uniknęliśmy śmierci (of. 20 zł).

Edward Gawroński

TARNÓW, 13 I [19]31.

Od roku. czy nawetr więcej, jakbym nie dawał znaku życia o sobie. Ale dochodzę do przekonania, że o łaskach, które ja niegodny otrzymałem, przynajmniej Wy, Przew. Ojcowie winniście wiedzieć. A oto one: 1) dzięki Niepokalanej, jestem dziś panem nad moją główną wadą; 2) z ciężkiej nerwicy zostałem dwa razy uzdrowiony; 3) wskutek silnego zaziębienia groziła mi gruźlica, a lekarze zwątpili zupełnie w możliwość wyzdrowienia i istotnie stałem prawie już nad grobem. Jednak - wszystko minęło; 4) już tego roku zostałem wprost cudownie uzdrowiony z silnego zakatarzenia płuc; tylko cztery dni leżałem, a już całe moje otoczenie mówiło: już teraz przyszła kolej na niego; zresztą, takiego i ja byłem zdania, wnosząc z mego bólu i kłucia, ale ufność ku Niepokalanej nie pozwalała mi długo tak myśleć. Oto niektóre, przeze mnie otrzymane, łaski, o których przyrzekłem Niepokalanej, że doniosę WW. Ojcom. A cały szereg duchowych pomocy, pociech, zwycięstw nad pokusami, pomocy przy odpowiedziach w szkole, świadczy niewymownie o miłości Niepokalanej ku nam, grzesznikom.

na koniec gorąco polecam modlitwom Przew. Ojców moje zdrowie duszy i ciała, pomyślny wynik matury, oraz powodzenie w dalszym życiu.

Grendys Michał

W1ĘCKOW1CE, 14 I [19]31.

Mąż mój był bez posady i byliśmy zrozpaczeni, gdyż nie było nadziei otrzymania pracy. Pewnego dnia przeczytałam w gazecie ogłoszenie, że jest posada, a mąż akurat wyjechał z domu i miał dopiero za tydzień powrócić. Nie wiedziałam, co począć i jak zaradzić, zwróciłam się więc z gorącą prośbą i modlitwą do najukochańszej Matuchny Niepokalanej. Mąż wrócił i, zanim wysłał w to miejsce podanie, upłynęło jeszcze 2 tygodnie. Okazało się, że na tę posadę było aż 253 podania. I mąż mój ją otrzymał!

Nie widzę w tym żadnego "zbiegu okoliczności", ale wyraźną opiekę i pomoc Matki Niepokalanej, której całą tę sprawę poruczyłam, a za co składam Jej najserdeczniejsze podziękowanie i proszę o dalszą nad moją rodziną opiekę.

Niech każdy z czytających przekona się, że najdroższa Matuchna dużo robi dobrego dla tych, którzy się do Niej z ufnością udają (of. 10 zł).

Amelia Dobosz

RADZIĘCIN, 19 I [19]31.

Mając na uszka chorą córeczkę, której lekarstwa doktorów nie skutkowały, byłam bardzo zmartwiona. Otrzymałam wtedy "Rycerza", którego jakaś życzliwa ręka skierowała na mój adres. Po przeczytaniu w podziękowaniach tyle naprawdę cudownych uzdrowień, wstąpiła i we mnie nadzieja, że za Bożą pomocą i moje dziecko do zdrowia przyjdzie. Wtedy to poleciłam ją Matce Bożej i równocześnie napisałam do Wielebnych Ojców list, z prośbą o modlitwę za zdrowie chorego dziecka, jak również o przysłanie kilka Cudownych Medalików. Skoro je otrzymałam, z silną wiarą potarłam jednym z nich uszka chorej i zawiesiłam jej Medalik na szyi, zaś w duchu przyrzekłam sobie, że jak dziecko wyzdrowieje, ogłoszę swe podziękowanie publicznie i złożę ofiarę.

Po paru dniach znikła z uszek materia i dziecko czuło się dobrze. Ja, choć miałam ciągle na myśli ten fakt, jednak zaniedbywałam opisać go. Widocznie, że Matka Boża przypominała mi obietnicę, gdyż po dłuższym czasie choroba powtórzyła się znowu.

Wywiązując się z danej obietnicy, z głębi serca zanoszę dziękczynną modlitwę do Matki Bożej, bo jestem przekonana, że to Ona właśnie uzdrowiła mą córeczkę, która teraz jest zupełnie zdrowa, a Cudowny Medalik stale na sobie nosi (of. 15 zł).

Janina Matrasiowa

WARSZAWA, 22 I [19]31.

W listopadzie [1930] r. zachorowałam na zapalenie opłucnej. Zaledwie wyleczyłam się z tej choroby, zapadłam znowu na zapalenie nerek. Doktór orzekł, że stan choroby jest ciężki, wobec czego kuracja potrwa kilka miesięcy. Wkrótce przewieziono mnie do szpitala. Zmartwiona chorobą, zaczęłam odmawiać nowennę do Matki Bożej, postanawiając również być u spowiedzi i Komunii Św[iętej]. W dniu zakończenia nowenny, 8 grudnia, poszłam do kaplicy szpitalnej. Z trudem zawlokłam się tam, a podczas nabożeństwa czułam się tak źle, że wątpiłam, czy o własnych silach wrócę do sali. Wyspowiadałam się wtedy, przyjęłam Komunię Św[iętą] i modliłam się do Matki Niepokalanej i P, Jezusa, ukrytego w Najśw. Sakramencie, aby zlitowali się nade mną.

Po nabożeństwie wstałam z łatwością i bez najmniejszego zmęczenia wróciłam na salę. Na trzeci dzień podczas badania lekarskiego, zdziwiony doktór powiedział mi: "W zdrowiu Pani zaszła jakaś nagła zmiana. Mieliśmy przenieść Panią na salę operacyjną, ale wobec tego polepszenia niech Pani tu pozostanie." Po paru dniach opuściłam szpital i wróciłam do pracy.

Dziś składam swe gorące podziękowanie Sercu Jezusowemu i Matce Najświętszej, prosząc o dalszą opiekę (of. 20 zł).

Helena Gronkiewicz

GDYNIA, 24 I [19]31.

W marcu 1929 r. zachorowałem poważnie na grypę z powodu przepracowania w urzędzie. Leczenie wymagało dłuższego czasu. Ponieważ jako poważnie chory, nie mogłem pracować, zostałem z posady zwolniony i znalazłem się wraz z rodziną w bardzo trudnym położeniu. W 1930 r odzyskawszy nieco zdrowie, zacząłem się starać o posadę, lecz gdziekolwiek podanie złożyłem, zawsze i wszędzie odmownie było załatwione.

Czytając od dłuższego czasu w "Rycerzu" łaski, za przyczyną Matki Bożej otrzymane, zachęciłem się tym i zwróciłem się z gorącą prośbą do Matuchny Niepokalanej o pomoc, przyrzekając ogłosić publicznie otrzymaną łaskę. W tej intencji przystąpiłem do spowiedzi i Komunii Św[iętej] i zacząłem odprawiać nowennę, przyrzekając jednocześnie rozpowszechniać "Rycerza". Niedługo po odprawieniu nowenny zaproponowano mi posadę, o której nawet nie marzyłem i faktycznie otrzymałem ją, za co niech będzie cześć i chwała Przenajświętszej Matuchnie. (of. "nie ogłaszać")

Paweł Kamrowski

WIŚKIENICA, 25 I [19]31.

W listopadzie [1930] r. zachorowałam na dyfteryt; wezwałam lekarza, który oświadczył, że choroba jest bardzo niebezpieczna. Po kilku dniach zaniemówiłam, a gruczoły w gardle tamowały mi oddech i choroba z każdym dniem przybierała groźniejsze objawy. Udałam się wtedy z ufnością do Matki Najświętszej, prosząc Ją o zdrowie. Rozpoczęłam w tej intencji nowennę i nie zawiodłam się, bo już w dniu rozpoczęcia nowenny choroba się zmniejszyła, a po kilku dniach byłam zupełnie zdrowa.

Składam publiczne podziękowanie Najśw. Sercu Jezusowemu i Matce Niepokalanej za tę łaskę i proszę o dalszą nade mną i moją rodziną opiekę (of. 5 zł).

Marianna Grabska

Powyższe oświadczenie Marianny Grabskiej, parafianki mojej, którą już sam na śmierć opatrzyłem, jest zgodne z prawdą. Fakt ten potwierdzam własnym podpisem i przyłożeniem pieczęci kancelaryjnej. | L.S. Ks. Stefan Zagańczyk.

WARSZAWA, 27 I [19]31.

Po ukończeniu Państwowego Instytutu Pedagogicznego, starałam się usilnie przez kilka lat wraz z koleżankami o przyznanie nam w Ministerstwie wyższej kategorii służbowej, ponieważ posiadałyśmy wyższy census naukowy. Niestety, odmówiono nam kategorycznie, przy tym radca prawny z naszego Ministerstwa zaznaczył, że "prędzej mu włosy na dłoni wyrosną, niż my otrzymamy przychylną odpowiedź". Zarabiałam bardzo mało, a musiałam opiekować się licznym rodzeństwem, przeto do domu naszego nędza wkrótce się zakradła. W tym wielkiem zmartwieniu udałam się o pomoc do Serca P[ana] Jezusa, Matki Najświętszej i czcig. Teresy Ledóchowskiej, obiecując jednocześnie ogłosić publicznie, jeśli zostanę wysłuchaną. - I gdy się zdawało, że wszystko już jest stracone, zawiadomiono nas, że podania nasze przychylnie zostały załatwione i, co najważniejsze, że głównie przyczynił się do tego ten właśnie radca, który był tak wrogo do nas usposobiony. - Jednocześnie proszę uprzejmie o przyjęcie 100 zł na rozpowszechnienie "Rycerza".

Zofia Trzeciak

GDYNIA, 1 II [19]31.

W październiku [1930] r. przyjechałem do Gdyni na poszukiwanie posady. Przez dwa blisko miesiące kołatałem do wszystkich biur, lecz - bezskutecznie. Wtem, za zrządzeniem chyba Najśw. Matuchny, otrzymałem z domu list, w którym były gorące słowa matki, abym się udał z prośbą do Panienki Niepokalanej. Więc zacząłem się modlić, aby mi wyprosiła otrzymanie posady. Początkowo wątpiłem w jej uzyskanie i byłem już zdecydowany jechać z powrotem. W dniu, w którym miałem wrócić do domu, wstąpiłem jeszcze do kościoła, aby prosić o pomoc, gdyż byłem bez wyjścia. I oto w tym samym dniu, w cudowny wprost sposób, otrzymałem posadę, naogół dobrą.

Przepełniony wdzięcznością ku Matuchnie Niepokalanej za wysłuchanie mych niegodnych próśb, składam Jej publiczne podziękowanie, prosząc o dalszą opiekę i błogosławieństwo w życiu (of. 5 zł).

M. C.

KRAKÓW, 3 II [19]31.

W czerwcu [1930] r. zachorowałam, poraz trzeci już w mym życiu, na zapalenie osierdzia. Choroba ta jest tym przykrzejsza, że łączy się z ogromnym, śmiertelnym lękiem, trudnym do opanowania. Prócz tego męczył mnie uporczywy katar kiszek i szereg innych dolegliwości.

Wycieńczona i schorowana, gdy po długiej kuracji nie czułam polepszenia, zaczęłam gorąco modlić się do Przenajświętszej Panienki, której Cudowny Medalik stale noszę na szyi i ślubowałam, że jeżeli mnie Mateńka Boża uwolni od męczącej stale choroby, ogłoszę w "Rycerzu", które to pisemko jakaś litościwa ręka przesłała pod moim adresem w czasie, gdy byłam najciężej chora.

Od tego czasu stan mego zdrowia tak się poprawił, że dziś chodzę i spełniam swe obowiązki, a niemiłe lęki opuściły mnie zupełnie.

Wywiązując się z obietnicy, dziękuję gorąco Matce Przenajświętszej za wysłuchanie mej prośby, jak również za uratowanie życia mej matce podczas operacji. Dziękuję z całego oddanego Jej serca za te łaski i błagam Tę niezawodną Opiekunkę o stałą opiekę dla najbliższych i dla siebie (of. 20 zł).

Stanisława Reimowa

ROKOSOWO, 7 II [19]31.

Przyrzekłam, że jeżeli Bóg da mi synka i ten będzie się chował zdrowo, to ogłoszę moje podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej". Że moje życzenia spełniły się, więc, dotrzymując danej obietnicy, dziękuję za otrzymaną łaskę (of. 50 zł).

Aleksandra Czartoryska

RUDAWA, 7 II [19]31.

Czteromiesięczny mój synek Leszek zachorował ciężko na ropne zapalenie jednej z nerek, z czego wywiązało się zatrucie ropą całego organizmu. Mimo nadzwyczajnych wysiłków lekarzy, stan choroby pogarszał się z dnia na dzień i zdawało się, że ginącego w oczach dziecka już nic nie uratuje. Widziałam to, a czuwając przy nim stale dzień i noc, modliłam się gorąco, prosząc, jeśli to możliwe, o uzdrowienie, lub o skrócenie mu cierpień.

W tym czasie otrzymałam kilka Cudownych Medalików z Niepokalanowa, dokąd pisała matka moja, z prośbą o modlitwę za wnuczka. Jeden z Medalików wraz z relikwiami św. Tereni od Dz. Jezus zawiesiłam nad łóżeczkiem dziecka, ale mimo wszystko, stan chorego pogarszał się z godziny na godzinę, wreszcie nadeszły drgawki, zwiastujące rychły koniec życia. Zrozpaczona, wcisnęłam w kurczowo zaciśniętą rączkę dziecka Cudowny Medalik. I oto, gdy wszyscy oczekiwaliśmy śmierci, po kilkunastu godzinach strasznych męczarni, dziecko zaczęło się z wolna uspokajać, wreszcie nad ranem zasnęło spokojnie. Od tej chwili zaczęło powracać do życia i zdrowia, a dziś stan jego nie budzi już żadnych obaw.

Obiecałam Matce Najświętszej, że z wdzięczności zaprenumeruję "Rycerza Niepokalanej", więc obecnie proszę bardzo o przysyłanie mi tegoż. Raz jeszcze przesyłam z głębi serca płynące podziękowanie Matuchnie Najświętszej za otrzymaną łaskę (of. 10 zł).

Janina Kossobudzka.

PIWNICZNA, 7 II [19]31.

W styczniu [1931] r. pewnej nocy mąż mój zachorował nagle. Wezwany lekarz stwierdził wielkie zatrucie; około godz. 10 rano choroba przybrała tak groźny objaw, że mąż wieczora miał nie doczekać. Przepisane lekarstwa nie odnosiły żadnego skutku, bo co spożył, to wkrótce zwymiotowal wśród wielkich boleści. Widząc, że twarz jego pokrywa się trupią bladością, połączoną z innymi znakami agonii, w wielkiej rozpaczy zawiesiłam mu na szyi Cudowny Medalik, modląc się jednocześnie do Matki Najświętszej o zdrowie dla niego.

Nie zawiodłam się, bo pomimo nieużywania lekarstw, mąż zaczął do zdrowia powracać, a na drugi dzień już ze wszystkimi rozmawiał.

Składam Matuchnie Niepokalanej publiczne podziękowanie za doznaną łaskę, prosząc Ją o opiekę w życiu przyszłym (of. 10 zł).

Marcinkiewiczowa

GOSTYNIN, 8 II [19]31.

Od kilku lat córka moja była chora na oczy; doktorzy stwierdzili jaglicę. Wszystkie stosowane środki nic nie pomagały, była więc obawa o wzrok. Przestałam używać lekarstw, a udałam się do najlepszej Lekarki - Niepokalanej Panienki. Chora odbyła spowiedź, po której dałam jej Cudowny Medalik i troszkę wody z Lourdes wpuściłam jej do oczu. Po paru dniach zniknęły nawet ślady po jaglicy, oczy są zupełnie czyste i wzrok jak najlepszy.

Za tę wielką łaskę składam serdeczne podziękowanie Matce Najśw., Sercu Jezusowemu i św. Tereni, polecając ich opiece zdrowie mojej córki.

Zofia Krzemińska.

TORUŃ, 9 II [19]31.

Przy końcu swej służby, jako zawodowy podoficer, starałem się o przyjęcie do odbycia praktyki cywilnej, w celu osiągnięcia później posady. Wnosiłem kilka próśb, jednak każdorazowo bezskutecznie.

Pewnego dnia, jeden z kolegów, będąc u mnie, zostawił przez zapomnienie "Rycerza Niepokalanej". Zajrzałem do niego i przeczytałem dziękczynne pisma różnych osób. Po przeczytaniu całego pisemka, postanowiłem i ja tą drogą osiągnąć swój cel, przyrzekając, w razie przyjęcia mnie na praktykę, ofiarować 10 zł i zaabonować "Rycerza".

Ponieważ prośba została wysłuchana, przeto, stosownie do przyrzeczenia, przesyłam ofiarę i proszę o nadsyłanie mi "Rycerza".

Julian Tarczykowski