Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić W pełniejszym tekście inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...
BISKUPICE, czerwiec 1930.
Chorowałem blisko. 7 lat na żołądek. Zasięgałem rady u lekarzy w kraju i zagranicą, ale żaden nie mógł przyprowadzić mię do zdrowia. Musiałem w ostateczności poddać się operacji, która, wedle twierdzeń lekarzy-chirurgów, nie bardzo pomyślnie się zapowiadała, Ale dzięki Matce Najśw. Niepokalanej, w której złożyłem całą moją nadzieję, że Ona mi się okaże "Uzdrowieniem chorych", operacja przeszła szczęśliwie i dziś już cieszę się zdrowiem. Postanowiłem sobie w czasie choroby, że w Jej "Rycerzu" podziękuje, co też czynię, wyrażając Jej za tę łaskę najgorętsze podziękowanie (of. 20 zł).
Ks. Olech Ludwik
ROGOŻNO Wlkp., w lipcu 1930.
W czerwcu 1928 r. zachorowała ciężko moja żona, a w dni kilka później 3 letnia córeczka na dyfteryt. Niebezpieczeństwo było tym groźniejsze, że zachodziła obawa przeniesienia zaraźliwej choroby na kilkudniowe dziecko. Okres choroby żony i dziecka przypadł mi na okres przygotowawczy do egzaminu. W takiej krytycznej chwili udałem się z ufnością pod opiekę Matki Niepokalanej ślubując, że kiedy zdam egzamin wpiszę siebie i rodzinę do Milicji. Choroby przeszły szczęśliwie, egzamin zdałem.
Bóg chciał mię doświadczyć. Żona zachorowała ponownie. Bardzo ciężka choroba, wynikła z poprzedniego osłabienia organizmu, spowodowała silny rozstrój nerwowy, a w końcu ciężką operację. W tej najcięższej chwili, kiedy życie żony, przez kilka dni było zagrożone, lekarz, przeprowadzający operację bardzo trudną, oświadczył mi, że wszystko zrobił, co może wiedza lekarska, kiedy znikąd pociechy i pomocy spodziewać się nie mogłem, w tej właśnie chwili oddałem żonę, dzieci i siebie pod przemożną opiekę Tej, o której powiedział św. Bernard "że od wieków nie słyszano aby kto uciekający się do Niej, był opuszczony." Przyrzekłem złożyć ofiarę i opisać przebieg utrapień w "Rycerzu." I dzięki Niepokalanej żona nadspodziewanie szybko wróciła do zdrowia.
Jan Klus
BORYSŁAW, 2 VII [19]30.
Jedyny 5-letni synek kuzynostwa zasłabł tak bardzo, że groziła mu operacja. W tym ciężkim strapieniu razem z matką chłopczyka poleciłyśmy go opiece Niepokalanej, wkładając mu na szyję Cudowny Medalik i przyrzekając, że jeżeli ochroni dziecko od niebezpiecznej operacji, ogłosimy to w "Rycerzu Niepokalanej" ku Jej większej czci. Po dwóch dniach dziecku polepszyło się znacznie i ufamy, że przy opiece Niepokalanej odzyska zupełne zdrowie.
M. Skoczowa
JEZIORY, 11 VII [19]30.
Trzynastego lutego r. [1930] zachorowałam na grypę i jednocześnie mokry plewryt w boku przy zagrożonych płucach. Doktor radził zoperować bok. Z braku funduszu odmówiłam operacji poruczając się miłosierdziu Bożemu, za wstawiennictwem Najśw. Maryi Panny. W tej intencji złożyłam skromną ofiarę ku czci Najśw. Maryi Panny w Niepokalanowie. I nie zostałam zawiedzioną. Grypa, plewryt i nawet płuca zostały niebawem oczyszczone. Lecz zawiniłam widocznie, że się nie wywiązałam z obietnicy publicznego podziękowania zaraz po wyzdrowieniu. Bok mi zaczyna znowuż dokuczać. Dziękując Matuchnie Najśw. za okazaną już łaskę oddaję się i nadal pod Jej możną opiekę z trojgiem słabego zdrowia dzieci. (of 5 zł)
Ufna w miłosierdzie Boże
wdowa Helena Piotrowicz.
NIWISKI, 15 VII [19]30.
Sercem przepełnionym wdzięcznością ślę Matuchnie Najśw. gorące podziękowanie za uratowanie mnie od śmierci. Chorowałam bardzo ciężko. Gorączka przez kilka miesięcy dochodziła codziennie do 40 stopni. Kilka razy byłam konająca. Co pewien czas wytwarzała się coraz to nowa choroba. Lekarze stracili zupełnie nadzieję uratowania mnie i w chwili kiedy zdawało się, że już umrę, otrzymałam Cudowny Medalik. Przyrzekłam wtedy publicznie podziękować, jeżeli Matuchna Najśw. mnie uzdrowi, co też czynię, bo choć pewne ślady choroba zostawiła, to jednak start mój jest tak dobry, że mogę pracować. Cudowny Medalik stale noszę i ufam głęboko, że Matka Najśw. uleczy mnie zupełnie. Panienko Najśw. za wszystkie łaski, które nam zsyłasz, niech Ci będzie cześć i chwała!
Eugenia Wachowiczówna
0LEKSIN, 20 VII [19]30.
Miałam operację usunięcia lewej nerki. Wkrótce po operacji rana zagoiła się, lecz po opuszczeniu szpitala odnowiła się powtórnie. Udałam do szpitala św. Ducha i Dzieciątka Jezus. Po zbadaniu doktor orzekł, że to gruźlica i za lat kilka może się zagoi, a może nigdy. Po 8-miu miesiącach pobytu w szpitalu wyjechałam do rodzinnej wsi Ryczycy i tak czułam się źle, że dziennie zaledwie godzinę mogłam chodzić. Rozpoczęłam nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy i obiecałam w razie uproszenia zdrowia ogłosić o tym publicznie. Po skończonej nowennie, w tydzień czasu rana się zagoiła i obecnie czuję się dobrze. Składam Najśw. Maryi Pannie publiczne podziękowanie za uzdrowienie (of. 20 zł).
Bronisława Błaszczak
GRODNO, 22 VII [19]30.
W styczniu r. [1930] zachorowała moja bratanica na tyfus. Dziecko wątłe, przebieg choroby ostry - słaba nadzieja utrzymania przy życiu, poleciłam chorą opiece Najśw. Maryi Pannie Niepokalanie Poczętej, odmawiając w intencji chorej przez 9 dni cząstkę Różańca św., robiąc jednocześnie postanowienie, że z chwilą przyjścia małej do zdrowia, ogłoszę to w "Rycerzu Niepokalanej" co niniejszym czynię, dziękując gorąco Maryi Niepokalanie Poczętej i prosząc o Jej przemożną opiekę i błogosławieństwo w życiu małej Zosi. (of. 10 zł).
Anna Roguska
OLEŚNO, 22 VII [19]30.
Przed trzema tygodniami ciężko zachorowałam. Dwaj lekarze po zbadaniu mnie orzekli, że choroba jest niebezpieczna; zapalenie opłucnej i uremia, a leczenie potrwa czas dłuższy. Wieczorem dostałam tak silnego ataku, że straciłam przytomność. Dopiero zawezwany lekarz udzielił mi zastrzyków, po których nastąpiło lekkie polepszenie. Straszne bóle głowy i krzyżów doprowadziły mnie do ponownej utraty przytomności i choć na chwilę ją odzyskałam, cierpiałam tak bardzo, że nie mogłam powieką ruszać. Widząc, że stan zdrowia stale się pogarsza zawiesiłam Cudowny Medalik Matki Bożej Niepokalanie Poczętej i św. Tereni na szyi. Siostra moja odprawiła nowennę do św. Ekspedyta. Ja cierpiąc, mało co z tego wiedziałam, jednak uczułam jakiś dziwny, błogi pokój. Działo się to podczas oktawy Bożego Ciała. Osoby czuwające przy mnie poszły do kościoła i przyrzekły pomodlić się za mnie. W czasie procesji nagle odzyskałam zdrowie! - wtedy naprzemian modliłam się śpiewałam; co widząc moi znajomi mówili, że albo jestem w gorączce, albo postradałem zmysły i żegnając mnie odgadywali, co też jutro ze mną będzie. Nazajutrz już o 4 godzinie byłam w kościele, gdzie gorąco dziękowałam za uzdrowienie. Lekarz sam oznajmił, że polepszenie w tym stopniu nie może być skutkiem naturalnych środków. Błagam Niepokalaną, św. Terenię i św. Ekspedyta o pomoc w bardzo trudnej sprawie i o dalszą opiekę nademną, moją rodziną i wszystkimi, którzy modlitwami swymi przyczynili się do uproszenia mi tak wielkiej łaski.
Najniższa ze sług Maryi
Zofia Drewnianówna
Potwierdzam prawdziwość tego niezwyczajnego zdarzenia | Ks. Józef Misiak
SZAMOTUŁY, 23 VII [19]30.
W styczniu zachorowały nam dzieci na koklusz. Do tego w maju przyłączyła się żarnica (gorączka potna, połączona z wysypką czerwoną na ciele) i gwałtowne zapalenie płuc na obydwa boki. Gorączka dochodziła do 41 stopni. Wezwany lekarz stracił wszelką nadzieję utrzymania dzieci przy życiu. W tym ciężkim smutku udaliśmy się do Matki Najśw. Niepokalanej o pomoc. Odprawiliśmy nowennę i po dziewięciu dniach ciężkiej choroby gorączka zaczęła opadać, a dzieci przychodziły powoli do zdrowia. Za tę łaskę składamy Sercu Jezusowemu, Matce Najśw., św. Teresie i św. Antoniemu najgorętsze dzięki za ich wstawiennictwo z prośbą o dalszą opiekę (of. 5 zł).
Przybyłowie
KRZEMIONKA, 27 VII [19]30.
Dłuższe lata nie chowały się nam dzieci, jedno urodziło się nieżywej drugie chorowało na koklusz i po dwóch tygodniach zmarło, trzecie i czwarte chorowały na jakieś inne choroby. Wszelkie zabiegi lekarskie nie przynosiły pożądanego skutku. Zaczęliśmy prosić Matkę Bożą Niepokalanie Poczętą i złożyliśmy ofiarę w grudniu zeszłego [1929] roku, przyrzekając, że jeżeli nas wysłucha, ogłosimy to w "Rycerzu". Obecnie synek kończy szósty miesiąc i cieszy się zdrowiem razem z nami. Wywiązując się z uczynionej obietnicy składamy publiczne z głębi serca płynące podziękowanie Najsłodszemu Sercu Jezusowemu i Matce Najśw. Niepokalanie poczętej za wysłuchanie prośby i błagamy o dalszą opiekę nad nami.
Michał Niedźwiecki
MIEDZNA, 1 VIII [19]30.
Z głębi serca dziękujemy Matce Najśw. Niepokalanie Poczętej za nawrócenie męża pewnej osoby. Nie wierzył zupełnie w Boga, do kościoła na nabożeństwa nie uczęszczał: 25 lat nie był u spowiedzi św[iętej], pacierza nie odmawiał, strasznie Bogu bluźnił, a żonę swoją, praktykującą obowiązki matki chrześcijańskiej, prześladował na każdym kroku. W gorących swych modlitwach błagała Boga o zmiłowanie. Ciężka choroba położyła kres dalszym zgorszeniom. Miejscowy ksiądz i sąsiedzi odwiedzali go upominając, aby się opamiętał i uwierzył w Boga. Ani mowy nie było, by ten zatwardziały niedowiarek choć zmiękł - i tak opłakany stan jego duszy trwał blisko 2 tygodnie. Skoro dowiedziałam się, że ów człowiek, żyjący zdała od Boga, jest ciężko chory, przemyśliwałam tylko nad tym jakby jego duszę pozyskać dla nieba. I oto Cudowny Medalik wręczony jego żonie w dzień Matki Bożej Szkaplerznej i umieszczony pod poduszkami chorego sprawił, że niedowiarek na drugi dzień pojednał się z Bogiem, a wieczorem o 10 godzinie cicho, bogobojnie zakończył swe życie (of. 2 zł).
Ł. K.
PRZEMYŚL, 7 VIII [19]30.
Z głębi serca składam publiczne podziękowanie Matce Bożej Niepokalanie Poczętej za wysłuchanie mojej prośby. Pierwszego maja [1930] r. został mój mąż wydalony ze służby. Nasze zabiegi i starania były bezskuteczne. Przy tym zachorowało nam dwoje dzieci: 4 letnia córeczka na szkarlatynę i koklusz, a 3 miesięczny synek na katar kiszek. Położenie nasze z dnia na dzień pogarszało się, dlatego martwiłam się i płakałam, bo przyszłość przedstawiałam sobie w czarnych barwach. W tym strapieniu, nie widząc żadnego ratunku, odprawiłam kilka nowenn, ufając jedynie potędze Matki Najśw., że Ona, jako Pocieszycielka strapionych, nie opuści nas. Przyobiecałam, że skoro mąż mój wróci do służby i dzieciom będzie lepiej, ogłoszę to w "Rycerzu" i złożę ofiarę. Otóż po 3 miesięcznej przerwie w pracy mąż powrócił do tej samej służby, a dzieciom zdrowie się polepszyło. Dziękując Matce Najśw. za tak wielką łaskę, polecam nadal Jej przemożnej opiece całą naszą rodzinę (of. 20 zł).
Anna i Franciszek Thierowie
GRODNO, 8 VIII [19]30.
Przy pomocy Bożej podanie moje o posadę załatwiono przychylnie Jednak po przyjeździe na miejsce przeznaczenia do Grodna byłem wprost w rozpaczy, gdyż w żaden sposób nie mogłem znaleźć pokoiku, by samemu zamieszkać i żonę sprowadzić. Pieniędzy dla zapłacenia za kilka miesięcy z góry - nie miałem. Nawet na krańcach miasta mieszkania dla mnie nie było. Ufny w pomoc Matki Najśw. - iż od wieków nie słyszno aby ktokolwiek błagający Jej pomocy miał być opuszczony - udałem się do Niej z błagalną prośbą o pomoc. Zobowiązałem się do odmawiania przez dłuższy czas pewnej modlitwy jako dziękczynienie w razie wysłuchania mojej prośby. I w tym samym dniu spotkałem znajomego, który wskazał taki pokoik, jakiego szukałem. Najśw. Maryja Panna sprawiła, że mieszkam najbliżej miejsca mej pracy.
Paweł Bobski
LIPINY ŚLĄSKIE, 10 VIII [19]30.
Syn mój leżał w szpitalu już od czterech tygodni na chorą rękę czyli bezradni. Co drugi dzień oczyszczali ranę aż do samej kości i nie widząc żadnego skutku, postanowili rękę odjąć. Gdy przybyłam do szpitala do chorego radziłam mu, aby się modlił wraz ze mną do Matki Bożej a odzyska zdrowie. Modliłam się gorąco: "Matko Boska Bolesna, idź do szpitala do mojego syna, odsuń ziemskich lekarzy, bo oni nie umieją leczyć. Matko Boska pokaż, jak Ty potrafisz leczyć. Również złożyłam ofiarę u naszych księży, aby się modlili w intencji chorego syna. Matka Boża raczyła wysłuchać naszych niegodnych próśb i wróciła synowi zdrowie. Gorąco podziękowaliśmy Matce Najśw. za tę wielką łaskę.
Katarzyna Płaczek
PRZEMYŚL, 11 VIII [19]30.
Z początkiem maja [1930] r. zachorowałem na zapalenie nerwów w lewem ramieniu, rozciągające się na klatkę piersiową i kark, że ani ręką ani głową ruszyć nie mogłem. Gdy choroba ta uporczywa przez kilka tygodni mimo zabiegów lekarskich ustąpić nie chciała, udałem się z gorącą próśb do Najśw. Panny, by raczyła zwrócić swe miłosierne oczy na mnie i uzdrowiła mnie, w zamian za co ogłoszę o tym w "Rycerzu Niepokalanej." Modlitwę mą zanosiłem przed tron Niepokalanej ze szpitalnego łoża boleść podczas niespanych nocy. Wtedy lekarze postanowili przedsięwziąć zabiegi, aby mnie doprowadzić do zdrowia. Otucha we mnie wstąpiła i zdrowie zaczęło powoli wracać. W przeciągu kilkunastu dni opuściłem szpital, udając się do miejscowości Iwonicz, gdzie zdrowie mi wróciło. Wypełniając me przyrzeczenie, składam Najśw. Panience moje nieudolne podziękowanie (of. 20 zł).
Stanisław Wienar | em. urz. państw. w Przemyślu
SKĄPA, 12 VIII [19]30.
W lipcu, przy wyrobie torfu na łące, nasz synek pobiegł do pasacych się opodal koni, gdzie wskutek nieostrożności jeden z nich kopną go w czoło w pobliżu oka. Rana była wielka. Oko spuchło, a lekarz stracił wszelką nadzieję utrzymania chłopca przy życiu, który ponadto doznał wstrząsu mózgu. Straszne konwulsje i wymioty męczyły go. Udaliśmy się znowu do lekarza, lecz zabiegi lekarskie nic nie pomogły. Dobrzy ludzie pocieszali nas tylko tym, że w drodze nam umrze... Nie widząc znikąd ratunku dla dziecka, zawiesiłam mu na szyję Cudowny Medali ufając, że tylko Matka Najśw. może go uzdrowić. Równocześnie przyobiecałam dać na Mszę św. do św. Walentego i ogłosić publicznie powyższą łaskę w "Rycerzu". - Dziś już dziecko jest zdrowe, tylko blizna pozostała na czole. Za tę łaskę dziękuję Matce Najśw., św. Antoniemu i św. Tereni od Dz. Jezus.
Waleria Kazmierczak
Z korespondencji.
Nie chcemy się naprzykrzać wyjątkami z korespondencji, napływającej do Niepokalanowa - ale ten list osobliwy choć w drobnych wyjątkach zamieścimy. Pisze ksiądz, który dopiero co złożył ofiarę 50 zł:
"Należało mi posłać nie 50 zł, ale 100. Złożyłem P[anu] Bogu obietnicę, że skoro szczęśliwie zajadę na pierwszą parafię, wyślę na "Rycerza Niepokalanej" ofiarę 100 zł i na chleb św. Antoniego też 100 zł. Nie uczyniłem jednak tego, i oto złodziej ukradł mi one 200 zł. Polecam całą tę sprawę modłom Ojców z obietnicą, jeżeli się pieniądze odnajdą, wyślę je do Niepokalanowa".
"Chciałbym wszystkim w parafii dać Cudowne Medaliki. Otrzymałem już 500, potrzeba mi jeszcze 1000...".