Podziękowania

Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łasi, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić w pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...

INOWROCŁAW, 20 V 1929.

W marcu zachorował mi nagle mąż na krwiotok kiszkowy, leżał nieprzytomny, myślałam że umrze. Sama jestem w domu, więc prosiłam sąsiada, by przywiózł księdza. Obiecałam ogłosić łaskę w "Rycerzu Niepokalanej" i złożyć ofiarę, jeśli ksiądz jeszcze zdąży go na śmierć zaopatrzyć. I ksiądz zdążył, a po przyjęciu Sakramentów świętych mężowi się nawet polepszyło i z wolna do zdrowia powrócił (of. 20 zł).

Michał i Maria Bardzińscy

KORONOWO, 23 V 1929.

Od roku blisko byłem chory na nerwy, skutkiem czego miałem w duszy ciągły niepokój, który mi przeszkadzał w doskonaleniu życia wewnętrznego. Ślubowałam Niepokalanej, że publicznie ogłoszę w Jej miesięczniku, jeżeli mnie uzdrowi. I uzdrowiła!

Obecnie jestem zdrów i mam błogi spokój. Składam więc najgorętsze dzięki Najświętszej Matce (of. 2 zł).

Edmund Wesołowski

OSOWY, 1 VI 1929.

Stowarzyszenie żeńskie w Miorach (miasteczko na kresach wschodnich), istnieje drugi rok i przechodziło różne koleje, dobre i złe.

Otóż w ciężkich dla naszego Stowarzyszenia chwilach, zaproponowałam zaprenumerować "Rycerza Niepokalanej" ufając, iż Niepokalana nas wesprze, Druchny zgodziły się, ale kasa nasza tak była pusta, że nie mogliśmy się zdobyć nawet na parę złotych. Nareszcie, chociaż trzeba było gdzieindziej płacić dług, posłałam na "Rycerza" czyniąc intencję, by Niepokalana dopomogła wybrnąć z długów. I oto po otrzymaniu pierwszych trzech numerów tego pisemka, przyjeżdża do nas bardzo dzielny Ks. Patron i po paru przedstawieniach przez niego kierowanych opłaciłyśmy długi, a nawet trochę nam zostaje.

Składam podziękowanie Niepokalanej za łaskę i polecam Jej opiece losy Stowarzyszenia i młode dusze dziewczęce, by je prowadziła drogą cnoty i obowiązku.

Druchna Madzia | prezeska Stowarzyszenia

RAKONIEWICE, 3 VII 1929.

Odkąd nosimy Medalik Cudowny, doznajemy szczególnej opieki Niepokalanej, co okazało się również w chorobie dwuletniej córeczki naszej Felicji. Zapadła na paraliż. Lekarze stwierdzili stan groźny i odebrali nam wszelką nadzieję. Udaliśmy się zaraz o pomoc do Niepokalanej i oto spośród sześcioro dzieci, które razem z nią w szpitalu chorobę tę przeżywały, żadne nie mogło się doczekać wyzdrowienia, mimo że wcześniej chorować zaczęły, a nasza Felicja dzięki opiece Niepokalanej, czuła się z dnia na dzień lepiej i po siedmiu tygodniach zabraliśmy ją już do domu. Chodzić jeszcze nie mogła, tylko trochę siedzieć; zawiesiliśmy jej Medalik Niepokalanej na szyi, daliśmy na Mszę św., przystąpiliśmy do Komunii Św[iętej] i modliliśmy się codzień do Matki Najświętszej o zupełne uzdrowienie dziecka. Jakoż po trzech tygodniach od opuszczenia szpitala córeczka zaczęła chodzić. Lekarze, którzy ją leczyli, dziwią się temu niezwykłemu wypadkowi, gdyż tamtym dzieciom pozostało po chorobie kalectwo.

Polecam każdemu, kto znajduje się w rozpaczliwym położeniu, udać się z cała ufnością do Matki Niepokalanej: Ona na pewno nie zawiedzie! (of. 10 zł)

Stanisław Koza z rodziną, | wtedy w Berlinie, obecnie w Rakoniewicach

LUBORZYCA, 3 VI 1929.

Wywiązując się z długu wdzięczności względem Matki Najśw. składam publiczne podziękowanie za uzdr. z choroby kiszek i zakażenia. Doktorzy uznali, że te choroby są nieuleczalne. Udałem się jednak do Niepokalanej błagając Ją o zdrowie. Nie zawiodłem się: gorączka zaczęła opadać, wprawdzie byłem osłabiony osiem miesięcy, ale od tego czasu do dziś ku zdumieniu lekarzy jestem zupełnie zdrów. Za to uzdrowienie i wiele innych łask składam Matuchnie Niepokalanej i Najsłodszemu Sercu Jezusowemu najgorętsze dzięki.

Maryjo Niepokalana, nie opuszczaj mnie ze Swej opieki (of. 20 zł).

Bolesław Bodek

WILNO, 5 VI 1929.

Będąc abonentką "Rycerza Niepokalanej" oraz po wpisaniu się do Milicji szczerze i gorliwie oddawszy się Niepokalanej, doznałam od Niej łask, które tu podaję.

Prosiłam Niepokalaną przez wstawienictwo Św. Teresy od Dzieciątka Jezus o nawrócenie ciężko chorego grzesznika, który od młodości nie był u spowiedzi i prowadził życie gorszące. Wiedząc, że żadne moje prośby nie nakłonią go do nawrócenia się, a jako służąca mając sposobność być blizko chorego, z wiarą i otuchą w pomoc Matki Najświętszej zaszyłam cudowny medalik w poduszkę chorego z przyrzeczeniem, że o ile nawróci się, ogłoszę to w "Rycerzu Niepokalanej".

Matka Najświętsza wysłuchała mej prośby. Na pewien czas przed śmiercią chory spowiadał się trzy razy i przyjął Sakramenta Święte przykładnie. Zmarł spokojnie po chrześcijańsku, przeżywszy lat 60 (of. 2 zł).

N. N.

MICHAŁOWO-NIEZABUDKA, 5 VI 1929.

W październiku [1928] r. zapadłem w tak ciężką chorobę, że nawet najlepsi lekarze, u których szukałem ratunku, zwątpili w me wyzdrowienie, bo operacja, ich zdaniem, była nieodzowna, a zbyt poważna, więc niepewna. Siły mnie coraz bardziej opuszczały; gdy wtem pewnego szczęśliwego dnia Siostra Miłosierdzia położyła mi na łóżku "Rycerza Niepokalanej", którego odczytawszy, poczułem ufność i wiarę, że skoro Maryja tyle łask rozdziela, to i ja wysłuchanym będę. Pomodliłem się gorąco i wyzdrowiałem bez operacji.

Teraz czytam sam "Rycerza Niepokalanej" i daje innym, by poznawali moc Bożą i korzystali z łask, jakimi Maryja obdarza uciekających się do Niej grzeszników (of. 10 zł).

Felicja i Alfons Tworkowscy.

GNIEZNO, 6 VI 1929.

W sierpniu [1928] roku zachorowałam na różę, która się wyrzuciła na twarz, głowę i plecy; gorączka w jednym z dni przechodziła czterdzieści stopni. Równocześnie zachorowałam na krwiotok płucny, a tak był silny, że spodziewałam się rychłej śmierci, tym bardziej że wrócił już ósmy raz. Wszystkie zabiegi nad zatrzymaniem go okazały się bezskuteczne, więc biegnę w duchu do Najświętszej Maryi Panny: mam przecież już to szczęście należeć do Milicji Niepokalanej i nosić Cudowny Medalik. Z wielką ufnością zanurzam go w szklance wody którą miałam wypić, z tymi słowy "O Niepokalana, zatamuj mi krwiotok, Ty możesz to uczynić Matuchno, a ja dam tą łaskę ogłosić w "Rycerzu" i zaślę do Niepokalanowa małą ofiarkę!" I dziwna rzecz: wybuchy krwi ustały, już dziesiąty miesiąc mija, jak jestem od nich uwolnioną.

Niezadługo dołączyła się jeszcze trzecia choroba, bardzo niebezpieczna, która nie pozwalała wychodzić mi z łóżka. Znów udałam się do Maryi Niepokalanej, by mi u Wszechmocnego Boga wyjednała tę łaskę, bym jeszcze choć raz mogła iść na Mszę św. I tą prośbę Przemożna Pani nasza wysłuchała. Już ósmego maja byłam pierwszy raz na Mszy św. Za tę i za wiele odebranych łask składam najgorętsze podziękowanie Najświętszemu Sercu Jezusowemu, Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanej i św. Tereni od Dzieciątka Jezus, prosząc o dalszą opiekę (of. 20 zł).

Stanisława Kwiatkowska

ŁÓDŹ, 8 VI 1929.

W roku [1929] miałem zdawać egzamin dojrzałości. Przygotowując się do tej ważnej sprawy Spowiedzią i Komunią Św[iętą] uczyniłem ślub, że na cześć Matki Najświętszej nie ulegnę pokusom grzechowym. Do egzaminu nie zostałem jednak dopuszczony. Nie zachwiałem się jednak we wierze i ślub mój ponowiłem, co widocznie Matce Bożej miłem było, bo oto na drugi dzień Rada Pedagogiczna cofnęła swe poprzednie postanowienie. Nie zdarza się to prawie nigdy. Same egzamina poszły mi już spokojnie i łatwo, a dziś posiadam świadectwo dojrzałości. Wobec krytycznych warunków proszę przyjąć choć 5 złotych, które przesyłam. W przyszłości, gdy będę pracował, obiecuję nie zapomnieć o "Rycerzu Niepokalanej".

Alfons Lewicki

8 VI 1929.

W maju [1929] r. zdałam maturę seminarialną. Od tego czasu starałam się o posadę nauczycielską, ale podania moje zawsze odrzucano. Zaczęłam tracić nadzieję, czy wogóle w tym roku otrzymam posadę, tym bardziej że dowiedziałam się, iż konieczna jest protekcja.

Często czytałam w "Rycerzu Niepokalanej" podziękowania za doznane łaski i dobrodziejstwa. Zachęcona tym uczyniłam ślub, że ogłoszę podziękowanie w "Rycerzu" i złożę drobną ofiarę, gdy prośba moja zostanie wysłuchana. Zaczęłam więc szukać protekcji w niebie u Najśw. Matuchny i św. Teresy, gdyż tylko stamtąd spodziewałam się pomocy.

I dziwnym zbiegiem okoliczności otrzymałam bardzo dobrą posadą w miasteczku, mimo że poparcia w Kuratorium nie miałam. Zaznaczam jeszcze, że z tego samego Kuratorium otrzymały dwie moje koleżanki odmowną odpowiedź. - Prośba więc moja została wysłuchana i dziś pracuję na posadzie.

Z głębi serca dziękuje Najśw. Matce, której wierność przysięgam i którą do śmierci czcić będę. Zgodnie z przyrzeczeniem przesyłam 10 zł.

J. P.

RYBNA, 9 VI 1929.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus-Król i Maryja Niepokalana!

Proszono mnie o napisanie listu następującej treści: Ciotka moja Anna Ryś cierpiała od dłuższego czasu na astmę, a gdy nastąpiło pogorszenie i zdawało się, że już śmierć nadchodzi, ufna w pomoc Maryi zażądała Cudownego Medalika. W braku tegoż włożono jej poświęcony medalik św. Teresy od Dz. Jezus, a po modlitwie gorączka opuściła ją i w parę dni już prząść mogła".

"W lutym b, r. wybuchł pożar w sąsiednim domu, oddalonym ledwie o 3 metry. Niepodobna było myśleć o ocaleniu domu krytego słomą! Jednak moc Boża za wstawiennictwem Matki Bożej sprawiła, że dom ocalał".

"Jeśli wola i łaska proszę to ogłosić w "Rycerzu", na którego rozpowszechnienie składam niewielką, ale z serca ofiarę, 5 zł".

W imieniu Anny

Jadwiga Cukrówna

BIAŁYSTOK, 12 VI 1929.

Prenumeratorem "Rycerza Niepokalanej" jestem od stycznia 1929 r. lecz już dawniej czytałem to pismo, a zwłaszcza podziękowania Maryi. Niepokalanej za wysłuchanie próśb.

W roku [1928] zachorował bardzo poważnie mój ojciec, choroba przeciągnęła się do trzech miesięcy; nadziei wyzdrowienia nie było, bo trzech znanych lekarzy białostockich przepowiadało śmierć za parę godzin.

Mając ufność w Bogu, odmówiłem różaniec, do którego wpisany jestem od lat dziecinnych, z prośbą do Maryi Niepokalanej o uzdrowienia ojca. I Maryja Najświętsza wysłuchała mnie. Ojciec zaczął stopniowo przychodzić do zdrowia, Za co składam najserdeczniejsze podziękowanie Maryi Niepokalanej, składając przyrzeczoną ofiarę na konto "Rycerza" w kwocie 10 zł.

Jan Barczewski

GRĘBÓW, 13 VI 1929.

Będąc w bardzo krytycznym położeniu moralnym i finansowym, nie mając i nie widząc w niczym ani w nikim ratunku, miałam szczere postanowienie popełnić samobójswo. -

Jednak w chwilach strasznej depresji duchowej siadłam i czytałam "Rycerza", w którym tylu ludzi dziękuje zawsze za doznane łaski od Marj Niepokalanej, jeśli Ją proszą szczerze po pomoc.

Widziałam wówczas i ja w Niej ostatni ratunek i z prośbą napisałam do wielebnych Ojców w Niepokalanowie o przysłanie mi nowenny i cudownego medalika. Zaraz po otrzymaniu tegoż, zaczęłam go nosić dniem i nocą, modląc się gorąco o łaski, które pragnęłam wówczas dla siebie. Od tego czasu wszystkich próśb Matka Niepokalana, wraz z św. Teresą i św. Antonim wysłuchali, a ja publicznie Im dziękuję, przesyłając ofiarę 5 zł.

Wszystkim zaś wiernym polecam, by się w swych troskach do Maryi Niebieskiej garnęli, a na pewno ich wysłucha - tak, jak mnie nieszczęśliwą.

Proszę jeszcze Matkę Niepokalaną o dobrą posadę i o zdrowie dla najdroższych rodziców i rodzeństwa i opiekę nad nami.

R. S.

GDYNIA, 23 VI 1929.

W kwietniu zachorował nam synek Henio, choroba przybierała coraz groźniejsze rozmiary, wobec czego udaliśmy się do lekarza i czyniliśmy wszelkie zabiegi, na jakie nam pozwalały przykre warunki materialne. Wszystko jednak bez skutku: Henio nasz już prawie konał... Wtedy o północy zwróciliśmy się z prośbą do Matki Niepokalanej i Pocieszycielki strapionych, a gdyśmy powstali z modlitwy - była to godzina 1 min. 20 w nocy - dała się zauważyć wyraźna poprawa u chorego dziecka, a rano prócz osłabienia nic z choroby nie pozostało.

Za powyższą łaskę jak i za wiele innych składamy publiczne podziękowanie tej najlepszej Lekarce, prosząc o dalszą opiekę (of. 20 zł).

G. i J. Lipińscy

WARSZAWA, 24 VI 1929.

W tamtym roku szkolnym pomogła mi Matka Najśw. do zdania do następnej klasy, za co przyrzekłem złożyć na "Rycerza Niepokalanej" 10 zł, czego jednak z niedbalstwa nie uczyniłem... I w tym roku szkolnym przeżywałem bardzo ciężkie okresy w nauce, bo oto pomimo pracy i wysiłków dostałem taką ilość dwójek, że już byłem pewny pozostania na drugi rok. Ale Maryję błagałem jeszcze o pomoc w zdaniu do następnej klasy - i Ta, która nikogo nie opuszcza, sprawiła, że zdałem, ale tylko za wstawiennictwem Maryi. Niech Jej będą dzięki za tę łaskę i za wiele innych!

A z tamtych 10 złotych, co pisałem, składam teraz tylko 5 zł, resztę zaś uiszczę po wakacjach. Proszę Maryję o dalszą pomoc w nauce, o dobrą pamięć, o rozumienie i chęć do nauki i pracy.

E. W. E. niegodny, ale wysłuchany

Doznał wielkiej łaski od Niepokalanej również J[aśnie] O[świecony] Jan Książe Drucki Lubecki, KTÓRY PRZED DWOMA LATY OFIAROWAŁ TEREN POD N1EPOKALANÓW. Treściwy opis wydarzenia mieści list następujący:

Do Redakcji | "Rycerza Niepokalanej" | w Niepokalanowie.

Celem przysporzenia chwały Najświętszej Maryi Pannie i dla spełnienia obietnicy uprzejmie proszę o wydrukowanie co następuje.

W pierwszych dniach m. maja [1929] r. zostałem nagle zawezwany zagranicę do ciężko chorej Matki.

Zastałem Matkę moją w ciężkim bardzo stanie, gdyż zapalenie ogniskowe płuc, na które zaniemogła, objęło całe lewe płuco i większą część prawego płuca.

Rano następnego, po moim przyjeździe, dnia lekarze dali nam do zrozumienia, że nie mają już żadnej nadziei zachowania Chorej przy życiu i zgodnie orzekli, że Chora dnia nie przetrzyma, gdyż serce mimo wszelkich środków na podtrzymanie jego działalności stosowanych, gwałtownie słabło a ognisko w prawem płucu dalej się rozszerzało.

Po przyjęciu przez Chorą Najśw. Ostatnich Sakramentów oraz po wspólnej do Matki Niepokalanej i Serca Jezusowego modlitwie daliśmy Matce naszej wody święconej z Lourdes do wypicia.

Po upływie około pół godziny pielęgniarka stwierdziła z ulgą, że stan Chorej przestał się pogarszać, a gdy we dwie godziny potem zaszedł lekarz, stwierdził z radosnym zdumieniem nagłą i nieoczekiwaną poprawę. Od tej chwili mimo ropnego zapalenia, operacji i długiej męczącej choroby serce wciąż działało dobrze.

Po dwóch miesiącach Matka nasza mogła powrócić do kraju.

Na wyjezdnym, na moje zapytanie, czym sobie lekarze wytłumaczyli tę nieoczekiwaną poprawę otrzymałem wyraźną odpowiedź, że fakt ten pozostał dla nich niewytłumaczalnym i za ocalenie Chorej mogą przypisać li tylko interwencji, jak się wyrazili, siły nadprzyrodzonej.

Warszawa, 6 lipca 1929.

Jan Drucki Lubecki


* * *

Niepokalanej dziękują [s. 256, III okł.]. Proszą [s. III okł.]