Z powodu braku miejsca tylko niektóre w całości - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują".
KRESY WSCHODNIE, 10 II 1929.
Proszę ten list ogłosić w "Rycerzu Niepokalanej", gdyż chcę; przez to przysporzyć chwały Matce Najświętszej Niepokalanej,
W końcu grudnia [1928] r. otrzymałam uwiadomienie ze szkoły, gdzie kształci się mój syn, że z powodu bardzo nagannego sprawowania się: zakład po Bożym Narodzeniu już go przyjąć nie może. Ogromnie się tym zmartwiłam i będąc równocześnie w ciężkich interesach finansowych, sama nie wiedziałam co począć, gdzie syna oddać, by rok szkolny nie przepadł. Przy tym wiedziałam, że inne szkoły będą się domagać ujawnienia powodu, dlaczego uczeń opuścił swoją szkołę w środku roku... Zaczęła mnie opanowywać rozpacz i tak siedząc nad tym smutnym listem, płakałam.
Aż tu mówią mi, że jakaś kobieta pragnie się ze mną zobaczyć. Jak się okazało była to kobieta z ludu, moja sąsiadka: przyniosła mi "Rycerza" z miesiąca z grudnia i namawiała bardzo, bym sobie wypisała to pismo. Obiecałam jej to uczynić, a gdy odeszła, odczytałam pozostawioną przez nią gazetkę i postanowiłam sobie być odtąd stałą prenumeratorką "Rycerza", wśród znajomych rozpowszechniać, a jeśli Matka Najświętsza pozwoli, by syn mimo wszystko do szkoły tej samej mógł chodzić aż do końca roku - ogłosić tę łaskę w pisemku.
I tak się stało, że Dyrektor zgodził się na powrót syna, w czym ja widzę naprawdę cud Boski. Spełniając przyrzeczenie, proszę o opiekę Matki Najśw. nad dziećmi mymi, a jako ofiarę załączam 5 zł.
Katarzyna C.
LUTOMIERSK, 19 II 1929.
W sierpni 1928 r. rodzina moja została przygnieciona wielkim ciężarem krzyża: niewidzialna ręka powaliła na łoże boleści nas, mian. siostrę moją Julię i mnie. Zawezwany lekarz stwierdził, iż jest u nas dur brzuszny, zalecił zatem środki zapobiegawcze i lekarstwa, ale te absolutnie nic nie pomagały. Choroba z dnia na dzień wchodziła w coraz groźniejsze stadium.
Widząc, że lekarze ziemscy nic tu pomóc nie mogą, udałem się z pokorną i ufną prośbą do Tej, która nosi miano "Uzdrowienie chorych" i do której zawsze wołały o ratunek, ból, słabość i wszelkie dolegliwości" a na której skinienie, łzy, ból, rozpacz, nawet sama śmierć ustępują. I obiecałym, że jeśli powrócimy obydwoje do zdrowia, ogłoszę to w "Rycerzu", by wszyscy dotknięci nieszczęściami dowiedzieli się gdzie mają szukać ratunku.
I ufność położona w Niepokalanej nie zawiodła mnie: siostra i ja cieszymy się zupełnym zdrowiem, za co niech będą Matce Najświętszej dzięki. (of. 2 zł).
Czciciel Maryi | Szymon Bińkowski, kleryk
KRAKÓW, 11 I 1929.
Wywiązując się z długów dawniej zaciągniętych, dziękuję za liczne łaski i pomoce doznane, z rąk "Niepokalanej" dla Nowicjatu Zgromadzenia naszego, w szczególności za ostatnio otrzymaną łaskę powrotu do zdrowia z ciężkiej choroby serca i kurczów wywołanych przez kamienie żółciowe. Zdrowie wyprosiły modlitwy Zgromadzenia i Nowicjatu, a widoczne polepszenie nastąpiło od pierwszego dnia nowenny do Niepokalanie Poczętej za przyczyną św. Antoniego i św. Tereni od Dzieciątka Jezus.
Bogu niech będą dzięki najgorętsze. Na fundusz prasowy składa ofiarę (5 zł).
S. M. Antonina felicjanka.
ZAGR[Z]EB (Jugosławia), 23 II 1929.
Byłem ciężko chory, gorączka wynosiła 39.5 stopni. W nocy, gdym się znajdował sam, było mi bardzo ciężko i potrzebowałem pomocy - więc udałem się z prośbą do Maryi Najświętszej i po dwakroć wzywałem sercem i słowami: O Maryjo, Tyś jest lekarką moją, Ty możesz mnie uzdrowić, a ja na cześć Twoją ogłoszę to w "Rycerzu" Po pięciu minutach czuję nagle wielką zmianę, ruszam głową swobodnie w prawo i w lewo, chwytam za rękę: gorączki nie ma ani śladu.., Nie wierzę jeszcze sobie, więc wstaję z łóżka i zaczynam chodzić, a nic mi w tym już nie przeszkadza. Była to noc 8 września, święto Narodzenia Matki Bożej. Siadam na łóżku, odmawiam koronkę, odmówiłem następnie obowiązkowe swoje pacierze, a ukończywszy to wszystko położyłem się na spoczynek. Rano wstałem na głos dzwonka i o 6 godzinie udałem się na Msze św. Gdy mnie spotkał O. Magister, kazał natychmiast wrócić do celi mówiąc: "Wczoraj umierał a dziś idzie do kościoła!" Byłem jednak zupełnie zdrów i od tego czasu czuję się zdrowszym jeszcze, niż byłem przedtem. Dzięki Bogu i Matce Najświętszej za taką opiekę!
Br. Hubert Grabowski, franciszkanin.
WYSZKÓW n. B., 24 II 1929.
Prawie od dwóch lat cierpiałam bardzo, albowiem tam gdzie zwykle wyrasta ząb mądrości, narastało mi tzw. dzikie mięso. Ani jeść, ani nawet z lekka szczęką poruszyć nie mogłam bez wywołania ostrego bólu. Lekarze radzili poddać się operacji, która nie byłaby poważną a tylko bardzo bolesną, lecz ja skoro przechodziłam już w życiu trzy b. poważne operacje, nie mogłam się jakoś na tę czwartą zdobyć.
Po odebraniu od Wielebnych Ojców Cudownego Medalika Matuchny Niepokalanej, z gorącą wiarą przyłożyłam go sobie do obolałej szczęki i ból ustał i już od tygodnia mi nie dokucza, zupełnie ustąpił, a dzikie mięso też samo znikło bez operacji. Serdecznie wdzięczna Boskiej Lekarce przesyłam zł 3 na wydawnictwo "Rycerza" oraz swój skromny wierszyk i proszę Przenajświętszą o łaskę dla mego sparaliżowanego męża i dla chorego na płuca mego 12-letniego synka.
Zuzanna Baczewska
R..., 26 II 1929.
Niebo wysłuchuje każdego, kto tylko z ufnością prosi. W roku 1927 powiedzieli lekarze bratu mojemu, że bez operacji nie może być mowy o wyleczeniu jego chorego gardła. Tymczasem w dwa tygodnie po przybyciu do szpitala św. Łazarza w Krakowie, brat wyleczył się bez operacji i do tej pory czuje się nieźle. Opatrzność stale czuwa nad nami, bo pomimo wielkich trudności brat przyjęty został do bursy w Tarnowie i teraz niczym się nie zraża, ale ufny w pomoc Najświętszej Matki płynie stale przeciw prądowi.
Najstarsza siostra, która nam zastępuje matkę, zachorowała ciężko, a najświętsza Panienka ją łaskawie uzdrowiła. I groźna szkarlatyna minęła u nas bez większych następstw, a ja gdy skaleczyłam sobie nogę, ranka się zabliźniła. Niepokalana Panienka, św. Terenia i Dusze w czyśćcu cierpiące wszystko to nam wybłagały.
Przyrzekłam z wdzięczności za to złożyć pewną sumę pieniędzy na rozpowszechnienie "Rycerza". Z własnej winy tego nie uczyniłam. Matka Najśw. jednak domaga się tej ofiary, bo rana na nodze odnowiła się i znów mnie boli. Zgadzam się z wolą Bożą, jednak... Matko Najświętsza, ulecz mnie! Daj mi też zdrowie, bym mogła pracować! I o siostrze naszej nie zapomnij! Ja ofiarę przyrzeczoną złożę, gdy tylko będę mogła, a opieszałość moją daruj. Kocham Cię i ufam Ci o Matko moja!
Twoja sierota
OWCZARY, 28 II 1929.
Od sześciu lat cierpiałam na nerwowe zwężenie krtani, nieraz po 4-6 godzin dusiłam się po każdym posiłku i tylko płynnymi pokarmami mogłam się odżywiać. Lekarstwa nie przynosiły ulgi, więc dałam im spokój, bo żyłam dość długo nigdy nie chorując i uważałam, że trzeba przy końcu życia pocierpieć fizycznie. W ostatnich latach zaczęłam często uciekać się do Niepokalanej Dziewicy, bo miałam szczególne do Niej nabożeństwo - nie w celu prośby o uzdrowienie jednak. I oto tej wiosny odeszło cierpienie moje bez śladu, choć życie niosło mi wiele dotkliwych zmartwień i nerwy przez to nie stały się mocniejsze.
W styczniu [1929] r. wpadł mi w ręce N° ""Rycerza Niepokalanej" i wówczas zrozumiałam, że to nieprzebrana łaska Najświętszej Panny przyszła mi z pomocą. Wysyłam 5 zł do dobrych Ojców, a jednocześnie nabrawszy ufności zaczęłam prosić w modlitwach o posadę dla krewnego, ślubując ofiarę na Niepokalanów, jeżeli niegodne modły moje zostaną wysłuchane. - Wczoraj dowiedziałam się z radością, że posadę otrzymał, wysyłam więc 10 zł jako podziękowanie, polecając się i nadal modlitwom czcigodnych Ojców. Niech Najświętsza Niepokalana błogosławi ich zbożnym trudom.
H. Rogowska
LINIEWKO. par. Garczyn, w marcu 1929 r.
Ja niżej podpisana poczuwam się do obowiązku najwyższej wdzięczności wobec Boga i Najśw. Maryi Niepokalanej za liczne łaski, które otrzymuję zawsze, ilekroć o co proszę.
W październiku zeszłego [1928] roku, gdyśmy pewnej niedzieli jechali z kościoła, spłoszyły się nam konie. My, widząc śmierć przed sobą, zaczęliśmy wzywać pomocy Matki Bożej Niepokalanej i Ona nas zachowała od nieszczęścia. Tylko ja, cierpiąc już od dłuższego czasu na serce i nerwy, przez mocne przelęknięcie rozchorowałam się bardzo i zaczęłam często tracić przytomność umysłu. Nerwy moje były tak nadwyrężone, że groziła mi choroba umysłowa... W tym niebezpieczeństwie wzywałam znów wraz z moją ziemską matką pomocy naszej najlepszej niebieskiej Matki, przyrzekając, że ogłoszę w "Rycerzu", gdy odzyskam zdrowie. I wyzdrowiałam w stosunkowo krótkim czasie (of. 20 zł).
Wdzięczna Niepokalanej Maria Barkowska
Potwierdza | miejscowy prob. ks. Stock
OPAKA DUŻA, 2 III [19]29 r.
Będąc w 1924 r. na froncie, znajdowałem się przez jakiś czas w okopach, gdzie pluton nasz schronił się przed gęsto padającymi pociskami niemców. Po niejakim czasie ogień nieprzyjacielski znacznie wzmożony, przerzedzał coraz bardziej szeregi, trup padał gęsto, a z naszego plutonu pozostało zaledwie dziewięciu. Widząc grożące niebezpieczeństwo udałem się z gorącą prośbą o opiekę do M[atki] B[ożej] Częstochowskiej jednocześnie rozmyślając o śmierci, sądziłem bowiem, że teraz na mnie przyszła kolej, i pogrążony w tych ciężkich myślach uczułem, jak ktoś niespodzianie szarpnął mnie lekko za rękę i jakby szepnął do ucha: Uciekaj! Rozejrzałem się dokoła, ze zdumieniem nie widząc nikogo w pobliżu siebie, lecz tknięty jakiemś dziwnym przeczuciem usunąłem się nieco w bok okopu.
Nagle w miejscu, gdzie poprzednio siedziałem, wpadł najniespodzianiej granat, niszcząc mój karabin, plecak i płaszcz, oraz rzeczy, jakie "miałem z dawnej kompanii.
Ocalony od niechybnej śmierci, ślubowałem Matce Najśw., iż złożę jakąś ofiarę, lecz obietnicy tej dotychczas nie spełniłem; proszę więc o zamieszczenie powyższego zdarzenia w "Rycerzu Niepokalanej" (of. 20 zł).
Władysław Zupkowicz
CZEMPIN, 6 III 1929.
Synek mój po szczęśliwem przebyciu żarnicy zaczął silnie gorączkować, a jednej nocy w kurczach zesztywniał. Przejęci tym ja i mąż uważaliśmy go już za straconego dla nas. Jednak poleciliśmy dziecko opiece Matki Bożej Niepokalanej i prosiliśmy ze łzami w oczach gorąco, aby nam synek ocalał, wszak mamy go tylko jednego! I przyrzekłam, jeśli nie umrze, posłać podziękowanie do "Rycerza" i złożyć ofiarę.
Niepokalana spełniła Swoje posłannictwo, gdyż godzinę później dziecko odzyskało przytomność, gorączka opadła, a następnego dnia już wesołe chciało się bawić. Choć minęło już od tego czasu kilka miesięcy, nie choruje nam wcale.
Wywiązując się z obietnicy składam na rozkrzewienie "Rycerza" 10 zł.
Maria Skąpska
KRAKÓW, 6 III 1929.
Składam najserdeczniejsze podziękowanie Niepokalanej za wyzwolenie mnie z ciężkich kajdan grzechu nieczystości, a ogłaszam to w tym celu, by młodzież uciekała się pod opiekę Niepokalanej. I proszę przez Marje. Szanownych Czytelników "Rycerza", by codziennie choć najkrótszą modlitwę zasyłali za tę młodzież polską gorszoną przez starszych, aby się ochroniła od tego nieszczęścia i była zdolna do uczynienia jak najwięcej dobrego dla Boga i Ojczyzny. Bo myślę, że nie można mówić o odrodzeniu Polski, pokąd młodzież, ten fundament na przyszłość, nie będzie moralnie zdrową.
Odtąd wierny sługa Maryi | 17-letni młodzieniec klasy robotniczej.
LUBICZ, 6 III 1929.
W dniu 1 lipca 1928 roku zawiązało się Stowarzyszenie Młodzieży Katolickiej w Lubiczu, do którego weszło 40 osób. I cóż się okazuje? Po dwóch miesiącach pracy w duchu katolickim opuszcza Stowarzyszenie 32 młodzieży, nie chcąc się godzić na katolicki program. Pozostałe osoby w Kole napastowane były w haniebny i obelżywy sposób na ulicy przez tych, co nas opuścili, a miejscowi socjaliści zacierali z radości ręce, wróżąc rychły już upadek Koła. Jedyny wtedy widziałem ratuje w opiece Niepokalanej i św. Stanisława Kostki, patrona katolickiej młodzieży: to też prosiłem gorąco Niepokalaną, by nas ratowała od zupełnego
upadku i obiecałym, że jeżeli mnie wysłuchać raczy, ogłoszę podziękowanie w "Rycerzu". I oto Stowarzyszenie zaczęło znowu się powiększać, a obecnie liczy członków 21. Świeżo sprawili sztandar św. Stanisława Kostki, a po moim przemówieniu na zebraniu wszyscy wyrazili gotowość wpisania się do Milicii Niepokalanej.
M. Jankowski, prezes Stow.
* * *
Niepokalanej dziękują [s. 157-160]. Proszą [s. 160, III okł.]