Podziękowania

WARSZAWA, 29 XI 1926.

Od dwóch lat cierpiałam z rodziną niedostatek z powodu braku pracy, w komornem kilkaset złotych zaległam, znikąd pomocy. Zaczęłam do Niepokalanej nowennę po nowennie odprawiać, wszystko napróżno, ale ani na chwilę nie traciłam nadziei, nie ustawałam w modlitwie. I nie zostałam zawiedzioną: Droga Matuchna ulitowała się nademną. Niewiadomo skąd jedna z moich dawnych uczennic, dziś można Pani, dowiedziała się o mojej niedoli, wyszukała mnie, zapłaciła dług mieszkaniowy, przeznaczyła mi pensje miesięczną do śmierci, a uczyniła to w sposób tak delikatny, z takim współczuciem, taką dobrocią, że - niech jej Niepokalana to odda. Prosiłabym na chwalę Drogiej Matuchny ogłosić ten cud w "Rycerzu".

Razem z tym listem wysyłam pocztą na podziękowanie Niepokalanej 10 zł. - 1 zł z prośbą, aby ta Niepokalana ulitowała się nad wnukiem moim Zygmuntem i doprowadziła go do spowiedzi św[iętej]; a na jego intencje będę odmawiać nowennę do Kochanej Naszej Matuchny i skoro Matuchna wysłucha, złożę ofiarę.

Z poważaniem Najniższa sługa

Natalia Janowska.

Augustowo, 7 XII 1926.

Zachorował trzynastoletni synek mój Edmuś bardzo ciężko, bo na zapalenie mózgu. Do tego przyłączyła się gorączka tak wielka, że np. dnia 19 paźdz[iernika] doszła do 41 stopni. Chłopczyk cierpiał bardzo i zdawało się, że nic go już nie uratuje. Wtedy matka jego a moja żona postanowiła przypiąć dziecku medalik M.B. Niepokalanie Poczętej do koszulki, chory jednak wolał, by mu zawieszono medalik na szyi. Tak się też stało.

I rzecz dziwna: gorączka tejże chwili spadać zaczęła i doszła wnet do 38 stopni, a później jeszcze niżej - i dziś Edmuś jest nam zupełnie zdrowy, na mózg nie cierpi, mimo że kilku lekarzy świadczyło, że bez pomieszania zmysłów się nie obejdzie Po uzdrowieniu dziwili się lekarze i mówili, że to chyba cud.

Tak to Matka Najświętsza Niepokalana razem z medalikiem położyła swą rączkę na piersi dziecka, przywróciła zdrowie, nas uradowała - za co nie wiem, jak będę mógł się Jej odwdzięczyć. Of. 5 zł.

Aleksander Lipski.

LWÓW, 19 XII 1926.

Przewielebny Ks. Redaktorze!

Wskutek mściwego podpalenia i złośliwie rzuconego na mnie oszczerstwa, znalazłem się w rozpaczliwym położeniu. W tym strasznem nieszczęściu wraz ze staruszką mamą wzywałyśmy pomocy Bożej za wstawieniem Najśw. Panny, św. Antoniego i św. Teresy. I oto Bóg miłosierny cudownym sposobem wyprowadził nas z ognia cało bez żadnych osobistych szkód i sprawił, że wszystko tak pomyślnie się złożyło, iż do 3 tygodni szkoła została odbudowaną i mogłyśmy wrócić do zwykłego trybu życia. Wywiązując się z przyrzeczenia uczynionego Matuchnie Bożej i dziękując równocześnie za przeróżne w tym czasie odebrane łaski za przyczyną Najśw. Panny, załączam czekiem 15 zł na fundusz prasowy i proszę o łaskawe publiczne ogłoszenie Jej cudownej opieki. - Oszczerca nie został wprawdzie jeszcze ukarany i winowajca nie wynaleziony, ale ufam, że Panienka Najśw., którą o to błagam, wyprowadzi mię i z tego nieszczęścia i okaże moje uniewinnienie. Kreślą się z głębokiem poważaniem.

Ludwika Kozłowska | nauczycielka