JASŁO, 3 czerwca 1927.
W połowie czerwca udałem się do Krakowa, by w szpitalu poddać się niebezpiecznej operacji żołądka. Sama operacja trwała 1 i pół godziny i naogół się udała, tylko, że wnet po niej pogorszyło mi się bardzo. Ksiądz kapelan szpitala zaopatrzył mnie tedy na drogę wieczności, a tymczasem Siostry Miłosierdzia zaczęły Nowenny do Niepokalanej i do św, Teresy, a Przełożona ich napisała również do Jasła, gdzie też w klasztorach P[anien] Wizytek i S[ióstr] Służebniczek i w szpitalu jasielskim S[ióstr] Miłosierdzia zaraz rozpoczęto Nowenny do Matki Najświętszej i św. Teresy. Ja zaś wcale już modlić się nie mogłem ani zdawałem sobie sprawę z tego, co się ze mną dzieje. Dopiero gdym po kilku tygodniach walki ze śmiercią mógł o swoich siłach siedzieć w łóżku, lekarze wyjawili mi grozę niebezpieczeństwa, które minęło i świadczyli, że ktoś modlitwą wyprosił mi życie. Pielęgniarka zaś śmiejąc się powiedziała, że przez kilka dni miała już w pogotowiu klucz od trupiarki, a ja jej uciekłem.
Jeśli możliwa proszę wspomnieć o tym w "Rycerzu" ku czci Matki Najświętszej i św. Teresy, z wdzięczności za wysłuchane Msze święte i Nowenny i szczere modlitwy pobożnych Jaślan.
[1927] r. Cyryl | franciszkanin
Kraków - Zakrzówek
Przez czytywanie "Rycerza Niepokalanej" dowiedział się, do kogo mam udawać się w nieszczęściach.
Gdy została noga moja potłuczona tak, że miałem być odesłany do operacji w szpitalu, na własną prośbę pozostawiono mnie przez święta w mieszkaniu, gdzie się zacząłem gorąco modlić do Niepokalanej i św. Tereni. Rychło zasnąłem, a przebudzając się dopiero nazajutrz uczułem ból dużo mniejszy, a po kilku dniach całkiem ból ustał bez operacji - i dziś mogę już chodzić swobodnie.
Na rozszerzenie "Rycerza Niepokalanej" przesyłam 3 zł, zarazem proszę o łaskawe przysłanie mi 3 medalików.
J. Kroll
MAKÓW
Składam publiczne podziękowanie Najczulszej Matce Bożej, która od kolebki aż do tej chwili stale czuwała i czuwa nademną.
Gdym miała lat 9 umarł mi ojciec pozostawiając mnie z matką sierotami, oddając nas jedynie w opiekę Maryi. I opieka ta okazała się najpewniejszą, bo kiedy tylko zwracałam się do Matki Najświętszej, zawsze zostałam wysłuchaną. W roku 1915 wyemigrowaliśmy do Rosji, zostawiając wszystko na opiece Bożej.
W tułactwie na obczyźnie stęskniona modliłam się do Maryi, by pozwoliła mi wrócić do Ojczyzny drogiej, po stracie której wylewałam gorzkie łzy.
I mimo wielkich trudności, jakie mieli emigranci powracający do kraju, dzięki tylko opiece Maryi, powróciłam na łono drogiej Ojczyzny.
I tu doznawałam i doznaję wiele łask od Maryi i z Jej przenajświętszej przyczyny. Za to wszystko dziękuję N.M. P. Niepokalanie Poczętej najgoręcej z głębi serca, jakoteż zachęcam wszystkich którzy potrzebują pomocy w wędrówce życiowej, aby zawsze zwracali się do Tej Najlepszej, Matki a ufni w Jej pomoc zostaną pocieszeni. "Bo kto w Niej ufa ten się nie myli, wszak mu Maryja nieba przychyli. Przepraszam Najśw. Matuchnę za tak późne ogłoszenie niniejszego podziękowania. Of. 2 zł.
Maria Ryczkowska
PRZEMYŚL, 1 V 1927.
Składam serdeczne podziękowanie M[atce] B[ożej] Niepokalanej w Kościele OO. Franciszkanów w Przemyślu za uzdrowienie męża z niebezpiecznej choroby. Lekarze stwierdzili, że stan jest poważny, obawiali się krwiotoków mózgowych i prawie żadnej nadzieji nie robili. W tym czasie odprawiało się 40 godzinne nabożeństwo w Kościele OO. Franciszkanów. Mąż już od 2 październ[ika] leżał i lekarstwo prawie żadnej ulgi mu nie sprawiały.
Wtedy udałam się z gorącą prośbą do M[atki] B[ożej] Niepokalanej, równocześnie przyrzekając złożyć publicznie podziękowanie i ofiarę w miarę możności. I nie zawiodłam się: mąż wkrótce wyzdrowiał i pełni już służbę. Za tę 4askę daję na Mszę św. przed cudownym obrazem prosząc o opiekę wraz z mężem.
Józefa Kudłowa
Józefa Kudła zasługuje na wiarę, jako osoba poważna i pobożna. Proszę w dziale podziękowań, w najbliższym numerze wydrukować Jej własnoręcznie napisane podziękowanie. | Ks. Ferd. Świerczyński
Grodno, 15 V 1927.
Proszę o ogłoszenie w "Rycerzu Niepokalanej" takiego zdarzenia.
We wsi Chillimonach, gminy Nowy Dwór, powiatu i Sokolskiego, żyje rodzina Buhieńczyków. Córka ich Anastazja z małych lat chorowała na oczy. O pomoc zwracali się do wszystkich znanych w okolicy lekarzy, ale bez żadnego skutku.
W roku [1927] chora cierpiała bardzo: oczy i powieki stały się czerwone, podpuchłe, z oczu i uszu szła materia, widzieć chora nie mogła. Rodzice otaczali ją miłością, ubierali ją, ale ona była smutna i zazdrościła tym, choć i biednym dzieciom, które mogły dobrze widzieć i były zdrowe.
Mój mąż daje czytać swojej siostrze "Rycerza Niepokalanej ". Czytają najwięcej o tych cudach, które Matka-Najśw. czyni.
Słyszeli o tym i Buhieńczyki. Jednego razu oni zwrócili się do siostry mego męża, ażebym ja im pomogła w tak nieszczęśliwym wypadku. Siostra przyjechała do nas ; do Grodna, i powiedziała o tym. Tedy poradziłam: "Chociaż oni nie przyznają Matki Bożej Niepokalanej, (są prawosławni), ale niech się udadzą do Najświętszej Panienki, ofiarują Jej swą chorą, proszą Ją, odmawiając rano i wieczór litanię do Matki Bożej, a jeżeli będą warci, to Najświętsza Matka uczyni cud i nad nimi. "Sama obiecałam też prosić Matki Bożej o uzdrowienie chorej odmawiając Ojcze nasz i 3 Zdrowaś Maryjo codziennie i dałam jedną książeczkę "Rycerza Niepokalanej", żeby czytali i się nawrócili do Najświętszej Panny.
Otóż 8 maja [1927] r. po prośbie chorej przybyła do nas córka siostry, która tak opowiadała; Rodzice zaraz swą chorą ofiarowali Matce Bożej i zaczęli odmawiać litanję rano i wieczór. Na drugi dzień chora już przybiegła z radością do nich i powiedziała, że jej dużo lepiej, a na trzeci dzień wyzdrowiała. Teraz zupełnie zdrowa, widzi normalnie. Za taką łaskę Najświętszej Panny rodzice składają ofiarę 10 złotych.
Uzdrowienie chorej wywarło bardzo silne wrażenie na sąsiadów: wszyscy znali nieszczęśliwą dziewczynę, długi czas litowali się nad nią, a teraz widzą ją zdrową. Niewierzące i bluźniercze młode zamyśliły się i przyznają, to jest cud.
Natalia Tarasewicz
LIPNO, 16 V 1927.
Dłuższy czas cierpiałem na epilepsję, czyli konwulsję. Pomimo wszelkich usiłowań lekarskich żadne środki medyczne nic mi w tym nie pomagały, przeto postanowiłem ofiarować się NMP. z prośbą o oddalenie ode mnie tej klęski, co też uczyniłem z całego serca. Przed ofiarowaniem się miewałem ataki epilepsji codziennie, a nawet czasami dwa i więcej razy na dzień, a po owem ofiarowaniu się i odmawianiu codziennie koronki do Najśw. M[aryi] Panny, owych ataków nie mam już prawie od roku wcale i obecnie dobroci NMP tak mocno ufam, że jestem przekonany, iż owych ataków nie będę miał już nigdy.
Tak nagłe uleczenie zrobiło ogromne wrażenie na domownikach i sąsiadach, a ja każdemu oznajmiłem, w jaki sposób i kto mnie jedynie z tego uleczył, oraz jakiego lekarstwa używam.
Przeto zwracam się jeszcze do Sz. Redakcji z prośbą o umieszczenie tegoż w "Rycerzu" do wiadomości ogólnej, oraz proszę o przysłanie mi "Rycerza" pod drugostronnym adresem, abym miał łączność z udzielanymi łaskami Najśw. M[aryi] Panny.
Jan Leopold Falkowski