Pod okiem Opatrzności Bożej

"Miłosierdzie Boże, powołujące nas z nicości do bytu, ufamy Tobie".

Zło jest siłą odśrodkową, spychająca dzieje ludzkości z jej bezpiecznej orbity, wytyczonej przez Boga. Siła dośrodkowa dobra musi utrzymać je w równowadze. Lecz przychodzą takie okresy w dziejach narodów, że siła dośrodkowa słabnie. Gdyby wszechmądrość Stwórcy oszczędziła wówczas ciosu, bieg życia narodu zahamowałby się i zamarł. Toteż przychodzą klęski. Zgnuśniała, opuszczona dusza ludu budzi się, rozpręża i staje do walki.

Siły kontrastu rosną, rosną po obu stronach. Zda się, że nic już nie oprze się złu, zda się, że pęka ostatnia tama i oto na tej ostatniej, mocarnej tamie załamuje się wróg. Człowiek zbudzony, człowiek pełny, człowiek, który walczył i cierpiał pojmuje własną wartość i stosunek swój do Boga, zaczyna żyć zgodnie ze swym przeznaczeniem.

Hitleryzm, będący wcieleniem zła i walki ze wszelką ideą Boga, nie osłabił w narodzie polskim ani wiary, ani stosunku uczuciowego do Ojca, który karze. Przeciwnie nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego były olbrzymią pociechą, a nieraz jedynym ratunkiem dla nękanego bestialsko narodu, stały się pobudką do lepszego życia.

W okaleczałej, dręczonej Stolicy, półtora miliona ludzi niepewnych dnia, ani godziny, każdego wieczora schodzi z słonecznych pięter i mrocznych suteren, by w podwórzowej kapliczce poskarżyć się Bogu pieśnią: "Słuchaj Jezu, jak Cię błaga lud..." i w ufnej modlitwie ukoić cierpienia dnia i nabrać odwagi na przeżycie nocy.

Aż pękła żywiołowa moc hitlerowskiego zła. Pękła, nie zdoławszy pokonać ani jednej prawdziwie mocnej i głęboko Bogu ufającej duszy, mimo Oświęcimia, Pawiaka, Majdanka.