Jest zwyczaj, iż matkom, które urodzą dzieciątko, daje się prezenty - na znak radości, iż nowy człowiek przyszedł na świat.
Przy łóżkach położnic widzi się kwiaty, smakołyki, czasem koszulki maleńkie, a czasem kosztowne drobiazgi - na co kogo stać.
Jest zwyczaj, iż w dzień, a raczej we wieczór wigilijny, ludzie nawzajem dają sobie prezenty - na znak radości, iż Bóg się narodził.
Pod strojnym drzewkiem widzi się paczki misternie pakowane, małe i duże, zbytkowne i ubożuchne - na co kogo stać.
Ale każdy, czy to biedny, czy bogaty, dziecko, czy dorosły, obmyśla już z dawna gwiazdkę dla swych kochanych, składa oszczędności i głowi się, czym by im największą mógł zrobić przyjemność: pracą rąk własnych, czy kupieniem wymarzonej zabawki.
Jest zwyczaj chodzenia w okresie świąt Bożego Narodzenia po kolędzie i zbierania darów. Tak właśnie "Rycerz Niepokalanej" wypuszcza się w daleką drogę, od domu do domu, od serca do serca, po dary dla swej Pani.
Ona to przecież poniosła trud i ból, aby dać światu dziecię, które stało się jego najwyższą radością, które stać miało się dlań zbawieniem.
Czyż dla Tej Matki zabrakłoby darów?
Ona to, w gronie naszych kochanych, jest Tą, dla której miłość tylko wzbierać może, a nigdy słabnąć, jak słabnie nieraz do ludzi pod wpływem ich czynów i naszych rozczarowań.
Czyż moglibyśmy pominąć Ją, obdarowując innych?
Tak, ale Pani Twoja, "Rycerzu", i nasza Pani jest opromieniona taką wielkością i dostojeństwem, iż chyba nie godzi się Jej znosić naszych skromnych darów.
Ubodzy jesteśmy, a Ona wielka Pani. To jakby ktoś ofiarował królowi borowe jabłko w darze.
Prawda to, ale gdyby król był spragniony, kto wie, czy nie smakowałoby mu leśne jabłko, a Ona, Pani nasza, jest zawsze spragniona naszych serc i czynów naszych dla Niej, chociażby były ubożuchne.
Zdarzyło się tak, że mąż kochający żonę nie mógł jej nic dać na imieniny. Ubogi był. Nie miał pieniędzy. A dał jej przecież prezent, który przetrwał całe życie. Nie zniszczył się i nie zużył, umilił jej wszystkie dni.
Zauważyła, że nie pali.
Wojowała z nim o to przez całe lata. Prosiła, groziła, dyskutowała - daremnie. Dymił, jak komin fabryczny, zatruwając oddech sobie i całemu domowi.
Nagle przestał palić.
- Odkąd to?
- Od twoich imienin.
- Ach, tak, dziękuję.
Była uszczęśliwiona i dumna z niego. Dał jej taki wspaniały prezent, choć był ubogi.
Nigdy nie wiadomo, na co kogo stać. Nie wiemy nawet na co stać nas samych. A oto okazja przekonać się.
Ubodzy jesteśmy czy bogaci? Każdy pragnie być przecież bogaty. Miarą będzie dar, jaki zechcemy złożyć naszej Pani.
Ktoś czyta "Rycerza" uważnie i pilnie. Jest pełen dobrej woli. Przerwał czytanie i zastanawia się. Do świąt już niedaleko. Mam tylko parę dni czasu.
A rzeczywiście, nie pomyślałem o tym. To dziwne, to bardzo dziwne, jak mogłem. Przecież dla Matki Bożej, dla Niepokalanej trzeba przede wszystkim przyszykować gwiazdkę.
Dla wszystkich już coś obmyśliłam, cały dom wysprzątałam, rozliczyłam czas, pieniądze i siły na urządzenie świąt, tylko o tym jednym nie pomyślałam.
Jakie to dziwne, jak niewdzięczne i nierozumne.
Gubimy się w życiu i zatracamy w drobiazgach, mijając sprawy naprawdę ważne, te nieprzemijające, trwałe.
Więc cóż Ci dam, Matuchno Święta, cóż dam Ci, "Rycerzu", skoro zrachowawszy wszystko obliczyłam, że sama mam tak bardzo mało.
- A jednak masz.
[361]- No tak, mam duszę, która lęka się przeminąć, a tonie w doczesności; mam serce, które pragnie kochać ponad rzeczy ziemskie, a tylko ziemskie objąć umie; mam wiarę, która boi się zwątpienia, a braknie jej mocy; mam wolę, która chce chcieć, a nie umie. Cóż więc, "Rycerzu", dam dla Twej Pani? Powiedz Jej, że pragnę, ale nie znalazłam nic godnego złożenia Jej w darze.
- Wezmę zatem pragnienie. To będzie mój skromny dar dla Niej tego roku; wiem, że na przyszły rok znajdę już coś więcej.
A ty co myślisz dać na gwiazdkę Mateczce, która dziś - porodziła? Może koszulkę dla Dzieciątka, może kwiat zimowy, co zakwitnie wśród śniegu, żeby bawić Maleństwo?
- Koszulki nie mam, ale kwiat może zakwitnie, tylko czy zdołam go wyhodować?
Jest w moim świecie ktoś, na kogo się gniewam.
Przełamię się, upokorzę własną dumę, przebaczę. Może i on przejrzy, jeśli Niepokalana zechce przyjąć ten dar.
Przełamię się, ugnę, upokorzę własną dumę. Może i on przejrzy, jeśli Niepokalana zechce przyjąć ten dar.
- A ty młody człowieku? Wiem, że kochasz Panią moją, Niepokalaną, co Jej zatem ofiarujesz na gwiazdkę?
Wiem, że kochałeś się po uszy w pannie Basi i myślisz żenić się przed Nowym Rokiem.
I wiem coś jeszcze o tobie. Masz coś, co byłoby pięknym darem dla Matki twojej niebieskiej. Ona tak tego pragnie, czy dasz jej?
Przestań pić.
"Rycerzu", weź dużą sakwę z sobą, ogromną sakwę, bo darów będzie bardzo wiele. Przecież każdy z nas coś ma dla Pani Twojej. Coś przygotował i chowa w ukryciu, żeby Jej dać pod choinkę.