Po co to wszystko
Rycerz Niepokalanej 3/1949, grafika tytułowa do artykułu: Po co to wszystko, s. 73

Mój kolega, Wojtek, to mądry chłopak. I uczciwy. I dobrze się uczy. Ma również niezwykłe pomysły. Ale, ale... Posłuchajcie:

Od paru dni widziałem, że Wojtek jest jakiś zamyślony. Nie śmiał się, nie żartował. Unikał kolegów, nawet mnie, chociaż jesteśmy przyjaciółmi. Postanowiłem zbadać sprawę i po obiedzie poszedłem do Wojtka (mieszka, szczęściarz, sam, w małym pokoiku u ciotki). Dzwonię, ciotka otwiera, wchodzę do pokoju i widzę zgarbione plecy gospodarza, który ślęczy nad książką. Dopiero, kiedy trzepnąłem go w ramię, podskoczył. Patrzył na mnie przez chwilę jakby nieprzytomnie, potem poznał mnie i wola z z entuzjazmem:

Stasiek, widziałeś tę rzecz. - Pokazuje mi obdartą książkę z biblioteki.

- Co to? - pytam.

A on na to:

- Słuchaj, to cudowna rzecz. Książka o kształceniu woli. Wiesz, wolę można tak ćwiczyć jak muskuły. (Popatrzyłem na Wojtka - słabe to i chude). Trzeba tylko dokładnie wykonywać zalecone ćwiczenia, a będziesz miał wolę...

Nagle rzucił okiem na zegarek, przerwał w pół słowa, wybiegł na środek pokoiku i zaczął robić energicznie przysiady. Patrzyłem zdziwiony, ale wkrótce zrozumiałem w czym rzecz. Na ścianie, nad łóżkiem Wojtka zobaczyłem arkusz papieru, na którym wielkimi literami było napisane: "Kształć wolę, opanuj siebie". Pod tytułem było szereg punktów regulaminu: "Wstawaj rano z łóżka bez zwlekania". "Myj się do pasa zimną wodą". "Pilnuj ładu w pokoju". Potem następował dokładny, podzielony na minuty rozkład dnia: praca, czytanie, rozrywka, ćwiczenia fizyczne. Właśnie pod godziną 16 min. 15 regulamin głosił: "Ćwiczenia fizyczne - 3 minuty: przysiady".

Przyznam się, pomysł Wojtka zaimponował mi bardzo. Ale dla nadania sobie powagi pytam:

- Słuchaj Wojtek, a po co ty to robisz?

Wojtek spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - No, bo to "fajno" mieć silną wolę - nie?

Minął tydzień, potem drugi.

Przyznam się, że zapomniałem o pomyśle Wojtka. W klasie była sensacja. Po półroczu zjawił się "nowy" Chłopak na pierwszy rzut oka niepozorny. Spokojny, chudy. Ale wkrótce pokazał co umie. Przede wszystkim zaczął zbierać najlepsze stopnie w klasie. Nauczyciele patrzyli i kiwali głowami. Potem okazało się, że to "pierwsza klasa" w siatkówce. Potem, na przerwach w szkole, zwłaszcza przed" łaciną, zaczęły go otaczać wszystkie klasowe nieroby, a on wtłaczał jak umiał w zakute łebska rzymską wiedzę.

Polubiliśmy go wkrótce, głównie dlatego, że był skromny, robił swoje, a mimo to przewodził.

Pewnego dnia po południu znów postanowiłem odwiedzić Wojciecha. Po drodze spotkałem Jurka (tak się "nowy" nazywał) i namówiłem żeby poszedł ze mną do kolegi. Opowiedziałem mu o wspaniałych zamiarach Wojtka, a on kiwał głową zaciekawiony i zgodził się mi towarzyszyć.

Dzwonimy, otwiera ciocia, wchodzimy. Przed drzwiami spojrzałem na zegarek. Była dokładnie 16 min. 15.

- Uważaj mówię do Jurka - teraz Wojtek robi przysiady.

Otwieram drzwi do pokoju Wojciecha - i o dziwo, Wojtek leży na łóżku. W pokoju nieład ogromny. Podchodzę, a on się nie rusza - taki zaczytany. Patrzę na tytuł książki: "Zbrodnia w zamku" - powieść kryminalna. Arkusz z regulaminem z nad łóżka zniknął.

Zrobiło mi się głupio i przykro. Jerzy, obrzucił pokój spojrzeniem, a potem mruknął:

- Myślałem, że lak będzie.

Rycerz Niepokalanej 3/1949, grafika do artykułu: Po co to wszystko, s. 74

W tej chwili Wojtek zdał sobie sprawę z naszej obecności i zerwał się z łóżka. A ja - wstydzę się dziś lej złośliwości trochę - spojrzałem na zegarek, na ścianę i pytam:

- Jak tam z programem dnia i silną wolą? Przecie to pora przysiadów.

Wojtek zaczerwienił się jak burak, niepewnie błysnął okiem ku Jerzemu i mruknął:

- Siadajcie, a tamto to było głupstwo.

Siedliśmy, a Jerzy mówi poważnie: - Ja myślę, że to nie było takie głupie, tylko po co to robiłeś?

- N-no, żeby mieć silną wolę - tak pisał... Na stole, w kącie, leżała porzucona książka... "O silnej woli".

- I to wszystko?

- Wszystko... - Ta odpowiedź Wojtka brzmiała jakoś niepewnie.

A na to Jerzy:

- Widzisz, mnie się zdaje, że silna wola u człowieka, to tak jak sprawne narzędzie czy maszyna. Ale widzisz - dłuta, obcęgów czy motoru nie kupujesz po (o, żeby je w kącie postawić i podziwiać, bo to ci się jutro znudzi. Kupujesz te przedmioty, żeby z nich była korzyść, żeby ci pomogły do uzyskania jakiegoś dobra. Dłuto - dla wykonania roboty stolarskiej, motor ułatwi ci poruszenie maszyny, oświetli dom, czy napompuje wody ze studni... Rozumiesz mnie?

Wojtek w milczeniu skinął głową.

- To samo dzieje się z wolą. Wola, to taki motor czy dłuto. Sama przez się nie ma wartości, a książka, która mówi o "ćwiczeniu woli" a nie poucza, co z nią zrobić, nie spełnia zadania, a często budzi tylko pychę. Musimy kształcić silną wolę dlatego, żeby osiągnąć PEWIEN CEL Jeżeli ten cel stanie się dla nas cenny i drogi, ćwiczenie woli nam się nie znudzi, bo będzie drogą do osiągnięcia celu.

- A jaki to cel warto osiągnąć? - rzuciłem pytanie.

- Jesteśmy katolikami, nieprawdaż?

- Tak jest...

- To porozumiemy się łatwo. Przecie w życiu naszym chodzi o jedno: O WYKONANIE PRZEZNACZONEGO NAM PRZEZ BOGA ZADANIA. To zadanie nazywamy powołaniem.

- Ale jak poznać swoje powołanie?

- Dla katolika nie tak trudno. Przed wszystkimi ludźmi Bóg postawił dwa cele: jeden przyrodzony, drugi nad przyrodzony, duchowy. Pierwszy cel wyraził Stwórca słowami, skierowanym i do pierwszych ludzi: "Rośnijcie, mnóżcie się, napełniajcie ziemię i czyńcie ją sobie poddaną". To znaczy - ludzie (jeżeli nie mają specjalnego powołania, np. zakonnego) powinni tworzyć zdrowe, uczciwe rodziny. Mamy również poznawać coraz lepiej przyrodę, "podbijać ją', korzystać z jej darów i sił dla naszego dobra. Nauka - byle rzetelna, wynalazki - byle kierowane do dobrego celu, to rzecz Boża i to nasze, katolickie zadanie.

Widzisz więc, że jeżeli będziesz ćwiczył wolę, a za jej pośrednictwem ciało i umysł, wiedząc, że pełnisz Bożą służbę, to wtedy ćwiczenia te nie wydadzą się tobie głupstwem.

Ale Bóg wskazał ludziom również cel niematerialny, nadprzyrodzony. Chrystus kazał nam być tak doskonałymi, jak Jego Ojciec w niebiesiech. Nasz główny cel nadprzyrodzony, to chwała Najwyższego. Nasz cel wtórny, to osiągnięcie samemu i DLA INNYCH nieskończonego szczęścia w zjednoczeniu z Bogiem - w niebie.

- Tak, dlatego warto żyć i... ćwiczyć - mruknął Wojtek. - Ale jak to zrobić?

- Przez wysiłek osobisty przy pomocy łaski Bożej, ale o tym potem.

Zapal Jerzego udzielił się nam. Pochłanialiśmy jego słowa. A on mówił: - Dla każdego z nas, obok ogólnych zadań, obmyślił Bóg szczególne zadanie. Przecie duszę każdego z nas Bóg stworzył osobno.

- Jak poznać to zadanie? - Tym razem ja przerwałem Jerzemu.

- Czy słyszeliście przypowieść Jezusa o talentach? Naturalnie. Każdy z nas posiada szczególne zdolności i zamiłowania. To znak, że powinien je rozwijać. Jeden nadaje się na rolnika, bo kocha i rozumie przyrodę, inny na lekarza, bo ma specjalną łatwość pomagania chorym, inny na uczonego, bo jest zdolny, lubi się uczyć, umie wyciągać ogólne wnioski z dostrzeżonych faktów. Są dalej ludzie obdarzeni talentem malarskim, pięknym głosem, czy zdolnościami literackimi. Jeżeli posiadasz jeden z tych darów, widzisz w tym wolę Bożą, swoje powołanie. I wiecie - tego daru NIE WOLNO ZMARNOWAĆ, musimy go doskonalić, a jeżeli tego nie zrobimy, odpowiemy przed Bogiem za zmarnowanie talentu.

Zresztą nasze warunki życia i okoliczności zewnętrzne niekiedy wskażą nam nasze powołanie. Tak na przykład syn rolnika, co odziedziczy rolę, czy syn rybaka, który odziedziczy dom i ojcowskie narzędzia pracy, o ile nie będzie mial szczególnych zamiłowań innych, pójdzie zapewne w ślady ojca, ip.

Jest wreszcie powołanie nad powołaniami, które odzywa się w niektórych duszach ludzkich. Mówi ono: zadaniem twoim będzie oddanie się Bogu i Niepokalanej bezwarunkowo i bez zastrzeżeń. Porzucisz rodzinę, przyjaciół, wyrzekniesz się miłości do kobiety. Twoją najwyższą miłością będzie Miłość Nieskończona. Twoją pracą - poświęcenie się zupełne dla zbawienia dusz. To powołanie zakonne lub kapłańskie...

Zapadło milczenie. Przerwał je cichy glos Wojtka.

- Tak, teraz rozumiem po co to wszystko. Obrałem dobrą drogę, ale nie wiedziałem, dokąd prowadzi. Teraz wiem. Chwała Boża, szczęście wieczne innych ludzi i własne. Wykorzystanie darów nadprzyrodzonych i przyrodzonych, którymi moją dusze i moje ciało obdarzył Bóg - to cel, dla którego warto kształcić wolę.

- Myślę - zabrałem głos - że my trzej, członkowie M.I., mamy powołanie jeszcze jedno. Określa je cel "Rycerstwa": "Starać się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków itd..., a zwłaszcza masonów i o uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Niepokalanej". Dla tego celu warto nad sobą pracować.


PRZYPOMINAMY bardzo aktualny zbiór konferencji J.E. Ks. Dra Arcybiskupa Stefana Wyszyńskiego pt.: "DUCH PRACY LUDZKIEJ". Stron 187, cena 250 zł. Do nabycia w Niepokalanowie.