(11 lutego)
Lourdes, niegdyś małe miasto, położone w południowej Francji w Górach Pirenejskich, dziś całemu światu znane jest i słynne, Czemu to zawdzięcza? Zjawieniu się Najśw. Maryi Panny i cudownemu źródłu, jakie tam wytrysło, i cudom, które Ona za pośrednictwem tej wody czyni i tam i wszędzie.
Posłużyła się tu Niepokalana ubogą dziewczyną Bernadetą.
Bernadeta (Bernarda) Soubirous (czytaj subiru), córka ubogiego młynarza, było to dziecię bardzo pobożne i skromne, ale mało rozwinięte na ciele a nawet i umysłowo, tak dalece, że choć miała już lat 14, wyglądała znacznie młodziej i nie była jeszcze nawet przypuszczoną do Pierwszej Komunii Św[iętej]. - Nie mówiła po francusku, tylko prostym narzeczem ludowym, używanym w tamtejszej okolicy. Jest to właściwem dziełom Bożym, że dla okazania działania Swego wybiera Bóg narzędzia, po ludzku mówiąc, najmniej do tego odpowiednie i zdolne, aby tym jaśniej okazało się, że nie jest to dzieło ludzkie, lecz Boże! Dziecię to ubogie chodziło nieraz do pobliskiego lasu, położonego nad rzeką Gaw, dla zbierania suchych gałązek na opał, a zarazem miało zwyczaj w tym czasie odmawiać różaniec. W takim celu poszła mała Bernadeta i dnia 11 lutego 1858 r. do lasu. Cisza była zupełna... Nagle czuje około siebie powiew wiatru i staje zdziwiona, bo nigdzie około niej ani jeden listek na drzewach nie zadrgnął... Po chwili powiew ten ponowił się po raz drugi, a wtedy przerażona mimowolnie rzuca okiem na skałę i grotę w niej będącą i widzi, że wielki krzak dzikiej róży podówczas na brzegu groty rosnący, lekko się porusza... W mgnieniu oka grota i krzak róży zabłysły jasnem, cudownym, niebiańskim światłem, cała grota napełniła się jakby złotą chmurą, a w środku tej jasności - widzi Bernadeta w grocie "jakąś Panią", młodą, nadzwyczaj piękną, w białej sukni i z białym welonem na głowie, przepasaną niebieskim pasem, zprzodu spływającym ku ziemi; na ręce miała zwieszony różaniec. Pani ta uprzejmem, pełnym wdzięku skinieniem powitała Bernadetę, uśmiechając się do niej mile i wzywając ją jakby ku sobie. Bernadeta nie wiedziała jeszcze podówczas, że to Matka Najświętsza - przerażona i zdziwiona upadła bezwiednie na kolana i jakby parta jakąś wewnętrzną siłą sięgnęła po swój różaniec... Chce rękę podnieść, by się przeżegnać, ale brak jej sił do tego, ręka - jakby zdrętwiała.
Naówczas nieznajoma Pani wzięła swój różaniec, który miała zawieszony na prawem ramieniu, i zrobiła nim wielki znak krzyża, a wtedy już Bernadeta mogła pójść za Jej przykładem - i poczęła odmawiać różaniec.
Najśw. Maryja Panna ujęła także swój różaniec, złożyła ręce - i w miarę, jak Bernadeta przesuwała paciorki różańca, i Ona też poczęła przesuwać w swych palcach różaniec, nic jednak nie mówiąc, aż dopiero na końcu każdego dziesiątka powtarzała razem z Bernadeta: "Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu". Widzenie to trwało około ćwierć godziny. Wreszcie po skończonej modlitwie Najśw. Maryja Panna wyciągnęła Swe dłonie ku Bernadecie, skłoniła głową jakby na pożegnanie, uśmiechnęła się i znikła w grocie, a z nią i złote chmury, którymi była otoczona. Bernadeta widzi wtedy znowu tylko szarą skałę, ciernisty krzak głogu i pustą grotę...
W ten sposób zaczęły się objawienia w Lourdes, które tak rozsławiły to miejsce i tyle chwały przyniosły Matce Najświętszej, a ludziom tyle ulgi i pociechy!
Im więcej uwielbiasz Matkę, tym większa stąd chwała Synowi.
Św. Bernard