Pielgrzymka do białego klasztoru

Parę razy w roku nawiedzam Łagiewniki obok Łodzi, a zawsze idę do nich z uczuciem pielgrzyma, odwiedzającego cudowne miejsce. Usposabia do takiego nastroju już sam kontrast między Łodzią, a tem ustroniem. Łódź przesiąknięta jest gonitwą za pieniądzem. Pieniądz jest tam panem, nerwem, który porusza wszystkie machiny fabryczne, a jego brak gasi piece, hamuje warsztaty. Toteż wszyscy o pieniądzu myślą, mówią, jemu służą, a dla jego zdobycia czynią wprost nadludzkie wysiłki. Pieniądz pyszni się w bogatych pałacach, które z jakąś obojętnością sytego patrzą swemi oknami na rzesze wynędzaniałych ludzi, czy na brudne nad cuchnącemi rynsztokami stojące czynszówki.

W Łagiewnikach zaś owiewa nas atmosfera pogody, spokoju. Już zdała gdzieś nad lasem schowanym niżej widnieje biały klasztor, jakby w powietrzu zawieszony i wabi ku sobie. Więc śpieszą tam ludzie. Nie tylko podczas odpustów zaludnia się kościół, napełniają gwarem dziedzińce i place, ale i w roku lubi, zwłaszcza mieszkaniec Łodzi, pomodlić się w tym przytulnym kościele, przystąpić do Sakramentów św., a nieraz odprawić rekolekcje zamknięte, w domu obok kościoła, w tym celu zbudowanym.

Pociąga jednak ludzi nie tylko urok tego miejsca, ale szczególnie świętości, któremi Łagiewniki się szczycą. Śpieszą tu ludzie, aby uczcić św. Antoniego, którego cud. obraz jest w wielkim ołtarzu i aby pomodlić się w podziemiach kościoła przy śmiertelnych szczątkach Sługi Bożego, O. Rafała Chylińskiego, który w Łagiewnikach pracował, opiekował się nędzą, leczył chorych na duszy lub ciele, i prowadził życie tak umartwione, że aż zgrozą nas przejmująca.

O. Rafał Chyliński
świątobl. O. Rafał Chyliński, franciszkanin

Dlatego niema prawie pątnika łagiewnickiego, któryby nie pomodlił się w podziemiach kościoła przy grobie Czcig. O. Rafała. Patronem nieszczęśliwych i cierpiących stal się zaraz po śmierci i taką czcią się cieszył, że w kilkanaście lat po zgonie rozpoczęły się procesy beatyfikacyjne i były już prawie na ukończeniu, ale przyszły nieszczęścia na Kościół, wojny Napoleońskie, i wszystko przerwano. Cześć jednak O. Rafała Chylińskiego przechowała się, mimo, że Moskale usunęli Franciszkanów z klasztoru, i trwa dotychczas.

Ponieważ czytałem w dawnych życiorysach o różnych łaskach zdziałanych za przyczyną tego Sługi Bożego, ciekaw byłem, jakie teraz są objawy czci względem O. Rafała.

Podano mi zeszyt i plik listów opisujących dowody tej czci, zaznaczając jednak, że to tylko materjał z paru lat i taki, którego nie drukowano. Listy przyszły tutaj z całej Polski. Pisane są przez ludzi inteligentnych i prostych, lecz w każdym wyczuwa się tyle miłości, ufności, czci do Sługi Bożego.

Jedne listy wzywają o pomoc w chorobie, czy przed grożącą operacją, to znowu przed procesem," który musi się prowadzić, lub proszą o zgodę w domu, bo życie niemożliwe, albo o nawrócenie jakiegoś członka rodziny obojętnego w wierze a nawet niedowiarka.

Inne karty podają drobne ofiary na kanonizację, zwyczajnie z uwagą, że "my tak pragniemy, aby Sługa Boży wyniesiony był na ołtarze".

Wiele jest też listów dziękczynnych. Podziękowania za łaski, odnoszące się do duszy, są zwykle ogólne, piszącym nieraz trudno ściśle określić daną łaskę, albo krępują się ją wyjawić, więc tylko zaznaczają, że odczuwają wielką wdzięczność za doznane dobrodziejstwo i dają temu wyraz w liście. Inni dziękują za uzdrowienie ciała. Przyjrzyjmy się paru.

"Miałam wrzód na żołądku, groziła mi ogromnie niebezpieczna operacja. W tych nieszczęściach uciekłam się do O. Rafała Chylińskiego i niebezpieczeństwo znikło zupełnie, operacja niepotrzebna, czuję się zupełnie zdrowa. Za tę wielka łaska cudowną składam Bogu podziękowanie za wstawieniem Jego Czcigodnego Sługi O. Rafała". Ir. Krużyńska, Łężysz.

"Chorowałam od dłuższego czasu na nerwicę serca. W r. 1931 choroba ta spotęgowała się do Jego stopnia, że ciągłe bicie serca tak wyczerpało mnie z sił, iż nie miałam już nadziei przyjścia do zdrowia. Wszelkie lekarstwa nie przyniosły mi ulgi. W tym czasie otrzymałam książeczkę z nowenną ku czci Trójcy Przenajśw. o beatyfikację Czcig. O. Rafała. Zaczęłam więc odprawić nowennę za nowenną i przyrzekłam, że po przyjściu do zdrowia złożę publiczne podziękowanie. Już po dwóch miesiącach poczułam pewną ulgę i stopniowo siły mi wracały, a od dwóch lat czuję się dobrze. Mogę chodzić i pracować. Chcąc swe siły wypróbować lepiej, odbyłam pieszo dziesięciokilometrową drogę z Łodzi do Łagiewnik, by wdzięcznem sercem złożyć cześć Czcigodnemu O. Rafałowi Chylińskiemu przy jego grobie. Obecnie składam przyrzeczone publiczne podziękowanie za odzyskane zdrowie i proszę nadal o pomoc i opiekę". Lucjana Kowalczukowa, Łódź, 2. 12. 1934.

Wejśie do grobu O. Rafała Chylińskiego
Wejście do grobu Czcig. Sługi Bożego O. Rafała Chylińskiego

"Donoszę, że za przyczyną O. Rafała Chylińskiego otrzymałam wielką łaskę. W maju b. r. dowiedziałam się od lekarza, że odnowiło się we mnie dawne cierpienie szczytów płuc. Byłam bardzo słaba, pomimo to musiałam się oddawać ciężkiej pracy zawodowej, gdyż utrzymuję troje rodzeństwa, które jest bez pracy. Pragnąc przyczynić się do większej chwały Bożej, odprawiłam wraz z rodzeństwem nowennę do Trójcy Przenajśw. o beatyfikację O. Rafała Chylińskiego. Otóż na początku lipca inny lekarz, badając mnie, poznał, że prawy szczyt płuc był chory, lecz orzekł równocześnie, że jest doskonale zagojony. Wywiązując się z danego przyrzeczenia, dziękuję niniejszem O. Rafałowi, że wyprosił mi wyzdrowienie, prosząc pokornie o dalszą przyczynę przed tronem Bożym. (W razie gdyby Ojcowie chcieli ogłosić moje podziękowanie, proszę nazwiska mego nie drukować w całości, tylko pierwsze litery)". M. G.

"Zawiadamiam Czcigodnych Ojców, że za przyczyną O. Rafała doznałam wiele łask.

Cierpiałam na rękę przez trzy lata, tak, że różne nacierania nic nie pomagały. Pewnego razu przy pracy tak mię ta ręka rozbolała, iż niezdolna byłam o swoich siłach się ubrać. Zaczęłam odmawiać nowennę o beatyfikację O. Rafała i na trzeci dzień nowenny uczułam już, że lepiej Odtąd trzy lata nie odczuwam żadnego bólu, jakby mnie ta ręka nigdy nie bolała.

"Pewnego razu zwrócił się do mnie młody człowiek, który był bez pracy, abym za nim przemówiła tam, gdzie ja pracuję, ale mi się to nie udało. Apelowałam za nim do innych fabryk i to mi się nie udawało. Zaczęłam odmawiać nowennę do O. Rafała, aby ten człowiek otrzymał gdzieśkolwiek pracę. Gdy skończyłam, dowiaduję się, iż ów człowiek otrzymał pracę". St. Bujnowicz, Łódź 1. 12. 1930.

"W miesiącu lutym posłałam listownie prośbę o modlitwę u grobu Sługi Bożego O. Rafała, któremu poleciłam się, prosząc o zdrowie. I nie zawiodłam się. Wasze modlitwy Ojcowie były wysłuchane. Ten Świątobliwy mój Opiekun wysłuchał i uprosił mi powrót do zdrowia. Przeszło cztery miesiące leżałam na nogę, w której miałam pięć ropnych ran. Doktorzy i lekarstwa nic nie pomagały. Udałam się do Boga i za przyczyną O. Rafała otrzymałam to, czego pragnęłam, że codzień mogę być w bliskim kościele i przystępować do Stołu Pańskiego". W. D. Warszawa 29. V. 1928.

"Miałem wielką przykrość. Zewsząd otaczały mnie chmury i zdawało się, że już nigdy horyzont mój nie zajaśnieje. Nagle przyszła mi myśl, abym się udał do Czcigodnego Sł. Bożego O. Rafała Chylińskiego. Ze łzami w oczach zawołałem: "Ojcze Rafale, ratuj! I staje się cud: wrogowie, prześladowcy zamieniają się w najserdeczniejszych przyjaciół. Składam za to podziękowanie Czcig. Sł. Bożemu O. Rafałowi Chylińskiemu z prośbą o niewypuszczanie mnie ze swej opieki. Wdzięczny Ks. Grzegorzewski, proboszcz. Sokół 14. IX. 1928".

Poprzestańmy, by nie zajmować miejsca, na tych kilku przykładach. Inne listy zanoszą podziękowania za uleczenie tych samych części ciała, albo jeszcze za uwolnienie od reumatyzmów lub nieznośnych bólów w krzyżach i wewnątrz, parę matek dziękuje za szczęśliwe rozwiązanie, inni za zapomogi uzyskane w nędzy.

Nie chcemy w myśl orzeczeń Kościoła rozstrzygać o podanych uleczeniach, tylko zwrócić uwagę czytelników "Rycerza" na tego Sługę Bożego, który ściąga do swego grobu rzesze i, jak za życia otaczały go dusze opuszczone, cierpiące, tak i teraz pamięta o nieszczęśliwych i potrzebujących.

Przypomnieć chciałem i dlatego tę sympatyczną postać oficera, a potem - jak go niektórzy ironicznie nazywali - "króla dziadów i nędzarzy", abyśmy polecili Panu Bogu, za jego przyczyną, nasze biedy i prosili o wyniesienie na ołtarze tego zawsze dzielnego żołnierza i miłosiernego zakonnika.