Pełny katolicyzm

Gdyby tak ktoś nieznający nas zupełnie, zajrzał w niektóre dni roku do naszych kościołów musiałby powiedzieć: Co to za pobożny naród! Powiedziałby tak na Pasterkę, na Rezurekcję, na Boże Ciało, na zakończenie Starego Roku i w kilka może jeszcze dni. Kościoły wtedy pełne, lud rozmodlony. Ale gdyby ten sam człowiek zaglądnął do naszych domów i posłyszał; gdyby nieraz kłótnie i przekleństwa; gdyby rozglądnął się w sąsiedztwach i poznał jakie tam nieraz zawiści, gniewy, wzajemne szkody; gdyby zaglądnął do naszych warsztatów pracy i zobaczył, jaka tam często nieuczciwość, lenistwo i niedbalstwo; gdyby zaglądnął do naszych urzędów i zorientował się, jaka tam często nieumiejętność i niesumienność w pracy; gdyby poszedł na nasze zgromadzenia i zauważył, jak tam się mało dba o sprawy boskie i katolickie - musiałby powiedzieć: Gdzie się podziali ci rozmodleni katolicy z kościołów?

Skąd ta rozbieżność, skąd to podwójne postępowanie? Stąd, ze my religię traktujemy jako sprawę jedynie uczucia, jako dodatek świąteczny do szarego życia. Umiemy się wzruszyć, potrzebujemy w pewnych momentach rozśpiewać się, rozrzewnić, kazać sercu bić żywiej i górniej. Robi na nas wrażenie, wzrusza nas: Jezus w stajence betlejemskiej, Męka Chrystusa, czułość macierzyńska Maryi, ale nie rozumiemy nakazów religii, nie dostosowujemy naszego życia do przykazań Bożych, do poleceń Ewangelii, do przykazań kościelnych. Dajemy serce religii ale nie dajemy jej rozumu i woli.

Stąd chyba tylko w Polsce - spotkać można takie okazy: w domu obraz Matki Bożej ustrojony w kwiaty, ale na tej samej ścianie wiszą ryciny niemoralne; na piersiach medalik, a w piersiach nienawiść; usta dopiero co śpiewały pieśni pobożne, a za chwile te same usta klną lub prowadzą plugawe rozmowy.

To nie jest katolicyzm to SA kpiny z katolicyzmu. KATOLIKIEM TRZEBA BYĆ NIE TYLKO I Z UCZUCIA, ALE I Z ROZUMU I Z POSTĘPOWANIA. TRZEBA MYŚLEĆ PO KATOLICKU I ŻYĆ PO KATOLICKU. Trzeba być katolikiem nie tylko w niedzielę, ale i w dzień powszedni. Trzeba być katolikiem nie tylko w kościele, ale i w domu, w pracy, wobec ludzi, przy spełnianiu swoich obowiązków obywatelskich. Katolicyzm to nie jest jakaś jedna szuflada, którą gdy potrzeba, to się wysuwa, a gdy zawadza to się ją zasuwa i wysuwa szufladę z inną etykietą. Katolicyzm to nie godzina w rozkładzie godzin, którą się kończy gdy dzwonek zadzwoni. To nie jest strój, który się do kościoła nakłada, a do pracy zdejmuje. KATOLICYZM TO IDEA I FORMA ŻYCIA OBEJMUJĄCA CAŁEGO CZŁOWIEKA I NA ZAWSZE. Katolicyzm to podstawa i główna treść życia ludzkiego. To istota rzeczy, a nie cecha przypadkowa.

Czymkolwiek jesteśmy, określenie "katolik" nie może być dodatkiem lecz wszystko inne musi być dodatkiem do pojęcia "katolik". Nonsensem jest "demokrata katolicki, "uczony katolicki" - może być tylko: katolik demokrata, katolik uczony. Katolickość to podstawa, na której inne objawy życia dopiero rozwijać się mogą.