Papiestwo cudem wiecznym

Papiestwo jest dynastią, która trwa od blisko 2.000 lat, a Pius XII jest 262 następcą pierwszego Papieża, Piotra z Betsaidy.

To nadzwyczajne trwanie dynastii Piotrowej jest już samo w sobie istnym cudem. Któraż inna dynastia królewska oparła się w takim okresie historii ciosom losu? Wygasły starożytne królestwa, załamały się dumne trony, skruszyły sławetne korony, lecz tron papieski ostał się, a tiara wciąż, od dwudziestu wieków, wieńczy głowę następców Piotra.

Wprawdzie, w starożytnych czasach, i Egipt i Chiny widziały dość długie dynastie; lecz tron faraonów i monarchów "cesarstwa niebieskiego" trzymał się zawsze na sile zbrojnej. Nie tak było z tronem następców Rybaka z Galilei, którzy byli bezbronni, pod ochroną jedynie siły duchowej. A choć w pewnym momencie historii Papieże mieli w swym ręku także władzę świecką, to jednak władza ta nie była na tyle silna, by ochronić tron papieski wobec ciągłych ataków nieprzyjaciół. Nie wolno nam tu zapominać, że Papieże byli władcami pokojowymi, a zewsząd i stale otaczali ich zbrojni wrogowie.

"Z wielu nieprzyjaciół wielki honor", mówi przysłowie. Odnosi się ono szczególnie do Papiestwa, które w swych wrogach znajduje wspaniały i przekonywujący dowód swego boskiego pochodzenia i cudownego trwania. Proszę sobie wyobrazić człowieka bezbronnego, którego przez 20 wieków atakuje wojsko nieprzyjaciół, zmieniające broń, miejsce i sposób walki, a tylko w swej nienawiści ku niemu niezmienne. A on mimo to opiera się wszystkim, trzyma, żyje dalej i wszystkich przeżywa. Taki człowiek to cud żyjący. To doskonały symbol Papiestwa.

Przez trzy pierwsze wieki Kościół widział swych sterników pod ciosami krwawego prześladowania; każdy prześladowca łudził się, że skoro uderzy w fundament, zwali się cały gmach. Lecz ten trzymał się mocno w swych podstawach i doczekał się pokoju Konstantyna Wielkiego. Walka jednak nie ustała. Oto poczęły się mnożyć wiarołomne herezje. Oto uderzyły z furią hordy barbarzyńskie, a potem zastępy mahometańskie. Oto miecz rozdzierający schizmy, najpierw wschodniej, potem zachodniej. Oto cyklon protestantyzmu, po nim racjonalizmu, różnych sekt i prądów bezbożniczych...

A Papież zawsze w pierwszej linii. Każdy nieprzyjaciel Kościoła dybie na jego Głowę, spodziewając się, że rozprószy trzodę, gdy zabraknie pasterza.

Łudzili się często wrogowie Papieża, że uda się akcja niszczycielska.

Taki Marcin Luter wierzył, że sam raz na zawsze zdoła skruszyć potęgę Rzymu, stąd krzyczał na wszystkie strony: "Papiestwo ma dni policzone".

Później obrazoburcy rewolucji francuskiej, za których sprawą Pius VI musiał umierać na wygnaniu, chełpili się: "Pogrzebaliśmy ostatniego Papieża".

Napoleon myślał, że wygrał sprawę z Biskupem Rzymskim, którego uwięził; lecz zawiedziony rychło wypowiada te słynne słowa: "Ten starzec porywa mi dusze, a zostawia ciała"[1].

Zawiodła się też mocno masoneria. Ona to w dobie jednoczenia Włoch dążyła wyraźnie do zniszczenia świeckiej władzy Papieża, mniemając, że bez niej zawali się tron papieski. Lecz tron ten ani się nie zachwiał po zajęciu Państwa Kościelnego, owszem staje się coraz wspanialszy.

Ósma rocznica koronacji Papieża (12.3.1939 r.) skupia koło Piusa XII 400 milionów katolickich serc. I ta rzesza olbrzymia, jak niegdyś gromadka pierwszych chrześcijan zebranych dokoła św. Piotra w katakumbach Pryscylli, woła jednogłośnie: "Tu es Petrus" - ("Tyś jest Opoka").

Nie wiemy, czy po tylu rozczarowaniach uspokoją się wrogowie. Prawdopodobnie seria ich skończy się dopiero wtedy, gdy zamknie się lista Papieży, przy końcu świata. I chwała męczeńska Papieży może być jeszcze wznowiona. Lecz skutek zawsze będzie taki: Zmieniają się Papieże, lecz trwa Papiestwo. Nie podobna zagasić tej gwiazdy. Błyszczeć będzie zawsze nad światem, by oświecać drogę ludzkości do Boga.

Józef de Maistre napisał: "Papież jest tym starcem, który zawsze powraca." W tych słowach ukrywa się dogmat wiary i cud historii.

Tajemnicy tego cudu nie szukajmy na ziemi, lecz w niebie; nie od człowieka bowiem zależy, lecz od mądrości Bożej. Tajemnica ta, objawiona, przez Ewangelię, leży w obietnicy Boskiego Odkupiciela i w Jego modlitwie.

Pewnego razu rzekł Jezus do Piotra: "TYŚ JEST OPOKA A NA TEJ OPOCE ZBUDUJĘ KOŚCIÓŁ MÓJ, A BRAMY PIEKIELNE NIE PRZEMOGĄ GO" (Mt 16,18).

NIE PRZEMOGĄ. W tych słowach czuć walkę. Można z nich wnosić, że potęgi piekielne rzucą się na Kościół i jego Głowę, że państwo szatana będzie w ciągłej walce z Państwem Bożym. Lecz to ostatnie będzie górą. Obietnica Boga nie może zawieść.

Obok obietnicy nieomylnej mamy też wszechmocną modlitwę Jezusa. W wigilię swego triumfalnego zgonu na Kalwarii powiedział Piotrowi: "Ja prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja" (Łuk. 22.32.)

Modlitwa ta nie zawiodła, Wiara Piotra nie zgasła. I dokąd słońce oświecać będzie ziemię, dotąd stać będzie najwyższa w świecie katedra, z której przemawiać będzie nieomylny nauczyciel wiary, upoważniony przez Chrystusa: Papież.

[1] Napoleon zesłany na wyspę św. Heleny powiedział: "Chciałbym wołać do wszystkich władców ziemskich: Szanujcie Zastępcę Chrystusa. Nie prześladujcie go, nie porywajcie się na niego. W przeciwnym razie zostaniecie zmiażdżeni potężną ręką Boga, który osłania stolicę Piotrową."