Opieka matki
Drukuj

Pewien młody człowiek po ukończonych studiach, ale niestety z gruźlicą ciała : niewiarą, wrócił do osieroconego domu. Zabiegi rodziny i proboszcza, by duszę zjednać Bogu, były daremne. Raz stanowczo i brutalnie oświadczył, że sobie więcej nie życzy widzieć księdza u siebie. Po kilku jednak dniach zaproszono zdziwionego kapłana do chorego. Chory przyjął go tym razem uprzejmie, przeprosił za poprzedni nietakt i oświadczył, że chce umierać z Bogiem, po katolicku.

Co się stało, że nastąpiła nagła zmiana? Sam chory dał odpowiedź. Oto raz wieczorem przeglądał książki w szafie. Wpadła mu do ręki książka do nabożeństwa nieboszczki matki. W niej znalazł obrazek z dnia swej pierwszej Komunii Świętej] i na nim modlitwę ręką matki pisaną; "Jezu, wstąpiłeś do serca mego syna, proszę Cię, zachowaj go w wierze i przeprowadź przez wszystkie niebezpieczeństwa świata tego do wiecznego zbawienia". Te słowa padły na serce gorzkim wyrzutem, ożyły wspomnienia kochanej matki, jej nauki i liczne upomnienia w dniu pierwszej Komunii Świętej] na łożu jej śmierci otrzymane. Burza zerwała się w duszy. Najsprzeczniejsze uczucia nią szarpały. Wiara walczyła z niewiarą. Młodość czysta, anielska, z późniejszym życiem górnym i chmurnym, a wreszcie z wiekiem męskim, wiekiem klęski. Upadł na kolana i pierwszy raz od lat wśród rzewnych łez modlił się gorąco. Zdawało mu się, że obok niego klęczy matka, jak w latach dziecięcych. Postanowił pojednać się z Bogiem. Po przyjęciu św. Sakramentów długo kazał sobie odczytywać modlitwy z książki matki. W konaniu usiadł na łóżku, wyciągnął ręce i zawołał dwukrotnie: matko, matko! Tak to matka spełniła jeszcze zza grobu rolę kapłanki, prowadzącej dusze do zbawienia.