(Z listu ks. Fondalińskiego w maju 1933 roku do "Słowa Katolickiego")
Gdzie był ten odczyt? W Lowanjum. W tym roku akademickim. O odczycie dowiedziano się z afiszów. Zainteresowałem się nim. Myślę: trzeba pójść, zobaczyć, posłuchać. Rzadka to okazja, aby być na odczycie murzyna, przeto poszedłem.
O godz. 8:15 wieczorem wielka sala wypełniona po brzegi. Więc gwarna brać studencka, księża misjonarze, oraz publika z miasta. Czekamy występu, ale murzynów nie widać. Za to jakiś ksiądz belgijski ciągle uwija się i coś załatwia. Po co ten ksiądz! To kapelan "Akademickiego Zjednoczenia Katolickiego Pomocy Misjom". Właśnie staraniem tej organizacji doszedł do skutku ten odczyt murzyna. W Belgii każda organizacja o podłożu katolickim ma swego księdza-kapelana. Dobrze! Ale my czekamy na murzynów, niecierpliwimy się. Aha! Są i murzyni. Właśnie wprowadza ich na estradę ksiądz kapelan i przedstawia publiczności. Przyjęto ich oklaskami. Murzyni uśmiechnęli się i pięknie skłonili. Mamy już murzynów. Są to dwaj mężczyźni w sile wieku; rośli i dobrze zbudowani. Twarz smagła, włosy kędzierzawe i puszyste. Oczy błyszczące i o sile w spojrzeniu. Ci ludzie tacy czarni. - Jeno zęby białe jak śnieg. Nogi owinięte w jakieś szmatki strojne. Zamiast butów widać lekkie pantofle bez wierzchów. Podeszwę podtrzymują paski. Poza tym strój podobny raczej do kobiecego: szeroki kaftan wielobarwny i podobna suknia do kolan. Całość przedstawia się harmonijnie. To wygląd zewnętrzny. Ale czym oni nam zaimponują?
Właśnie jeden z murzynów zabiera głos. Zobaczymy więc. Dźwięcznym tenorem zapowiada, że odczyt swój rozpocznie od śpiewu narodowego (murzyńskiego). Drugi murzyn, kuzyn preiegenta, ma akompanjować na gitarze. Zebranie obecne murzyn - prelegent uważa. za_ przyjacielskie. Stąd śpiew, i muzyka, śpiewem bowiem i muzyką rozpoczynają się przyjacielskie zebrania u murzynów.
Dajmy jednak spokój koncertowi. Przejdźmy do odczytu.
- Tematem mej konferencji - mówi murzyn - jest dusza mego kraju: zwyczaje, religia i sztuka dahomejska. - Po czym temat rozwija. Opowiada więc wiele ciekawych rzeczy ze zwyczajów, religii i sztuki szczepu Dahomejów. Dowiadujemy się, że zwyczaje Dahomejów są proste, prymitywne, aczkolwiek ciekawe. Sztuka nienadzwyczajna.
Najciekawsze rzeczy, to wierzenia murzynów. Wyznają oni przeważnie fetyszyzm. Słowo to pochodzi z języka łacińskiego i oznacza coś zrobionego ręką ludzką. W istocie, wyznawcy fetyszyzmu robią sobie figurki i wierzą w nie jak w bóstwa. Fetyszyzm jest więc przesadną i zabobonną wiarą w rzeczy. Prelegent pokazywał mu takie figurki, czyli bóstwa murzynów. Ale obok tego upewniał, że i murzyni odczuwają wyższego Boga i szukają Go. Murzyn-prelegent długo nam opowiadał o tym szukaniu Boga przez czarnych jego współbraci. Mówił głosem donośnym, dźwięcznym i miłym. Melodia jego mowy była nieco śpiewna, wszak mówił po francusku. A trzeba przyznać, że język francuski ma nie tylko pewien rytm, ale melodyjność - pewnego rodzaju poezję.
W pewnej chwili prelegent zaczął opisywać smutne fakty. - Poniżenie murzynów. Sala wtedy stawała coraz bardziej nieruchoma. Była jakby nieżywa. Taka cisza zaległa zewsząd nas. Lecz w duszach słuchaczy coś zaczęło krzyczeć o pomoc dla murzynów. Mówił nam , właśnie czarny prelegent, o potrzebie wiary prawdziwej, której łakną murzyni. Wtedy głos prelegenta miękł, topniał, cichł, urywał się. Po chwili mówił już tylko stakatami i bardzo cicho, starając się opanować wzruszenie. Na sali grobowa cisza... Oddechu nie słychać... A on mówi: "Jest wielka różnica między wami a mną i mymi ziomkami. Kultura inna, język inny, zwyczaje inne, rasa inna. A zewnętrznie różnimy się jak dzień od nocy. Jedno jest jednak miano was i nas: człowiek. Jeden jest początek naszego człowieczeństwa. Z tej racji wołamy o pomoc dla dusz naszych. Dusza murzyna nie różni się od waszej. I ona wyszła z ręki Bożej. Bóg jest naszym wspólnym Ojcem. Jesteśmy więc sobie braćmi. A jako bracia nie pozwolicie, by dusze biednych murzynów żyły i umierały bez Chrztu, bez Boga prawdziwego.
- Ja sam - mówi dalej murzyn - jestem wdzięczny Bogu im chrzest święty i za wiarę katolicką. Czuję się szczęśliwym. Pełen (wdzięczności za skarb wiary prawdziwej przyrzekam tu publicznie - całe swoje życie poświęcić dla sprawy Bożej.
Wypowiedział to głosem donośnym, uroczystym, ślubującym.
[...][1] ogólne. Emocja. A miękka dusza murzyna szarpie się, bo nie chce okazać łez...
Po chwili znów mówi czarny prelegent:
Pomóżcie, pomóżcie... I my jesteśmy ludźmi. I my mamy dusze nieśmiertelne i my chcemy je zbawić. Pomóżcie nam poznać Boga prawdziwego i nie żyć dalej w tej poniewierce.
Znów chwila przerwy. Czarny prelegent stara się znowu racja opanować wzruszenie. Mówi bowiem całym swym jestestwem. Za te chwile emocji, wzruszenia przeprasza publiczność przy końcu swego odczytu. Skończył... Burza oklasków. Po czym wywiązała się: dyskusja, zapytania.
Całą tę imprezę zakończono śpiewami murzyńskimi przy akompaniamencie gitary.
Warto być na takim odczycie, prawda? Nie wszyscy byli. Tym, którzy nie byli opisuję, aby się z nimi podzielić swym wrażeniem. Niech i inni dowiedzą się, jak murzyn urządza odczyty.
Ale nim skończę pisać ten artykuł, chcę zaspokoić jeszcze jedną ciekawość.
Skąd murzyn zna język francuski? Tajemnicę znajomości języka francuskiego wyjaśnię stwierdzeniem jednego faktu: Murzyn, który urządził odczyt jest doktorem prawa, jest adwokatem. Ukończył on prawo na uniwersytecie w Bordeaux (wymow: Bordo). Tam nauczył się języka francuskiego.
Ale nie tylko francuskiego. Ten czarny adwokat jest człowiekiem o kulturze europejskiej. Nosi też katolickie imię: Ludwik, a nazywa się Ig-Pinto. Kończąc, nie mogę nie podkreślić tego wołania: "Pomóżcie nam poznać Boga prawdziwego". Oto wołanie doktora Ludwika Ig-Pinto. Tak woła czarny jak noc adwokat, do białych jak dzień słuchaczy.
Pomoc? Tak! Ale pomoc to nie deklamacja. Pomoc to nie samą chęć. Pomoc to akcja konkretna. Czasy są ciężkie - prawda! Ale każdego z nas stać na modlitwę. Wielu na samopoświęcenie. Innych stać na ofiarę darów.
Nie zapominajmy też o innych murzynach. O tych co ciało mają białe, ale duszę czarną jak noc. To są też biedni, bo żyją w nędzy moralnej. To są murzyni również. Cośmy zrobili dla nich? A co zrobimy? Zdobądźmy się na szlachetność, szczodrobliwość i samopoświęcenie. To są też wielkie wartości społeczne. Pomagajmy murzynom.
[1] Brak początku akapitu.
Pracować nad nawróceniem niewiernych jest czynem, w którego pełnieniu dusze najhojniejsze, najgorętsze serca zawsze znajdują zaspokojenie swej potrzeby poświęcenia się i miłości, żadne z przedsięwzięć Kościoła nie może się szczycić celem bardziej wzniosłym, bo cel misji utożsamia się z celem Kościoła.
"Za mało żniwiarzy", str. 209