Stosunek do chorych braci

O wszystkie materialne potrzeby Braci bardzo się troszczył nasz dobry Ojciec. Troska ta przebijała się zwłaszcza w stosunku do cierpiących. Nie tylko starał się dla nich o lekarzy i lekarstwa, nie tylko pilnował, by Bracia-infirmarze skrupulutnie i z miłością wypełniali swe obowiązki względem nich, ale mimo choćby najpilniejszych zajęć codziennie odwiedzał wszystkich chorych leżących w szpitaliku klasztornym lub w celach. Gdy zaś Bracia chorzy przebywali w szpitalu w Sochaczewie, w Warszawie lub w sanatorium przeciwgruźlicznym w Otwocku, polecał częste ich odwiedzanie, a nawet sam specjalnie jeździł co jakiś czas do bardziej chorych. Zdarzało się nieraz, że zarządzał nocne dyżury przy ciężej chorych i sam w tych dyżurach brał niejednokrotnie udział.

Ojciec Maksymilian wprowadził w Niepokalanowach (polskim i japońskim) zwyczaj, by przed ogólną wieczerzą wigilijną, przed wspólnymi życzeniami przy święconym odwiedzać wpierw chorych i łamać się z nimi opłatkiem, czy dzielić się jajkiem.

Dla podniesienia ducha wśród chorych O[jciec] Maksymilian podkreślał, że szpitalik jest jednym z najważniejszych działów pracy Niepokalanowa, w szpitaliku bowiem spełnia się lepiej wolę Niepokalanej, bo miłość własna nie osła[241]bia wyników. Kto cierpi na tej ziemi, ma znak pewny, że jest miły Bogu i o tyle milszy, o ile większe są jego cierpienia. Cierpienie - to najwyższa forma modlitwy.

Było to późną jesienią 1929. r. Jeden z młodszych Braci poważniej zaniemógł. Z Warszawy nie przywieziono, z jakiejś przyczyny, potrzebnego lekarstwa. Już po godzinie 22:00 kazał mi Ojciec wypożyczyć rower w sąsiedniej wsi Paprotnia i pojechać do apteki w Sochaczewie (ok. 15 km). Powróciłem szczęśliwie ok. godz. 1:00. Ojciec sam czekał na lekarstwo i dopiero po zaopatrzeniu chorego połotył się do snu, by wstać normalnie ze wszystkimi o godz. 4:45, normalnie odprawić medytację ze wszystkimi, Mszę św. i normalnie załatwiać liczne, częstokroć trudne sprawy dużego już wówczas i szybko rozwijającego się klasztoru-wydawnictwa.

Tak to O[jciec] Maksymilian prawdziwie ojcowskim, a nawet macierzyńskim traktowaniem każdego, umiał stworzyć w klasztorze nastrój idealnie rodzinny i zespolić wszystkich do wytężonej pracy nad urzeczywistnieniem idei maryjnej.