Oburzyła się pewna światła (ale nie w sprawach religijnych) pani, gdym jej jasno powiedział, że za swe uczynki miłosierne, istotnie bardzo wielkie, żadnej nagrody od Boga spodziewać się nie może, pokąd się z Panem Bogiem nie pojedna w Sakramencie Pokuty.
Ogromnie się oburzyła.
A przecie, skoro nie spowiadała się cały szereg lat, znajduje się w grzechu (sama przyznała), stąd w niełasce, owszem: w gniewie Bożym. A Bóg skoro zagniewany, przyjmować od niej podarków nie może, boć i ona Mu ich nie składa, gdy bez względu na Niego wszystko dobre czyni.
Rzecz się ma tedy podobnie, jak z tą służącą, która zagniewawszy panią swoją nie tylko, że jej nie przeprosiła, ale nawet zaprzestała służyć jej zupełnie - tylko innym sługom odtąd dobrze czyniąc.
O ile taki stan rzeczy, potrwa czas dłuższy, służąca ta niesforna od pani swej zapłaty spodziewać się nie może.
A ta osoba o której mowa, od szeregu lat trwa w tym stanie.
Ona Boga znieważała grzechami i zapewno znieważa.
Ona z Nim w niezgodzie.
Ani Mu służy.
Tedy i nagrody spodziewać się nie może.
Więc czegóż się oburzyła?
Miłość, jaką ma ku nam ta najdroższa Matka, jest tak wielką, że skoro nas ujrzy potrzebujących ratunku, wspiera nas bez zwłoki, zanim nawet wezwaną zostanie. Bardziej skorą, jest litość Jej nad nami, od naszego wzywania Jej pomocy.
Ryszard od św. Wiktora