Niepokalanej w Hołdzie
Drukuj

Podziękowania

WARSZAWA, 26.11.46. Swego czasu ktoś dał mojej matce Cudowny Medalik. Nie nosiła go, leżał w zapomnieniu. Pewnego razu wyjęłam ten medalik i zawiesiłam sobie na szyi.

Przez 20 lat nie spowiadałam się. Do kościoła chodziłam i modliłam się, ale nie miałam odwagi pójść do spowiedzi. Wprawdzie kilka razy byłam przygotowaną do spowiedzi, jednak nie odważyłam się przybliżyć do konfesjonału. Aż jednego roku Wielki Czwartek dał mi obraz mojej nędzy duchowej. Stojąc obok kaplicy Najświętszego Sakramentu widzę jak śpieszą tu urzędnicy, robotnicy, żołnierze, młodzież, niewiasty. A ja? Stoję jak wyrzutek społeczeństwa! Dusza jęknęła strasznie z bólu - cierpiałam. Prosiłam gorąco Matuchnę Najświętszą o pomoc. Wkrótce zostałam wysłuchaną: wyspowiadałam się. Teraz jestem ogromnie szczęśliwa, że mogę przyjmować często Pana Jezusa w Komunii Św[iętej] i przepraszać Go za swe grzechy.

Wierzę, że przyczyną mojego przyśpieszonego szczęścia był Cudowny Medalik.

Bronisława W.

LUDMIERZYCE, 7.1.47. Znajdując się w ciężkiej sytuacji jako repatriantka na Górnym Śląsku i zostając sama w ciężkiej chorobie, starałam się o zwolnienie syna z wojska, co okazało się niemożliwym. Prosiłam więc Niepokalaną za przyczyną Ojca Maksymiliana Kolbe i w krótkim czasie zostałam wysłuchana. Syn został zwolniony. Za co składam Matuchnie Niepokalanej serdeczne podziękowanie.

M. G.

KROSNO, 24.7.46. Tam, na 5-tym polu Majdanka, podczas któregoś apelu przyrzekłam sobie, że jeśli wyjdę z owej gehenny "na świat", podziękuję w pewien sposób Bożemu Sercu i Matce Najświętszej.

Wierzyłam, że wyjdę i tak się stało. - Czekałam na możliwość wykonania mego przyrzeczenia, wobec tego jednak, że możliwość ta odwleka się zbyt długo - tu, z tego miejsca Bożemu Sercu i Matce Najświętszej dziękuję gorąco za uwolnienie i opiekę podczas pobytu w obozie.

Ona pozwoliła przetrwać najtrudniejsze momenty i wielokrotnie opieka Jej była po prostu naoczna. W miarę piętrzenia się trudności - rosły nasze siły, w miarę wzrastania rzeczy okropnych - wnikał w dusze pokój - wierzę, że nie z tego świata.

Może być groźna potęga zła na świecie, ale jest niczym wobec mocy Bożej.

Zofia Pawłowska, naucz, gimnazjum

N..., 10.12.46. Do 1939 r. powodziło się nam b. dobrze. Opływając w dostatkach częściowo zapomnieliśmy o Bogu, ulegając podszeptom ludzi bez wiary i wpływom masońskim. Ja nawet zapisałem się do związku wolnomyślicieli, lecz Niepokalana nas nie opuściła. W nieprzebranym swym Miłosierdziu złagodziła karę zesłaną na nas przez Ojca Niebieskiego. Przy wybuchu wojny zostałem rozdzielony od rodziny. Gdy deszcz bomb i grad pocisków padał na Warszawę zostałem tylko lekko ranny w brzuch, wprawdzie obóz mnie ominął, lecz nie poprawiłem się. Dopiero wywiezienie rodziny pchnęło mnie do stóp Jezusa. Podczas odbytej spowiedzi w kościele przy ul. Gdańskiej w Warszawie, wróciłem z błędnej drogi. Za pośrednictwem św. Antoniego oddałem się całkowicie i bez zastrzeżeń Matce Niepokalanej, prosząc Ją, by orędowała za mną wstawiennictwem Swym u Boga. Jako członek tajnej organizacji, pod innym nazwiskiem, zapisuję się do Milicji Niepokalanej, której dyplomik ratuje mnie kilkakrotnie podczas obław. Gdy mimo to przez zdradę, zostaję dwukrotnie aresztowany, za Jej wstawiennictwem odzyskuję wolność. Po wojnie żona z siedmiorgiem dzieci wraca do kraju. W domu pozostały tylko cztery ściany i dach. Zdawało się, że niedostatek nas zmoże, jednak Niepokalana i teraz nas nie opuściła. W pierwszych dniach pomógł nam "Caritas", a następnie Niepokalana w pracy naszej Swą łaską, tak że dzisiaj, ani głód, ani niedostatek nam nie grożą.

W podzięce Niepokalanej Dziewicy za te wszystkie doznane łaski, oraz o uproszenie dalszej Jej opieki nad nami w dniu 8 grudnia w dzień Niepokalanego Poczęcia, poświęciliśmy się wszyscy w służbę Niepokalanej i całkowicie Jej się oddając całą rodzinę zapisujemy do Milicji Niepokalanej.

L. K.

DĄBROWA, 15.3.46. Osierocony w czwartym miesiącu życia pod Twoją Niepokalana przemożną opieką wyrosłem na dorosłego mężczyznę.

Bo, że mi byłaś Matką, Maryjo Niepokalana, dałaś tego liczne dowody: w wieku dziecięcym, w latach szkolnych, w pracy konspiracyjnej i wreszcie po aresztowaniu na śledztwie dodałaś mi mocy i hartu - gdy zemdlonego wyrzucało Gestapo z sali badań z powrotem do piwnicy, by skatowanego złamać głodem.

Żem wytrwał i nie zdradził nikogo, to Ty Niepokalana sprawiłaś.

A później ten straszny Oświęcim. Zawsze głodne i dymiące krematoria, stosy martwych ciał towarzyszy. Kopalnia węgla, przysypanie ścianą - wszędzie Maryjo Twa opieka i pomoc.

Za Twą opieką, Maryjo, przebyłem szczęśliwie ostatnią ewakuację Oświęcimia, te słynne z okrucieństw "marsze śmierci" - gdzie słabych i upadających dobijano w przydrożnych rowach, gdzie z "tysięcy" zostawały "setki", głodnych, wynędzniałych i wpół obłąkanych szkieletów, gdy reszta pozostawała na szlakach dróg Turyngii.

Ty, a nie kto inny, Maryjo byłaś tchnieniem mej myśli i rzutem czynu. Kiedy w drodze do Mathausen (Gusen) udało mi się wyskoczyć z pędzącego pociągu, ujść poszukiwań, znaleźć pomoc i opiekę wśród Czechów.

Dziś w pełni odczuwam Twą łaskę. Odnalazłem brata, który przez cały czas brał udział w wojnie po stronie aliantów. I jego życie to dowód, że i tam byłaś Patronką naszych żołnierzy.

Tą drogą składam Ci, Maryjo Niepokalana, Matko moja, publiczne podziękowanie za wszystko, coś dla mnie uczyniła i oddaję się Twojej opiece, jako własność Twoja, abyś mnie strzegła jak dotychczas, dodała mi mocy i siły w pracy dla polskiego ludu i Twojej Królowo Polski chwały.

Eugeniusz Przypis

KIELCE, 29.6.46. Dnia 13 listopada 1943 r. brat mój, oskarżony poważnie pod względem politycznym, został aresztowany. Był to czas największego terroru wroga i masowych rozstrzeliwań. 18 listopada 20 aresztantów rozstrzelano. Martwiliśmy się wszyscy bardzo o los brata.

W tym największym zmartwieniu, gdy, po ludzku sądząc, nie było dla niego na ziemi żadnego ratunku, daliśmy na Mszę św. w intencji uwolnienia lub choćby wywiezienia go do obozu. Po przystąpieniu do Sakramentów św. złożyłem ślub Niepokalanej Matuchnie, że w wypadku ocalenia brata od śmierci publicznie podziękuję w "Rycerzu Niepokalanej".

Po sześciu tygodniach - na same święta Bożego Narodzenia - brat wrócił do domu.

Dzięki Ci, Matuchno Niepokalana, za tę łaskę i wiele innych oraz za opiekę w moim dotychczasowym życiu.

Bełkowski Józef z rodziną

BOCHNIA, 9.1.47. Niech będą najgłębsze dzięki Niepokalanej Matuchnie oraz św. Tereni od Dzieciątka Jezus za przetrwanie ciężkich chwil okupacji, bez utraty moich najdroższych.

Niegodna rycerka Maryi
Helena Popielakowa

N..., 3.3.46. Przetrwałem w zeświecczeniu duszy długie lat dwadzieścia i życie to nie oszczędziło mi wielu rozczarowań i goryczy (szkoda lat straconych na marne). Na kilka miesięcy przed wojną począł przemawiać mi do duszy jakiś głos: "Wszystko cię zawiodło, - widzisz? Wróć do Niego, a On cię nie opuści". Jak, gdzie, dokąd iść? Cóż, byłem niewolnikiem grzechu. Przetrwałem liczne bombardowania stolicy i w polu, ostatnie walki i kapitulację gen. Kleberga... Dopiero w pierwszych dniach niewoli wspólne "Kiedy ranne..." i "Wszystkie nasze dzienne sprawy", skierowały me uczucia i myśli już daleko silniej na inne tory. Spłynęły do mnie niegodnego pierwociny łaski. Przypomniały się słowa jakże dawno zaniedbanych pacierzy, które kiedyś uczyła mię wymawiać zacna matka, majowe nabożeństwa w bzach i jaśminach rodzinnego domu przed laty. Oto znów wymawiam ze łzami w oczach "Ojcze nasz" i "Pod Twoją obronę". W grudniu tegoż okrutnego roku pod serdeczną i nigdy nie zapomnianą opieką śp. ks. Tomiaka, dziekana wojskowego, który obchodził 25-lecie kapłaństwa ,w obozie jeńców w Rotenburgu nad Fuldą wśród nas (było tam uwięzionych 57 księży) stanąłem ja, nr 28, marnotrawny nędzarz przed Panem i w sakramencie Pokuty stałem się Jego dzieckiem. Niepokalana wiodła mię dalej mocną ręką poprzez nędze i represje obozów, dodawała wiary i otuchy wśród załamywania się wielu w dniach pogromu Francji i doprowadziła w zdrowiu moralnym i fizycznym aż tu, do ukochanej Ojczyzny.

Jakże często wspominam te dni obozowe! Oto starczało tam czasu, by stojąc na każdy dzień u drzwi Dobiegniewskiej Pani (statua M[atki] Bożej w kaplicy obozu w Woldenbergu) można było odprawiać nowennę do Serca Jezusowego, prowadzić w baraku "żywy Różaniec", czytywać z przyjacielem Ewangelię św. i zastanawiać się wspólnie nad ich treścią, rysując w wyobraźni wspaniałe sceny z nad Jordanu, jeziora Genezaret i Jeruzalem.

I dziś wierzę niezłomnie, że Pani Nieustającej Pomocy i Dobrej Rady wywiedzie mnie wraz z rodziną z sytuacji zdawałoby się beznadziejnej na powszechnym wirażu.

Pisząc te słowa pragnę tą drogą złożyć Jej za tyle łask, choć to, na jakie mię stać, podziękowanie.

Ludwik Czarnecki

GLIWICE, 9.1.47. Cale moje życie składa się z mnóstwa łask Najśw. Maryi Panny. W każdej nawet najbłahszej sprawie zwracam się do Matuchny Niebieskiej i zawsze, dosłownie, zostaję wysłuchany.

Wystarcza czasem szczere, pobożne westchnienie i zdrój łask spływa na drogę mojego żywota. Na większą uwagę zasługuje fakt cudownego wprost ocalenia od rozstrzału przez niemieckich oprawców, z czego dzięki gorącej modlitwie "Pod Twoją obronę" zostałem razem z ojcem uratowany. Następnie, po dwutygodniowym pobycie pod ogniem artylerii niemieckiej zdołałem wyjść cało wraz z rodziną.

Za te wszystkie łaski i dobrodziejstwa, które zesłałaś mi na ten padół płaczu o Najjaśniejsza Pani moja i Królowo - składam Ci, tą drogą, w umiłowanym przez Ciebie "Rycerzu" z głębi serca płynące, jak najgorętsze publiczne podziękowanie.

Oddaję Ci duszę swoją o Pani, serce i siebie całego. Prowadź mnie przez życie Swoimi ścieżkami i spraw, bym kiedyś u stóp Twoich mógł Cię wielbić na wieki.

Przytuła Piotr, plutonowy W. P.

GDAŃSK, 3.12.46. Pochodzę z małej wsi na Wołyniu. Urodziłam się w rodzinie żydowskiej, lecz od najmłodszych lat dusza moja rwała się ku Kościołowi, a szczególnie ku jego Królowej i Opiekunce. Za wstawiennictwem Matki Najświętszej, Jej Syn Jezus - jak dobry pasterz - zaprowadził mnie do Swej Owczarni i przyjęłam chrzest. Za tę łaskę i za szczególną opiekę podczas okupacji, składam Ci, Matuchno Boża, z głębi serca płynące dzięki, i pokornie proszę o dalszą opiekę. W Tobie tylko ostoja nasza.

Ewa. K