Nieomylność Papieża

- Nie powiem, żebym był niewierzącym, wierzę w istnienie Boga, ale przecież niepodobna znowu uznawać za prawdę wszystkiego, czego Kościół Katolicki naucza.

- A to dlaczego?

- Bo pewne rzeczy nie godzą się z faktami.

- Naprzykład?

Niedawno temu ogłoszono nieomylność Papieża jako dogmat, a jednak nie można powiedzieć, żeby wszyscy Papieże nigdy nie zboczyli z prawej drogi.

- Więc pan chce powiedzieć, że i Papież może zgrzeszyć?

Tak jest.

- Tego też nikt mu nie zaprzecza. Owszem mogę pana zapewnić, że i Papież się spowiada i to tak często jak każda inna osoba duchowna, to jest co tydzień. Znam nawet osobiście księdza, który był spowiednikiem ś. p. Ojca św. Benedykta XV. Jest nim O. Aleksander Basile Jezuita. - Należy więc dobrze rozróżnić nieomylność od bezgrzeszności.

- Jednak nawet w tym znaczeniu nie nazwałbym Papieża nieomylnym; czyż można bowiem przypuścić, by Papież, dlatego, że jest Papieżem posiadał już wszelką wiedzę i na każde zagadnienie potrafił trafnie odpowiedzieć.

- Ależ, panie, to pan chyba nigdy nie czytał o dogmacie nieomylności papieża. Nikt przecie tego od Papieża nie żąda. Papież jest nieomylnym tylko w rzeczach wiary i obyczajów i to nie kiedykolwiek o tych nawet sprawach mówi lub pisze, ale jedynie, gdy jako Pasterz całego Kościoła, najwyższą swą Apostolską powagą orzeka, że dane twierdzenie tyczące wiary i obyczajów jest prawdą objawioną, lub ściśle złączoną z objawionemi prawdami i dlatego każdy je przyjąć musi. Tak więc Papież nie jest bynajmniej nieomylnym w sprawach tyczących jedynie nauk przyrodniczych, polityki i t.d., a nawet w rzeczach tyczących wiary i obyczajów, gdy mówi jako zwyczajny ksiądz lub uczony. I tak np: liczne dzieła Papieża Benedykta XIV chociaż mają wielką powagę jako wspaniałe prace uczonego, to jednak nie należą wcale do dogmatów.

W rzeczach zaś wiary i obyczajów doprawdy inaczej być nie mogło, bo jakiż byłby to kościół, w którym nic nie byłoby pewnem, gdzieby nie można było wiedzieć w co wierzyć i jak postępować? Widok rozkładającego się w oczach naszych protestantyzmu jest tego najlepszym obrazem. Na cóż by się zdało wówczas nauczanie Chrystusa Pana? Jakże mógłby wtedy Pan Jezus grozić potępieniem tym, którzy nie uwierzą Apostołom[1] gdyby wszyscy razem mogli fałsz głosić? Cóżby znaczyły słowa Zbawiciela wyrzeczone do Piotra: "Ja prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja; ty zaś w przyszłości nawróciwszy się utwierdzaj swych braci" gdyby on był omylnym? Jakżesz mógłby wtedy utwierdzać innych? A wreszcie, jakoż by się spełniły słowa Chrystusa do Piotra: "Ty jesteś opoka, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a moce piekielne nie przemogą go"? Przecież gdyby Papież uczył fałszu lub moralnego zła, już fałsz i zło święciłyby tryumf.

- Więc to chyba Pan Bóg musi objawić Papieżowi w takich wypadkach co jest prawdą?

- Wcale tego nie potrzeba, wystarczy, by Pan Bóg nie dopuścił mu zbłądzić, przecież definicję dogmatyczną poprzedzają gruntowne studja uczonych nad Pismem Świętym i Kościelną Tradycją od pierwszych wieków i dopiero ostatnie słowo wypowiada tu Papież.

- W każdym razie w całej tej sprawie jest coś niezwykłego.

- Oczywiście, ale czy też sprawa zbawienia dusz nie zasługuje na to? Panu Bogu zresztą nie trudniej działać rzeczy niezwykłe, niż te, które my zwykłemi nazywami. Tylko dla nas stanowi to różnicę, bo rzeczy i zjawiska które często podpadają pod nasze zmysły już nam powszednieją, a co rzadko albo nigdy jeszcze nie widzieliśmy jest dla nas niezwykłością.


[1] Mar. XVI, 16.


Ponieważ niegodnym jesteś, abyś mógł otrzymać, dano jest Marji żebyś przez Nią otrzymywał, co tylko mieć pragniesz (Św. Bernard).

My nie mamy innej nadziei prócz w Tobie, o Panno Przeczysta! pod skrzydłami litości Twojej strzeż nas i zasłaniaj, gdyż innej nadziei zbawienia nie mamy (Ś. Efrem).

Z całej siły serca, czcijmy i miłujmy tę Bożą Rodzicielkę Marję Przenajświętszą, albowiem, to jest wola Stwórcy, który postanowił, abyśmy wszelkie od Niego dobro przez Jej ręce otrzymali (Ś. Bernard).