Niedowiarkowie w obliczu śmierci
Drukuj

Bardzo często najwięksi wrogowie religji w ostatnich chwilach życia tracą pewność siebie.

Znany ateista Dawid Fryderyk Strauss (autor dzieła, próbującego udowodnić, że chrystjanizm bierze swe źródło z mitów astralnych) na krótko przed swem zgonem pisał: "Brak wiary w Opatrzność należy w rzeczywistości do najdotkliwszych strat, jakie są zmazane z wyrzeczeniem się nauki Kościoła Chrystusowego. Gdy człowiek tę wiarę utraci, staje straszliwie osamotniony i bezbronny wobec ogromu sił natury, które nazywamy wszechświatem; wtedy czuje się wplątany w potworne koła tej machiny, która z bezlitosną konsekwencją miażdży istnienie, obracając swemi ciężkiemi młotami, spadającemi na los człowieka w ogłuszającem uderzeniu; wtedy człowiek wciągnięty w ten straszliwy wir natury z lękiem oczekuje, że każdej chwili przy najmniejszem nieostrożnem posunięciu może być porwany przez to potworne i przez młot ślepego losu zmiażdżony. To uczucie bezradności jest okropne".

Oto wstrząsające wyznanie człowieka, który utracił wiarę - wyznanie uczynione w momencie głębszego skupienia i beznamiętnego spojrzenia na świat. Oto kompletne bankructwo "samowystarczalnego rozumu" i pustka w duszy.

Inny ze znanych niedowiarków Schopenhauer, filozof pesymizmu, podczas swej ostatniej choroby pod wpływem ataków bólu często wołał: "O Boże! O mój Boże"! A gdy lekarz obecny przytem zdziwiony, że filozof ateista wzywa Boga, zauważył; "Przecież w pańskiej filozofji wyraz Bóg nie istnieje" - Schopenhauer odpowiedział: "Filozofja bez Boga nie wystarcza przy cierpieniach"

K. A. P.