Nie brukać młodych dusz!

Mam pretensję do księży, że za mało mówią kazań w kościele na temat 7 i 10 przykazania. Większość ludzi nie potrafi zgłębić zdania "ani żadnej rzeczy, która jego jest", myślą że wystarczy unikać kradzieży krowy, konia i dużej sumy pieniędzy. Natomiast można iść do sąsiada - gdy go nie ma w domu i podebrać jabłka, albo i zerwać. Można królikom czy świniom koniczyny urwać itp. Czyniąc to rodzice nie zdają sobie sprawy jaką krzywdę wyrządzają własnym dzieciom; zamiast prostować, paczą ich charaktery. Tydzień czasu temu byłam świadkiem podobnej sceny. Godzina 7-ma rano, sześcioletnia Basia wstała z łóżeczka - zaledwie umyła się i ubrała - jej ojciec mówi: Basiu P.J. nie ma w domu idź pozbieraj jabłka u nich w sadzie. Basia trochę upiera się, że boi się, ale ojczulek zachęcił - idź śmiało, ich nie ma w domu. Słyszałam, że upiera się nie chce iść - nie wiedziałam o co chodzi. W innym wypadku byłabym zatrzymała dziecko. Bardzo kocham dzieci - kocham ich dusze i uważam, że każdy kto spotyka się z dzieckiem jest obowiązany do jego wychowania i tym prawem zatrzymałabym Basię. Po chwili przybiega Basia i przynosi w fartuszku jabłka. Zrozumiałam wszystko - serce mi z bólu pękało; małą czystą duszyczkę własny ojciec chce zaprószyć. Po jakimś czasie mówię do Basi: Czy wiesz Basiu, że kraść nie wolno? Tylko wstałaś z łóżeczka, jeszcze paciorka nie odmówiłaś - nie powitałaś Pana Jezusa w serduszku twoim, a już Go obraziłaś - skradłaś jabłka sąsiada. Basia ma czułe sumienie, prawie z płaczem bardzo zmartwiona mówi: Tatuś mi kazał, ja nie chciałam iść. Powiadam znowu: A czy wiesz Basiu, że gdzie chodzi o grzech - tam nie można słuchać nawet rodziców. Słuchaj Basiu. Pobiegłaś kraść, Pan Jezus zapłakał i odszedł od ciebie; bo Pan Jezus, sama świętość, nie mógł iść z tobą kraść. Gdy ty wróciłaś Pan Jezus znowu przyszedł do ciebie, ale jest smutny, zapłakany - co masz teraz uczynić? Myślałam, że powie, przeprosić. Tyle tylko mogłam spodziewać się od dziecka, ale Basia mówi: muszę te jabłka odnieść i przeprosić P. Jezusa. Ja byłam ucieszona, że dziecko tak rozumie swój obowiązek względem Boga. Dobrze Basiu powiedziałaś, powiadam znowu - Pan Jezus ci wtenczas przebaczy i uśmiechnie się. Może mamusia ci nie da jabłek odnieść, to wtenczas wiesz co zrobisz? Dla wynagrodzenia uczyń Panu Jezusowi taką ofiarkę, że nie weźmiesz do ust tych jabłek, a gdy mamusia każe ci jeść, powiesz, że kradzionych jabłek jeść nie będziesz, dla mamusi będzie to dobrą nauczką. Basia poszła zabrać jabłka, by odnieść - ja za nią. Mamusia Basi napadła na mnie, że liczę się z takimi drobiazgami, zabrania Basi nieść jabłka - częstuje mnie i mówi: macie, lepiej zjemy. Ja trzymam się swego. Muszę ten wypadek obrócić na dodatnie wychowanie Basi - za wszelką cenę. Odpowiadam poważnie: Ja kradzionych jabłek jeść nie będę, dziwię się bardzo, że matka tak postępuje. Basia była smutna, starała się po cichu od matki odnieść te jabłka, ale matka zauważyła i zabrała od niej. Basia była niepocieszona, a mnie ogarniała złość - chciałam krzyknąć niegodna jesteś tego dziecka, ale ust nie otworzyłam. Ból szarpał mą duszą - podeszłam stanowczym ruchem zebrałam bez słowa jabłka - dałam Basi do fartuszka i wyprowadziłam z mieszkania. Patrzyłam aż Basia porozrzucała jabłka po sadzie i wróciła do domu. Rodzice nic nie wspomnieli jak gdyby nic nie zaszło; musieli wstydzić się. Basia była szczęśliwa - bo Pan Jezus już się uśmiechnął do niej i ją cieszył. Pragnę, aby "Rycerz" wspomniał o tym, aby więcej było kazań na temat 10-go przykazania.