Nawrócenie - a nawrócenie
Drukuj

Żywotna sprawa przechodzenia żydów na Katolicyzm dla karjery jedynie, po miastach wielkich zwłaszcza, podyktowała nijakiemu "Pistolowi", szczerze nawróconemu żydowi, szereg cennych uwag, które zamieścił w "Gazecie Kościelnej".

Oświadczam, że sam byłem dzieckiem Izraela, wychowany przez rodziców w religji i bojaźni Bożej według zasad talmudu. Imię Jezus było mi znienawidzone, nie szczędziłem Mu najohydniejszych i najbardziej obraźliwych epitetów. W roku 1889 dostałem do rąk przypadkiem Nowy Testament. Z początku zacząłem badać go obojętnie, z czasem z coraz większem zajęciem. Porównywałem miejsca obietnic mesjańskich Starego Testamentu z ich wypełnieniem w Nowym Zakonie. Wiara w Boga Człowieka zaczęła w mej duszy zapuszczać korzenie. I ja czułem wewnętrzny głos: "Szawle, Szawle, czemu mię prześladujesz?"

Niebawem znikło zaślepienie, przeszedłem na Katolicyzm. Odtąd modliłem się za mych rodaków, aby Bóg i z ich oczu usunął ślepotę i pociągnął ich do siebie. Owszem, powziąłem zamiar, by wedle sił przekonywać braci i siostry wedle krwi, o prawdziwości Mesjasza i dążyłem zawsze do tego, by mi się stali braćmi i siostrami wedle ducha. Owocem mych wysiłków było 36 konwertytów, z których jednak niestety mała tylko część była katolikami z przekonania i żyła według zasad chrześcijańskich. W tej mojej pracy doszedłem do następujących wniosków: wychodząc z założenia, że dziecko żydowskie w obcowaniu ze starszymi słyszy tylko najohydniejsze i najniemoralniejsze bluźnierstwa o Jezusie i Jego Matce, uważam, że dla dobra duszy wszystkich aspirantów do chrztu wskazaną jest pewna ostrożność.

Zwyczajnie każdy aspirant do chrztu św. na pytanie, co go skłania do zmiany religji, oświadcza, że mu się katolicka wiara więcej podoba od żydowskiej. Tymczasem, nie znając dobrze swej nawet wiary, tein mniej może mieć pojęcie o wierze katolickiej. Zwykle wychodzi na jaw prawdziwa przyczyna: karjera, stanowisko, widoki pieniężne, mieszane małżeństwo, dla którego potrzebna mu metryka i kościół. Zawsze się czegoś w tej zmianie szuka, tylko nie Boga. Czy Zbawca świata, który nas tak drogo odkupił, bo ceną Swej Krwi Najśw., ma spełnić rolę pośrednika w ziemskich, marnych celach? Słyszałem czasem zdanie: "Nie wiemy, jakiemi drogami Bóg do siebie pociąga, - a przynajmniej dzieci nawróconych będą dobrymi katolikami". Sądzę, że to złudzenie. Naprzód bowiem, osobnik, udający tylko wierzącego, nadużywa Sakramentów Św. dla dopięcia swych ziemskich celów. Przyjmuje bez przekonania i szczerości Chrzest Św., a po nim niegodnie przystępuje do Komunji św. ze szkodą dla swojej duszy: "sąd sobie je i pije". Zamiast pomocy, ułatwia mu się udzieleniem Chrztu św. potępienie. Nadto nie brak takich wypadków, że nowonawrócony, zawiedziony w swych ziemskich celach, ze zniewagą dla Chrztu św., wraca do judaizmu. Tak postąpił sobie ów konwertyta, który nie zostawszy oficerem, wrócił do żydostwa, tak inny, którego zawiodła nadzieja zdobycia przez Chrzest pieniędzy; wróciła też do judaizmu po 26 latach pewna neofitka, gdy nie wyszła za maż za dyrektora kasy oszczędności - jak się spodziewała. Podobnych wypadków możnaby więcej przytoczyć. Wreszcie wiadomo, że każdy wychowuje dzieci według swych przekonań. Dobre drzewo dobre rodzi owoce, a złe drzewo - złe tylko wydaje, powiedział Chrystus. Czy po człowieku, który nie ma żywej wiary, można się spodziewać, że wychowa swe dzieci według jej zasad?

Prawda, że Chrystus polecił iść Apostołom na cały świąt i wszystkim opowiadać Ewangelję; - nie żądam też, by żydów wykluczać od Chrztu św., sądzę jednak, że kandydat na katolika powinien dać dowody swej szczerej wiary. O wiedzy jego dostatecznej można się przekonać, ucząc go i pytając prawd wiary; o wierze szczerej można będzie wyrobić sobie zdanie, jeśli po gruntownej nauce życiem swem dowiedzie, że nie dla ziemskich interesów, ale z przekonania przechodzi na łono Kościoła.

Wówczas dopiero, okaże się godnym Chrztu św. Oszczędzi się w ten sposób zniewagi katolicyzmowi, a każdemu chwiejnemu aspirantowi niemożliwem uczyni siedzenie na dwóch stołkach.