Nawróceni rodzice
Drukuj

Pierwsza Komunja, godnie przyjęta, jest zadatkiem zbawienia dla dziecka a nieraz i dla rodziców.

W czasie rewolucji francuskiej, ukrywał się pewien świątobliwy kapłan w Paryżu u zacnej rodziny, złożonej z ojca, matki i syna: małego Ludwika, którego przysposabiał do pierwszej Komunji Św. Naprzeciwko przy tej samej ulicy, żyło małżeństwo znane ze swej nienawiści ku katolickiej religji. Oboje, mąż i żona donosili do władzy, jeśli jakiego kapłana odkryli i w tem podłem rzemiośle chluby swej szukali. Syn ich Filip, prawie w tym samym wieku co Ludwik, bawił się z nim codzień na ulicy. Ich zabawy acz niewinne, stawały się z czasem zanadto płoche i hałaśliwe.

Skoro czas pierwszej Komunji się zbliżał, napomniał kapłan Ludwika, aby się w zabawach nieco miarkował i był grzeczniejszym.

- Moje dziecię, rzekł kapłan, przystąpisz wkrótce do Komunji; należałoby zatem, abyś był skromny jak anioł. Unikaj więc w tych zabawach niektórych gier, nieprzystoją one dla dziecka, które ma przystąpić do pierwszej Komunji.

Ludwik obiecał poprawę; gdy go nazajutrz Filip namawiał do gry zabronionej, odrzekł:

Nie, ja już w tę grę bawić się nie będę, bawmy się inaczej.

- A to dlaczego? rzekł Filip nieco złośliwie. Czy ty może masz przystąpić do pierwszej Komunji?

Ludwik nie spodziewał się takiego pytania; zarumienił się i nie odrzekł ani słówka.

- Jakiś ty szczęśliwy, mówił dalej Filip, który się wszystkiego domyślił, ty możesz przystąpić do pierwszej Komunji, a ja ani o tern pomyśleć nie mogę, moi rodzice nigdyby na to nie pozwolili - Oni nie cierpią księży.

Ludwik wróciwszy do domu, poszedł prosto do kapłana i sądząc, że go wydał, opowiedział mu ze łzami, co zaszło.

- Moje dziecko - rzekł kapłan nie bój się, a ponieważ twój towarzysz pragnie także dostąpić tego szczęścia, zaproś go do siebie na katechizm.

Od następnego dnia Ludwik i Filip słuchali z uwagą nauki kapłana. Filip obdarzony rzadkiemi zdolnościami, tak w niej zasmakował, że wkrótce doskonale znał prawdy wiary św. i najusilniej błagał o pozwolenie przystąpienia do pierwszej Komunji św.

- A cóżby na to powiedzieli twoi rodzice? - zapytał kapłan.

- Moi rodzice nic nie będą wiedzieli, odrzekł Filip, dlatego nie będą mogli mi przeszkodzić.

- Ja ci nie pozwolę przystąpić do Komunji - odpowiedział kapłan - tylko pod warunkiem, że poprosisz o błogosławieństwo twoich drogich rodziców, abyś mógł tem godnie) przyjąć Pana Jezusa do serca swego.

Ten warunek przygnębił Filipa, gdyż mu się zdawał niemożliwym; ale kapłan powtórzył mu, iż powinien spełnić ten czyn, albo zrzec się szczęścia pierwszej Komunji

Działo się to na trzy dni przed Komunją, Filip spędził je w trwodze i niepokoju; nie mógł się odważyć na ten krok tak śmiały i niebezpieczny.

Wreszcie w sam dzień pierwszej Komunji, przepędzi wszy noc poprzednią we łzach i modlitwie do Najśw. Panny, idzie raniutko do rodziców i rzucając się przed nimi na kolana, mówi ze łzami:

- Mój drogi ojcze, moja kochana matko, przychodzę was prosić o błogosławieństwo.

Rodzice osłupieli z podziwu.

- Co się stało? co to ma znaczyć? - zapytali.

- Moi drodzy rodzice - odrzekł Filip z uszanowaniem, proszę was, byście mnie pobłogosławili, gdyż będę miał szczęście przystąpić do pierwszej Komunji.

Na te słowa równie wzruszające jak niespodziane, rodzic zdumieni spoglądali w milczeniu na syna przed nimi klęczącego; choć nie mieli żadnej religji, jednak zdawało im się, że widzą przed sobą anioła z nieba. Nigdy Filip nie wydawał im się tak miłym i pięknym. Serca ich się rozczuliły, oczy napełniły łzami. Matka, przerywając milczenie, rzekła:

- Drogie dziecię, co ty mówisz? Kogo ty prosisz o błogosławieństwo? Ach! tak, niech cię Bóg błogosławi, abyś był szczęśliwszym niż my!

Ze łzami w oczach uściskali swe dziecko, mówiąc, żeby to było dla nich największym szczęściem, gdyby mogli być świadkami tej uroczystości.

Filip nie posiadając się z radości, postarał się zaraz dla nich o wstęp do tajemnej kaplicy, gdzie byli obecni przy pierwszej Komunji tych dwojga dzieci, a nazajutrz sami po spowiedzi przystąpili do Stołu Pańskiego.

Jakaż to radość dla tego kapłana, który się stał narzędziem takiego cudu łaski? Tym kapłanem był zacny biskup, którego rewolucja wygnała ze stolicy biskupiej, był nim dawny biskup z Uzes.

(Schouppe Głos Euch.)

Pan nie dopuści, aby Ta która jako czuła Matka, ścierała Mu łzy w kolebce, długo za nami prosiła.

Św. Efrem

Głośmy nie ustając Marję zawsze i pod każdym względem błogosławioną.

Św. Atanazy

Nic słodszego dla serca, jak mowa o Marji.

Św. Bernard