Nauka a religia

Kościół katolicki od dawna, od początku swego istnienia pielęgnował naukę. On to przechował cały dorobek naukowy starożytności przez pełne wojen i zamieszania czasy wczesnego średniowiecza. Klasztory katolickie były ośrodkami, z których promieniowała wiedza nie tylko filozoficzna i humanistyczna, ale i rolnicza, hodowlana i inżynieryjna. Większości wynalazków dokonano w klasztorach. Kopernik, odkrywca układu słonecznego, był duchownym, świeccy zaś uczeni, jak Galileusz, Newton, Linneusz, Kepler i inni byli ludźmi wierzącymi.

Ale zaszła smutna dla ludzkości rzecz. Już wielki uczony i filozof, zakonnik Roger Bacon przewidział olbrzymi rozwój nauki (okręty parowe, samoloty itp.) na 500 lat z góry, ale zarazem wyraził obawę, żeby nauka nie wyszła z Kościoła i nie dostała się do rąk ludzi świeckich, którzy, nie mając dostatecznej moralności, użyją nauki na złe. Tak się też i stało, niestety, sami to widzimy. Gdy Nobel wynalazł dynamit, ludzie użyli go do niszczenia miast. Cóż za pociecha, że dochód z dynamitu idzie na nagrody dla literatów, uczonych i czyniących pokój? Gdy wynaleziono samoloty, użyto ich do bombardowania. Nie było prawie wynalazku, którego by nie użyto do mordowania ludzi. Dzieło współczesnych fizyków bomba atomowa grozi zagładą całym narodom. Widzimy, jakim złem jest nauka bez odpowiedniej moralności. Ale złymi są ludzie, nie nauka.

Lekkomyślni uczeni zrobili jeszcze większe szkody dla dusz ludzkich. Opierając się na prawach pobożnego Newtona, doszli do wniosku, że światem rządzą same prawa stałe, niezmienne. A więc Bóg jest niepotrzebny. Boga nie ma. Ponieważ nie zobaczyli duszy w kamieniu, powiedzieli, ze nie ma jej i w człowieku. Zaczęli głosić tak zwany determinizm. Ponieważ trudno było wyjaśnić początek życia, powiedzieli, ze życie samo powstało - przypadkiem. W dodatku za Darwinem zaczęto głosić jako pewnik teorię ewolucji,

według której Bóg nie stworzył gatunków, lecz one same jedne z drugich powstały. Ostatni gatunek, człowiek, - powstał z małpy. Tak sobie niewierzący uczeni pozwalali dłuższy czas. Głosili to, czego - nie mieli prawa głosić. Z nauki wyciągali wnioski nienaukowe. Ale nic - dziwnego. To była nauka w kołysce, - w niemowlęctwie. Im ktoś mniej wie, - tym więcej krzyczy. Ale gdy wie sporo, wtedy mówi mało, a dowiaduje się więcej.

Gdy nauka poszła dalej, zaczęła - się na gwałt wypierać podobnych twierdzeń. Einstein odkrył teorię względności, Heisenberg prawo nieoznaczoności, Planck stworzył teorię kwantów. Teorie te obaliły determinizm. Dziś fizycy wstydzą się determinizmu. Mendel, zakonnik, odkrył jeszcze przed Darwinem prawa dziedziczności, a za nim de Vries, Driesh i inni. biologowie odkryli fakty obalające skrajny ewolucjonizm. Ostatnio sławny uczony doktor Lecomte du Noüy napisał książkę "Human Destiny", gdzie z najwyższą pogardą mówi o "uczonych racjonalistach", którzy gotowi są przyjąć najbardziej fantastyczne i sprzeczne teorie, byle nie przyjąć najrozsądniejszej nauki, że istnieje twórcza moc. "Na to, żeby się mógł zdarzyć "przypadek" utworzenia najprostszej cząsteczki żywej, abstrahując od niemożliwości filozoficznej, potrzebny byłby według autora wszechświat większy od wszechświata Einsteina sekstylion sekstylionów sekstylionów razy oraz potrzebny - byłby na to czas wynoszący przy najlepszych warunkach 10243 (1 z 243 zerami) miliardów lat, gdy ziemia według geologów istnieje zaledwie 2 miliardy w kamieniu, powiedzieli, że nie ma jej lat. Są to liczby same, już nie wielkości których sobie nie wyobrażamy. A trzeba by miliony żywych cząsteczek do samorodztwa. Obliczenie to oparte jest na rachunku prawdopodobieństwa zastosowanym do symetrii. Jest więc niezaprzeczone.

Na tej samej podstawie udowadnia tenże uczony, że sama ewolucja, gdyby istniała, nie mogłaby się obyć bez pomocy Boga. Boltzmann udowodnił bowiem, że nieodwracalna ewolucja nieorganiczna narzucona przez drugie prawo termodynamiki, odpowiada wzrastającej symetrii. Tymczasem ewolucja (rozwój) żyjących istot wykazuje odwrotność - wzrost niesymetrii. "Jest to nieprzekraczalna przeszkoda na drodze materializmu" pisze uczony. "Materialistyczne ujęcie życia jest naukowo niemożliwe".

Dziś najwięksi uczeni, choćby niewyznający specjalnej religii, głoszą, że świat jest stworzony przez Boga. Planck, jeden z najlepszych fizyków napisał specjalną książkę o zgodności nauki z religią. Piętnuje w niej tych, którzy nie mając nic wspólnego z nauką używają jej ignorancko do szydzenia z religii. Eddington, Jeans, sławni fizycy, piszą, że wszechświat taki, jakim go poznaje fizyka, jest zbudowany z myśli jakiejś twórczej Istoty i odżegnują się od materializmu.

Nauka wróciła więc dziś znowu do Boga. A to dlatego, że już więcej wie, że jest dojrzalsza. Katolicy wytrzymali, gdy butni ignoranci nadużywali nauki dla szydzenia z ich uczuć. Trudno jednak naprawić od razu to co się szybko zepsuło. Dziś nabierają więcej pewności i siły, czując za sobą poparcie nauki.


Polecamy książkę dra E. Ostachowskiego: Współczesne przyrodoznawstwo a kultura religijna, Kraków 1947, Księgarnia Krakowska, ul. św. Krzyża 13, stron 71.