Nasz katolicyzm

Przysłowiową jest nasza powierzchowność. Umiemy wygłaszać doskonałe mowy programowe, pływamy klasycznie na wymuskanych grzbietach frazesów, dajemy się ponosić entuzjazmowi i szybujemy dzielnie pod obłokami - przez pięć minut.

Na więcej nas już nie stać. Zniechęcamy się. Opuszczamy ręce.

A tymczasem daleko więcej domaga się od nas sztuka życia, życia chrześcijańskiego i katolickiego.

Od twierdzenia przejdźmy do faktów.

- Odmawiam codzień pacierz (rano czasem nie zdążę, bo się śpieszę; a niekiedy wieczorem jestem zmęczony śmiertelnie). Uczęszczam co rok do Sakramentów św., owszem, czasem i więcej razy w roku. Co niedzielę jestem na Mszy św., choć prawda, czasem zaśpię, albo jestem słaby. Wtedy słucham Mszy przez radjo. Poszczę w każdy piątek sumiennie, ba, nawet w suche dni i nakazane wigilje, jeśli tylko zauważę w kalendarzu.

Słowem, spełniam przykazania Boże i kościelne. A więc jestem katolikiem wzorowym. Bo czegóż jeszcze mogłoby mi nie dostawać?

Podobne rozumowanie można nieraz usłyszeć, a jeszcze częściej możnaby ujrzeć, gdybyśmy mieli możność odgadywania ludzkich myśli.

Ale na mówieniu pacierza, chodzeniu na Mszę św. i zachowywaniu postów nie kończą się jeszcze obowiązki chrześcijańskie.

Spójrzmy więc, jak ten chełpiący się swą katolickością brat nasz postępuję w innych wypadkach, przejawach życia.

Jest rozmowa o karnawale. Opowiadają jedni drugim, jak się bawili, gdzie, z kim i... za co.

- Długi był karnawał w tym roku. Bawiliśmy się świetnie. Co sobotą bal do białego dnia. Córki po dwie pary pantofelków zdarły na tańcach. Miały powodzenie. Chłopcy szaleli za niemi...

- No, dobrze, ale skądże pozwalały wam na to finanse? Przecież dziś takie ciężkie czasy?

- Głupstwo! Naiwnych zawsze jest jeszcze dosyć. Pożyczyli i było.

Oj, to przy twojej pensji ciężko będzie pooddawać te pożyczki...

- Wcale się tem nie martwię. Ani mi się śni oddawać. Nie mam skąd i dobra! Dziś tak wszyscy robią.

Oto katolik! Hulaka, który pewnie szereg niedziel sam nie słuchał Mszy św., a wątpliwe, czy inni członkowie rodziny, roztańczeni do białego rana, byli w kościele po takiem zmęczeniu.

I tak wychowuje dzieci! Zabawy, tańce, flirt - to najważniejsze ich zajęcia. A co z nich będzie w przyszłości ? Póki młode - rozbaw wionę, rozkapryszone lalki, szukające mocnych wrażeń na dancingach i zabawach, często wcale niewytwornych. A później? Rozgoryczone do całego świata, nieznośne, skwaszone, a przytem zepsute do szpiku kości, typowe "stare panny", utrapienie bliższego i dalszego otoczenia[1]. Bo pracy żadnej nie znają. O cierpieniu, zaparciu się siebie, ofierze nie chcą słyszeć. Biedne, nieszczęśliwe, wykolejone istoty!

A ten katolik, który wcale nie myśli o regulowaniu długów? Jest zwyczajnym złodziejem, jednym z najgorszych w tej branży, bo wyrafinowanym, podstępnie wyłudzającym od przyjaciół pożyczki, o których oddaniu wcale nie myśli.

I to ma być katolik?!...

* * *

Mówi się o wierze, o religji, o duchowieństwie. Sypią się krytyczne uwagi na temat różnych zarządzeń Kościoła. Modna jest dziś sprawa rozwodów i t. zw. "ślubów cywilnych".

- Tu Kościół musi ustąpić, bo jego stanowisko trąci średniowieczem. Dziś są całkiem inne warunki życia, niż ongiś. Dopiero kiedyś czytałem w dzienniku, że nawet katolicy domagają się rozwodów, bo ten nieżyciowy upór Kościoła i dla nich za ciężki...

A nasz "katolik" słucha. Może się nawet uśmiecha. Może potakuje. Może dorzuca i swoje uwagi, że "co do tego mógłby Kościół katolicki ustąpić, bo nic na tem nie straci, a zyskałby uznanie bardzo wielu rozgoryczonych i zniechęconych dziś tem nieubłaganem stanowiskiem".

Zamiast śmiało i otwarcie powiedzieć, że nierozerwalność małżeństwa to prawo Boże, a nie ludzkie - on milczy. Zamiast bronić świętości sakramentu małżeństwa:- on się bezmyślnie uśmiecha. Zamiast zaprotestować przeciwko pogańskim poglądom na tę świętą instytucję - małżeństwo:- on dozwala nikczemnym językom bezcześcić ją, i wcale go nie wzrusza, że inni z sakramentu urządzają sobie zabawkę dla nieujarzmionej namiętności.

Oto katolik! Niestety, takich dziś wielu. Aż strach pomyśleć, że jakaś żydówka odważa się już publicznie wygłaszać w stolicy bezczelne ataki na "stanowisko kleru" w sprawie małżeńskiej i twierdzić, że to "kler winien temu, że tyle małżeństw jest nieszczęśliwych".

A katolicy zaledwie zdobędą się na delikatną uwagę lub w ostateczności ktoś zacznie tupać, zamiast dać należytą odprawę. Bo mało kto jest uświadomiony dostatecznie w tych tak ważnych sprawach, mało kto potrafi zabrać głos i stanąć w obronie praw Bożych, stojących nawet na straży rozwoju i tężyzny fizycznej państwa.

* * *

Tonące w świetle lamp elektrycznych sale dancingowe, gęstym dymem papierosów wypełnione lokale rozrywkowe i szaleńczy krzyk dzikiej rumby - już poza nami. Minął karnawał ze swem wyuzdaniem i całą ohydą rozpętanych zmysłów.

Nadszedł post wielki, post święty - czas skupienia i refleksyj.

"Odrzućmy przeto uczynki ciemności i przywdziejmy zbroję zbawienia!" Zacznijmy myśleć poważnie nad życiem, nad jego celem. Wyszliśmy od Boga i do Boga winniśmy zdążać.

Tymczasem tyle zachodów i wysiłków, aby się od Niego oddalić. Zapomnieliśmy o Nim. Zdaje nam się, że pacierz, spowiedź roczna i Msza niedzielna - to już wszystko. A to zaledwie cząstka.

Bóg jest właścicielem całego człowieka i wszystkich jego władz, a nie cząstki tylko. I cząstką On się nie zadowoli! Bo wszystko dla Swej uczynił chwały. Wszystko mamy od Niego.

Nie wolno nam więc poprzestawać na pozorach, zadowalać się stereotypowem: przecież jestem katolikiem praktykującym. Trzeba, aby całe życie nasze, wszystkie jego przejawy stwierdzały naszą katolickość czyli zgodne były z tem, w co wierzymy i co wyznajemy ustami.

I metody zarobkowania i zabawy jako odpoczynek po pracy i praca społeczna i debaty polityczne i rozmowy przy stole i w drodze czy w towarzystwie.

Słowem, wszystko ma promieniować wiarą, ma z wiary wypływać. Wiara ma przenikać nasze zamiary, słowa i czyny wszystkie.

Jeśliśmy zapomnieli o tem w wirze karnawałowych zabaw i pogańskiej bezmyślności, jaka w tym czasie zaraża wielu katolików, ocknijmy się corychlej.

Odprawmy dobrze rekolekcje. Te kilka dni skupienia pozwoli nam wniknąć w tajniki sumienia i dostrzec, jak daleko posunął się w nas rozbrat między wiarą a życiem. Łaska Boża odzyskana w Sakramencie Pokuty i umocnienie zaczerpnięte w Komunji św. dopomoże nam do gruntownej zmiany życia.

Abyśmy się stali prawdziwymi katolikami i rycerstwem Niepokalanej!

[1] Wyrażeniem tem nie obejmujemy tych pełnych poświęcenia, pracowitych, ofiarnych, pobożnych prawdziwie, pożytecznych dla bliźnich starszych panien, zasługujących często na miano prawdziwych apostołek. Dla nich mamy pełne uznanie.