Na tej samej stronicy dziennika spotykam między innymi dwa takie opowiadania:
1) W Warszawie zdarzył się wypadek, który naprawdę zaliczyć należy do rzadkich. Robotnik Kazimierz Nowak zajęty zrzucaniem śniegu ze szczytu katedry św. Jana poślizgnął się i runął z ośmiopiętrowej wysokości na bruk Przechodnie, którzy byli świadkami strasznego upadku, wydali okrzyk przerażenia i pobiegli w stronę sterty śniegu, na którą spadł nieszczęśliwy. Lecz jakież było ich zdumienie, gdy Nowak wygramolił ślę ze śniegu podniósł czapkę z ziemi i oszołomiony tylko upadkiem, chwiejąc się na nogach, ale zdrów i cały - odszedł!
2) Dnia 11 bm. (marca) zgłosiła się na posterunku p[olicji] Toruń Przedm[ieście] Stanisława Kruszyk z Rzeca pow. Żnin i opowiedziała, że na szlaku Suchatówka - Toruń Przedm[ieście] zmarł w pociągu mąż jej Michał lat 43. Zawezwany lekarz dr Białopolski stwierdził, że śmierć nastąpiła wskutek udaru serca. Zwłoki odstawiono do kostnicy miejskiej.
Oto dwa wiele mówiące wypadki, o których czytam na tej samej stronicy tego samego dziennika...