Największe dzieło Chrystusa

Wielu pisarzy twierdzi, że człowiek wobec Chrystusa tak długo może się zachować obojętnie, dopóki nic lub prawie nic o Nim nie wie. Gdy jednak przeczyta uważnie Ewangelię, gdy zobaczy wpływ Jezusa w historii, musi dać jakąś odpowiedź na pytanie, które Chrystus stawia ludziom: A wy za kogo mię uważacie?

Wpływ Jezusa na dzieje ludzkie jest olbrzymi. Jakże płodną była sama Jego nauka, ileż owoców wydała w ciągu wieków! Jedne słowa tej nauki zrodziły bohaterów-świętych, z innych powstały różne dobroczynne dzieła, inne stały się podstawą w uchwaleniu ustaw państwowych czy społecznych, z jeszcze innych rozchodziła się po świecie myśl wszechbraterstwa ludzi. A któż powie, jak jeszcze wiele kwiecia i owoców dla dobra ludzkości wykluje się z tego nasienia Chrystusowego.

Wzniosłość i owocność nauki Chrystusa tak zachwyciła wielu, że pozostając pod jej urokiem, głosili o niej jako o jedynej, a przynajmniej głównej działalności Jezusa. Dla nich Chrystus, to Mistrz, Nauczyciel. Wszystkie inne Jego posłannictwa wydają się im drugorzędne.

Tymczasem Pismo Św[ięte] zaznacza wyraźnie, że w Jezusie "mamy odkupienie przez krew Jego" (Ef 1,7). Największym więc dziełem Chrystusa jest Odkupienie przez mękę i śmierć. I ono stanowi dowód najwyższej miłości i sprawiedliwości.

Nad wszelki podziw jaśnieje miłość w męce Chrystusa. Największą wartością dla człowieka jest życie. Dlatego nic większego nad życie nie może on ofiarować. Jeszcze gdy oddaje życie za drugich człowiek zwykły, który wie, że jego pobyt na ziemi i tak skończy się kiedyś śmiercią, to chociaż i on ceni życie, wyżej niż inne dobra, to jednak ofiara z jego życia nie jest tak bezwzględna. Lecz gdy ofiaruje życie za człowieka Bóg-człowiek, który z natury nie umiera, to ten dar jest czymś najwznioślejszym. Zresztą wielkość tej poświęcającej się dla drugich miłości podniósł sam Zbawiciel, żegnając się z apostołami w Wieczerniku: "Nikt nie ma większej miłości nad tę, aby kto życie swe oddał za przyjaciół swoich" (J 15,13).

A wśród jakich okoliczności oddał życie za nas Chrystus? Łatwiej poświęcić życie w boju, w chwilowym zapale dla wielkiej sprawy, wśród powszechnego uznania i współczucia. Lecz Chrystus złożył je za ludzi po strasznych cierpieniach fizycznych, po morzu upokorzeń. Przecież osądzono Go jako buntownika, oceniono gorzej niż złoczyńcę Barabasza, wyśmiano całą ideę Królestwa Bożego, a na znak szyderstwa obleczono Go w stary, szkarłatny łachman i ukoronowano cierniową koroną. Znęcano się nad Nim nawet podczas ostatniej drogi, gdy szedł na Kalwarię. Gdy wisiał na krzyżu, wszyscy Go opuścili. A jednak umierając zdeptany, znienawidzony, cierpi chętnie za tych ludzi, którzy znęcają się nad Nim, składa za nich dług Bogu i modli się: "Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią". Czyż to nie szczyt miłości? Czyż miał kto rzeczywiście większą miłość?

Ta płonąca na kalwaryjskiej górze miłość porywała serca milionów, zapalała je do wieczności, budziła ducha pokuty, pragnienie wynagrodzenia Chrystusowi, podsycała gorliwość, by korzystać z owoców Jego męki. Wystarczy wspomnieć św. Franciszka z Asyżu, jak nieraz idąc wśród umbryjskich wzgórz rzewnie płakał. "Franciszku, czemu płaczesz?", pytali przechodnie. "Płaczę, bo Bóg umiłował nas do szaleństwa. Płaczę i dlatego, że ludzie obojętni pozostają wobec tej nieskończonej, wyniszczającej się miłości".

Lecz śmierć Chrystusa jest i dziełem sprawiedliwości. Człowiek obraził Boga, podeptał Jego prawo, a Pan Bóg za to zażądał wynagrodzenia. Słaby człowiek nie mógł godnie zadośćuczynić Bogu, więc Chrystus, jako Głowa ludzkości, jako Pośrednik między Bogiem a ludźmi, staje przed Ojcem niebieskim i chce spłacić dług za ludzkość. Ojciec przyjmuje to pośrednictwo. Chrystus pragnął oddać cały dług z nadwyżką, by okazać jak umiłował człowieka, a nadto przypomnieć jak wielki ciężar win oddalał go od zagniewanego Boga. I dlatego przyjął dobrowolnie tak wielkie i wyszukane katusze.

Z rozrzewnieniem przypomina ten czyn Zbawiciela św. Piotr, pisząc: "Nieskazitelnym złotem albo srebrem zostaliście wyzwoleni, ale cenną krwią Chrystusa jako niezmazanego niepokalanego Baranka... On sam w ciele swoim zaniósł grzechy nasze na krzyż... gdyż przez mękę Jego zostaliście uleczeni" (1 P 1,18; 2,24).

Już na krzyżu ogłasza Chrystus, że dzieło odkupienia to największy czyn Jego życia. Gdy poniósł wszystkie udręki i czuł zbliżającą się śmierć i gdy innym się zdawało, że złamano Jego wysiłki, zniszczono wszystkie marzenia, złamano mu życie, bo przecież kończył je nagi wśród dwóch łotrów, od swoich opuszczony, wtedy Chrystus pieczętuje swą działalność, wołając: "Consummatum est. Dopełniło się". Jakież to potężne stwierdzenie. Dokonałem - woła - dzieła mego życia, spełniłem zlecone mi posłannictwo, odkupiłem ludzi, uwolniłem ich od zagłady, pojednałem z Bogiem, przywróciłem im godność dzieci Bożych. Wprawdzie po zmartwychwstaniu założy Chrystus Kościół, ustanowi sakramenty św[ięte], poleci kapłanom, aby składali Bogu nową, czystą ofiarę, ale wszystkie te dzieła swoją moc, skuteczność, swe soki czerpać będą z męki i śmierci złożonej za nas i ofiarowanej Bogu Ojcu. Stąd jeszcze po zmartwychwstaniu nawraca w rozmowach Zbawiciel do swej męki: "Czyż nie potrzeba było, aby Chrystus cierpiał?" (Łk 24,26).

Ponieważ męka Zbawiciela jest czynem największej miłości i wszystkie dobra nam przywróciła, dlatego główne narzędzie tej męki - krzyż, stało się symbolem, znakiem odróżniającym chrześcijan, dlatego w każdym domu, gdzie żyją wiarą, gdzie nie wstydzą się Chrystusa - jest krzyż.

Krzyż ten naucza, że w życiu naszym cierpienia szczególnie są nasieniem, które przynosi bogaty plon wieczności.

Zresztą już tu na ziemi każde trudniejsze osiągnięcie wymaga wysiłku, zaparcia się, jest pewnym cierpieniem. Sportowcowi uznanie i rozgłos przynoszą trudne wyczyny, wymagające ogromnego wysiłku. Plony, które zbiera rolnik, poprzedzone są obfitym znojem.

Chrystus zmartwychwstały zachował rany uwielbione, by nam przypomnieć, że krzyż jest znakiem triumfu. Dlatego wiara nasza, mimo że na krzyż nam wskazuje, nie jest w rzeczywistości smutną, lecz radosną i w promienną prowadzi nas przyszłość. Owszem często nas poucza, że cierpienia, upokorzenia są tylko drogą oczyszczającą, a końcem wszystkiego u ludzi odkupionych i dobrej woli jest radość i triumf. Wiara nam przypomina, że bez Wielkiego Piątku niema Wielkanocy.


Wszystkim Szanownym Czytelnikom i Przyjaciołom "Rycerza Niepokalanej" najserdeczniejsze życzenia pokoju, radości duchowej i błogosławieństwa Bożego z okazji Świąt Zmartwychwstania Chrystusa Pana składa

Wydawnictwo "Rycerza Niepokalanej"