Wspominając o ostatnich czasach zakonu franciszkańskiego w Polsce nie możemy pominąć takich postaci, jak o. Samuela Rajssa i o. Remigiusza Dudę. Imiona tych Ojców zostały uwiecznione na kartach historii naszej Prowincji.
Czcimy ich pamięć z uczuciem największej wdzięczności. Puls życia zakonnego w takim stopniu, jak dzisiaj, od nich bierze początek. Oni to z niestrudzonym zapałem przywracają pierwotne życie wspólne.
Aby ocenić zasługi śp. o. Samuela Rajssa, trzeba wiedzieć do czego doprowadziła życie zakonne dawna Austria.
Chociaż o. Samuel wychowywał się w atmosferze przesiąkłej józefizmem i liberalizmem i żadnych wybitniejszych wzorów przed sobą nie widział, jednak przy pomocy Bożej potrafił zerwać z dotychczasowym kierunkiem życia zakonnego.
W roku 1883 zostaje prowincjałem. Na tym stanowisku przeprowadza reformę, która idzie stosunkowo łatwo. Jeszcze jako prowincjał miał szczęście oglądać owoce swoich starań. Życie po konwentach odmieniło się i młodzież coraz liczniej zaczęła wstępować do naszego zakonu. Do Rzymu wysłano na wyższe studia kilku młodych ojców. W roku 1892 założono w klasztorze krakowskim studia filozoficzno-teologiczne. Prawie wszędzie rozpoczęto restaurację zniszczonych klasztorów.
Wyniszczony pracą dla dobra zakonu zmarł w 1901 r. mając zaledwie 51 lat życia a 28 lat kapłaństwa.
O. Remigiusz Duda był natomiast wychowawcą młodzieży franciszkańskiej na nowicjacie. Rozumiał on dobrze doniosłość życia wspólnego, które przywracał o. Rajss. Całą duszą - wymową swego serca i potęgą przykładu szedł w myśl ideałów św. O. Franciszka. Oddziaływanie jego na młodzież było potężne. Stąd tworzyły się zastępy młodych owianych nowym duchem.
Tą piękną drogą prowadzą nadal nasz zakon w Polsce następni prowincjałowie - przełożeni: śp. o. Benigny Chmura, o. Peregryn Haczela - obejmujący aż cztery razy ten obowiązek, ostatnio były asystent O[jca] Generała w Rzymie. Śp. o. Alojzy Karwacki - o niepospolitych zdolnościach i odznaczający się mrówczą pracą. O. Korneli Czupryk i ostatni piastujący ten urząd o. Anzelm Kubit.
Tak owocna praca nad podniesieniem wzwyż poziomu życia zakonnego wydała piękne owoce.
Nie upłynęło jeszcze 20 lat od śmierci o. Rajssa, a oto na niwie naszej prowincji wyrasta skromny, cichy, za życia nikomu nieznany kwiat prawdziwego życia zakonnego, o. Wenanty Katarzyniec.
Dzisiaj już cała Polska wie o nim. Wzywają go i otrzymują łaski chorzy, strapieni. Z niebios uśmiecha się i błogosławi Polsce i naszej Prowincji. Tak, O. Wenantemu zawdzięczamy bowiem liczne powołania do naszego zakonu. Sądzimy, że Opatrzność Boża wkrótce ukaże nam przez swego Namiestnika chwałę, jaką o. Wenanty cieszy się na tamtym świecie.