Na motocyklu... po powołanie kapłańskie

Byliśmy świeżo po maturze - ja i Janek. Właściwie Janek już nie był od dwóch, trzech lat moim najserdeczniejszym kolegą, jak dawniej. Miałem teraz kolegów innych, którzy mi bardziej odpowiadali. Widywaliśmy się, co prawdą, codziennie, wszak w jednej co roku klasie siedzieliśmy, ale coś nas rozdzielało. Toteż zdziwiłem się niepomiernie, gdy zaraz na początku wakacji Janek przyszedł do nas któregoś dnia i, zaprojektował mi dłuższą wycieczkę motocyklem. Ma świetną maszynę "Sokół", tuż za miastem wziął "trzeci" bieg, potem "czwarty". Pruliśmy powietrze, aż miło. Wreszcie, gdzieś na dwudziestym kilometrze, wpadliśmy w bór. Mój kompan zwolnił i skręcił w bok ku jezioru. Wykąpaliśmy się, poplażowali, gorąco się robiło, było nie do wytrzymania, tak prażyło słońce. Brzegi jeziora zaczęły się zapełniać młodzieżą. Na raz nadeszły dwie śliczne młodziutkie blondynki spalone na bronz, w samych kostiumach, i rozłożyły się nieomal tuż koło nas.

- Janek! - mówię do kolegi - przewieź te sarenki wokoło jeziora.

Mój Janek wstaje, ale - o dziwo! - kiwa na mnie, by iść z nim w las, ku motocyklowi; bierze maszynę i wlecze w głąb boru. Usiedliśmy Zaczął poważnie:

- Stach - powiada do mnie - chciałbym z tobą pogadać poważnie. Wybieram się do seminarium duchownego, chodź ze mną, we dwóch będzie nam raźniej!

Zdębiałem. On. taki flirciarz?! Powiedziałem mu to zaraz w oczy, a on rzekł: Właśnie może dlatego, że zbyt dobrze znam dziewczęta, nie spodziewam się, że w małżeństwie znajdę wiele szczęścia.

- Przesadzasz! - odpowiedziałem.- Nie brak uczciwych panien. Są i szczęśliwe małżeństwa.

- Zgoda. Są. Ale czy nie warto wyrzec się takiego szczęścia, by przynosić innym szczęście? Bóg wynagrodzi taką ofiarę niebem. Przecież ktoś musi pracować dla dobra, dusz ludzkich, dla ich zbawienia! Dlaczegóż Ciągle mają się poświęcać dla kapłaństwa inni chłopcy, i nie ja lub i ty?

Patrzyłem na Janka, i oczom i uszom nie wierzyłem.

- Janku! - zawołałem. - Czy ty to mówisz, czy tylko mi się śni?! Ty - o Bogu? o ofierze? o niebie? Przecież ja od ciebie tylko o zabawach i sporcie słyszałem! Skąd się to w tobie naraz wzięło?

- Hm, to stara historia - odpowiedział. - Tylko, uważasz, nie miałem się do kogo z tym zwierzyć. Do dziewczyn? Wyśmiałyby mnie. Do kolegów? To samo. Wolałem dusić te myśli w sobie. Ale przecież przed kimś muszę się wypowiedzieć. Wybrałem więc ciebie, bo od dawna widzę, że jedynie ty się do tego nadajesz. Przyznam się, że bardzo bym się cieszył, gdybym mógł cię zwerbować do szkoły Chrystusa-Króla. Ja jestem zdecydowany, ale wolałbym we dwóch. Wiesz, że zawsze przepadałem za towarzystwem, bez kolegów żyć nie mogę. A może i trzeciego byśmy upolowali pod nasze sztandary? Ja myślę, że niejeden chłopiec szedłby na kapłana, tylko nie ma go kto pchać w tym kierunku. Wobec mnie tę rolę spełniła matka.

SZCZĘŚCIE I OFIARA

Wykręcałem się, jak mogłem, od propozycji Janka. W pewnej chwili powiedziałem mu, że i ja już nieraz myślałem o stanie duchownym, ale bałem się na myśl, że będę się pokazywał ludziom w sukni; że będę się w sukni głupio czuł; że będzie mnie unikało towarzystwa.

- To wyobraźnia podsuwa ci te strachy! - odpowiedział. - I ludzie się przyzwyczają powoli do widywania cię w sukni. Nie bój się tego! I ty sam się przyzwyczaisz, ani się nie spostrzeżesz kiedy. Nie trzeba się bać... chimer! Nie trzeba się lękać... obrazów, które podsuwa wyobraźnia! Trzeba być mężczyzną, mieć odrobinę odwagi! Czy nie wyobrażałeś sobie czego innego? Na przykład. Stajesz na ambonie. Wszyscy wpatrzeni w ciebie, a wśród słuchaczy tylu, co przyszli, byś ty jako ksiądz swym słowem wzmocnił ich, zachęcił do wytrwania na dobrej drodze. I po kazaniu odchodzą wsparci przez ciebie, z zapasem wiary w życie, w ludzi, w Boga; z zapasem mocy, entuzjazmu. Albo spowiadasz: ileż radości sprawiasz biednemu grzesznikowi, gdy mu doradzisz do postępowania uczciwego! gdy mu odpuścisz grzechy! gdy go wypuścisz od konfesjonału ze słońcem w duszy, z Bogiem w duszy! Albo umiera grzesznik: spowiadasz go i obiecujesz mu niebo, każesz mu liczyć na miłosierdzie Boże. Może schorowany bardzo ten grzesznik, jakżeż złagodzisz mu spowiedzią bóle ciała, jakże go uspokoisz zachętą do cierpliwego znoszenia cierpień, zachętą do ofiarowania choroby jako pokuty za grzechy! A Msza święta? Tylko ksiądz może ją, odprawić za ludzi. Tak, jak tylko ksiądz może odpuszczać grzechy, udzielać Komunii świętej. Kapłaństwo, to zawód samego Pana Jezusa. Jesteś bardzo, Stachu, przystojny, świetny z ciebie inteligent: czy zdajesz sobie sprawę, ile taki zdolny, młody ksiądz może wywierać wpływu na szlachetne postępowanie ludzi, zwłaszcza młodzieży? Bo czyż jest większe szczęście dla człowieka, niż czynić innych szczęśliwymi? Stachu, zapamiętaj sobie: szczęście, to nie to samo, co przyjemność. Szczęście bardzo często pochodzi z ofiarowania siebie dla dobra drugich.

Janek, to charakter męski, wytrwały. W ciągu całych wakacyj nie dawał mi spokoju. Ciągle gdzieś wyjeżdżaliśmy razem. Wreszcie zawitaliśmy na Jasną Górę. Patrzyłem w cudowne oblicze Matki Bożej i czułem, jak bardzo pragnęłaby mieć ze mnie najlepszego syna.

- Matuchno Boża, będę kapłanem świętym, będę dla Ciebie najlepszym synem - wołałem w głębi duszy.

W ten sposób Matka Boża dobiła ze mną targu, który tak niespodzianie zaczął Janek.